
Szalejąca pozostałość po supernowej
Światło z eksplozji masywnej gwiazdy w Wielkim Obłoku Magellana (LMC), który jest bliskim sąsiadem naszej Drogi Mlecznej, po raz pierwszy dotarło do Ziemi zaledwie 2000 lat temu. Co pozostawiła po sobie ta supernowa? Obecnie szalejący front eksplozji odsuwa się, niszcząc lub przemieszczając chmury gazu, pozostawiając względnie gęste obłoki gazu i pyłu. Ta mgławica, będąca jedną z największych pozostałości po supernowych w Wielkim Obłoku Magellana, jest skatalogowana jako N63A. Wiele spośród gęstych obłoków, które przetrwały, uległo kompresji i same mogą teraz zapadać się i tworzyć nowe gwiazdy. Niektóre z powstałych w ten sposób gwiazd mogą w przyszłości zakończyć swój żywot jako supernowe, dając początek kolejnemu cyklowi.
Powyżej widzimy zbliżenie na jeden z największych fragmentów gazu i pyłu w N63A wykonane przez Kosmiczny Teleskop Hubble`a. N63A rozciąga się na ponad 25 lat świetlnych i znajduje się ponad 150 tysięcy lat świetlnych od Układu Słonecznego, w południowej części gwiazdozbioru Złotej Ryby.
Za APOD.pl. Zdjęcie w pełnym wymiarze jest tutaj.
Narcyz trąbkowy (Narcissus pseudonarcissus)
Gatunek rośliny należący do rodziny amarylkowatych. Na stanowiskach naturalnych dziko rośnie w Afryce (Makaronezja), wyspie Madera, w Azji (Azerbejdżan) oraz kilku krajach Europy (Wielka Brytania, Niemcy, Holandia, Szwajcaria, Włochy, Hiszpania, Francja, Portugalia).
Osiąga 15 – 35 cm wysokości. Posiada żółte, pojedyncze, gwiazdkowate kwiaty, z przykoronkiem w kształcie dzwonka. Każda roślina ma od dwóch do czterech wąskich, długich liści. Owoce mają postać błoniastych torebek nasiennych.
Ze względu na swoje duże, jaskrawe kwiaty i wczesną porę kwitnienia uprawiany jest na rabatach i w trawnikach jako roślina ozdobna. Często wykorzystywany jest też na kwiat cięty; w wodzie długo zachowuje świeżość. W Polsce uprawiany jest w ogrzewanych szklarniach i pędzony dla przyspieszania kwitnienia.
Narcyz nie ma specjalnych wymagań, najlepiej jednak rośnie na glebie próchnicznej i stale wilgotnej. Oprócz nawożenia i odchwaszczania nie wymaga innych zabiegów pielęgnacyjnych. Wytwarza stale cebule przybyszowe, za pomocą których łatwo go rozmnażać.
Narcyz trąbkowy jest symbolem Walii oraz hrabstwa Glaucestershire w Anglii.
A Toruń to najpiękniejsze miasto na Ziemi :) Przybyłem tu z południa i się w nim zakochałem :)
Czy sądzi pan że Adam (i Ewa)był na tyle niedorozwinięty umysłowo a może wogóle jakimś małpoludem że nie zrozumiałby kilkunastu prostych zdań wypowiedzianych przez samego Boga ,opisujących budowę wszechświata..?Drugie - czy uwaza Pan że kiedyś-np. 8 tys lat temu ludzie byli głupsi, lub mieli mniejszy mózg lub czegoś brakowało im z "tych rzeczy" , np. czy nie opanowaliby umiejętności posługiwania się np. planszetem..?Jak pan sądzi..hmm..?
A oto fragment mojego wpisu, do którego odesłałem:
Czyż nie powinien nas zastanowić fakt, iż świat jest tak skonstruowany, że stopień jego poznania nie osiągnął od razu pewnego maksimum, lecz rośnie w miarę - nazwijmy to - dojrzewania ludzkości? Nasze mózgi biologicznie niewiele różnią się od mózgów naszych przodków sprzed kilku tysięcy lat. Zatem i oni mieli wirtualne predyspozycje ogarnięcia intelektem ogólnej teorii względności, fizyki jądrowej, genetyki. Dowodzą tego wielcy filozofowie starożytności, których przemyślenia do dziś inspirują intelektualistów (znane jest np. zafascynowanie myślą Platona wielkich fizyków: Heisenberga i von Weizsackera) .
Ktoś może oponować, że filozofia jest wiedzą oderwaną od doświadczenia, które z samej swej natury musiało się rozwijać przez wieki, ewolucyjnie. Można by z tym polemizować, lecz zauważmy rzecz inną: oto matematyka jest również wiedzą abstrakcyjną. Jednak myśl matematyczna starożytności o wiele jest uboższa od myśli współczesnej w porównaniu z analogicznymi relacjami w dziedzinie filozofii. Czy jest tylko sprawą przypadku, że ta pierwsza nadaje się do wyjaśniania mechanizmów świata materialnego będąc podstawowym narzędziem fizyki? Czy też z tych właśnie powodów wiedza matematyczna była w jakiś sposób przed starożytnymi ukryta?
Jak widać, nie sądzę.
A na temat Lucy nigdzie się nie wypowiadam.
A na Twoje pytania odpowiedziałem maksymalnie merytorycznie jak się dało. Jeśli odpowiedzi nie zrozumiałeś, nic na to poradzić nie mogę.
I jeszcze jedno - nie jestem astrofizykiem, w moim profilu podaję, że zawodowo zajmuję się PR-em. Jestem absolwentem kierunku astronomii ale nie jestem czynnym astronomem.
Możesz sobie kwalifikować jako znawca swoje opinie o moich wpisach jako spekulatywne, jakkolwiek jest to duże uogólnienie, a nawet świadczy o pewnej ignorancji, bo np. informacje zawarte w tej serii, pod którą akurat dyskutujemy, nie są rezultatem moich spekulacji, a pochodzą z oficjalnych źródeł wiedzy przyrodniczej (astronomia, botanika), więc jeśli są spekulacją, to są nimi także te nauki. O tym, że fizyka (w tym szczególnie astrofizyka i kosmologia) są dziś w dużej mierze przesiąknięte spekulacjami pisałem w szkicu "Dwie wieże na zgliszczach" - lecz tam też nie ma moich na ten temat spekulacji, bo to (jak większość moich tekstów dot. nauk ścisłych) kompilacja ogólnie dostępnej wiedzy. Staram się tu być "posłem sprawozdawcą" mającym ułatwić, usystematyzować i przybliżyć wiedzę naukową (zwłaszcza z zakresu science) tym, którzy mdleją na widok równań różniczkowych. Moje kompetencje w tym względzie wynikają z mojego wykształcenia, wspomaganego przez predyspozycje popularyzacyjne, które moje otoczenie mi przypisuje. Jeśli już wyrażam swoje poglądy, wyraźnie to zaznaczam.
Takoż wyraźnie zaznaczyłem moje poglądy w zakresie skierowanych do mnie pytań odnośnie moich poglądów na ewolucję, Raz jeszcze, ale już ostatni, przytoczę szkice, do których w tym względzie odsyłam: "Fizyka cudów", "Czy Pan Bóg jest przeciw technologii", "Szukając metki producenta".
Nie jest to kwestia wiary ale wiedzy. Ewolucja jest widoczna we Wszechświecie na każdym etapie jego rozwoju. Kwestia wiary leży w podwalinach: dotyczy ona samego istnienia wszechświata (szerzej w szkicu "Ateizm w świetle antropologicznej empirii").
2) a może w sama ewolucję..?
jak wyżej.
3) skąd wiadomo że te gwiazdy narodziły się w ciagu ostatnich kilku milionów lat?
Teoria ewolucji gwiazd jest jedną z najlepiej udokumentowanych w astrofizyce. Trzeba być totalnym ignorantem aby to kwestionować. Albo wierzyć w to, że Pan Bóg gra sobie z nami w tzw. chu*ki.
Dokładnie rzecz biorąc, w kwestii ewolucji podzielam poglądy o. Teilharda de Chardin (widać to wyraźnie we wpisach do których odsyłam).
Z szacunkiem właściwym dla profesorskiego tytułu pozdrawiam.
Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie dziś twierdził, że Wszechświat jest statyczny, że nie podlega procesom zmian. Zmiany te nie są bezładne, chaotyczne, zmierzają w konkretnym kierunku: komplikacji struktur materii. Patrząc na fenomen Wszechświata w skali „makro”, zauważamy, że proces komplikacji materii (ewoluowanie od mniej do bardziej skomplikowanych struktur) ma wymiar uniwersalny. Czy jest on „wpisany” w prawa tego świata? Dlaczego w ogóle we Wszechświecie występuje owa skłonność do wyłaniania coraz to bardziej złożonych struktur, jakby wbrew fizyce (konkretnie II zasadzie termodynamiki; co ciekawe, zasada ta wcale nie jest naruszana, bo lokalne spadki entropii kompensowane są jej ciągłym wzrostem w skali uniwersalnej)? Te pytania stawiali sobie filozofowie, ale nie dawały też one spokoju fizykom. Największe zasługi położył tutaj Ilya Prigogine, laureat Nagrody Nobla za pracę na temat termodynamiki układów działających dynamicznie w warunkach nierównowagowych. Wykazał on (matematycznie, nie eksperymentalnie), że układy dalekie od równowagi, z dużym przepływem energii, mogą produkować wyższy stopień porządku. Jego badania doprowadziły do podważenia modelu nauki klasycznej, koncentrującej się na badaniu procesów deterministycznych i do odejścia od deterministycznego modelu rzeczywistości na rzecz modelu świata, w którym regułą jest przypadkowość i nieodwracalność. Prigogine sformułował jedną z podstawowych teorii procesów nierównowagowych. Właściwie można mówić, że jest on ojcem współczesnej termodynamiki. W klasycznej termodynamice dyssypacja energii przy przepływie ciepła, tarciu i podobnych procesach zawsze powiązana była ze stratą. Pojęcie struktury dyssypatywnej Prigogine'a wprowadziło radykalną zmianę w tym ujęciu, pokazując, że w otwartych systemach dyssypacja może stać się źródłem porządku.
Teilhard de Chardin, francuski teolog, filozof, antropolog i paleontolog uważa, że jest. Twierdzi wręcz, że Chrystus jest ogniskiem ewolucji, punktem, ku któremu biegnie ewoluujący świat. Zaproponował on spojrzenie na świat z perspektywy najszerszej, jaka jest do pomyślenia – czyli z perspektywy kosmogenezy. Tylko ono pozwala zauważyć, że pozornie odległe procesy ewolucyjne materii nieożywionej i ożywionej podlegają identycznym prawom, identycznej dialektyce: dywergencja - konwergencja - skupienie się w kolejnej, nowej jakości. Tak dzieje się na szczeblu subatomowym, atomowym, molekularnym, biologicznym i antropologicznym. Ekstrapolując od niższych stadiów ewolucji Teilhard wyodrębnia rysy charakterystyczne naukowo określonego ogniska ludzkiej konwergencji. Aby uświadomić sobie zróżnicowaną jedność, która zachowa to, co już zostało osiągnięte, mianowicie osobowość ludzką, duchowość i indywidualność, wynosząc jednocześnie człowieka na wyższy szczebel jedności, trzeba przyjąć, że nowe ognisko musi: być osobowe, gdyż ludzkość nie może zjednoczyć się wokół jakiegoś bezosobowego punktu. By pociągać istoty duchowe, ognisko musi być samo duchowe, i aby pociągnąć ludzi posiadających niezniszczalną wolę życia, ognisko to musi być wieczne. Musi działać wewnątrz człowieka; musi być immanentne. Jednocześnie musi być ponadosobowe i pozaosobowe; musi być przeto transcendentne. Jedynym czynnikiem, który odpowiada tym wszystkim wymaganiom, jest osobowa, wieczna, duchowa, immanentna, transcendentna miłość. [Miłość jest jedyną siłą, która może zjednoczyć ludzi w trwałym związku zdolnym do udoskonalenia ich niepełnych osobowości, przy jednoczesnym zachowaniu tego, co jest nieprzekazywalne w tych osobowościach.] Teilhard nadaje temu naukowo określonemu ognisku miano „Punktu Omega”, z jawnym odniesieniem do Chrystusa, Alfy i Omegi Apokalipsy.
A więc:
- po pierwsze daleko mi do irytacji, a jeśli coś pachnie Ci sarkazmem to jest on niezamierzony. Natomiast całkowicie zamierzone są w moich komentarzach złośliwości, których, sądzę nie dostrzegasz, bo na nie nie reagujesz :)
- po drugie z pewnością nie spotkałeś mnie w otoczeniu ojca Tadeusza z tego prostego powodu, że ja w tym otoczeniu nie bywam. Myślę, że o. Tadeusz nie kojarzy mojej postaci (choć raz ze sobą przed laty rozmawialiśmy), a gdyby znał moje poglądy, to pewnie by mnie nazwał heretykiem i obłożył anatemą, bo w jego środowisku hołdują raczej kreacjonistom niż chrześcijańskim ewolucjonistom.
- po trzecie dziwna ta Twoja "profesorska analityczna rzetelność" skoro dostrzega jakieś sprzeczności w oczywistych oczywistościach. Wielu jest ludzi, którzy pracują w innym zawodzie niż zdobyte wykształcenie. Może polecę więc formą którą nawet peerelowski milicjant dałby radę zrozumieć: zawód wykształcony: astronom. Zawód wykonywany: specjalista ds PR. Zależy mi na tym, żebyś to zrozumiał, skoro stanowi to dla Ciebie źródło konsternacji.
Przykładowo: zespół Hubble Heritage, pracujący w Space Telescope Science Institute w Baltimore przygotował odwzorowanie kolorów NGC 6751 (prezentowana w pierwszym odcinku cyklu) przez połączenie zdjęć WFPC2 wykonanych za pomocą trzech różnych filtrów kolorów, które izolują gaz mgławicy o różnych temperaturach. Jeśli zaprzeczysz, że niesie to więcej informacji, niż „zwykłe” zdjęcie w paśmie widzialnym, to zwątpię w tę Twoją „analityczną rzetelność” :)