„Prawo” i „sprawiedliwość” – te dwa wyrazy budzą najgorsze zwierzęce instynkty wśród większości polityków Platformy, co jest naturalnym stanem. W końcu, jak powiedział słynny reżyser, mamy wojnę domową. A jak wojna to i żołnierze niezbędni się stają. Na pierwszą linię frontu rząd rzucił artystów występujących w publicznych mediach, pracujących na co dzień w dotowanych przez państwo teatrach i wytwórniach filmowych; najemników opłacanych sowicie z kasy państwowej przez wszystkich płacących podatki Polaków. Artyści-żołnierze mają zadanie: obrzydzić, obśmiać, zohydzić wszystko, co w jakiś sposób związane jest z PiS-em. Każda inicjatywa, którą firmuje Jarosław Kaczyński z góry skazana jest przez „rządowych ekspertów” na medialne fiasko. Argumentom opozycji przeciwstawiane są głupkowate skecze a propos, kabaretów typu Neonówka. Gawiedź się cieszy, bo klaszcze. Rząd klaszcze, bo się cieszy. Pełna sielanka. Jednak, gdy w oczy zagląda porażka trzeba sięgnąć po szansonistę większego kalibru. Pojawia się wtedy takie Lange 21 cm Kanone in Schiessgerüst wśród artystów rządowych – Daniel Olbrychski. Jest szansa, że dla potomnych – w imię swoich licznych zasług dla partii przewodniej – zapamiętany będzie bardziej jako POlbrychski.
To, że pan Daniel wybitnym aktorem jest, nie ulega żadnej wątpliwości. Fakt zaangażowania politycznego po stronie PO też nie powinien nikogo bulwersować. Mamy demokrację? Mamy. Jednak sposób w jaki rzeczony artysta prowadzi polityczny dyskurs jest nie do przyjęcia. Przepraszam bardzo, to nawet nie jest dialog, to jest sceniczny monolog polityczny; taki nowy sposób ekspresji teatralnej stworzony przez artystów świadczących swoje usługi na dworze króla Donalda. Dość tego! Nie może być tak, że jedna strona uzurpuje sobie prawa do mądrości, rozwagi i patriotyzmu. Nie zgadzam się z traktowaniem różnymi miarkami polityków rządowych i opozycyjnych. A już szczytem bezczelności jest postawienie znaku równości między największą partią opozycyjną, a komunizmem i faszyzmem. Siecze pan Daniel słowem jak cepem, ale brakuje mu konceptu jakowego. Zresztą sztuka walenia z massmediowych armat do opozycji jest znakiem firmowym tego rządu i jego wasali. Zakrzyczeć, obrazić, zmienić temat. "Wyrobiona publiczność" na pewno to kupi. Poklaszczą, pośmichają się i do domów się rozejdą, gdzie jeszcze z kranów płynie ciepła woda i miga niebieskie okienko TVN-u..Film, jaki chcę Państwu przedstawić ukazuje Daniela Olbrychskiego na scenie. W tym przypadku nie ma różnicy, czy jest to scena teatralna, czy polityczna. Proszę zobaczyć, że jego wypowiedzi w programach „Tomasz Lis na Żywo” i w spocie wyborczym Bronisława Komorowskiego są zagrane. Ta intonacja, ta maniera. PO prostu spektakl. W moim montażu wykorzystałem również fragment filmu w reż. Stanisława Barei pt. „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz?”, który oddaje myśl przewodnią politycznych wypowiedzi artysty, jakoby PiS to kwintesencja komunizmu i faszyzmu. U Barei pewien klient z zasadami zostaje nazwany pijakiem i złodziejem, bo przecież „każdy pijak to złodziej”. I na koniec perełka. Olbrychski, którego cenię jako aktora, recytuje wiersz. I jest to fragment filmu, który powinno się wysłuchać bardzo uważnie. To naprawdę mocna puenta pasująca jak ulał, ale do pana POlbrychskiego. A motyw muzyczny? To ukłon w stronę aktora, fana Włodzimierza Wysockiego. Utwór rosyjskiego barda nosi tytuł "Nie lubię". Nic dodać, nic ująć... Zapraszam.
p.s. - Wiersz Wysockiego z 1969 r., a pasuje idealnie do naszych czasów.
Czyżby przewidział "zieloną wyspę" w Polsce?
Włodzimierz Wysocki - "Nie lubię"
Nie lubię fabuł z kiepskim zakończeniem,
I pędu życia nigdy nie mam dość,
Nie lubię, gdy ogarnia mnie znużenie,
Gdy mi z rozpaczy w gardle więźnie głos.
Nie lubię, gdy cynizmem zimnym ranią,
Gdy fanatyczny mnie dobiega pisk,
I gdy ktoś obcy zerka mi przez ramię,
Żeby bezczelnie mój przeczytać list.
Nie lubię, kiedy trują mi od rzeczy,
Lub poganiają: „Jeszcze kwadrans masz...”
Nie lubię, gdy strzelają cichcem w plecy,
Albo gdy z bliska mierzą prosto w twarz.
Nie lubię plotek, co mi wróżą fiasko,
I od zaszczytów robi mi się mdło,
Nie lubię, gdy pod włos próbują głaskać,
I gdy rysami „ozdabiają” szkło.
Takim, co nigdy nie brak im rezonu,
Jakoś nie ufam. I zamieram aż
Gdy słowo honor znika z leksykonu,
I honorowym się nazywa łgarz.
Nie żal mi wcale, gdy się w przepaść toczy
Ten, co niejedno życie w popiół starł.
Nie lubię bezsilności i przemocy,
Tylko Chrystusa mi na krzyżu żal.
Nie lubię siebie, gdy mnie coś przeraża,
Kiedy niewinnych krzywdę z dala czuć,
Nie lubię, gdy perfidnie w duszę włażą,
A zwłaszcza, gdy mi w nią próbują pluć.
Nie lubię aren - z tłumem, z trybunami,
Tam się kupuje poklask i rząd dusz.
I niech nie mamią mnie obietnicami,
Ja nie polubię tego nigdy już!
Tłum.: Marlena Zimna
Przykład:
Postać jego Kmicica, jako widz uwielbiam. Jego Azja to typ, którego jako widz nienawidzę. Ten sam facet zagrał dwie role, które u odbiorcy wywołały skrajne emocje. To jest sztuka i z mojej strony "szacun". Natomiast to, co robi ostatnio jako aktor, to dorabianie do emerytury. Działalność pozasceniczna to polityczna żenada. Ja staram się to rozgraniczyć. Dlatego ten "polityczny" Daniel, nosi u mnie nazwisko POlbrychski. Pozdrawiam