W „Klubie Ronina”, który lubię i oglądam, coraz częściej dworują sobie, czym upodobniają się nieuchronnie, a szkoda, do talk show made in TVN. Psioczą i narzekają na poziom rozrywki w mediach. Ostatnio nawet, co prawda subtelnie i tak jakoś bez przekonania, użalali się nad losem Szymona Majewskiego. Zdjęto jego program z ramówki TVN. Nie oglądam i nie chcę oglądać takiej rozrywki. Nie interesuje mnie kto ile dostaje za program satyryczny. Zresztą, nazwa „Klub Ronina” zobowiązuje.
Przypomnę, że Ronin to Samuraj, który utracił Pana i, co ważniejsze, rozwiązano jego klan. To wojownik bez miejsca i bez społecznego szacunku. Taki bezpański pies. Czy ktoś taki może mieć powód do żartów?
Ostatnio oglądałem japoński film opowiadający średniowieczną legendę siedemdziesięciu Roninów. Ich jedynym celem była zemsta. Złożyli przysięgę i latami czekali na możliwość odwetu. Zemsta wcale nie uwalniała ich od odpowiedzialności przed Shogunem. Wiedzieli o tym a mimo to nie cofnęli się i w konsekwencji, zgodnie z prawem, musieli popełnić harakiri. Jest to legenda, ale ich symboliczny grób często odwiedzany jest przez mieszkańców Japonii. To materialne świadectwo tego, że pragnienie odzyskania honoru może stać się celem nadrzędnym. Żeby nie było wątpliwości; chodziło o honor Ich Pana.
Jak rozumiem pomysł klubu Ronina łączy się jakoś z katastrofą w której zginął Prezydent Lech Kaczyński. Ludzie tworzący klub czuli potrzebę wyrażenia takiej postawy- osób pozbawionych przywódcy. Tak myślę.
Jednak nie mogę dostrzec celów jakie stawiają sobie pomysłodawcy klubu.
Wydawałoby się, że zgodnie z filozofią instytucji Ronina, powinni poświecić się poszukiwaniu metod dojścia do prawdy i, jeżeli są, znaleźć winnych. Oczekiwałbym wskazania metod, dróg wyjścia czy w końcu jakiejś formy zobowiązania, że: nie spoczniemy aż prawda nie zwycięży.
Ja obserwuję zjawisko inne. Nawet w tym ostatnim filmiku rzuca się w oczy dbałość o własne interesy. Jedna z „gadających głów”, pod koniec nagrania, zachwala swoją powieść i prosi by ją kupować. Tutaj Rafał Ziemkiewicz dorzuca swoją uwagę że czytał, że warto, że nawet jest jego notka na okładce. Na koniec autor samochwała wspomina o Freddie Mercurym w kontekście potyczki jego książki versus biografia wokalisty Queen. Niski dowcip o pedałach publiczność nie chwyta. Mnie on oburzył. Bo jeżeli ktoś słyszał Mercurego choć raz, to wie że miał głos niebywały! Jeżeli zaś chodzi o sprawy alkowy to powiem, że nie walczył o zrównanie małżeństw i homoseksualnych związków. Dla wyjaśnienia dodam, że Freddie był biseksualistą. Umarł zostawiając majątek swoje żonie.
Dlaczego o tym piszę? Bo „Panowie Roninowie” uciekają od sedna sprawy i robią to co potrafią wszyscy: dbają o własne interesy. Nie czynię im z tego zarzutu. To normalne. Ja postępuję tak samo. Trzeba jednak oddać Rafałowi Ziemkiewiczowi sprawiedliwość. Wspomniał on o krytycznych listach odnośnie jakości spotkań w Klubie Ronina.
Powiem tak: prawie każdy z nas potrafi wskazać błędy i nieudolność rządów platformy. Sami podkładają wciąż nowe tematy. Wiem, że ludzie potrzebują rozrywki i wsparcia duchowego ze strony mądrzejszych od nich. Jednak jeżeli będziemy wciąż mówili i mówili jacy to ludzie Tuska są głupi, to szybko okaże się, że to już nie działa lub też powstanie, i tutaj odwołam się do przywołanego przez autora reklamowanej powieści, rodzaju dysonansu poznawczego.
Wyjaśnię bo w filmie z Klubu Ronina zabrakło tego. Pojęcie to wprowadził Aronson , amerykański psycholog społeczny. Jego najbardziej znana pozycja, i ją mogę każdemu polecić, to: „Człowiek istota społeczna”. Najogólniej przywołane zjawisko sprowadza się do różnicy między tym co widzimy a tym co myślimy. Jeżeli jestem przekonany, że moje auto jest bardzo ekonomiczne, to fakt, że pali ono 20 litrów etyliny na 100 kilometrów wprowadza mnie właśnie w stan dysonansu. Co innego mówili i myślałem a co innego jest w rzeczywistości. Taki stan nie może utrzymać się zbyt długo. Tutaj pojawia się inny mechanizm zwany racjonalizacją. Oznacza tyle, że rozwiązaniem trwającego zbyt długo dysonansu poznawczego jest jego... polubienie. Jeżeli nie stać nas na inne auto i nikt nie chce kupić naszego, to jedynym rozsądnym wyjściem jest „przymknięcie” oczu na jego wady i znalezienie ukrytych pozytywów tego pojazdu. Innym naszym zachowaniem, które uzupełnia racjonalizację, jest poszukanie takiego grona osób, które również mają podobne auta i są ich fanami. Tak właśnie działamy. Poszukujemy osób podobnie myślących. Dlatego przychodzimy do Klubów GP i innych.
Nadzieja Rafała Ziemkiewicza, że społeczeństwo, pewnie chodzi o tych co głosowali na PO, patrzy i widzi rozziew między tym co dzieje się wokół a tym co obiecywali w konsekwencji powie Donaldowi „Nie”, może okazać się płonna. Zgodnie z psychologicznym zachowaniem prędzej polubią to co widzą niż będą chcieli sami zmienić to co mogą. Choć wiemy, że nie potrafią.
Dlaczego?
Ponieważ wmówiono im, że nie ma alternatywy. Dzisiejsza scena kabaretowa to nie ta z lat młodości Jan Pietrzaka. Choć i wtedy, casus Dejmka okazał się przecież nieprawdziwy, sztuka i teatry nie obalały rządów. Dlatego też przestrzegam przed zbytnią wiarą w śmiech i przekonanie, że samo się zawali. Otóż nie. Siedemdziesiąt lat sowieckiej władzy w Rosji jest tego przykładem. Związek Sowiecki nie przestał istnieć „bo tak chciała większość społeczeństwa”. Jego początek i koniec został zadekretowany. U władzy są , oczywiście umownie, ci sami co byli.
Podobnie jest w przypadku naszych polskich przemian. Były i są sterowane. Rafał Ziemkiewicz często o tym mówi. Zgadzam się. Jednak chciałbym byśmy wspólnie wykonali krok w przód. Chyba, że w Warszawie, elita drugiego obiegu już zracjonalizowała sposób myślenia? Chyba, że jest się przekonanym o bezsensowności działań? Chyba, że wiara w niemal boskie przymioty dawnych służb specjalnych obowiązuje i tym samym paraliżuje?
A wtedy rzeczywiście pozostaje jedynie śmiech. Śmiech przez łzy.
Wtedy też usprawiedliwione jest zachowanie bohaterów ostatniego odcinka Klubu Ronina.
Ja jednak widzę szansę. Dam przykład „pierwszych kroków” w działaniu.
Płaczemy zbiorowo nad losem IPN-u. Widzimy realne zagrożenie dla badań w tym instytucie. Rafał Ziemkiewicz wspomniał nawet o bardzo interesujących informacjach odnośnie najnowszej historii z lat 87-92. Wspomniał z żalem, że mogą one zostać nieujawnione.
Ja mam rozwiązanie. Podobne do tego co zrobił Bronisław Wildstein a wcześniej Antoni Macierewicz.
Opublikować!
Powiedzą, że to wymaga czasu i środków.
Skierować wszystkich i wszystko do analizy tych najbardziej wrażliwych danych. Za lat dziesięć czy dwadzieścia będą jedynie historią. Ta zaś może poczekać...
I co? I nic... Cisza.
Nasza sytuację mogę porównać do dziurawego okrętu na pokładzie którego są dwie grupy. Jedna ślepo wierzy kapitanowi, który, mimo faktów, wmawia swoim wiernym, że doprowadzi statek do portu przepływając przez sam środek oceanicznego sztormu. W tym czasie jego pomagierzy, po cichu, demontują co mogą i przenoszą się pod osłoną nocy do szalup.
Druga, świadoma zagrożenia, siedzi i puka się w czoło. Leżąc na swych pokładowych hamakach zorganizowana w grupy słucha własnych guru, którzy wyśmiewają kapitana i zapatrzonych w niego uczestników rejsu. Mówią o dziurze, o burzy i pewnej katastrofie, ale nic nie robią.
Krytykują i czekają.
Kiedy łajba wpływa w oko cyklonu okręt tonie. Uratowali się jedynie szemrani pomocnicy kapitana. Z dobytkiem wiosłują w obcych łodziach. Gdzieś w dali majaczy ogromny liniowiec z niebieską banderą ozdobioną pierścieniem gwiazd. Ktoś z pokładu tego statku rozpoznając twarz jedno z rozbitków woła: czy to ty Vincent?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5003
Z tymi roninami,to trochę nie tak,nie harakiri,tylko seppuku!
Termin harakiri w Japonii jest obraźliwy i poddany popełniał seppuku przy pomocy Tanto.
Rolę "pomocnika" do scięcia pełnił na ogół przyjaciel rodziny,która w wypadku takiego wyroku,zachowywała honor i majatek.
Analogia z tym statkiem/okrętem tonącym...to jest potwierdzenie tezy Lema: "Najwazniejsze to nie mysleć,a jakos to będzie"
Ta teza dotycząca mentalności polactwa,przeszła w aksjomat.
pzdr
Pozdrawiam
Paweł Chojecki