Po blisko dwu miesiącach od otwarcia Naszych Blogów mamy, zgodnie z przyjętym założeniem, 100 aktywnych blogerów. Lista zostaje więc zamknięta, gdyż przekroczenie tej liczby oznaczałoby, iż wpis nie utrzymałby się przez 24 godziny na SG, a to z kolei narzuciłoby konieczność selekcji, która musiałaby być arbitralna.
Selekcja będzie przebiegała w sposób naturalny, tzn. blogi nie użytkowane będą zamykane, a na zwalniające się miejsca będą przyjmowani nowi ochotnicy w kolejności zgłoszenia.
Wszystkie statystyki są zgodnie z zapowiedzią jawne, więc mam nadzieję, że one również będą działały zachęcająco lub zniechęcająco na piszących.
Musimy jednak zdać sobie sprawę, iż piszemy wyłącznie dla siebie i nam podobnych, gdyż nasze społeczne oddziaływanie jest równe zeru. I temu tematowi chciałbym poświęcić mój wpis. Uprzedzam polemiki w rodzaju, a mój wnuczek czyta, podkreślając, iż opisują zjawisko w skali masowej, a nie niszowej lub mniejszościowej.
Internet polityczny w skali masowej, tzn. oddziaływającej na postawy społeczne, ma wpływ znikomy lub żaden. Tu tkwi też przyczyna, dla której jesteśmy dla systemu bezpieczni, a nawet korzystni, gdyż działamy jako swego rodzaju klapa bezpieczeństwa. Piszę swego rodzaju, gdyż przytłaczająca większość naszych blogerów to solidarnościowi emeryci, których możliwości działania z racji biologicznych i tak są zerowe. Choć muszę przyznać, iż obserwując energię i postawy młodzieży, mam wrażenie, iż w wieku lat 20 zachowuje się jakby miała już lat 80. Żyjemy w czasach gdy rewolucjonistami są dziadkowie i babcie, a młodzież kombinuje jak i komu wysługiwać się i wylansować.
Piszą więc głównie emeryci dla emerytów, dla własnego środowiska. Pisanie dla lub do lemingów nie ma żadnego sensu, bo lemingi tu nawet jak wpadną przez pomyłkę z googli, opuszczają Nasze Blogi w ciągu sekundy. Stąd narzekanie, jaki ten Tusk zły, jest po prostu bezsensowne, bo my to doskonale wszyscy wiemy.
Na co dzień jesteście Państwo zalewani informacjami o milionach odsłon, wejść itp. i większość myśli prawdopodobnie, iż są to setki tysięcy odwiedzających. Nic bardziej mylnego.
Przykładowo, jeśli wejdę na Nasze Blogi i po pół sekundzie wyjdę, to będzie jedna odsłona. Takich wejść przez pomyłkę jest na portalach politycznych ok. 30-40 proc., co oznacza, iż 20 mln odsłon miesięcznie w rzeczywistości skutecznych jest tylko ok. 13 mln czyli przeciętnie ok. 430 tys. dziennie. Ale ile to może być osób?
Jeśli wejdę na Nasze Blogi (1 odsłona) i przeczytam np. 3 wpisy, to w sumie są to 4 odsłony, ale jeśli tego samego dnia wejdę jeszcze 2 razy by sprawdzić czy jest coś nowego, to już jest 6 odsłon. W wypadku portali informacyjnych wiele osób wchodzi na jeden lub kilka z nich wiele razy dziennie. Jeszcze częściej wchodzą komentatorzy, by zobaczyć czy są jakież odpowiedzi na ich uwagi. Przede wszystkim czynią tak emeryci, ponieważ mają więcej czasu. Przeciętnie jeden odwiedzający czyta ok. 4 stron, czyli musi dokonać minimum tylu odsłon. Oczywiście w rzeczywistości jest ich więcej, gdyż np. gdy komentuje, często powraca do tej samej strony i znów nabija ilość odsłon. I w ten sposób liczba rzeczywistych czytelników spada poniżej 100 tys. dziennie. Sam produkuję w skali miesiąca na różnych portalach w sumie kilka tysięcy odsłon z powodu obowiązków zawodowych, inni robią to dla przyjemności. Okazuje się, że kilka tys. osób zawodowo pracujących przy internecie jest w stanie w skali miesiąca wyklinać miliony odsłon. Podobnie robią emeryci i to oni są głównymi konsumentami Internetu politycznego: portali, witryn blogowisk itp. I to jednocześnie kilku. Suma odwiedzin witryn politycznych nie daje więc liczby odwiedzających. Są to w przytłaczającej mierze ci sami ludzie.
Można liczyć tzw. wejścia unikalne. Są one bardziej zbliżone do rzeczywistości pod warunkiem, że znamy okres czasu zliczania wejść z tego samego IP jako jedno. Unikalne wejścia tzn. wejścia liczone w ustalonym czasie, np. 1 godz., albo 24 godz., jako jedno z jednego IP. Wejścia unikalne w skali miesiąca wcale więc nie oznaczają liczby różnych IP. Podobnie jedna osoba, która wejdzie w pracy i w domu na ten sam portal będzie już liczona jako 2 użytkowników, a jeśli wejdzie rano i wieczorem, a okres ustawiony jest na np. 2 godziny, to też zostanie policzona podwójnie.
Podsumowując, powiedzmy wyraźnie: te wszystkie statystyki to jedna wielka ściema. Wejścia produkują głównie emeryci i osoby pracujące zawodowo w Internecie politycznym. Jest to, według mnie, po naszej stronie ok. 50 tys. emerytów i 20 tys. pozostałych użytkowników, w tym kilka tys. zawodowców. Gdy coś się dzieje, liczba ta może się podwoić. W tym czasie dzienniki reżymowe oglądają miliony widzów.
Przeciętny film na vod.gazetaposka. pl ogląda od 10 do 30 tys. widzów, a dzienniki np. 3 mln. To jest skala rażenia propagandy reżymowej. Tak naprawdę niezależne portale i telewizje internetowe w najlepszym wypadku poruszają się w granicach 0,13 do 0,10 proc. wyborców w dużych miastach, a na wsi i w małych miasteczkach to są tak znikome ilości użytkowników, iż nie warto nawet ich brać pod uwagę. Gdyby jeszcze media ogólne były zróżnicowane i należały do różnych gangów, byłaby jakaś konkurencja i możliwość wyboru, ale wszystkie media są sterowane z jednego ubeckiego źródła. Nawet największa oglądalność filmików (sportowych lub satyrycznych) – ok. 100 tys. - jest niczym w porównaniu z codziennymi milionowymi widowniami reżymówki. Nasza skala oddziaływania jest więc zerowa, chyba że reżymówka podejmie jakiś temat przez nas poruszony. Oznacza to jednak, że może manipulować, nagłaśniać lub spychać w niebyt tematy według własnego interesu.
Wejść na Nasze Blogi przeciętnie jest ok. 10 tys. czyli prawdopodobnie max ok. 7 tys. osób bo tyle jest powracających. W rzeczywistości pewnie naszych stałych czytelników jest ok. 5 tys. i to jest rzeczywista skala oddziaływania, czyli oddziałujemy wyłącznie na siebie. Dodajmy jeszcze, że przeciętnie wpis ma ok. 1 tys. odsłon czyli jeszcze mniej czytelników - ok. 700. A na innych platformach blogowych sytuacja jest dokładnie ta sama albo jeszcze gorsza. Tylko salon24 po kilku latach uzyskał lepszą pozycję dzięki reżymowemu pompowaniu. W czasach gdy było tam co czytać, jakieś 3 lata temu, szacowałem, opierając się na liczbie odsłon i komentarzy, czyli wielokrotnych odsłonach dokonywanych przez te same osoby, ilość czytelników na ok. 10 tys.
Najbardziej popularny filmik – ten z Niesiołowskim - na Youtube miał ok. 500 tys. odsłon i u nas 80 tys. czyli razem w ciągu 2-3 m-cy ok. 600 tys., a więc wielokrotnie mniej niż każdy reżymowy program propagandowy. Pomijam już fakt, iż ludzie młodzi, do 24 r. życia stanowili 14 proc. widzów, a najwięcej jak zwykle było emerytów lub zbliżających sią do wieku emerytalnego: 24 proc. w wieku powyżej 55 lat. Ta różnica byłaby bardziej widoczna, gdyby widełki zostały ustawione nie 25 – 35 – 45 – 55 ale 20 – 30 – 40 – 50- 60. W praktyce ostatnie normalne pokolenie, to ludzie, którzy w 1989 roku mieli ponad 20 lat.
Zaraz się ktoś odezwie, że przecież za komuny… No to popatrzmy na liczby.
W stanie wojennym w zasięgu bibuły znajdowało się ok. 1 mln osób. Abstrahuję tu od jakości tej bibuły w większości nawołującej do nic nie robienia, osłabiania Solidarności, bo jak będzie słaba to porozumienie stanie się możliwe. Chodzi mi o samą atmosferę czegoś antyrządowego. Dziś jest to ok. 100-150 tys. osób znajdujących się w zasięgu antyreżymowej prasy i Internetu, gdyż te same osoby kupują GP i Uważam rze i wchodzą na niezależną, wpolityce itp. Tylko czytelnicy Naszego Dziennika w większości stanowią odrębną grupę.
Jeśli przypomnimy, że RWE praktycznie słuchały miliony, a dziś Radia Maryja 600, może 900 tys. i to głównie emerytów, okaże się, że zasięg słowa antyreżymowego jest mniejszy niż w stanie wojennym, a możliwości reżymowego terroru medialnego w praktyce nieograniczone. Zwłaszcza, że za komuny nikt mediom nie wierzył.
A teraz kto czyta nasze przemyślenia? Otóż są to emeryci lub osoby w wieku przedemerytalnym. Młodzież, która już nie czyta gazet i nie ogląda TV, żyje wyłącznie internetem tylko, że nie naszym. Młodzież w necie szuka: gier, muzyki, filmów, mody, celebrytów, poszpanowania na facebooku, idiotyzmów itp. No jeszcze potrzeba od czasu do czasu skopiować jakąś pracę semestralną czy magisterską bez zrozumienia treści rzecz jasna, czy przeczytać streszczenie lektury szkolnej. Przecież nikt nie będzie kompromitował się czytaniem książek. A poza tym czy z „Ja Klaudiusz” dowiedzą się jak się wylansować? No i ten język taki trudny, przekracza liczbę 200 słów, którymi wykształcona młodzież posługuje się na co dzień. Pomijam już licencjatów, którym wystarczy 5 wiadomych słów, a często słyszę takie licencjatki na przystanku.
Gdyby nie żyło jeszcze pokolenie weteranów Solidarności, właśnie owych emerytów, internet polityczny by nie istniał, tak niewielką miałby bazę. Z tego zdają sobie doskonale sprawę firmy reklamowe, dlatego inwestują w blogi modowe, idiotyzmy, celebrytów itp., czyli to co się w necie czyta masowo.
Wniosek: Internet nie stanowi żadnej przeciwwagi dla propagandy reżymowej, ani nie zagraża w żadnym stopniu jej pozycji. Może być spokojnie tolerowany jako wentyl bezpieczeństwa. Teraz jest jasne dlaczego TV Tram nie może dostać się na multipleks. Tylko TV ogólnopolska mogłaby zmienić tę sytuację. TV internetowa nie ma żadnych szans, vide nasze filmiki. Przynajmniej przy obecnym poziomie technologii i środków.
Nasz internet może służyć jedynie do selekcji i kształcenia kadr. Dlatego należy podnieść jego poziom. Przestać przemawiać do ludzi spoza naszego kręgu, gdyż jest to strata czasu i miejsca. Pisanie w stylu: Tusk jest zły, Tusk ma pchły, jest wyłącznie stratą czasu i zajmuje miejsce, choć pewnie autorowi pozwala się dowartościować i zdekompresować.
Celem Naszych Blogów nie jest dostarczanie instrumentu do dowartościowywania się czy rozładowania frustracji.
I sprawa nie mniej istotna. To nie argumenty czy logiczne rozumowanie decyduje o wyborach większości. Dlatego programy, argumenty, konkrety są prostą drogą do przegranych wyborów. Te są dla nas czyli kadr. Dla pozyskania masowego wyborcy liczą się emocje, dowartościowanie, poczucie uzyskania wyższości, odpowiedniej pozycji itp. obietnica cudów zawsze będzie dawała większe efekty niż tłumaczenie jakichś reform. Jeszcze żadna partia posługująca się racjonalnymi argumentami nie wygrała wyborów. Dlatego wezwania do walki na programy i argumenty, jeśli chodzi o masowe oddziaływanie, jest wyjątkowo bałamutne. Jest to choroba inteligentów, wierzących w potęgą słowa pisanego. A to nie te czasu. Myślenie męczy. Lepsze są obietnice typu: Dzięki nam będziecie Europejczykami i nie ma znaczenia że będziecie małpami.
Jeśli chcemy wygrać, potrzebujemy więcej psychologii mniej rzeczowej dyskusji. Ta natomiast jest konieczna dla wykształcenia kadr. A z tego punktu widzenia klikalność nie ma żadnego znaczenia. Zatem mniej a lepiej. Mniej czytelników, a więcej ciekawych pomysłuów, uwag i propozycji.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 20303
Wątków na kilkanaście frapujacych i rzeczywistych a nie wydumanych tematów.
Podoba mi się zwłaszcza koncept by nie pisać 794 polemiki z Moniką Olejnik czy takiej samej z Tomaszem Lisem.
Ja przeczytałem w sieci tych polemik już tyle że widze coś bardzo wyraźnie: autorów tych sążnistych (i co tu mówić nierzadko sprawnie napisanych) polemik już czesto w sieci nie ma, a Oni wciąż są.
Tracimy czas przekonując się nawzajem, po raz nie wiadomo który, iż te postaci kłamią.
Polemizując z takimi postaciami predziej poprawiamy ich pozycje negocjacyjną, nie musza potem w jakiejś telewzizji przekonywać że są czytani, ogładani itd itp.
Nie podoba mi się zaś koncept iż ktoś stąd zniknie jeśli przez miesiąc (dobrze zapamiętałem? ) nie otworzy wątku.
Na pewno nie napisze jakiegoś pokracznego wiersza, czy czegoś równie głupiego by tej zasadzie sprostać. Ale to Pańskie zasady, nie będę z nimi dyskutował poza lekkim uniesieniem brwi. To zresztą drobiazgi.
Szkoda że ten wątek nie jest "dyskusją dnia". I już naprawde nie chodzi o to że trzeba raz na miesiąc postawić jakiej bukwy.
Bardzo podobają mi się całkiem trzeźwe uwagi wynikające z tego co każden jeden może sam sprawdzić.
Nie piszemy dla lemigów, nie przekonujemy się że Monika jest luksusową dziennikarką czy że stojaki na mikrofon, zwane często dziennikarzami, wyruszają na jakąś konferencje by czegoś się dowiedzieć zamiast przeczytać konspekt i dowiedzieć się jeszcze przed przyjazdem po co zostali wysłani.
Plany by uczestnicy Naszych Blogów byli prędzej czymś w rodzaju elity odpornej na ograne gambity są bardzo ambitne.
Ja mam o prawicowej blosferze swoje zdanie.
Zobaczymy jak będzie - ja w każdym razie "wiersza" pisał nie będę a jak okaże się że się zgapiłem i już mnie nie ma - to Pana zasady, Pana wizja.
Powodzenia.
Zawsze punktem wyjścia muszą być fakty i rzeczwistość a nie wishful thinking - tego ostatniego mam wystarczającą dawkę u kolegów z GP.
Czy uda się stworzyć "złotą setkę" - zobaczymy. Jak mnie nie zdejmą to się uda. Ale też trzeba postępować z pewnym wyczuciem. Niestety, zbyt dużo jest ludzi, którzy muszą się dowartościowywać lub zdekompresować, ale poza własną poczciwościi patriotyzmem nie mają nic do powiedzenia. Ciekawe, że gdyby istniały dla nich inne pola działania, pewnie by nie pisali z pożytkiem dla siebie i czytelników. Uważam, że zgromadzenie wartościowych blogerów i stopniowe podwyższanie poziomu, będzie powodowało selekcję,ale mogę się mylić.
Tak zupełnie na ucho powiem Panu, ale proszę pamiętać że to tylko między nami, iz najszybciej mogą zdjąć gdy tu na naszych blogach rozpocznie się dyskusja co do jasnej niespodziewanej robi p Ryszard Czarnecki na Nowym Ekranie. Czemu pan Hofmann przekonuje nas że bardziej "warto rozmawiać" z Moniką Olejnik czy T Lisem niż z Pospieszalskim. To trochę dziwne.