W pierwszych słowach mojego postu pragnę pozdrowić wszystkich publicystów oraz blogerów i postawić na porządku dziennym pewną kwestię retoryczną. Czego można się spodziewać od ludzi, którzy na co dzień biadają nad niemerytorycznością opozycji, a kiedy ta organizuje publiczną debatę z udziałem poważnych ekonomistów, to stawia się zarzut, że dyskusja będzie miała podtekst polityczny? No cóż, pytanie retoryczne, ale swoją moc i wymowę ma...
W ostatnich dniach przybyło w naszym życiu publicznym, a szczególnie ekonomicznym, kilka nowych aksjomatów i praw, które zostały odkryte przez rządowe media i rządowych popularyzatorów nauk społecznych. Po pierwsze wyszło na jaw, że jakakolwiek debata ekonomiczna bez profesora Leszka Balcerowicza jest nieważna z natury rzeczy.
Jest to zaskakująca historia, bo jeszcze całkiem niedawno nikt z rządu i okolic się nie przejmował zdaniem Balcerowicza, a nawet miał je głęboko w nosie. Tak było w przypadku rządowego skoku na OFE, podobnie gdy Balcerowicz protestował przeciwko monstrualnemu zadłużeniu państwa i zamiataniu długu pod dywan przez ministra Rostowskiego. Co będzie, gdy Balcerowicza, nie daj Boże, zabraknie? Zlikwidujemy debaty ekonomiczne w ogóle?
Po drugie odkryto, że nie ma sensu żadna debata ekonomiczna, w której nie bierze udziału aktualny minister finansów. Niektóre media rządowe ze zgrozy wręcz zawyły: Nie zaproszono ministra Rostowskiego! A przecież minister finansów też nie zapraszał opozycji, gdy wbrew jej zdaniu forsował podwyżkę podatków. Dlaczego nie można debatować bez ministra? To jakieś nowy świecki obyczaj Platformy. A jaki liberalny!
Tym bardziej, że znany jest pogardliwy stosunek Donalda Tuska do profesorów i ekspertów wszelkiej maści. Skoro premier woli się namawiać na tematy ekonomiczne z kulturoznawcą Bonim i z ekspertem z bankowego portfela Bieleckim, to dlaczego opozycja nie może sobie wybrać swoich ekspertów? Jest to o tyle dziwne, że takie twierdzenie dyskredytuje wszelkie niezależne inicjatywy gospodarcze i ekonomiczne, a także stowarzyszenia i organizacje, w których nie zasiada Wincenty Rostowski.
Trzecie prawo wymyślił ekonomista Ryszard Petru z dawno pogrzebanej Unii Wolności, który w przeciwieństwie do ministra Rostowskiego w debacie udziału odmówił. A odmówił, ponieważ według niego PiS przedstawił zbyt szczegółowe projekty, co jakoby ma zawężać tematykę debaty. I znowu w przeciwieństwie do ministra Rostowskiego, który zarzuca projektowi PiS zbytnią ogólnikowość. Brakuje jeszcze jednego „naukowca” w typie tych dwóch, żeby zarzucił pisowskiemu projektowi nijakość. Wtedy już debata będzie nie do obrony.
No, ale ja tu sobie śmichy chichy robię, a zasada Petru brzmi naprawdę groteskowo do tego stopnia, że on sam chyba w nią nie wierzy. Otóż według mistrza Petru szczegółowość projektów nie daje możliwości rozmowy o tym, czy są one słuszne oraz wyklucza inne poglądy! A także sugeruje – uwaga! - że dyskutanci zgadzają się z diagnozą.
Stwierdzenie to jest tak niewiarygodnie głupie, że muszę mistrza Petru zacytować dosłownie, bo nikt mi nie uwierzy: - „W przesłanych materiałach znalazły się szczegółowe projekty ustaw PiS wokół których miałaby się toczyć dyskusja, co istotnie zawęża tematykę debaty. Tak postawiony sposób prowadzenia rozmowy o gospodarce - wykluczający de facto inne poglądy - zakłada niejako a priori, że dyskutanci zgadzają się z diagnozą która była podstawą projektów ustaw. Nie daje też możliwości rozmowy o tym czy przedstawione postulaty są słuszne”.
Dla potomności przypomnę, że Ryszard Petru jest Przewodniczącym Rady Towarzystwa Ekonomistów Polskich, co wiele wyjaśnia. Reasumując, niektórzy, jak minister Rostowski chcieliby uczestniczyć w debacie, pomimo, że projektowi opozycji zarzucają brak konkretów. Inni, jak przewodniczący Petru odmawiają z powodu zbyt dużej ilości konkretów. Różni rządowi przytakiwacze, którym projektu się czytać nie chciało, zarzucają projektowi opozycji kontekst polityczny. Co oczywiście sugeruje, iż debata z udziałem rządu z natury rzeczy byłaby apolityczna.
I ostatnie wreszcie, ale nie najmniej ważne. Podobno - wedle potakiwaczy rządowych - projekt PiS jest żenująco słaby i nie do wykonania w praktyce. Zatem debata powinna obnażyć jego nędzę i pogrzebać raz na zawsze, przytłuc kamieniem i jeszcze przebić osinowym kołkiem. Wyglądać mogłoby, że nie ma lepszej metody dla rządu i POpleczników, niż debata, która pognębi opozycję. Tymczasem nie – debata jest zwalczana właśnie przez admiratorów polityki Tuska i Rostowskiego. Dlaczego? Oto jest pytanie.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 6301
Nawet ciekawe, jak się ma cierpliwość, bo każdy cos ujawni niechcący. szkoda, ze nie zapisywałam od początku. Potem i tak będzie tylko o krawacie, fryzurze czy uśmieszku Kaczora (bardzo inteligentnym uśmieszku).
No cóż, skoro nie widzą dzisiaj, to poczują wkrótce w kieszeniach. Zresztą my także poczujemy. Co do miłości, która oślepia, to bym polemizował. Raczej wstydzą się przyznać przed sobą, że zaufali złodziejom i aferzystom. Poza tym część z nich to beneficjenci szalbierczego systemu państwa Tuska...
Pozdrawiam
2.Mściwy
3.Pamietliwy
4.Bezwzględny
5.Niszczy swoich wrogów
Podałem tylko pieć punktów,ale tych najwazniejszych.
Nie lekceważę Pani profesor,bo akurat na tych sprawach sie zna!
Tusk w swojej głowie zapisał śmierć obu Kaczyńskim. Jak Radziwiłł Zagłobie...
Za przegrane wybory w 2005 i "utrate twarzy". Dla Japończyka utrata twarzy,to niekiedy powód do ostatecznego kroku.
Ale u Tuska?!
POLICZMY GŁOSY!
Poprzysiągł sobie,ze zniszczy "kaczorów" do cna!
Stąd przytuli do serca kazdego,kto opluje,kto oskarzy,kto obieca,ze zniszczy kaczorów!
Palikot,Niesiołowski,Sikorski,dawne jastrzębie PiS-u...każdego!
Jego sztab od propagandy i PR-u wbił mu do głowy,że musi sobie "zaprzyjaźnić media",które to będa transmitować na cjełoj Mir.
Tylko Do Corleone ojciec mówił,że frajer sie mści...Michael już tego nie przestrzegal!
Przesadzam z Don Corleone?!
Dawna mafia,to pikuś w porównaniu z KGB,GRU,WSI i SB!
Towariszcz pałkownik,toże nie zabył Gruzji...
Nu i wot...kakaja oszibka :-))
Jedno jest na 487% pewne...nie wolno go lekceważyć!!
Osoby o takim zestawie cech charakteru...pomine tu diagnozę...sa zdolne do wszystkiego.
Co do Smoleńska...w takich sprawach likwiduje się wszystkich zamieszanych...
Jak mawiał Sun-Tsy:"Tajemnica jest wtedy,gdy o czymś wie jedna osoba.Gdy juz o czymś wiedza dwie osoby,to juz nie ma tajemnicy"
Wątpię,zeby Putin nie znał tej maksymy stratega wszech czasów :-)
On tez jest tym drugim,który nie może być dopuszczony do tajemnicy.
Zasada domina :-))