Uwielbiam prawo Godwina. W niezliczonych dyskusjach, począwszy od spraw banalnych a skończywszy na tych naprawdę poważnych, które prowadzę, bardzo często wyprowadzony z równowagi rozmówca przyrównuje mnie do: nazistów, faszystów, Hitlera, Gobbelsa (odpowiednie skreślić), bo przecież dziwny człek jestem - z jednej strony konserwatysta, czasem gospodarczy liberał, więc jak już argumentów brak - zawsze zostaje hitlerowska armata. Na pomoc przychodzi mi wtedy amerykański pisarz i prawnik, Mike Godwin.
Sformułował on (na początku lat 90, dawno w sumie, jeśli spojrzymy na historię internetowej dyskusji), początkowo wyłącznie w formie żartu, prawo: Prawo Perdono, reductio ad Hitlerum i argumentum ad Hitlerum! As an online discussion grows longer, the probability of a comparison involving Nazis or Hitler approaches 1! - Wraz z trwaniem dyskusji w Internecie prawdopodobieństwo przyrównania czegoś lub kogoś do nazizmu bądź Hitlera dąży do 1. Prawo z założenia szydercze zrobiło zawrotną karierę, ba, według wielu przyczyniło się w znacznym stopniu do poszerzenia kultury prowadzenia dyskusji, nie tylko za pośrednictwem komputerowych komunikatorów.
Jak wykorzystać prawo Godwina w praktyce? Gdy w jakiejś dyskusji pojawia się argument zarzucający komuś lub czemuś podobieństwo do nazizmu, oponent może odpowiedzieć, że zgodnie z prawem Godwina ten, kto powołuje się na nazistów, jest osobą przyznającą się do przegranej, co automatycznie uznawane jest za zakończenie sporu.
Wykorzystywanie Hitlera i faszyzmu w prowadzeniu sporu politycznego czy analizowaniu obecnej sytuacji społecznej w Polsce jest chwytem tak tanim, że szczerze dziwię się, jak nisko upadły środowiska związane z GW, Michnikiem i TVN-em (mogę na nich polegać jak na Zawiszy - zawsze wtedy, gdy myślę, że niczym mnie już zaskoczyć nie mogą, przechodzą samych siebie - podziwiam szczerze!). Zapytajcie pierwszego lepszego, w miarę ogarniętego historyka, jak i kiedy wykorzystywano Hitlera jako chwytu retorycznego, jak niskich lotów jest argumentacja, gdy swoje poglądy, opinie na temat aktualnych wydarzeń popieramy swoistego rodzaju symboliką zła. Co ciekawe prawo Godwina wykorzystywały chętnie nawet osoby związane z GW, jak w 2011 roku zrobił to Stanisław Mancewicz, ośmieszając marsz z okazji rocznicy wprowadzenia stanu wojennego i niektóre plakaty sugerujące, iż minister Sikorski ma zbyt bliskie powiązania z Niemcami (w raczej średnio wybredny sposób).
Czy Polsce zagraża faszyzm? Dyskusję na ten temat, zorganizowaną przez "Gazetę Wyborczą", toczyli w sobotę ludzie nauki i mediów. Uczestnicy debaty próbowali odpowiedzieć m. in. czy współczesne zagrożenie demokracji coś nam przypomina, kojarzy się z czymś z przeszłości? Dostało się jak zawsze Kaczyńskiemu, Radiu Maryja, Smoleńskowi. Do tego dołóżmy redaktora Michnika prawiącego z ambony o grzechu śmiertelnym Komoruskim i mamy cudny obraz całości. Najlepsiejszy przyjaciel Olejnik i Urbana przegrywa walkowerem, inaczej tego nazwać nie można.
Najgorsze w tym wszystkim, że każdy z nas zawsze może odpowiedzieć: prawo Godwina i odpuścić - z głupimi z reguły się nie dyskutuje. Tylko co zrobić, gdy te "faszystowskie zagrożenia młodej polskiej demokracji" ciągle trafiają do wybranej grupy zastraszonych kaczorem wyborców? Nie miał Lem racji pisząc, że "dopóki nie skorzystałem z internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów". Dziś wystarczy rzucić za siebie kamieniem, na pewno któregoś trafisz - zwłaszcza w pobliżu warszawskiej siedziby wybiórczej. Znak czasów?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 6762
Zresztą, nawiasem mówiąc, zdaje Pan sobie sprawę, jak trudno uprawiać polemikę z kimś takim jak Pan? Elementarne braki w czytaniu ze zrozumieniem, chociażby próby poszerzenia horyzontów, już nie mówię w ogóle, ale chociażby na temat, na który się Pan z taka lubością wypowiada. "Środki artystyczne"? "Reguła Godwina"? "Realizacja programu faszystowskiej partii Niemiec?". Cholewcia, jeszcze tylko brakuje, żeby dodał Pan, że hitlerowiec ze mnie pełną parą (lubię kiełbaskę z musztardą, a Hitler też ją lubił!!!) Czemu jak się trafi tutaj jakiś oponent, przedumny z samego siebie (pisze mi prywatnie, że admin już "ma sraczkę ze strachu przez zdzichem"), to nawet próby dyskusji nawiązać nie sposób?
Jak się do tego ustosunkuję? Powiem tak - słownik Pan i może potrafi otworzyć, ale z trafnym doborem słownictwa ciągle mamy problemy - proszę ćwiczyć! Może kiedyś się uda... A, i czasem otworzyć encyklopedię - jak googelki za skomplikowane.
Kończąc tą jakże zabawną, ale prowadzącą w sumie donikąd dyskusję - stosuję prawo Godwina.
ps. Proszę uważać na tę sraczkę, którą mnie Pan straszył. To wg niektórych historyków był prawdziwy powód dla którego Hitler zrezygnował z mięska po 39. Pozdrawiam!