czyli: Jak Polska już raz miała swoją wersję Chin i dlaczego może ją mieć znowu.
Gdy czytam dzisiejsze debaty o „niemożliwości budowy” czegokolwiek w Polsce - metra, elektrowni, fabryk chipów, portów, kolei, zawsze przypomina mi się jeden historyczny paradoks, o którym nikt już nie mówi, bo nie pasuje do współczesnych bajek o Polsce wiecznie skazanej na stagnację.
W latach 1944-1950 Polska, kraj spalony, biedny, zacofany, bez elit, bez kapitału, bez maszyn, zbudował więcej dużej infrastruktury, odbudował więcej przemysłu, i uruchomił więcej nowych zakładów niż III RP przez pierwsze 25 lat transformacji. Tak, tak. Ta sama Polska, która potem stała się PRL-em z betonową niewydolną gospodarką, w pierwszych 6 latach wykonała skok cywilizacyjny, jakiego wolna Polska nie powtórzyła do dziś. A zrobiła to w warunkach biedy, chaosu i politycznej przemocy.
A teraz przenieśmy wzrok na Chiny. W latach 1978–2024 wykonały największy skok gospodarczy w historii ludzkości - szybszy niż Japonia, szybszy niż Korea, większy niż industrializacja USA.
I tu pojawia się pytanie, które powinno nas dręczyć każdego dnia:
Dlaczego Chiny mogły, a Polska już nie?
Czy naprawdę jesteśmy narodem, który może tylko marudzić, że „się nie da”? A może po prostu przestaliśmy chcieć?
Lata 44–50: Polska, która potrafiła budować
Zwykle pamiętamy tamte czasy tylko przez pryzmat sowietyzacji, terroru, UB, represji. Słusznie, bo ten system był opresyjny. Ale zapominamy o czymś jeszcze: represyjny, ale skuteczny w jednym, w odbudowie.
W pierwszych 6 latach powstały lub zostały odbudowane: tysiące kilometrów linii kolejowych. Port w Gdyni i Gdańsku. COP został reaktywowany i rozbudowywany. Zbudowano setki dużych i średnich zakładów przemysłowych, sieci energetyczne, huty, cementownie, odlewnie, szkoły, szpitale, osiedla robotnicze a to wszystko w państwie, gdzie buty były podobno na kartki.
Nie było komputerów, nie było maszyn, nie było stali, nie było kredytu a jednak powstały największe fundamenty pod przemysł Polski XX wieku.
I teraz klucz:
To nie komunizm zbudował - tylko fakt, że państwo wiedziało, co zrobić, chciało to zrobić i… po prostu zrobiło.
To był moment historii, w którym Polska umiała działać kolektywnie i działała.
2024: Chiny - czyli Polska 44–50, tylko na sterydach
W Chinach pierwsze lata Denga wyglądały identycznie jak w Polsce 44–50… tylko bez ideologii i bez biedy. Państwo przejęło inicjatywę. Państwo sfinansowało infrastrukturę. Państwo wyznaczyło kierunki. Państwo otworzyło rynek na prywatny kapitał. I wreszcie państwo powiedziało: „Robić, a nie gadać”.
I robili. To dlatego dzisiaj: Chiny budują 10 linii metra w jednym mieście. Podwieszają tramwaje bez zatrzymywania ruchu. Stawiają słupy trakcyjne szybciej niż my wbijamy palik pod płot. Budują 500 km kolei w rok. Fabryki powstają w pół roku, elektrownie węglowe w 18 miesięcy a atom w 5-6 lat, nie 25 jak u nas. Chiny nie są żadnym „socjalizmem sukcesu”. To gospodarka hybrydowa: kapitalizm tam, gdzie się opłaca, państwo tam, gdzie trzeba. I właśnie dlatego to działa.
Co łączy Polskę 44–50 i Chiny 78–2024?
Nie ideologia. Nie ustrój. Nie „geniusz narodu”. Łączą je trzy proste rzeczy, które zawsze odróżniają państwa rosnące od państw stojących w miejscu:
Wizja - czyli wiedzieć, co trzeba zrobić
W Polsce 44–50 wiedzieli: odbudować przemysł, odbudować tory, odbudować miasta. W Chinach: stworzyć potęgę przemysłową i technologiczną. U nas dziś? Nie wiemy nic. Metro? Tramwaje? Atom? Mieszkania? Porty? A może drony? Każdy rząd zaczyna od memów i kończy na komisjach.
Wola polityczna - czyli chcieć to zrobić
Deng powiedział: „Nieważne jaki kot, byle łapał myszy”. W Polsce 44-50: „robimy, bo nie mamy wyjścia”. A dziś w Polsce? „Powołaliśmy zespół ds. zespołu, który przygotuje założenia zespołu”.
Chiny budują linie kolejowe szybciej niż u nas wybiera się prezesa stadniny koni.
Wykonanie - czyli po prostu zrobić
To jest najtrudniejsze. Wiedzieć – łatwo. Chcieć – rzadko. Zrobić, to już wymaga zdolności, organizacji, odporności na krzyk i celebrytów z TikToka. Polska 44-50 potrafiła to wykonać. Chiny potrafią wykonać. A my? Wykonujemy… analizy wykonawcze wykonania.
Czy Polska może powtórzyć „model chiński”?
Tak. Absolutnie tak. I to nie jest mrzonka. Mamy najlepszych inżynierów w Europie. Kapitał zagraniczny i krajowy. Wejście w europejskie łańcuchy dostaw. Wysoką kulturę techniczną. Rynek pracy z kompetencjami i doświadczeniem w produkcji. Ogromne potrzeby infrastrukturalne i społeczeństwo zmęczone stagnacją.
Czego nam brakuje? Tylko tego, co miała Polska 44-50 i co mają Chiny: żeby nam się chciało chcieć.
Nie potrzebujemy ustroju chińskiego, partii komunistycznej, centralnego planu na 100 lat.
Potrzebujemy: Wiedzieć, co robić (strategii), chcieć to robić (woli), zrobić (wykonania). To nie jest filozofia, tylko trzy czasowniki.
Pointa czyli najważniejsze zdanie tego wpisu
Polska nie jest za biedna, za mała ani za słaba, żeby budować jak Chiny. Jesteśmy tylko za bardzo przyzwyczajeni do gadania zamiast robienia.
Kiedyś potrafiliśmy. Inni potrafią, to my też możemy, jeśli tylko wrócimy do tych trzech banalnych zasad z początku tekstu: Wiedzieć. Chcieć. Zrobić. I żeby nam się chciało chcieć.
Bo jak powiedział pewien chiński inżynier, zapytany, jakim cudem zbudowali tyle w tak krótkim czasie:
„To proste. My budujemy. Wy dyskutujecie, czy budować”.
Odniosę się do wypowiedzi-,,to nie komunizm zbudował tylko fakt,że państwo wiedziało co robić,chciało zrobić i to zrobiło.Tak stało się dlatego,że po latach okupacji,wojny przyszedł czas na entuzjazm aby spojrzeć w przyszłosć odbudowywać i budować. To własnie podziałało-pęd do normalności i wolności tak przez Niemców brutalnie przerwanej. To nie tylko Polska jako państwo chciało,ale obywatele którzy niejednokrotnie do czego wrócić musieli sami budować, siać,orać,przywracać fabryki i kształcić się.
Gdy czytam Danusiu Twoje słowa o „entuzjazmie odbudowy”, to mam wrażenie, że PRL-owskie czytanki dla młodzieży wygrały batalionową walkę z rzeczywistością. To nie jest złośliwość. To czysta diagnoza. Bo jeśli naprawdę wierzysz, że Polskę po 1945 odbudował „entuzjazm narodu”, to równie dobrze możesz wierzyć, że chleb rośnie z miłości, drogi budują się z patriotyzmu a fabryki powstają z dobrych chęci. To jest ładne, wzruszające, patriotyczne i… kompletnie nieprawdziwe.
Entuzjazm nie odbudowuje domów. Kiedy dziś jakiemuś Polakowi dron zrobi w dachu dziurę na pół metra, to dzwoni do straży, pyta gminę o pomoc, jedzie do ubezpieczyciela i szuka ekipy, która powie: „Panie za pół roku możemy wejść”. On NIE bierze łopaty i NIE krzyczy: „Rodzino! Radosne czyny społeczne zaczynamy o 6:30!” Więc proszę Cię, nie opowiadaj, że po 1945 roku wszyscy Polacy z entuzjazmem odbudowywali swoje domy, bo
wielu nie miało nawet czym. A inni robili to nie z radości, tylko z przymusu sytuacji.
Polska 1945 to nie był krajobraz po deszczu, tylko jak po końcu świata. Ludzie mieli, zero materiałów, zero sprzętu, zero pieniędzy, zero zapasów i zero prywatnej własności. I Ty poważnie uważasz, że naród bez narzędzi, bez betonu i bez pieniędzy, ale z entuzjazmem, dokonał cudu gospodarczego? To tak, jakby powiedzieć, że dziecko bez rowerka wygrało Tour de France, bo miało „zapał”.
Odbudowę pociągnęło jedno, państwo, które wiedziało, czego chce, Cegła nie pyta, czy murarz jest entuzjastyczny. Cegła pyta, czy jest, plan, cement, rusztowanie, robotnik, kierownik, transport i przede wszystkim budżet!!! Po 1945 roku to państwo organizowało brygady, planowało fabryki, mobilizowało zasoby, ściągało materiały. Entuzjazm był tylko w gazetach.
Po 1989 roku entuzjazmu było aż nadmiar i wiesz, co powstało? BAZARY.
Gdyby entuzjazm budował gospodarkę, to w latach 1990–1995 powinniśmy mieć: 15 nowych hut, 10 nowych fabryk samochodów, 5 nowych stoczni A co mieliśmy? plastikowe łóżka polowe, sprzedawców skarpet, handlarzy perfumami z Turcji, i „ochroniarzy” na Stadionie Dziesięciolecia.
Dlaczego tak było? Bo otworzył się rynek i pojawiła się kasa. A nie dlatego, że „lud wstał z kolan entuzjazmu”.
I teraz perełka. Skoro Polacy są tacy entuzjastyczni, to DLACZEGO nie chcą jeździć nowym chińskim autem za 30 tys.? Dlaczego? Bo entuzjazm nie kupuje samochodów. Pieniądze kupują samochody. A ekonomia działa tak: Jeśli masz mało pieniędzy, kupujesz coś TANIEGO. Chiński cudy-van, prosty jak cep, nowy, z gwarancją za 30 tys. zł, idealny, prawda? A co kupuje Polak? 10-letni poniemiecki złom za 60 tys. zł, z przebiegiem jak statki dalekomorskie. Gdzie tu entuzjazm? Gdzie logika? Gdzie „pęd do odbudowy”? To jest właśnie dowód na to, co piszę od dawna:
Polacy nie wybierają tego, co jest racjonalne, wybierają to, do czego zmusza ich sytuacja i otoczenie ekonomiczne!!!
Kupują droższy złom, bo, bank nie da kredytu na chińskiego nowego, ubezpieczenie na nowy droższe, podatki wyższe a stereotyp mówi: „niemieckie = dobre”. To nie entuzjazm, tylko system bodźców. I dokładnie tak samo było po 1945 roku. Światem nie rządzą emocje. Światem rządzi ekonomia. Entuzjazm to piękna bajka, ale świat działa zupełnie inaczej. Jeśli entuzjazm odbudowuje państwa, to Haiti po trzęsieniu ziemi byłoby potęgą. Sudan byłby miodem i mlekiem płynący. Turcja po katastrofie miała nowe bloki w 3 miesiące a każdy Polak po pożarze domu stawiałby go sam w weekend. Ale nic z tego nie działa. Bo świat działa tak:
Trzeba wiedzieć, CO zrobić. Trzeba chcieć to zrobić. Trzeba to rzeczywiście zrobić.
A nie tak, że „naród poczuł zapał i samo się zrobiło”.
Droga Danusiu, mit „powojennego entuzjazmu” to opowieść dla naiwnych. Ładna, nostalgiczna, ciepła, ale nieprawdziwa.
Polska odbudowała się dlatego, że państwo miało plan, miało narzędzia, miało ludzi, miało władzę, miało konsekwencję i miało pieniądze. A nie dlatego, że naród uśmiechał się przy gruzach.
Tak samo dziś, Polacy nie kupują chińskich nowych aut za 30 tys., tylko niemieckie złomy za 60 tys., nie dlatego, że nie mają entuzjazmu, tylko dlatego, że SYSTEM ich do tego zmusza.
Po prostu towarzysze nie zastąpili jeszcze przedwojennych fachowców swoimi wykształciuchami, a i rozstrzelać wszystkich się nie dało. No i nie było brukselskiej biurokratycznej praworządności. Entuzjazm był nie dla komunizmu ale pomimo
Towarzysze przez cały okres komunizmu bez fachowców nie mogli się obejść. Na samych posłusznych, to socjalistyczne dziadostwo zawaliłoby się w pół roku.