Które otrzymywał za wyjaśnianie wątpliwości, związanych z badaniem przyczyn Tragedii Smoleńskiej. Pieniądze, co miesiąc wpływające na jego konto, nie wzięły się z powietrza, tylko z moich m.in. podatków, pobieranych do państwowej kasy.
W tym samym czasie, kiedy on, z grymasem znużenia na swej buzi, powtarzał w kółko te same frazy, za naszą zachodnią granicą, dziennikarz śledczy zbierał materiały do książki o tej Tragedii.
Niestety, wystąpienia pana doktora były albo mową do obrazu, albo rozmową gęsi z prosięciem. Swymi wystąpieniami, chyba nawet jednego wątpiącego nie popchnął w ramiona wyznawców pancernej brzozy. A co więcej, ani jedno słowo z tego, co miał do powiedzenia, nie znalazło uznania w oczach owego niemieckiego dziennikarza. Bynajmniej nie "mohera", nie brata bliźniaka i ani trochę nie zaczadzonego PiS-em.
Nic, zero, nul, z czterech lat działalności pana doktora. Tylko zapaść się ze wstydu pod ziemię i w zębach przynieść to, co się za taką pracę otrzymało. Chyba, że tym, którzy go zatrudniali, było od początku wiadome, co ten człek ma do przekazania.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2862
Niech "pułkownik" Lasek odda pieniądze ;-)
Do pułkownika, to niżej gienarała nie podchodź.