Nie dość, że stoimy po łokcie w politycznym bagnie, uprawianym od lat przez układ rządzący, to w jeszcze większe bagno ten układ nas wpycha. A w bagnie, jak wiadomo, ruszyć się gdziekolwiek nie jest łatwo. Można powiedzieć, że nasz ukochany kraj został „pięknie” geopolitycznie unieruchomiony. To, co mówi dziś o Ukrainie PBK jest chyba tylko słuchane przez jego żonę i generała Stanisława Kozieja. Doprawdy, nie łudźmy się, nikt nie nastawia ucha, o czym rozmawia się w Warszawie. Z pewnymi wyjątkami. To, co mówi bowiem główny doradca premier Kopacz, Jan Vincent- Rostowski, o „przywoływaniu Orbana do porządku”, na pewno będzie odnotowane na salonach dyplomatycznych jako wyjątkowo impertynenckie zachowanie i da innym dużo do myślenia, szczególnie w państwach Europy Środkowej. Trzeba się pryncypialnie wypowiadać o prorosyjskiej polityce Węgier, ale nie wolno traktować premiera innego państwa jak nieposłusznego chłopca i sugerować, że właśnie dostał od Polski linijką po łapach. Jeśli w tej niemal wojennej już atmosferze coś jeszcze znaczymy, to gdzie są nasze jakiekolwiek inicjatywy? Przecież nie Andrzej Duda ma rozmawiać z Waszyngtonem, tylko Bronisław Komorowski. Nie jest rolą Jarosława Kaczyńskiego być w stałym kontakcie z Angelą Merkel, tylko jest to zadanie dla Ewy Kopacz., cokolwiek o niej myślimy jako szefowej rządu.
To, co obserwujemy od kilku dni, to jest ogólna polityczna masakra polska i europejska, zgotowana przez Putina. Gdyby nawet miał się ugiąć pod naciskiem Berlina i Waszyngtonu (to jedyne źródła realnego nacisku), Ukrainy już nie odda, a z pewnością nie wycofa się z jej wschodniej części. Grozi też, o czym mniej się mówi, Gruzji. Przy okazji wizyty premiera Węgier w Warszawie, orgazmu dostał oczywiście Stefan Niesiołowski i dziennikarska sfora, ochoczo przypominając, jak to bardzo Prezes PiS był za Orbanem, a teraz się obraził na niego i odmówił mu spotkania. Niesiołowski, tak jak cała jego dekadencka ferajna stał się nagle obrońcą premiera Węgier, a Kaczyńskiego nazwał „politycznym prostakiem”. Jak na tą dziwną i żałosną postać, trzeba przyznać, że wyraził się wyjątkowo „dyplomatycznie”. Sensu rozmowy Kaczyńskiego z Orbanem, dzień „po misiu” z Putinem, nie było jakiegokolwiek. Niech przynajmniej opadnie kurz po tych uściskach w Budapeszcie i wieńcach na grobach bohaterskich żołnierzy sowieckich, którzy nieśli wolność Węgrom w 1956 roku. Kto by pomyślał, że zorbanizuje się nam Niesiołowski, a Rostowski zachowa się jak król Europy, co najmniej. Nawet w Waszyngtonie nikt nie odważyłby się na takie słowa o Orbanie. Wydaje się, że polska (?) polityka w wydaniu PO osiągnęła dno. I, niestety, jej skutki dotyczą nas wszystkich.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3414
I kto tu rządzi? Rostowski ;-)