W mym ostatnim wpisie pozwoliłem sobie na dość osobistą oraz swobodną analizę sytuacji na polskim rynku pracy (http://naszeblogi.pl/38515-marzenia-polskiego-studenta-pracownika-niewolnika), zwłaszcza w kontekście zjawiska emigracji. Nie spotkałem się z żywym odzewem, jednak dwa dość specyficzne komentarze pobudziły mnie do refleksji – czy wyrażona w nich opinia to wyjątek, czy tak naprawdę myśli większość "niezależnych" rodaków?
Dezercję z własnego okupowanego kraju, bo tak nazywam ten proces, zamiast podjęcia bezkompromisowej walki w obronie ojczyzny, odsunięcia od władzy zdrajców i oszustów, również nazywam zdradą. Zróbcie coś dla swoich co ich zostawiliście na pastwę szajki bezwzględnych graczy. Róbcie coś, zamiast narzekać, pouczają mnie zacne Lusia i Kamila.
Zazwyczaj staram się unikać (w dyskusji internetowej) odpowiadania komuś, kto ma wyraźne kompleksy połączone z widocznym brakiem umiejętności czytania ze zrozumieniem. Zaskoczyła mnie jednakże bezkompromisowość, chamstwo i wulgarność wypowiedzi – nazwanie dezerterem i zdrajcą, trudno mi wyobrazić sobie, zwłaszcza dziś, gorszą obelgę.
Intryguje mnie to tym bardziej, iż mój tekst bardziej wyraża podziw dla tych, którzy mają siłę, by w tym narodowym piekiełku dawać sobie radę. Nie zamierzam także zaczynać dyskusji o trudach, przyczynach, warunkach emigracji (może powinienem?), czy udowadniać osobie, która nawet nie zadała sobie odrobinki trudu poznania mnie przed nazwaniem mnie zdrajcą, jakie są me "zasługi dla szerzenia chwały ojczyzny." Boli mnie jednakże (nie osobiście, ja na internetową wulgarność w dobie lemingów zdążyłem się już dawno uodpornić) zjawisko, iż osoby, które w założeniu wysłuchały o sobie wielu cierpkich, niesprawiedliwych słów (oszołomy od Macierewicza, smoleńska sekta, mohery) tak łatwo potrafią szafować swoim własnym słowem, obrażać innych, szufladkować. O ile przyzwyczajony jestem do tego typu prowadzenia rozmowy ze strony platformerskiej, to tutaj jest to dla mnie swoistego rodzaju zaskoczenie.
Prowadzi mnie do jeszcze jednej, luźno związanej z tematem emigracji, smutnej konkluzji. Szerząc takie zachowanie, taki styl dyskusji, nie przysparzacie nam, w tych, jak sami zauważacie, "okupanckich" czasach, zwolenników. Takie słowa prowadzą wyłącznie do zamykania się w swoim szczelnym, hermetycznym gronie. Każdy, kto chociaż próbuje wyrazić słowa krytyki względem PiS-u, czy wymyka się założonej przez Was wizji rzeczywistości, to oczywisty wróg i zdrajca. Mam nadzieję, że mocno się mylę i są to sytuacje sporadyczne – ale myślę, że niektórzy z nas całkowicie zatracili umiejętność odróżniania wrogów od przyjaciół. Nie każdy, kto nie chwali i wielbi, krzyczy i nie wpisuje się w jedynie słuszny nurt, to wróg. Powiem więcej, obawiajcie się raczej lizusów i tych, co podejrzanie się we wszystkim zgadzają – przykład mecenasa Rogalskiego niech będzie ostrzeżeniem jaskrawym.
Z tym złem trzeba stanąć do walki! - zachęca mnie komentarz. Jeśli takimi metodami, słowami – to ta walka została już dawno przegrana, kochani.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 14066
Łaskawa Pani, my się nie rozumiemy, i zapewne już się nie zrozumiemy. Reformy i zmiany proszę zacząć od siebie, zaczynając od przestrzeni położonej między wlasnymi uszami. Ja swoją działkę bicia łbem o ścianę już odbylem w PRL i na powtórkę nie reflektuję. Aktywizacja tych ponad 50% elektoratu, który w Polsce nie fatyguje się do urn to wasza wewnętrzna sprawa, która nie wymaga wymyślania emigrantom. Emigranci między innymi po to wyemigrowali, żeby w polskim chocholim tańcu nie b rać więcej udziału.
Popularny w kraju pogląd, że za rozwiązanie polskich problemów odpowiadają wszyscy, tylko nie Polacy mieszkający w Polsce, kiedyś mnie śmieszył, potem drażnił, a dziś jest mi całkowicie obojętny. Proszę swój kraj zmieniać tak, jak pani uważa, a z nas zejść. My tak na tej emigracji mamy, że uważamy że jednostka jest suwerenna, czyli postępujewedle wlasnego uznania. Poszukiwania nawozu pod biało-czerwone tulipany proszę prowadzić gdzie indziej.
Jeśli panią głębiej interesuje ta problematyka psychologii emigracji, to poniżej załączam linki do swoich dwóch starych tekstow, może to trochę pani przybliży nasz kontekst i jak to wygląda z drugiej strony globusa.
http://wtemaciemaci.salon24.pl/16896,je-ne-regrette-rien
http://wtemaciemaci.salon24.pl/17017,non-rien-de-rien
Chciałbym się także zapytać w imieniu moich rodziców (których zostawiłem na Pani utrzymaniu), gdzie są ostanie wpłaty? Wspominali mi, że kaska nie wpływa, prosiłbym o kontakt jak najszybszy. Moi rodzice ciężko zapracowali na swoje utrzymaniu moja droga, kolejne słowa, które tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że braki w wiedzy i elementarnym zrozumieniu otaczającego świata są czasem nie do nadrobienia.
Dodam jeszcze, że nie zirytowały mnie dwa komentarze pod wcześniejszym mym wpisem - zastanawia mnie zjawisko, które napotykam w dobie internetowej dyskusji coraz częściej - zacne panie wpisały się w określony schemat trafniej, niż się im wydaje.