Słuchając wskrzeszanych zawsze w trudnych dla systemu chwilach zawodowych łgarzy typu Urban czy Frasyniuk można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że tym nowym zakazanym słowem jest „fałszerstwo”. Jakiej treści rozkaz rozesłano tym razem tuż po wyborczym szwindlu przypominającym wybory do sejmu z 1947 roku? Najpierw zacytujmy szofera intelektualistę Frasyniuka, który tak produkował się w „Gazecie Wyborczej”: Zamach i Smoleńsk już się znudziły, więc potrzebne było nowe paliwo, aby rozwalać państwo. No i jest: teza, że sfałszowano wyniki wyborów
Teraz zaserwujmy komunistycznego obleśnego zbira Urbana z honorami goszczonego u Andrzeja, z domu Mordkę, Morozowskiego w TVN24 i innych słusznych mediach: To partia idiotów i bęcwałów. Rozwalają system polityczny
Szef klubu parlamentarnego PO, Rafał Grupiński również wykuł na pamięć formułkę i mówi: Rozumiem, że po wygaśnięciu paliwa smoleńskiego PiS szuka nowego paliwa dla awantury politycznej
Na deser zostawiłem nieszczęsnego Stefana Niesiołowskiego, który w TVN24 powiedział: Zarzut fałszerstwa to jest jeden z najcięższych zarzutów w demokracji. Następny to już jest zbrojny zamach stanu. Do kłamstwa smoleńskiego, którym Kaczyński od pięciu lat faszeruje Polskę, mówiąc, że premier zamordował geniusza politycznego Lecha Kaczyńskiego […] Do tego dodał fałszerstwo wyborcze. Jemu to nie ujdzie na sucho
Zaordynowany przekaz jest twórczo rozwijany. I tak posługująca u Michnika dziewka Dominika Wielowieyska pisze: Nie można dopuścić do rozplenienia się oszukańczej legendy o wyborach, podobnej do tej, którą PiS rozpowszechniało w sprawie katastrofy smoleńskiej i rzekomego zamachu. Z kolei „Stokrotka” Olejnik rżnie głupa i zapytuje: Panie premierze Kaczyński, co się takiego stało w Polsce, że teraz pan uważa, że wybory zostały sfałszowane? Czy Monika Olejnik rzeczywiście nie zauważyła zła, jakie się w Polsce wydarzyło 16 listopada 2014 roku? Kto nie odróżnia dobra od zła, jest zwierzęciem -mówi stare arabskie przysłowie i nic tu nie pomoże nawet kwietny przydomek „Stokrotka”.
Jeżeli wykręcimy tę propagandową szmatę to widzimy, że rozesłany i zaordynowany przekaz musiał nakazywać szmaciarzom zastosowanie analogii ze Smoleńskiem oraz zbitki typu „rozwalanie systemu” „rozwalanie państwa” no i oczywiście to obowiązkowe „nowe paliwo” i „rozlewane paliwo”. Karność i zdyscyplinowanie tych politycznych i dziennikarskich lokajów władzy wygląda tak jakby chórem odśpiewywali orwellowski hymn zwierząt: Folwarku Zwierzęcy, ojczyzno ma słodka, nigdy przeze mnie Cię krzywda nie spotka!
Tymczasem nakazane mamy wierzyć w „pancerną brzozę”, podczas gdy wrak samolotu już od niemal pięciu lat niezbadany rdzewieje w Rosji. Od dziś mamy także wierzyć w uczciwe wybory, kiedy oddanych głosów leżących gdzieś w workach nikt nie ma zamiaru ponownie policzyć. Ja bardzo przepraszam, ale jeżeli coś polega tylko na dyktacie oraz zapewnieniach władzy i jej klakierów bez możliwości profesjonalnego zbadania czy też demokratycznej kontroli to mamy do czynienia z zamordyzmem i dyktaturą. Co prawda jeszcze miękką, ale zapewniam, że tylko do czasu.
Tekst ukazał się w ogólnopolskim tygodniku Warszawska Gazeta
Nowy numer od dzisiaj w kioskach

