Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

O uprzejmości

St. M. Krzyśków-Marcinowski, 29.08.2013
  Ulica Lubartowska nie cieszy się w Lublinie najlepszą opinią. Stanowi w istocie terytorium tutejszych – ludzi nie najbogatszych i nie najgrzeczniejszych.

  Ja, aczkolwiek całkiem nie stąd, czuję się w tym rejonie dobrze, lepiej chyba niż gdziekolwiek indziej w tym mieście. Tu zawsze coś się dzieje. Przypomina mi to czasy dzieciństwa kiedy to ulice, podwórka i wszelkie zaułki pełne były ludzi w każdym wieku z wielką przewagą dzieciarni. Teraz w większości dzielnic pustka i przygnębiający spokój. Lubartowska jest inna. Dziś doświadczyłem tam czegoś miłego a zdarzenie to zadaje kłam powszechnym uprzedzeniom, kiedy to szacuje się wartość człowieka wedle jego wyglądu - dopiero co miałem do czynienia z taką ponurą schematyzacją, hołduje jej sympatyczna skądinąd osoba.

  Samochody mogą parkować tu na chodniku. Dla pieszych pozostaje niewiele miejsca. Z naprzeciwka zbliżała się do mnie para. On prowadził wózek z dzieckiem, obok szła ona z telefonem przy uchu. Byliśmy od siebie o długość może czterech samochodów i zgodnie z regułami powinienem poruszając się trzymać się prawej strony przy ścianie. Pani zwolniłaby wtedy kroku, schowała za mężem i w ułamku sekundy byśmy się wyminęli a ona pochłonięta rozmową nawet nie zdałaby sobie nawet sprawy, że komuś bezwiednie ustępuje drogi.

  Podobała mi się ta młoda para, widać, że mocno zespolona uczuciami. Na tej ulicy, gdzie większość miejscowych się zna, sposób w jaki się oboje poruszali w lipcowym upale oznaczał sympatyczną demonstrację, manifestację rodzinnego związku. Nie chciałem, żebym nawet na chwilę był powodem zakłócenia tego szyku. Wsunąłem się między samochody i czekałem aż dojdą do mnie i mnie wyminą. Ona w powiewnej sukience, niby nieobecna na ulicy przez tę rozmowę telefoniczną, a jednak ta ekscytacja w dialogu z kimś tam, brała się wyraźnie z dumy możności pokazywania się światu w roli matki i żony. On dobrze zbudowany, z ogolona głową, w krótkich spodenkach. Wytatuowany - sens tych rysunków na skórze zrozumiały jest tylko dla niektórych. Do mnie dotarło w pełni coś innego. Młody mężczyzna dostrzegł mój gest, myślę, że wcale nieoczywisty. Choć nie było takiej potrzeby, żebym musiał schodzić z drogi, to trudno było określić moje intencje. On nie musiał tego zauważyć albo dać po sobie poznać, że to dostrzegł - kierowałem swój wzrok w neutralne miejsce, starając się o dyskrecję. Mijając mnie podziękował grzecznie, bardzo grzecznie. W tym kraju nie zdarza się to często i musiałem sobie usilnie przypominać, kiedy zdarzyła mi się taka zapadająca w pamięć nieoczekiwana, więcej jak zdawkowa uprzejmość – chyba ze cztery lata temu koło Warszawy.

  Na tle tego zdarzenia z Lubartowskiej, głównej ulicy w dzielnicy normalnych ludzi, kontrastowo odmiennie widzę zachowanie ludzi z urzędu i z powołania wytypowanych do opieki nad innymi. Rzadko chodzę od lekarzy, kiedyś tylko sporadycznie, więc temu, co zaobserwowałem niejednokrotnie, nadaję wymiar powszechny, ogólnopolski.

  Poczekalnia do lekarza rodzinnego pełna ludzi. Jest z niej wejście tylko do jednego gabinetu, właśnie do tego lekarza, który za chwilę będzie tych ludzi po kolei przyjmować, wypytując o sprawy bolesne i intymne, osobiste i rodzinne. Zadaniem tego opłaconego człowieka jest zapewnić minimum psychologicznego komfortu swojemu pacjentowi. Od czego się jednak zaczyna? Lekarz spóźnia się odrobinę, co tu jest wcale nieważne i mówię o tym tylko po to, żeby zaznaczyć, że nikogo ze swoich pacjentów wcześniej nie widział. Lekarz przechodzi bowiem przez poczekalnię pełną jego pacjentów nie odzywając się ani słowem, nie mówiąc DZIEŃ DOBRY!

  Z opisaną tu skandaliczną sytuacją, objawem zepsucia środowiska lekarskiego zetknąłem się na tyle często, że spodziewam się naiwnie nagłego zwrotu, wymuszonego przez jakąś odmianę rewolucji kulturalnej. Identycznie potrafią zachowywać się i lekarze mężczyźni i lekarki panie. Należy tę zdegenerowaną mentalność obtłuc już na poziomie rekrutacji do akademii medycznych. Nim kandydaci dojdą do sali egzaminacyjnej niech zostaną zmuszeni do minięcia przed bramą pana rektora udającego zasikanego, pijanego żula, leżącego pod ławką, niech ubrani w galowe stroje będą proszeni o wypchnięcie samochodu zakotwiczonego w kałuży, niech pani profesor medycyny udaje wiejską, obłąkaną babę zagubioną w mieście i zwracającą się o pomoc do tychże młodych ludzi. Być może należy rozszerzyć weryfikację kandydatów na lekarzy, skoszarować ich na miesiąc i dogłębnie sprawdzić ich natury. Niezdolność człowieka do serdecznej uprzejmości oznacza jego kategoryczną dyskwalifikację jako kandydata na lekarza.

  Nie ma tu łatwej, łagodnej drogi do uzdrowienia. Żeby oczyścić społeczeństwo z tej zarazy, z trądu niszczącego moralność Polaków, należy uciec się do radykalnych środków formujących lekarzy, urzędników i nauczycieli.
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 2583
Domyślny avatar

Magdalena

30.08.2013 00:20

...należy uciec się do radykalnych środków formujących lekarzy, urzędników i nauczycieli... Brr .... powiało .... Pozamykać do psychuszek może gdy ktoś się wyda nie dość uprzejmy? :) Tylko Lubartowską zostawić :) Ja się spotykam z miłymi reakcjami, może dlatego, że nie zawieszam wzroku "neutralnie" i często sama uczę mówić "Dzień dobry" tych, którzy zamiaru nie mają. Bywałam nawet przepraszana przez to przegniłe środowisko lekarskie za niedostatek uprzejmości. Korona z głowy mi nie spada, gdyż jest mocno przytwierdzona- jak mawiała pewna diwa. PS. Też Lubartowską lubię, zadziwiające miejsce.
willys

willys

30.08.2013 09:29

Dodane przez Magdalena w odpowiedzi na Tak jest wodzu!

nie chodzi o radykalne srodki formujace lekarzy a o zwykly test o podlozu etycznym eliminujacy z kandytatow -do zawodow spolecznego zaufania czyli lekarzy ,urzednikow i nauczycieli -radykalnych chamow! Brrrrr..... powialo normalnosciom,straszne nie?
Domyślny avatar

CrusadeNR

30.08.2013 09:03

Dziękuję.
St. M. Krzyśków-Marcinowski
Nazwa bloga:
Bez liczenia
Zawód:
nauczyciel

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 258
Liczba wyświetleń: 776,915
Liczba komentarzy: 744

Ostatnie wpisy blogera

  • Pięćset plus
  • W tymczasowym szpitalu covidowym
  • Wariacje covidowe

Moje ostatnie komentarze

  • W świecie przyrody, ale nie dla katolika.
  • Mojego interlokutora - nawiązuję do rozmowy wspomnianej w moim wpisie - bardzo drażnią "dzieciory" hałasujące przy trzepaku. - Okna nie można otworzyć, a nawet przez nie popatrzeć, bo zaraz widzi się…
  • W systemie biologicznym jednostka, w tym rodzina, nie ma znaczenia - ogół, zbiorowisko, populacja, społeczństwo i procesy w nim zachodzące owszem.

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Niemieckie manipulacje
  • Hasło "Żydokomuna" w Wikipedii
  • Ekspres Poznań - Wrocław

Ostatnio komentowane

  • St. M. Krzyśków-Marcinowski, W świecie przyrody, ale nie dla katolika.
  • Jabe, Jednostka niczym, jednostka bzdurą.
  • St. M. Krzyśków-Marcinowski, Mojego interlokutora - nawiązuję do rozmowy wspomnianej w moim wpisie - bardzo drażnią "dzieciory" hałasujące przy trzepaku. - Okna nie można otworzyć, a nawet przez nie popatrzeć, bo zaraz widzi się…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności