Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

"Ekstrema Solidarności" i odwrócenie sojuszy

JzL, 27.01.2022
Z cyklu wielcy blogerzy,wspaniałe i ciekawe teksty,dziś bloger Niepoprawnych .pl @ Leopold


                        


Podstawą ideologiczną PRL był tzw. „sojusz robotniczo – chłopski”; my do dziś borykamy się z innym bardzo trwałym sojuszem powstałym u zarania III RP – sojuszem „ekstremy Solidarności” z komunistami.
W ponurej dekadzie lat osiemdziesiątych partyjna propaganda stale pisała o tzw. „ekstremie Solidarności” jako przyczynie wszelkich kłopotów. Utrzymywano, że partia i rząd dawno by się porozumieli ze „związkową częścią Solidarności”, gdyby nie „ekstrema”, a konkretnie jej najbardziej ekstremalne postacie - Kuroń i Michnik. Później ze zdumieniem zobaczyliśmy, że właśnie ci, po stokroć uwiarygodnieni w walce z komunizmem, najwięksi wrogowie systemu, stali się partnerami komunistów w rozmowach „okrągłego stołu”, a prywatnie wydawali się z nimi wręcz zaprzyjaźnieni. Trudno dociec, kiedy nastąpiło odwrócenie sojuszy, gdy ta część antykomunistycznej opozycji, która wywodziła się z kręgu pokonanej w 1968 roku „żydokomuny” („puławian”), postanowiła pogodzić się z dawnymi towarzyszami w celu wspólnej budowy demokracji...

Głównym propagandystą „schyłkowej komuny” był Jerzy Urban, prywatnie zaprzyjaźniony z „ekstremistami”. Ale o tym dowiedzieliśmy się dekady później. Pogłoski, że Michnik z Urbanem moczą się razem w jacuzzi traktowaliśmy jako esbeckie wrzutki mające na celu dyskredytację naszych przywódców. Jak blisko było „ekstremistom” kojarzonym z „Solidarnością” do środowiska z którego wyrośli, świadczy wyznanie Jacka Kuronia z jego książki pt. „Siedmiolatka, czyli kto ukradł Polskę” (dziś wiemy, kto ukradł, ale tego nie ma w książce Kuronia).
Kuroń pisze nadzwyczaj ciepło o towarzyszach z partii komunistycznej:
„Wielu moich znajomych, a nawet przyjaciół zostało w partii. (...) Różne są między nami zaszłości, ale jestem z nimi emocjonalnie związany. Co z tego, że ja przez lata byłem uważany za najgorszego wroga systemu, skoro zawsze będę się starał tych komunistów zrozumieć, jakoś ich wytłumaczyć, zobaczyć w nich ludzi szukających idei. Mój związek z ludźmi partii nie jest tak silny, jak związek z kolegami, z którymi wspólnie próbowałem obalić komunizm, ale jest i pozostanie na zawsze.”
Chyba jednak związek Kuronia z „ludźmi partii” (a właściwie ludźmi UB) był silniejszy od związku „z kolegami, z którymi wspólnie próbował obalić komunizm”, bo mianował swego śledczego z SB - pułkownika Lesiaka – na ważne stanowisko w Urzędzie Ochrony Państwa. Zadaniem Lesiaka w III RP była „ochrona państwa” przed ludźmi, z którymi Kuroń jeszcze niedawno „próbował obalić komunizm”. Lesiak zajął się nielegalną inwigilacją prawicy, a konkretnie Jarosława Kaczyńskiego, którego „trzeba wszelkimi metodami zwalczać. Obmową, działaniami operacyjnymi, wprowadzeniem agentury" (fragment instrukcji płk Lesiaka).
Zdaniem historyków Kuroń prowadził rokowania w imieniu „demokratycznej opozycji”, a raczej odsuniętej w 1968 roku frakcji „puławian” PZPR. Rokowania te - zalegendowane w formie przesłuchań u płk Lesiaka - stanowiły część przygotowań do negocjacji „okrągłego stołu”, w trakcie których porozumieli się „jak Polak z Polakiem” - Michnik z Urbanem i Kwaśniewski z Geremkiem...
Innym wysokim funkcjonariuszem komunistycznej bezpieki, którego Kuroń wprowadził na „solidarnościowe salony” był Wiktor Herer.
Ten ubek odpowiedzialny za śmierć Jana Rodowicza „Anody”, lwowski przyjaciel swej „ziomalki” Luny Brystygier, został z rekomendacji Jacka Kuronia doradcą Solidarności ds. rolnictwa. Gdy Kuroń przedstawiał nowego kolegę, inny doradca - Wiesław Chrzanowski ze zdumieniem rozpoznał w nim funkcjonariusza, który go przesłuchiwał na UB w czasach stalinowskich. Wiadomość nie zrobiła wrażenia na Kuroniu, który poradził Chrzanowskiemu, żeby się wycofał z grona doradców, jak towarzystwo mu nie odpowiada....
O agenturalności Wałęsy Polacy dowiedzieli się dopiero w 2008 roku z epokowej pracy Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka pt. „SB a Lech Wałęsa”, ale ta wiedza była znana w kręgach bezpieczniackich i wśród wierchuszki partyjnej od lat (min. spraw wewnętrznych Kowalczyk do odpoczywającego na Krymie Gierka: ”Na czele strajku stoi nasz człowiek”).
Mroczną tajemnicę Wałęsy znał także Jacek Kuroń (wiedzę tę prawdopodobnie uzyskał od swych kontaktów w resorcie bezpieczeństwa), dlatego poinformował o tym przywódców Wolnych Związków Zawodowych. Dla nich nie było to żadną rewelacją, bo według Andrzeja Gwiazdy, od trzeciego dnia strajku nie mieli wątpliwości co do roli Wałęsy. Po dramatycznych całonocnych obradach kierownictwa WZZ, aby nie narażać na zniszczenie dopiero co powstałej „Solidarności”, postanowiono ukryć ten fakt i otoczyć Wałęsę „kordonem sanitarnym”. Jak wiadomo szczelne kontrolowanie Wałęsy się nie powiodło - to on przy pomocy agentury pozbył się twórców związku. Kuroń prawdopodobnie sam chciał zostać przywódcą „Solidarności” („obalić komunę”, zdobyć Nobla, przemawiać w Kongresie USA itp.), dlatego w swej książce pisał z przekąsem:
„Wałęsa niesiony na fali historii. On, przywódca robotniczy, łebski elektryk z Wybrzeża, na własnych nogach doszedł do płotu strajkującej stoczni i sam go przeskoczył. Potem już płynął na falach (...) Kiedy przeskoczył mur, jakieś dziwne siły wzięły go pod skrzydła (...) nikt nie odpowie dlaczego władza zgodziła się na niezależne związki, na czele których w naturalny sposób musiał stanąć Wałęsa. Ale że sprawy przyjęły taki obrót to już nie zależało ani od Wałęsy, ani od KOR-u, ani od związków zawodowych, ani od strajkujących. To była wola wyższa. Trudno zgadnąć gdzie zapadały decyzje. Na Kremlu? W Waszyngtonie? W Watykanie? W warszawskim KC? A może we wszystkich tych miejscach po części?”
Ale Kuroń przekonał się w końcu do Wałęsy. Po puczu „nocnej zmiany” 1992 roku, gdy staraniem agentów rozmieszczonych we wszystkich ugrupowaniach sejmowych (z wyjątkiem partii Kaczyńskiego!) obalono rząd Jana Olszewskiego, Kuroń powiedział, że „uniknęliśmy strasznej, przerażającej sytuacji dzięki prezydentowi, dzięki Lechowi Wałęsie”. Ta „przerażająca sytuacja” to perspektywa dekomunizacji i pozbycia się agentury z życia politycznego.
Również „ekstremista” Michnik zmienił swój wrogi stosunek do Wałęsy (dziś go uwielbia), a zbiegło się to w czasie ze spektakularnym odwróceniem sojuszy w wykonaniu samego noblisty, gdy jako prezydent zaczął „wzmacniać lewą nogę”. Dziś zarówno Wałęsa jak i Michnik mocno trzymają się lewej nogi i jej okolic.
Co jeszcze w szafie Kiszczaka?
Czy wśród 50 kg przejętych dokumentów są również te dotyczące drugiej obok Wałęsy posągowej postaci III RP – Michnika?
Wpływ gen. Kiszczaka na zawrotną karierę Wałęsy był oczywisty. Dlatego teza generałowej Kiszczakowej, że noblista zawdzięcza swoją prestiżową nagrodę „mężowi” da się uzasadnić. Czy Adam Michnik też coś zawdzięcza „człowiekowi honoru” (poza pomocą w uruchomieniu Gazety Wyborczej)?
Michnik był pierwszym człowiekiem, który wkroczył do archiwów bezpieki po „upadku” komuny. Grupa historyków o swojsko brzmiących nazwiskach Ajnenkiel, Kroll i Holtzer buszowała w towarzystwie Michnika po archiwach SB niemal 2 miesiące na wątpliwej podstawie prawnej – zleceniu przez ministra Samsonowicza przeprowadzenia „badań naukowych”. Rezultatem badań (?) było 2 stronicowe sprawozdanie z konkluzją, że w archiwach są braki i potrzebne będą dalsze badania. Nie wiadomo czego badacze (z których co najmniej jeden był tajnym współpracownikiem SB) szukali, co znaleźli i czy coś „zabezpieczyli”. Czy szukali szyfrogramów z Moskwy esbeckiej grupy „Wisła”, której akurat te, dotyczące tajemniczej wizyty polskiego „opozycyjnego ekstremisty”, zaginęły?
W 1989 roku Moskwę odwiedził Michnik, a później jego starszy kolega Jerzy Urban. Czyżby uzgadniali w „dyrekcji” ostatnie szczegóły operacji „okrągłego stołu”?
Sam Kiszczak musiał interweniować w biurze paszportowym, bo funkcjonariusze nie mogli uwierzyć, że mają dać paszport słynnemu „antysocjaliście”.
Nie wiadomy, czy podczas swych badań w archiwach SB Michnik „sprywatyzował” jakieś dokumenty, ale miał taką okazję. Nasuwa się więc pytanie:
Czy istnieje „szafa Michnika”?
Historycy jak ognia unikają tematu Michnika i Gazety Wyborczej, choć są to zagadnienia fundamentalne dla zrozumienia istoty przemian i początków III RP.
Mimo istnienia wolności badań naukowych nawet najtężsi profesorowie nie ryzykowali badań michnikoznawczych, aby nie narazić się wpływowemu środowisku „puławian”. Nikt nie chce wystawić się na zarzut, przeciw któremu nie ma obrony – zarzut antysemityzmu. Ponadto Michnik prewencyjnie ostrzegł przez swoich prawników, że kwerenda materiałów SB na jego temat traktowane będzie jako przedłużenie esbeckich szykan wobec jego osoby i jako takie spotka się z prawnymi konsekwencjami. Słowa krytyki pod adresem Adama Michnika obarczone są wielkim ryzykiem, o czym przekonało się sporo osób. Oprócz błyskotliwych prawników zawsze gotowych do obrony dobrego imienia redaktora, cieszy się on również wielką sympatią sędziów.
Uzasadnienie wyroku napisane przez sędzię Agnieszkę Matlak będzie zadziwiać pokolenia:
„Negatywne treści na temat Adama Michnika i spółki Agora są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego”.
Jako zasłużony opozycjonista, bezpośrednio po „upadku komuny” Adam Michnik miał moc rozgrzeszania komunistów w myśl ewangelicznej zasady „komu odpuścicie, będzie mu odpuszczone, komu zatrzymacie, będzie zatrzymane”. Później jednak będąc kategorycznym przeciwnikiem lustracji i dekomunizacji przyczynił się do generalnego rozgrzeszenia, na którym skorzystali także zbrodniarze komunistyczni.
Dziś Adam Michnik nie jest już tym demiurgiem sprzed lat, ale wciąż jego wpływ na życie polityczne w Polsce jest znaczny. Gazeta Wyborcza mimo spadającego nakładu pozostaje głównym dziennikiem opiniotwórczym w kraju i jest właściwie jedynym cytowanym poza granicami.
W dalszym ciągu Adam Michnik ma moc tworzenia autorytetów, dopuszczania (bądź nie) do grona elit, wskazywania kto jest wartościowym inteligentem, a kto inteligentem gorszego sortu (Michnik do Tuska: „Donaldzie, masz w ręku złoty róg. Stoisz na czele formacji, która może liczyć na wsparcie całej wartościowej inteligencji polskiej”).
Na dość elitarnym spotkaniu z Michnikiem w Poznaniu, redaktor wyraził opinię „jaki będzie Kościół w Polsce, taka będzie Polska” z wyraźną sugestią, że pracę nad Polakami trzeba rozpocząć od pracy nad Kościołem. Gdyby redaktor miał więcej taktu, to z racji swojej genealogii nie powinien podejmować się roli mentora czy wychowawcy Polaków. Także nie powinien mieć ambicji, aby być recenzentem lub reformatorem polskiego katolicyzmu.
Michnik jednak od lat jest „drzewem wiadomości złego i dobrego” dla polskich czytelników Gazety Wyborczej, której znaczna część dziennikarzy posyła dzieci do żydowskiego przedszkola.
„Waflowanie” się (mówiąc językiem więziennej grypsery) „ex – ekstremistów” opozycyjnych ze swymi niegdysiejszymi prześladowcami nie dziwi już nikogo, jednak żenujące sceny z wizyty Adama Michnika w willi Jaruzelskiego ukazane w reportażu Anity Gargas mogły szokować. Wyznania miłosne po pijaku i żałosne tyrady podpitego megalomana budziły niesmak, ale prawdziwą wartością dodaną filmu było pokazanie stopnia zażyłości „sojuszniczych” środowisk. Warto było zwrócić uwagę na minę Jaruzelskiego na wieść, że odwiedził go Adam Michnik. Mina ta wskazuje, że nocne wizyty podpitego Michnika zdarzały się częściej. Zadziwia też to familiarne zadomowienie środowiska redaktora w mieszkaniu generała – Torańska wie, gdzie są kieliszki, jakimi nalewkami dysponuje gospodarz, szykuje kanapki itp.
Podczas tego spotkania Adam Michnik powiedział, że Jaruzelski to „ziemiański Polak” i „prymitywny, banalny polski patriota”.
Może Michnikowi jako kosmopolitycznemu internacjonaliście łatwiej jest rozeznać się kto jest prawdziwym patriotą polskim, bo ma spojrzenie z zewnątrz?
Może my - „prymitywni i banalni” nie potrafimy rozpoznać inteligentów i prawdziwych patriotów? Chyba jednak wpływ sukcesorów „puławian” z Gazety Wyborczej, TVN, czy innego Onetu na świadomość społeczną Polaków jest zbyt duży, zwłaszcza, że to samo środowisko ma praktyczny monopol na informowanie zagranicy o sytuacji w Polsce,
„Ziemiański Polak” doceniony
Natychmiast po zakończeniu akcji mordowania polskich oficerów w Katyniu, Miednoje i Charkowie opublikowano w dniu 26 kwietnia 1940 roku Uchwałę Prezydium Rady Najwyższej ZSRR o odznaczeniu grupy czekistów. Tym razem nie podano, za co otrzymali odznaczenia, ale związek z tą zbrodnią był oczywisty. Szefowie NKWD obwodu smoleńskiego Kuprijanow, obwodu kalinińskiego Tokariew, obwodu charkowskiego Safonow otrzymali ordery Czerwonej Gwiazdy. Na czele listy odznaczonych był odpowiedzialny za całość akcji komisarz bezpieczeństwa państwowego Sierow uhonorowany Orderem Lenina.
Najwyższe państwowe odznaczenie ZSRR przyznawane było oszczędnie – by zostać uhonorowanym, trzeba było dokonać czegoś naprawdę istotnego „ku chwale Związku Radzieckiego”.
„Zakochany w Polsce bez wzajemności” (słowa red. Michnika) Wojciech Jaruzelski otrzymał dwukrotnie Order Lenina.
Według Wikipedii najwyższe państwowe odznaczenie ZSRR było jednostopniowe, co nie do końca odpowiada prawdzie, bo order orderowi nierówny. „Zwykły” Order Lenina Jaruzelski otrzymał w 1969 roku, natomiast ten z roku 1984 (o którym w Polsce taktownie milczano) to order „platynowo-złoty” - sowieckie odznaczenie nadawane tylko obywatelom ZSRR, choć wyjątkowo otrzymali je F. Castro i E. Honecker. Istnieje domniemanie, że przyznanie go jest równoznaczne z honorowym obywatelstwem. Czym się Jaruzelski tak zasłużył Związkowi Radzieckiemu? Czy chodziło tylko o sprawną pacyfikację polskiego społeczeństwa?
Za zwykłe „przywracanie ładu konstytucyjnego” przyznawano tylko „zwykłe” Ordery Lenina. Tak było na Węgrzech, w Czechosłowacji, czy u nas po pacyfikacji Poznańskiego Czerwca, gdy niejaki Siergiej Fiodorowicz Gorochow, w Polsce znany jako „gen. Stanisław Popławski”, otrzymał Order Lenina.
Znaczenie „dokonań” Jaruzelskiego można właściwie ocenić tylko w kontekście zmiany systemu sprawowania władzy w „ruskim świecie” nazwanym „pierestrojką”. Dziś już dość dokładnie wiemy, jakie były założenia tej zmiany – chodziło o utrzymanie władzy dysponentów komunistycznych służb przy wprowadzeniu pozorów demokracji, oraz zachowanie wpływów w kontrolowanych przez ZSRR obszarach po wycofaniu z nich sowieckiego wojska. Tereny te zamierzano kontrolować nie tylko przez pozostawioną agenturę, lecz także przez zbudowanie sceny politycznej i wytworzenie „zaprzyjaźnionych” polityków i partii. W myśl doktryny Falina - Kwicińskiego jako instrument nacisku miało służyć uzależnienie energetyczne od rosyjskich surowców.
Brytyjski sowietolog, doradca premier M. Thatcher - Christopher Story, już na początku lat 90
ostrzegał polityków zachodnich przed złudzeniami i nadzieją na pozytywne przemiany w Rosji. Story przypomniał, że w pismach Lenina (kto je dziś czyta?) jest prognoza, że na pewnym etapie „walki z kapitalizmem” zaistnieje potrzeba upodobnienia się do „kapitalistów” i przejęcie ich języka. Zdaniem sowietologa właśnie dziś jesteśmy w takim okresie. Story przestrzegał przed współpracą gospodarczą w celu „cywilizowania” Rosji, bo jego zdaniem taka współpraca doprowadzi do uzależnienia i stworzy okazję do szantażu.
Sowietolog opisywał jak to w Londynie zjawili się „noworuscy” w garniturach od Armaniego i koniecznie chcieli „robić biznes”. Ludzie Zachodu zostali wprowadzeni w błąd przez sympatyczny wygląd i mowę zupełnie różną od niedawnego bełkotu ideologicznego. Przede wszystkim przemożna była chęć wiary, że Zachód „wygrał zimną wojnę” i komunizm nie stanowi już zagrożenia.
Polska była najtrudniejszym obszarem do realizacji „pierestrojki”, choćby z powodu istnienia prawdziwej opozycji. Dlatego przemiany rozpoczęto właśnie u nas.
Mimo starannego przygotowania kadr, dynamika wydarzeń zaskoczyła komunistów. Nastąpiła seria nerwowych konsultacji w Białowieży między Jaruzelskim, a sowieckimi decydentami. Ponieważ „Solidarności” nie udało się w pełni kontrolować operacyjnie, postanowiono związek zlikwidować siłą.
Płk Mazguła miał rację mówiąc, że stan wojenny był przeprowadzony „stosunkowo kulturalnie” - w każdym razie jak na zwyczaje i możliwości komunistów. „Przywracanie porządku” w roku 1981 w sposób jaki niedawno widzieliśmy w Kazachstanie byłby klęską wizerunkową przywódców „wprowadzających demokrację” i mógłby zniweczyć istotę przemian w obszarze postsowieckim, bo pozory liberalizacji i demokratyzacji byłyby nie do utrzymania.
Polacy „zawdzięczają” Jaruzelskiemu straszną, straconą dekadę lat osiemdziesiątych, podczas której świat uciekał do przodu, ale ten czas był konieczny dla komunistów, by opanować sytuację. Nawet wśród publicystów konserwatywnych istnieje kompletnie błędna interpretacja tych czasów. Często mówi się, że komuniści za wszelką cenę starali się utrzymać dawny porządek, a chodziło o to, by mogli oni uchodzić za „mężów opatrznościowych” budujących demokrację („hamulcowi” procesu zmian – Żiwkow i Ceaucescu - źle skończyli).
Mimo że już w grudniu 1981 roku skompletowany był cały zestaw postaci, którym zamierzano powierzyć pierwszoplanowe role w „demokratycznej Polsce” (byli oni internowani w Jaworzu), dopiero w roku 1989 uznano, że sytuacja dojrzała do kontrolowanego „przekazania władzy” w „dobre ręce”. Wymagało to aż 10 lat mrówczej pracy komunistycznych służb, stutysięcznej armii tajnych współpracowników i zewnętrznego wspomagania. Dlatego w Polsce najpóźniej przeprowadzono wolne wybory i najpóźniej opuściła kraj okupacyjna armia.
Jaruzelski umiejętnie rozbrajając sytuację w Polsce, uratował cały proces „pierestrojki”, czym niewątpliwie zasłużył sobie na „platynowo – złoty” Order Lenina i wdzięczność organizatorów przedsięwzięcia. W Polsce najwięcej zawdzięczają Jaruzelskiemu główni beneficjenci przemian - komuniści, którzy zachowali swoją uprzywilejowaną pozycję, a także dokooptowani „ekstremiści” - pomagierzy w realizacji scenariusza napisanego w Moskwie.



 https://niepoprawni.pl/blog/leopold/ekstrema-solidarnosci-i-odwrocenie-sojuszy
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 1608
JzL
Nazwa bloga:
Great minds discuss ideas; average minds discuss events; small minds discuss people
Zawód:
Przedsiębiorca
Miasto:
Londyn

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 599
Liczba wyświetleń: 1,658,603
Liczba komentarzy: 7,242

Ostatnie wpisy blogera

  • Elona Muska kupić się nie da
  • Dzisiejszy dzień pokazał dwie Polski
  • Zapowiada się wyjątkowo perfidna i obrzydliwa ustawka

Moje ostatnie komentarze

  • Tym tajnym posiedzeniem D.Tusk chciał „przykryć” prezydencki szczyt, zapaść w ochronie zdrowia i tragiczny budżet… Tymczasem „odsłonił” swoje najsilniejsze „atuty” arogancję, nieudolność i…
  • Prokuratura poinformowała o umorzeniu śledztwa w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci Barbary Skrzypek. I gra, mogą już tylko zajmować się opozycją
  • Wyobraźcie sobie że prezydentem jest syn esbeckiej donosicielki Rafau Czaskoski. To byłaby tragedia

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • NEon24 - moja cierpliwość się skończyła
  • Zaszczepieni kontra niezaszczepieni!
  • Bloger Marek Sawicki nie żyje

Ostatnio komentowane

  • JzL, Tym tajnym posiedzeniem D.Tusk chciał „przykryć” prezydencki szczyt, zapaść w ochronie zdrowia i tragiczny budżet… Tymczasem „odsłonił” swoje najsilniejsze „atuty” arogancję, nieudolność i…
  • Alina@Warszawa, Ten dzień pokazał jak beznadziejny mamy rząd. Tymczasem Putin jest w Indiach, o czym nie usłyszałam w naszych mediach: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/pepites/wizyta-wladimira-putina-w-…
  • Alina@Warszawa, Tu całe posiedzenie (jawne) sejmu po części tajnej: 46. posiedzenie Sejmu - dzień 3. 5 grudnia 2025 r. Warto posłuchać wypowiedzi posłów Konfederacji, Konfederacji Korony Polskiej (2.42.47…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności