Niezwykle znamienne wydają się również doniesienia prasy UE atakujące Jarosława Kaczyńskiego:
„Jarosław Kaczyński wydaje się dziś jednym z najbardziej radykalnych populistów w Europie (…) ośmielił się mówić o zamordowaniu 96 pasażerów”
Jednocześnie jako wyważonego męża stanu przedstawia się Bronisława Komorowskiego:
„Zdaniem "Le Monde" to prezydent Bronisław Komorowski "znalazł właściwe słowa" oceniające obecną atmosferę polityczną w Polsce. Francuski dziennik podsumował swój artykuł, przytaczając środowe słowa szefa państwa polskiego: "Jeśli się okazuje, że jeden artykuł, oparty o błędne przesłanki (...) wywołuje polityczne tsunami, wywołuje falę agresji politycznej, oskarżeń najdalej idących, o zabójstwo, o morderstwo, o wszystkie zbrodnie, które popełniają władze państwa polskiego, to coś niesłychanie złego się z nami wszystkimi dzieje".
PiS kilka tygodni temu zaproponowało rozwiązanie kompromisowe – rząd fachowców pod kierunkiem prof. Piotra Glińskiego. Komorowskiego na razie nie ruszamy, a Tusk idzie w odstawkę. Ostatnie wydarzenia są odpowiedzią Moskwiczan na taką ofertę. Kaczyński na powrót jest zły, sondaże spadają, a do tego PiS zagraża demokracji. Widać z tego, że ruscy szachiści grają w dużo wyższej lidze niż stratedzy PiS (być może nie małe znaczenie ma tu sprawa Kreta, o którym niedawno Aleksander Ścios napisał: „Myślę, że ten, kto pierwszy w PiS-ie zdecydował, że "sondaże są OK", a demokrację III RP "da się lubić" - musiał być nielichym cwaniakiem. Ale też naszym wrogiem".
Sytuacja staje się z każdym dniem coraz poważniejsza. Przełomem wydaje się być wybór Amerykanów, by Barak Obama nadal był ich prezydentem. Warto przypomnieć, co Obama przed wyborami przekazał Putinowi:
Barack Obama - Co do wszystkich tych zagadnień, ale zwłaszcza tarczy antyrakietowej, to może być rozwiązane, ale ważne jest, żeby on dał mi na to czas (z kontekstu wynika, że "on" to premier Władimir Putin).
Dmitrij Miedwiediew - Tak, rozumiem. Rozumiem pana przesłanie co do czasu do namysłu... BO - To moje ostatnie wybory. Po wyborach będę miał większą elastyczność, swobodę ruchu.
BM - Rozumiem. Przekażę tę informację Władimirowi (Putinowi)
Zaraz po wyborach prof. Zbigniew Brzeziński mówi do nas w polskojęzycznej telewizji skandaliczne słowa:
„Mówienie o zamachu bez wyraźnego wskazania, kto jest za niego odpowiedzialny, ale sugerując jednocześnie, że jest to rząd polski, a może Sowieci, a może i razem, to to jest coś tak wstrętnego i tak szkodliwego, że mam nadzieję, że osoby bardziej odpowiedzialne w opozycji rządowej się jakoś inaczej do tego odniosą. (…) Tego nie robią, bo wiedzą, że nie ma na to żadnych wskazówek i dalej grają konsekwentnie w tę grę i to jest nieodpowiedzialne. To jest nie tylko szkodliwe, to jest warte pogardy."
W podobnym kierunku wypowiedział się wcześniej czołowy katolicki hierarcha kard. Nycz krytykując luterańskiego dziennikarza ujawniającego prawdę o trotylu oraz Prezesa PiS za nazwanie rzeczy po imieniu:
„Potrzebna jest odpowiedzialność za słowo, zwłaszcza tych, którzy wypowiadają się na tematy społeczne czy polityczne (...) nie można budować narracji, nawet najbardziej potrzebnej i słusznej, do czego mają prawo zarówno politycy, jak i dziennikarze, nie mając pewności (...) zdarzeń, o których mówimy. Każde wypowiadane - zwłaszcza przez dziennikarza czy polityka - słowo powinno budować i czemuś służyć”.
Pozwolę sobie na chwilę odejść od spraw bieżących, by spojrzeć na sytuację „z lotu ptaka”. Zbieżność brzezińsko-obamowskiej polityki USA ze stanowiskiem Watykanu i polskiego episkopatu jest faktem szczególnie ewidentnym po 17 sierpnia bieżącego roku, gdy hierarchowie jednym głosem obwieścili nam czas pojednania z Rosją Putina. Warto zadać pytanie, czy to sojusz taktyczny czy strategiczny? Czy jesteśmy świadkami tylko chwilowej rozgrywki z Rosją, gdy znowu składa się nas na ołtarzu ważniejszych interesów religijnych i geopolitycznych, czy też mamy do czynienia z procesem od dawna planowanym i bezwzględnie realizowanym? Oddam tu na chwilę głos Andrzejowi Gwieździe:
Kaczyńscy wyłamali się z układu okrągłostołowego i dlatego był Smoleńsk. Gra toczy się z gangsterami. Ktoś zacierał ślady i komuś ten zamach był na rękę.
Kogo dotyczył jednak układ okrągłostołowy? Zbyt często upraszcza się, że to Kiszczak dogadał się z koncesjonowaną opozycją. Inny zasłużony opozycjonista, Krzysztof Wyszkowski, przedstawia jednak nieco szerzej pulę graczy (od 6 min):
"Gdańsk jest najbardziej zwartym wewnętrznie, ścisłym, wzajemnie się ubezpieczającym układem postkomunistycznym. (...) Trzeba pamiętać, że to jest taki układ, gdzie wszyscy wspierają wszystkich. Układ, w którym można było obserwować współpracę ludzi "Solidarności" z ludźmi PZPR, z ludźmi SB, z ludźmi WSI i z Kościołem."
Ten ostatni element układu jest najczęściej pomijany. Polacy chcą się karmić nadzieją, że „Kościół jest z narodem” i alergicznie reagują na każdą próbę kwestionowania tego aksjomatu. Dlatego właśnie hierarchowie katoliccy są tak skuteczni w omamianiu Polaków – nikt nie spodziewa się po prostu zwodzenia z tej strony. Nie mogło to ujść uwagi Moskwy. Nic też dziwnego, że tak skutecznie infiltruje ona od pół wieku Watykan i zwasalizowała polskich biskupów (na TW, na korzyści finansowe, na pola misyjne na Wschodzie itp.).
Jak w tej grze plasują się jednak Amerykanie? Reagan rzeczywiście postawił sobie za cel zniszczenie komunizmu w wersji moskiewskiej i to mu się udało. Problem w tym, że komunizm przepoczwarzył się w tym czasie w odmianę „europejską” i rządzi nadal. Co do pozostałych prezydentów USA, szczególnie wywodzących się z obozu demokratów, dominuje postawa dogadywania się z Sowietami. Jak widać, jej czołowym orędownikiem (przynajmniej na Polskę) jest prof. Brzeziński. Wielu prawicowych komentatorów "wiesza dzisiaj na nim psy":-
„Ja, skromny poseł RP, oświadczam, że profesor Zbigniew Brzeziński, fetowany i odznaczany, utytułowany i uszanowany swoją wypowiedzią przekroczył wszelkie granice głupoty, a co gorsze - granice zbydlęcenia! Jacek Świat
Wypowiedź Brzezińskiego w TVN24 jest doprawdy zdumiewająca i zupełnie nie pasowała do wielu błyskotliwych analiz, do jakich przyzwyczaił nas amerykańsko-polski polityk. Jednak jego słowa obijają się bardzo szerokim echem w świecie mediów. Oto doradca Jimmiego Cartera powiedział, że pewne środowisko szkodzi Polsce i nie powinno zajmować się polityką. Szkoda, że Brzeziński w tak jednoznaczny sposób dał się wciągnąć w szaleńczy atak na opozycję (nie wiem, czy pan Adamski pisze to poważnie, czy tylko puszcza do nas oko – przy. autora), który natężył się po niedawnej publikacji „Rzeczpospolitej”. Widać jednak, że pewne środowiska potrzebują w swoim obozie największych autorytetów, by walczyć z pogardzaną do tej pory „sektą smoleńską”. To o czymś świadczy. Łukasz Adamski
Nikt jednak nie wspomina o pewnej przyjaźni prof. Brzezińskiego sprzed lat. Oto w jak bajkowy sposób on sam ją opisuje:
"A kiedy pierwszy raz spotkał pan kardynała Karola Wojtyłę?
ZB: Nie pamiętam dokładnie roku, ale to musiało być w pierwszej połowie lat 70., wkrótce po jego nominacji na stanowisko kardynała krakowskiego. Wojtyła był wtedy z odczytem w Harvardzie. Nie zgrywając się na antyklerykalizm muszę szczerze przyznać, że normalnie na wykład kardynała nigdy bym nie poszedł, nawet jeżeli odbywałby się po przeciwnej stronie ulicy. Tym razem byłem na wakacjach w Maine - kilkaset kilometrów od Bostonu, gdzie znajduje się Harvard. I nie wiem co mi strzeliło do głowy, ale wsiadłem do samochodu, pojechałem 50 mil na lotnisko i stamtąd poleciałem do Bostonu aby usłyszeć Wojtyłę. To było jakieś dziwne natchnienie. Sam byłem zaskoczony tym, co zrobiłem. Po odczycie podszedłem do Karola Wojtyły, przedstawiłem się, a on zareagował bardzo ciepło i bezpośrednio, mówiąc ‘Dużo o panu słyszałem, chodźmy na herbatę'. Podczas tej rozmowy przy herbacie nawiązał się stosunek, który trwał przez 20 lat."
Pojawia się więc domniemanie, że ta przyjaźń nie dotyczyła tylko degustacji herbaty, ale miała konkretny wpływ na decyzje Karola Wojtyły. Może nawet na decyzje personalne w doborze polskich biskupów, którzy dzisiaj tworzą episkopat tak pięknie pracujący nad pojednaniem z Rosją i usunięciem prawdy o Smoleńsku z naszej przestrzeni publicznej. Forma wpisu na blogu nie pozwala na szersze omówienie tego tematu (wielokrotnie pisałem o tym w miesięczniku „idź POD PRĄD”), ale stawiam kategoryczną tezę, że bez wyjaśnia roli Jan Pawła II w przemianach okrągłostołowych, Polacy nie podniosą się ze swojego upadku i skołowania, w jakim się znajdujemy!
Wróćmy jednak do „bieżączki”. Na drugi dzień po tym jak prof. Brzeziński brutalnie atakuje Kaczyńskiego i zachęca „osoby bardziej odpowiedzialne w opozycji rządowej”, by zachowały się inaczej, do akcji wkracza nadworny błazen i herold planów Moskwiczan:
"Wasze miejsce jest w więzieniu, my was tam zaprowadzimy. (…)To, że Antoni Macierewicz jest jeszcze na tej sali i że prokurator nie postawił mu zarzutów, jemu, (Adamowi) Hofmanowi, (Jarosławowi) Kaczyńskiemu, to jest skandal".
Jednocześnie pochwalił Tuska, co oznacza, że wariant na wymianę zderzaka i rząd fachowców poszedł w zapomnienie, a nadchodzi czas ostatecznej rozprawy z Kaczyńskim. Pozostaje tylko pytanie, czy będzie to wariant łagodny, jak w Gruzji, gdzie wyłapuje się pojedynczych winowajców, a resztę się zastraszy (lub zajmie czymś innym przy pomocy hierarchów i TVN), czy też wrócimy do pięknych, grudniowych tradycji Jaruzelskiego, dowiemy się zapewne już w niedzielę. Będzie wtedy wyśmienita okazja, by stworzyć sobie pretekst do powtórki z historii. Akcje policji i ABW już się rozpoczęły (tu w Lublinie).
PS
Przy okazji pozdrawiam wszystkich publicystów i blogerów, którzy podpuszczeni wrzutką z sondażami, powtarzali za Adamem Michnikiem: „PiS jest potencjalnym kandydatem do władzy”.
Jedyne konserwatywne pismo protestanckie na polskim rynku:

Pozdrawiam
Paweł Chojecki
Jedna z popularnych gazet przyjęła zwyczaj podawania wieku przy nazwiskach wymienianych osób. Było to dziwaczne, ale po pewnym zastanowieniu uznałem to za wartościowy pomysł. Wiek nam dużo mówi o człowieku - np. inaczej odczytujemy opinie i mądrości życiowe serwowane przez dwudziestoparolatka, a inaczej ludzi dojrzałych. Podobnie, częste podawania wyznania postaci publicznych, ułatwia nam rozumienie ich w szerszym kontekście. Daje to też pozytywny efekt przypomnienia temu człowiekowi, że przynosi wstyd/chlubę swojemu wyznaniu, a współwyznawców motywuje do większej troski o właściwe zachowanie i dyscyplinę wewnętrzną.
Pozdrawiam
Paweł Chojecki
Paweł Chojecki
pozdrawiam
Paweł Chojecki
Pozdrawiam
Paweł Chojecki