
Powyżej tłumu żadnego nie widać. Co więcej, na tym zdjęciu ręka z tortem jakby może wziąć szeroki zamach. Uważam, że to fotomontaż, fałszywka: nie mogło mieć miejsca, bo na moim filmie (i co najmniej jeszcze jednym) w tym miejscu stoi tłum ludzi, dziennikarzy, których na zdjęciu powyżej nie ma. Osoba która rzekomo tu obrywa tortem jest też jakby wycięta z innego zdjęcia, o innym oświetleniu.
Na ujęciu z drugiej kamery (tutaj) rzutu tortem też nie ma.
Po wyjściu z sądu spotkałem dobrze mi znanego Zygmunta Miernika. Rozmawiając z kimś przez telefon zaprzeczył, by miał rzucić w kogoś tortem. Jego reakcję potwierdza Andrzej Słonawski z "3 Obiegu": Jak wszyscy niewidzący i niesłyszący przedstawiciele tzw. Temidy. Rozpędzona, rozhisteryzowana, nie trzymająca fasonu, wpadła w biegu na wyciągnięty w ręku tort, który przeznaczony był na fetę po sprawiedliwym rozstrzygnięciu (tutaj).
Nie wiem, kiedy Zygmunt miałby udzielić wywiadu dla NGO (tutaj). Zdjęcie pochodzi z jakiegoś innego dnia (Zygmunt ubrany jest inaczej). Najpierw razem jedliśmy truskawki, potem Zygmunt czekał na kolegę który z Warszawy do Warszawy wybrał się przez przysłowiowy Kraków - a jednak jakoś dotarł (cud że tego samego dnia). Ja też czekać próbowałem, ale niedoczekanie... Koło północy odebrałem telefon znajomej z pytaniem, gdzie jestem. Gdy odpowiedziałem, że w domu usłyszałem, że miałem dużo szczęścia, bo Zygmunt z Warszawy do domu na Śląsku też wybrał się przez ten sam przysłowiowy Kraków; i że Zygmunt tam właśnie, czyli w Krakowie, teraz jest.
Z samego rana tytuł jednego z artykułów to: „Trwa obława na Zygmunta Miernika”!
Może to dziennikarska przesada? Dzwonię więc do Zygmunta. Nie odbiera, co mu się rzadko zdarza. Ciekawe czy wie, że wczoraj rzucił w sędzię tortem biorąc ręką zamach możliwy tylko na fotomontażu, i że w związku z tym niemożliwym zamachem ręką - obecnie w najlepsze trwa na niego „obława” Sowietopolaków.
W radio podobno - sam tego nie słyszałem - już uznali go winnym i skazali. Rok więzienia. Nie wiem w jakim radio, nie słucham szczekaczek.
Wszystko to może byłoby ciągiem śmiesznych nieporozumień. Ja jednak martwię się o przyjaciela. Nie dalej jak 4 czerwca wystąpił w Katowicach na innej rozprawie, własnej. W Katowicach Sowietopolacy oskarżają go o... rozbrajanie milicjantów (relacja: tutaj). Z absurdu tego podobno już wycofali się (i zmienili na jakiś inny, mniej rażący). Po przekroczeniu jakiegoś progu nie ma już ciągu nieporozumień. Nie ma też śmieszności.
Jest za to nagonka.