Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Astronauta Scott Joseph Kelly

St. M. Krzyśków-Marcinowski, 07.03.2020

W kosmosie przebywał łącznie 520 dni, 340 w najdłuższym, ostatnim locie. Czytam jego autobiografię „Nieziemskie wyzwanie”. Książka ta miała być dla mnie tylko przyczynkiem do czegoś tam, a sama stała się źródłem fascynacji i wielokierunkowych refleksji. Przy tak ciekawej lekturze notatki człowiek czyni bezwiednie, łatwo to przychodzi. Dzielę się tymi wypisami,  niech stanowią zachętę do zapoznania się z autorskim podsumowaniem niezwykłego życia prawdziwego bohatera nauki.
 
 - Dobijcie mnie, mam dosyć – mówię. Wszyscy się śmieją i zachęcają, żebym poszedł odpocząć. Rozpoczynam wędrówkę do sypialni - około 20 kroków od krzesła do łóżka. Po trzecim kroku mam wrażenie, że podłoga kołysze się pode mną, i wpadam w donicę. Bolą mnie wszystkie części ciała. Wszystkie stawy i mięśnie protestują przeciwko miażdżącej sile ciężkości...
Mam teraz silne mdłości, gorączka i ból się nasilił... Kiedy wreszcie jestem w pionie, ból w nogach jest okropny, a oprócz bólu czuję coś bardziej niepokojącego, cała krew w moim ciele błyskawicznie spływa do nóg. Obronna reakcja całkiem inna, dużo gorsza niż w poprzednich latach. Spoglądam na swoje nogi. Są spuchnięte i wyglądają jak pniaki, w ogóle nie przypominają ludzkich kończyn… 
Byłem wystawiony na promieniowanie 30-krotnie silniejsze niż na Ziemi, równoważne około 10 zdjęciom rentgenowskim dziennie…
 Dlaczego zgłosiłem się na ochotnika (razem z Miszą Kornijenko) - żadna odpowiedź nie stanowi całkowitego wyjaśnienia…
Kiedy byłem mały, miałem dziwny, porażający sen na jawie. Widziałem siebie zamkniętego w pomieszczeniu tak małym, że można było w nim tylko leżeć. Pociągało mnie poczucie, że mieszkając tam, robię coś ambitnego…
[Jako sanitariusz] jeździłem w karetce całą noc... Miałem do czynienia z krytycznymi sytuacjami, a nie z nudnymi – i dla mnie bezsensownymi -  przedmiotami szkolnymi...
Chodziłem na zajęcia przygotowujące do studiów medycznych, ale nie zaliczyłem pierwszego semestru...
Nie lubiłem czytać.
Nigdy nie opowiadałem o 18-latku w dusznym pokoiku  akademika, oczarowanym zawiłymi zdaniami opisującymi od dawna nieżyjących pilotów. Większość słów dla mnie była niezrozumiała i musiałem korzystać ze słownika. Właśnie to stanowiło prawdziwy początek.
Wówczas (1969) zapewniano nas, że Amerykanie wylądują na powierzchni Marsa do 1975 roku…
 
…Ostatecznie, w najlepszym wyrazie braterstwa, czynić to [latać] w imię sprawy, która coś znaczy dla tysięcy ludzi, dla narodu, państwa, ludzkości i Boga.
Największe w historii przedsięwzięcie międzynarodowe czasu pokoju…
Dziwny zbiór paskudnych, betonowych budynków,  ze zwalonym wszędzie na sterty, nieużywanymi już, maszynami. Stada dzikich psów i wielbłądów żebrzą o jedzenie w cieniu kosmonautycznego sprzętu. To opustoszałe i przeraźliwe  miejsce i jedyny  czynny port kosmiczny dla całego niemal świata…
Wszyscy piją, wszyscy jesteśmy w niezłym gazie, gdy napotykamy komitet powitalny...
Na skraju pasta do kołowania dziwny, ale miły widok: grupka kazachskich dzieci. Lekarz ostrzegał nas, żebyśmy stanowczo się od nich z daleka trzymali - w tym regionie wybuchła epidemia odry. Gienadij Padałka idzie jednak pewnym krokiem naprzód. - Musimy przywitać się z dziećmi – mówi stanowczo po angielsku.
Opuszczamy budynek, rosyjski pop błogosławi nas i skrapia nasze twarze święconą wodą. Od czasów Jurija Gagarina przechodzili przez to wszyscy kosmonauci, więc my również przez to przejdziemy. Nie jestem człowiekiem religijnym, ale zawsze powtarzam, gdy szykujesz się do wystrzelenia w kosmos, błogosławieństwo nie może zaszkodzić.
Następuje ceremonialny przemarsz  przed dziennikarzami przy dźwiękach tradycyjnej rosyjskiej piosenki „Trawa u doma”:
I nie śni nam się huk kosmodromu
ani ten lodowaty ciemny błękit
Marzymy za to o trawie przed domem
o trawie, trawie zielonej

И снится нам не рокот космодрома
Не эта ледяная синева
А снится нам трава, трава у дома
Зеленая, зеленая трава
 
West Orange, New Jersey - bogaci mieszkali na wzgórzu, my " w dole wzgórza "…
Mój ojciec był alkoholikiem i wpadał w alkoholowe ciągi…
Ojciec nie chciał nam dać pieniędzy  ani z nami wyjść. W tamten weekend nie jedliśmy i nigdy nie zapomnę tego uczucia…
Zachowywaliśmy się niczym młodociani przestępcy, którzy nigdy nie trafili za kratki. Pewnie dlatego, że byli dziećmi policjanta…
Wracali do domu w środku nocy, pijani i skłóceni. Leżeliśmy obudzeni mrugając w ciemnościach, z bijącymi sercami, wsłuchani we wrzaski i krzyki oraz brzęk roztrzaskiwanych przedmiotów.
Ze szkoły pamiętam głównie poczucie uwięzienia w klasie. Wieku 7 lat czytałem znacznie gorzej od rówieśników, więc moi rodzice poprosili babcię od strony matki, która uczyła w szkole specjalnej, żeby mnie oceniła i spróbowała pomóc. Popracowawszy ze mną przez kilka dni, dała za wygraną i oświadczyła, że jestem beznadziejnym przypadkiem.
 Nigdy nie odrabiałem zadań domowych.
Ojciec kazał nam usiąść i wyjaśnił, że po maturze może nas wprowadzić do związku spawaczy…
Chciałem zostać lotnikiem marynarki. Wciąż byłem zagubionym, niedouczonym 18 latkiem z fatalnymi ocenami, który nie miał zielonego pojęcia o samolotach. Lecz "S-kadra" Toma Wolfe dała mi zarys planu na życie…
 
Przywitała nas silna woń spalonego metalu. Przedmioty wystawione na kontakt z próżnią kosmiczną mają ten wyjątkowy zapach, przypominający woń powstającą podczas spawania - zapach kosmosu.
 
 
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 948
St. M. Krzyśków-Marcinowski
Nazwa bloga:
Bez liczenia
Zawód:
nauczyciel

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 258
Liczba wyświetleń: 776,914
Liczba komentarzy: 744

Ostatnie wpisy blogera

  • Pięćset plus
  • W tymczasowym szpitalu covidowym
  • Wariacje covidowe

Moje ostatnie komentarze

  • W świecie przyrody, ale nie dla katolika.
  • Mojego interlokutora - nawiązuję do rozmowy wspomnianej w moim wpisie - bardzo drażnią "dzieciory" hałasujące przy trzepaku. - Okna nie można otworzyć, a nawet przez nie popatrzeć, bo zaraz widzi się…
  • W systemie biologicznym jednostka, w tym rodzina, nie ma znaczenia - ogół, zbiorowisko, populacja, społeczństwo i procesy w nim zachodzące owszem.

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Niemieckie manipulacje
  • Hasło "Żydokomuna" w Wikipedii
  • Ekspres Poznań - Wrocław

Ostatnio komentowane

  • St. M. Krzyśków-Marcinowski, W świecie przyrody, ale nie dla katolika.
  • Jabe, Jednostka niczym, jednostka bzdurą.
  • St. M. Krzyśków-Marcinowski, Mojego interlokutora - nawiązuję do rozmowy wspomnianej w moim wpisie - bardzo drażnią "dzieciory" hałasujące przy trzepaku. - Okna nie można otworzyć, a nawet przez nie popatrzeć, bo zaraz widzi się…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności