Gdy pisałem wczoraj o scenie balkonowej, czyli o swoim rozstaniu z Salonem24, nie sądziłem, że znajdę się w tak zacnym gronie, bo , jak widzę, nie tylko mnie squrwysyństwo z Osieckim zniesmaczyło powyżej dopuszczalnej granicy. Granicy, dodam i tak już rozciągniętej, jak guma ze starych majtek, bo trzeba przyznać , że Igor Janke i jego kamanda nie oszczedzali nas ostatnio. Przeciwnie, przeczołgiwali nas dość obcesowo, jakby chcieli znaleźć granicę, do której mogą się posunać. No i znaleźli. Zostawili ją za plecami.
Jak profesor Binienda był w kraju, to wszyscy gieroje z Sekty Pancernej Brzozy mieli nagle mnóstwo zajęć na mieście, dzieci im się rodziły, babcie umierały, czy wreszcie, zwyczajnie nie mieli czasu na duperele, jak ten Klepacki, wyznawca teorii „ jak walnęło, to urwało”. Także prokuratura z niezmąconym spokojem patrzyła, jak Binienda czeka dwie godziny w Sejmie, bębniąc palcami i licząc muchy na ścianie, po czym, gdy już nadał bagaż na Okęciu i pożegnał się grzecznie z panią ze Straży Granicznej, nagle wszyscy jakby skrzydeł dostali. Jakby im druga para nóg wyrosła. Albo, co najbardziej prawdopodobne, jakby właśnie SMSa dostali.
Ba, jak słyszę od „Flaneli” Osieckiego, co Igor Janke, czy ktoś, kogo Janke zatrudnia i za kogo odpowiada, co na jedno wychodzi, powiesił na czołowym miejscu na SG, nawet jakiś walec przyjechał i rozjechał Biniendę, kolejny wypadek komunikacyjny, pewnie Binienda zszedł we mgle poniżej 100 metrów i wpadł pod walec, mogło tak być. Do wyjaśnienia pozostaje, kto go do tego skłonił. A może majorem chciał zostać, trzeba by spytać Flanelki, bo też jest specjalnością Osieckiego, czytanie w myślach, być może z pomocą wróżki Gizeli, a może zakupił na Allegro jakiś czytnik, nie wiadomo. No, w każdym razie, musi jakos te myśli czytać, bo przecież niemożliwe, żeby kłamał.
Tu się pochwalę, ta ksywka „Flaneka”, która tak dobrze się przyjęła, to moje. A ścislej, ze starego dowcipu wziete. Żona się żali, że nigdy dobrego, cieplejszego słówa od męża nie usłyszy, tylko szmata i szmata, bo to ten zaczął ją nazywać flanelką. Po prostu, jak pisałem „szmata”, to mnie admini banowali, no, to zaczałem pisać „Jaś Flanelka” i proszę, jak pasuje. Osiecki usłyszy, co mu się należy, admin zadowolony, a ja nie zbanowany.
Tu muszę dodać, że nie przyjmuję idiotycznych tłumaczeń , że to jakiś szeregowy admin zawinił, czyli zły bojar, swołocz , a Igor Janke, car batiuszka, dobry, o niczym nie wiedział, ale się dowiedział i im pokaże, tym łobuzom. „Da burę” , niczym Donald Tusk, czy Sławku Nowaku, znaczy. Kanalie i scierki, typu Osiecki, Libicki, Migalski, Rudecka, całe to panopticum łajdactwa cieszy się niewzruszonym poparciem i protekcją włąścicieli Salonu 24 którzy w ten sposób wypełniają swoją życiową misję znajdywania złotego środka między dupą, a batem, między prześladowanymi, a prześladowanymi. Szczęście, że Salonu24 nie było w czasie czasach stalinowskich, bo z pewnością wstrzymałby druk „Jednego dnia Iwana Denisowicza” do czasu, aż znajdzie równoważące je wspomnienia NKWDzisty Wani marznącego na wieży wartowniczej, bo, jak wiadomo, prawda nie leży tam gdzie leży, tylko pośrodku. Pomiędzy dupą, a batem właśnie. Podobnie „Medaliony” Nałkowskiej musiały być zrównoważone dziennikami Rudolfa Hoessa i wyborem lirycznych wierszy doktora Hansa Franka. To znaczy Frank byłby na SG, a „Medaliony” ukryte ze względu na drastyczne sceny i nieco przesadne, chwilami niesprawiedliwe i niewyważone oceny.
Jakbym ja na swoim statku wysłał emaila do managera, że tego, znaczy, bosun przemalował statek na różowo, albo, że oficerowie, głupki i kanalie, weszli na mieliznę bez mojej wiedzy i zgody, to ten manager śmiałby się przez tydzień. Ze mnie. Ja w tym czasie byłbym już na łonie rodziny, rozglądając się za jaką robotą, bo z pisania się nie wyżyje.
Tak i Igor Janke odpowiada za całokształ, także za tych ludzi, których zatrudnia, sprawdza i ufa. Ufaj, ale sprawdzaj, stara, leninowska zasada, jakże słuszna. To znaczy, jak już wyraźnie pisałem, nikt nie ma prawa zabronić Igorowi Janke niszczyć w chwili depresji, lub właśnie przeciwnie , jakiejś farmakologicznie wywołanej euforii, Salonu24, wypychać zeń najwrażliwszych , lub najmniej cierpliwych blogerów, druzgotać swą wiarygodność i ośmieszać się najgłupszymi tłumaczeniami. Jest to jego suwerenne, konstytucyjne prawo i nic nam do tego. Ma nas w d.. i ma do tego prawo. Tyle, ze my też mamy to samo prawo. Możemy zrobić jedno, pójść sobie gdzie indziej, tam, gdzie będziemy się czuli lepiej i w lepszym towarzystwie. Towarzystwie, którego nie będziemy się musieli wstydzić i bezwiednie wypierać ze swej pamięci, niczym jakiegoś wstydliwego epizodu z głebokiego dzieciństwa, gdy nas ktoś przychwycił na ,bo ja wiem , kradzieży batonika, lub mimowolnej erekcji. Podaję przykłady z literatury, żeby nie było, że jakiś coming out urządzam.
P. S. Zachęcam do czytania felietonów w „Gazecie Polskiej Codziennie” i Freepl.info
http://freepl.info/seawo…
http://niepoprawni.pl/bl…
http://niezalezna.pl/blo…
Oraz w wersji audio tutaj:
http://niepoprawneradio.pl/
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 8491
http://youtu.be/hcO4MMzd…
Wiem...tam byli i sa ludzie,którzy do dziś uważaja HONOR za sprawę zycia i śmierci.
Utrate twarzy zaś,za plamę,którą nalezy szybko naprawić...nawet krwią!
Za miesiąc rozpocznę zbiórkę w sieci na wieniec dla S24
amen
semper idem Patryk G.