Polacy pragną, by ich państwo było słabe. Dlaczego?
Odpowiedź jest prosta. Nie uważają oni, że III RP jest ich. Nie utożsamiają się z nią podobnie jak przedtem z PRL. Bo też dlaczego niby mieliby to robić? Państwo to powstało na mocy odgórnego porozumienia części elit solidarnościowych z komunistami. Głównym dążeniem tego towarzystwa, było to, by nie dopuścić społeczeństwa do głosu. Nie dokonano ani reprywatyzacji, ani powszechnego uwłaszczenia. Program powszechnej prywatyzacji okazał się przekrętem.
Do ogółu wysłano komunikat: teraz jest kapitalizm i macie się sami troszczyć o siebie. Zostało to usłyszane i zrozumiane. Lata 1989-2011 to lata wielkiego wysiłku ze strony społeczeństwa. Według wskaźników przytaczanych przez Adamczyka, wydajność pracy wzrosła w tym czasie mniej więcej trzykrotnie /patrz - /TUTAJ//. Większość Polaków poprawiła swoją sytuację materialną. Nastąpiło jednak rozwarstwienie i podział na dość wąską grupę elity politycznej, biznesowej, członków różnych mafii, sitw oraz układów, najczęściej postkomunistycznych i t.zw szarych ludzi. Ci ostatni nic nie mają do gadania w jakichkolwiek ważniejszych sprawach.
Elity ich ubezwłasnowolniły. Co wiecej, nieustannie ich strofują i zwalają winę na nich za własne grzechy. Postępują tak zarówno rządzący jak i opozycja. Funkcjonariusz medialny mainstreamu Grzegorz Miecugow stwierdza , że to widzowie TVN są winni temu, że telewizja ta emituje tak marny i stronniczy program. Mówi /TUTAJ/:
"Mam teorię dosyć obrazoburczą: dziś największą słabością mediów jest odbiorca. Gdy mówimy o tabloidyzacji mediów, to mówimy właśnie o tabloidyzacji odbiorców. Na rynku nie można abstrahować od tego, czego chce widz.".
Elity opozycyjne nie są wcale pod tym względem lepsze. Rafal Ziemkiewicz wznowił właśnie książkę "Polactwo" w której wyraża pogląd, iż wszystkiemu winne jest to, że większośc Polaków pochodzi od pańszczyźnianych chłopów. Umyka jego uwadze fakt, że pańszczyznę zniesiono 148 lat temu. Profesor Jadwiga Staniszkis w swoim dzisiejszym wywiadzie dla Stefczyk info /TUTAJ/ stwierdza:
"To jest porażające, ponieważ w warunkach arbitralności wszystko jest nieszczelne. Nie można nikogo pociągać do odpowiedzialności. Jeśli nie zmieni się w kraju całej konstrukcji prawnej, nie tylko w sferze symbolicznej, ale w konkretnych rozwiązaniach, to będziemy mieli coraz bardziej demoralizującą ludzi bezkarność i poczucie bezradności. To również paraliżuje obywateli. Oni mają poczucie, że tyle jest wątków, w których należy alarmować, że nie wiadomo od czego zacząć. Z drugiej strony ludzie boją się przyjęcia radykalnej diagnozy, np. w wymiarze gospodarczym. Fakt, że my nie istniejemy, ponieważ nasz rozwój jest obecnie zależny od środków zewnętrznych, jest odrzucany. Nasz rozwój to jest pewna fikcja. Nie wiadomo, od którego końca zaczynać naprawę państwa. I to jest dramat.".
Środowisko "GW" wciąż hoduje mit zacofanego, głupiego i ciemnego Polaka. Rządowa "propaganda sukcesu" może dać zwykłemu człowiekowi przynajmniej poczucie, że jego wysiłki czynione w ciągu minionych 23 lat nie poszly całkiem na marne. Prawicowa publicystyka nie daje nawet tego. Maluje cały okres III RP jednolicie czarną farbą, szerząc poczucie kompletnej beznadziei. Wczoraj wyłamał się z tego bloger Rolex i odważył się we wpisie "Rien ne va plus" /TUTAJ/ pochwalić niektóre dokonania rządu Leszka Millera. Zadal też pytanie: "Piszę to wszystko wbrew własnym sympatiom po to, żeby zastanowić się w jaki sposób ugrupowanie, które miało 41% poparcia straciło ¾ elektoratu osiągając w 2005 roku wynik 11,31%?". Zapytał także, czemu PO nie traci poparcia mimo tak licznych afer? Można też dodatkowo zastanawiać się , czemu PiS przegral sześć razy wybory?
Zarówno Leszek Miller, jak i Jarosław Kaczyński chcieli silnego państwa polskiego, potrafiącego egzekwować obowiązujace prawo. Ludzie jednak widzieli, że III RP zawłaszczona jest przez coraz bardziej zdemoralizowane elity, mające obywateli gdzieś. Sami więc zaczęli dbać tylko o swoje prywatne sprawy, oczekując od polityków tylko tego, by im nie przeszkadzali. Mniej szkodliwi dla nich wydawali się często politycy nieudolni i miękcy, z którymi niejedno dało się załatwić. W efekcie zapowiedzi n.p. walki z korupcją zaczęto odbierać jako zagrożenie. Słaba władza o sympatycznym obliczu stała się ideałem.
Jak to zmienić? Dobrze byłoby posłuchać prof Zybertowicza. Radził on, by przede wszystkim obniżyć poziom lęku. Przestać nieustannie straszyć różnymi kataklizmami i kryzysem. Jeśli walczyć z korupcją, to z tą na szczytach władzy, a nie z facetem, któty 10 lat temu dal komuś 1000 zl łapówki. Iść śladem Rolexa i sprawiedliwie oceniać winy oraz zasługi poszczególnych rządów i polityków. Zaprzestać kłamliwej "propagandy klęski", sprzecznej z tym, co każdy widzi za oknem. Na kłamstwie nic się nie zbuduje.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4722
Tak jest od 23 lat. Elig moze zbyt optymistycznie patrzy na rzeczywistość, w Warszawie większość sobie radzi. Najważniejsze przesłanie jej tekstu - elity wypięły się na ludność i straszą je ile wlezie, obarczając winą za wszystko, od Jedwabnego, po marny program tabloidów, i te opinie leją się z telewizora. I niestety sa obrzucani przez prawicę, bo ciągle są nie tacy. To jasne, że są nie tacy, ale najpierw muszą przestać się bać - zacząć żądać, reagować na anomalie, przestać bać się władzy na każdym szczeblu. Zniszczona wspólnota to właśnie to - nic mnie nie obchodzisz, a zdychaj se pod płotem. I jeżeli nawet nie wszyscy są w tak złej sytuacji, wszyscy się boją - Rosjan, co mogą jeszcze wykonać, sądu, bo może odebrac dzieci, szkoły, bo uczy erotyki 8-letnie dzieci, wójta, bo ile trzeba mu dać, żeby cokolwiek załatwić, a i tak można za to pójść siedzieć.
Obniżenie poziomu lęku jest doniosłą sprawą. Żeby się przestać bać w sytuacji permanentnej opresji, trzeba się wzmocnić. Nie widac na to wielkich szans.