Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Dlaczego kapitalizm się nie bilansuje — historia jednej pary butów.

mjk1, 03.11.2025

   Wpis powstał jako efekt dłuższej dyskusji na blogu oraz z obserwacji, że wiedza ekonomiczna w społeczeństwie jest praktycznie zerowa. Nie chodzi o złośliwość, lecz o fakt, o to, że większość ludzi bezrefleksyjnie powtarza slogany o „wolnym rynku”, „niewidzialnej ręce” i „konieczności wzrostu”, nie rozumiejąc podstawowego mechanizmu, który sprawia, że gospodarka kapitalistyczna nigdy, pod żadnym warunkiem, nie może się zbilansować. Pokażę to na najprostszym przykładzie. 

Para butów, która się nie bilansuje 

Załóżmy, że mamy mały warsztat szewski. Skóra na jedną parę butów kosztuje 50 złotych. Pracownik, który tę parę butów wykonuje, otrzymuje za swoją pracę 40 złotych wynagrodzenia. Właściciel warsztatu, jako przedsiębiorca, dolicza do tego 10 złotych zysku. Cena końcowa butów wynosi więc 100 złotych. 

Mamy więc prosty rachunek: 

- koszt materiału:      50 zł 

- płaca pracownika:  40 zł 

- zysk właściciela:     10 zł 

- cena sprzedaży:     100 zł 

Teraz pojawia się kluczowe pytanie: kto te buty może kupić? Pracownik dysponuje 40 złotymi, bo tyle zarobił. Właściciel ma 10 złotych zysku (zakładając, że nie musi natychmiast kupować nowych materiałów). Razem więc w ich rękach jest 50 złotych, czyli połowa ceny butów. To znaczy, że ani osobno, ani wspólnie nie są w stanie kupić produktu, który sami wytworzyli. 

Można próbować to obejść mówiąc, że właściciel ma jeszcze pieniądze ze sprzedaży poprzednich par. Ale te pieniądze już są przeznaczone na zakup nowych materiałów – na kolejne skóry, nici, kleje. Gdyby właściciel wydał je na zakup butów dla siebie, nie miałby z czego kontynuować produkcji. Czyli system nie działa nawet wtedy, gdy produkcja i sprzedaż idą pełną parą, bo zawsze brakuje środków, by wykupić całość wytworzonych towarów. 

Przykład „altruisty” i „chciwego kapitalisty” 

A teraz sprawdźmy, czy sytuacja się poprawi, jeśli zmienimy zachowanie właściciela. 

Przypadek pierwszy – właściciel altruista: 

 Załóżmy, że właściciel rezygnuje z zysku i sprzedaje buty po 90 złotych (50 zł materiał + 40 zł płaca). Pracownik nadal zarabia 40 złotych. Czy może kupić buty za 90 zł? Nie. Brakuje mu 50 złotych. Właściciel zrezygnował z zysku więc nie ma pieniędzy i znów razem pracownikiem nie mogą wykupić tego co sami wytworzyli. 

Przypadek drugi – właściciel chciwy krwiopijca: 

 Załóżmy, że właściciel chce zysku 110 złotych. Cena butów rośnie do 200 zł (50 zł materiał + 40 zł płaca + 110 zł zysk). Wtedy w obiegu jest 150 zł (40 zł z płacy + 110 zł zysku), ale produkt kosztuje 200 zł. Różnica jeszcze większa. I znowu – nie da się kupić całości produkcji, bo nie ma wystarczającej ilości pieniędzy w rękach uczestników procesu produkcyjnego. 

Tak wygląda mechanizm strukturalnego niedoboru popytu, wbudowany w samą konstrukcję kapitalizmu. Nie trzeba do tego skomplikowanych wzorów, bilansów czy danych makroekonomicznych. Wystarczy prosty przykład — para butów, której nie może kupić ani szewc, ani właściciel warsztatu. Bo suma ich dochodów zawsze jest mniejsza niż wartość tego, co razem wytworzyli. 

Dlaczego to systemowy problem 

W gospodarce kapitalistycznej każde przedsiębiorstwo musi być rentowne, czyli przynosić zysk. Jeśli nie przynosi, bankrutuje. Ale jeśli każde przedsiębiorstwo musi mieć zysk, to w całej gospodarce suma wszystkich cen zawsze musi być większa niż suma wszystkich wynagrodzeń i kosztów. To jest arytmetyczna konieczność. A skoro tak, to w systemie nie ma wystarczającej ilości pieniędzy, by wykupić całą produkcję. Zawsze powstaje nadprodukcja – towarów jest więcej niż pieniędzy na ich zakup. 

W krótkim czasie można to maskować — kredytem, eksportem, zadłużeniem państwa, „socjałami”, które w rzeczywistości są tylko próbą dosypania pieniędzy do systemu, żeby ludzie mogli kupić to, czego i tak nie byliby w stanie nabyć za własne dochody. Ale to tylko przesunięcie w czasie nieuchronnego kryzysu. Bo kredyt to też obietnica przyszłych pieniędzy, których jeszcze nie ma. W końcu system musi się zderzyć z rzeczywistością, z momentem, w którym nie ma komu i za co kupować tego, co fabryki produkują i co sklepy próbują sprzedać. 

Dlatego kryzysy są nieuniknione 

To właśnie z tego powodu kapitalizm od samego początku rozwija się w cyklach: okres boomu, a potem krachu. W fazie wzrostu kredyt i inwestycje zwiększają chwilowo popyt. Ludzie kupują więcej, firmy zatrudniają, ceny rosną. Ale ponieważ wciąż obowiązuje ta sama zasada, że dochody są mniejsze niż wartość produkcji – w końcu rynek się nasyca, zaczyna brakować pieniędzy, a towary zalegają w magazynach. Przedsiębiorstwa ograniczają produkcję, zwalniają pracowników, ci mają mniej pieniędzy, więc jeszcze mniej kupują. Spirala się nakręca. Tak rodzi się kryzys. 

I dlatego nie ma czegoś takiego jak „stabilny, samoregulujący się wolny rynek”. Nie istnieje równowaga między produkcją a popytem, bo z samego założenia system ten tworzy więcej dóbr, niż jego uczestnicy są w stanie kupić. To nie jest błąd polityki. To jest wewnętrzna cecha kapitalizmu – jego strukturalna sprzeczność. 

Wniosek jest prosty: kapitalizm nie bilansuje się nigdy. Wymaga stałego dopływu nowego pieniądza, nowych rynków, nowych długów i nowych konsumentów, żeby utrzymać pozory równowagi. Ale to tylko odwlekanie nieuchronnego – kolejnego kryzysu nadprodukcji. 

I dlatego, zanim znów ktoś zacznie opowiadać bajki o „niewidzialnej ręce rynku”, warto przypomnieć sobie tę prostą historię o szewcu, który zrobił parę butów za 100 złotych i sam nie mógł ich kupić. 

 

  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 355
tricolour

tricolour

03.11.2025 09:56

I dlatego potrzebny jest pieniądz elektroniczny - wszystkie pozycje w omawianym przypadku butów fizycznie się wyzerują. Kapitalizm do dalszej swej egzystencji potrzebuje zabrać ludziom wszystkie ich pieniądze.

mjk1

mjk1

03.11.2025 10:13

Dodane przez tricolour w odpowiedzi na I dlatego potrzebny jest…

Nie masz racji Trójkolorowy, że rozwiązaniem jest pieniądz elektroniczny ani że kapitalizm musi „zabrać ludziom wszystkie ich pieniądze”, żeby przetrwać. Pieniądz, czy papierowy, czy elektroniczny, sam w sobie niczego nie rozwiązuje, bo nie jest przyczyną problemu, tylko jego narzędziem.

W opisanym przykładzie z butami nie chodzi o formę pieniądza, lecz o strukturę przepływu dochodów. System się nie bilansuje nie dlatego, że pieniądz jest fizyczny, tylko dlatego, że suma płac i zysków jest mniejsza niż wartość produkcji. Elektronizacja pieniądza nie zmienia tego równania, ona tylko przyspiesza jego obieg i ułatwia kontrolę.

Owszem, cyfrowy pieniądz może „wyzerować” rachunki, ale jednocześnie centralizuje władzę nad emisją i przepływem środków. W praktyce nie przywraca równowagi, tylko pozwala ją jeszcze skuteczniej zaburzać. W systemie, w którym ktoś może jednym kliknięciem zamrozić dostęp do środków, nie ma mowy o wolnym rynku ani o wolności ludzi i to jest najgroźniejsze.

Problem kapitalizmu nie leży więc w „braku cyfrowości”, tylko w braku bilansu między produkcją a dochodem. To, co trzeba naprawić, to sposób, w jaki pieniądz trafia do ludzi, nie jego forma. Pieniądz elektroniczny może być narzędziem, ale tylko wtedy, gdy stoi za nim uczciwy, przejrzysty mechanizm emisji, a nie chęć „zabrania ludziom pieniędzy”.

Innymi słowy – technologia nie zastąpi równowagi. Nawet najbardziej zaawansowany system cyfrowy nie zniweluje faktu, że ktoś musi mieć za co kupić to, co zostało wyprodukowane. A dopóki tego bilansu nie przywrócimy, kryzys pozostanie, niezależnie od tego, czy płacimy monetą, banknotem czy kodem QR.

tricolour

tricolour

03.11.2025 10:21

Dodane przez mjk1 w odpowiedzi na Nie masz racji Trójkolorowy,…

Napisałem z sarkazmem, że potrzebny jest pieniądz elektroniczny.

O o tyle ułatwi, że umożliwi wycenę człowieka wedle innych kryteriów niż dzisiejsze.

sake3

sake2020

03.11.2025 10:53

W wyliczeniu uwzględniono ETS2?

spike

spike

03.11.2025 11:16

Szanowny, a na ilu rzeczach ty się znasz i dlaczego nie znasz się na innych, np. na ulubionej przez naszego ulubionego blogera fizyce kwantowej?

Dobrze, wracając do części początkowej tekstu, wyliczenia produkcji butów i możliwości nabycia przez wytwórców.
Wyliczenie jest tendencyjnie zmanipulowane, weźmy inny przykład, pracownik fabryki samochodów, po złożeniu jednego samochodu, jest w stanie go kupić, podobnie właściciel fabryki?

tricolour

tricolour

03.11.2025 11:58

Dodane przez spike w odpowiedzi na Szanowny, a na ilu rzeczach…

@spike

Nikt nie jest w stanie kupić niczego - po takim kapitalistycznym wniosku już tylko krok do komunizmu i społecznej własności środków produkcji.

spike

spike

03.11.2025 12:13

Dodane przez tricolour w odpowiedzi na @spikeNikt nie jest w stanie…

@tri - chyba że - jest taka anegdota o Tesli, (z pamięci) naprawił generator Simensa i wystawił dość wysoki rachunek 1000 $, zleceniodawca chciał się dowiedzieć i zapytał, za co tak wysoki rachunek, przy okazji co było naprawiane, Tesla odpowiedział, że 1 $ kosztowała wymieniona część, a 999$ za to, że wiedział którą. Tak więc można zbijać majątek, z niskim kosztem własnym. dodać należy, że ta zasada funkcjonuje do dziś. :))
NASZ_HENRY

NASZ_HENRY

03.11.2025 11:46

,., ,. , . .Jak kapitalizm generuje kapitalistów historia jednej pary butów - ciąg dalszy.😉
Właściciel warsztatu aby stać się kapitalistą musi zatrudnić 20 szewców, wtedy jego przychody będą wynosić 20*10zł = 200zł i starczy mu na dwie pary butów!
Oprócz kapitału ludzkiego, tfu szewskiego musi oczywiście posiadać jeszcze kapitał obrotowy w wysokości 20*50 zł=1000zł
Skąd go weźmie to już zupełnie inna bajka 😉
tricolour

tricolour

03.11.2025 11:55

Dodane przez NASZ_HENRY w odpowiedzi na ,., ,. , . .Jak kapitalizm…

I jeszcze osiem stów na wypłaty dla szewców. Musi całą kupę butów wcisnąć innym...

😁

sake3

sake2020

03.11.2025 12:05

Dodane przez tricolour w odpowiedzi na I jeszcze osiem stów na…

Zanim rozwinie się konstruktywna dyskusja połączona z burzą mózgów nieśmiało zauważam,że nie ma już dziś pojedynczych szewców szyjących buty ,bo ich rolę przejęły zakłady obuwnicze.W naszym domu szewc wynajmujący niewielki lokalik swietnie prosperuje na naprawie obuwia. i nawet nie myśli o szyciu.

mjk1

mjk1

03.11.2025 15:04

Dodane przez sake3 w odpowiedzi na Zanim rozwinie się…

Masz rację Danusiu — pojedynczy szewc to dziś już raczej anegdota niż codzienność. Ale właśnie o to chodziło w tym przykładzie: nie o szewca jako zawód, tylko o mechanizm działania gospodarki kapitalistycznej. Szewc był tu tylko ilustracją, bo łatwiej zrozumieć zasadę na prostej historii niż na przykładzie korporacji czy globalnych łańcuchów dostaw.

Współczesny „szewc” to dziś cały zakład obuwniczy, koncern albo fabryka. Mechanizm jednak pozostaje dokładnie ten sam: płace wszystkich pracowników plus zysk właściciela nigdy nie pokrywają wartości całej produkcji. W skali mikro to nie przeszkadza, ale w skali makro prowadzi do chronicznego niedoboru pieniądza w obiegu — tej słynnej „luki popytowej”, o której pisał Kalecki.

Dlatego historia o szewcu nie jest opowieścią o przestarzałym rzemiośle, tylko o fundamentalnej wadzie systemu, który nawet w epoce zrobotyzowanych fabryk działa dokładnie tak samo, tylko na większą skalę. Dziś zamiast jednego szewca mamy miliony pracowników korporacji, ale problem pozostaje identyczny.

Teresa Bochwic

Teresa Bochwic

03.11.2025 12:12

Nie znam się, ale przykład wydaje się bzdurny. Szewc nie kupuje KAŻDEJ pary wyprodukowanych u siebie butów 

spike

spike

03.11.2025 12:17

Dodane przez Teresa Bochwic w odpowiedzi na Nie znam się, ale przykład…

Ciśnie się inny przykład, Chiny, zysk z wyprodukowanej jednej sztuki jest b.niski, a mimo to stali się potęgą gospodarczą :)))
mjk1

mjk1

03.11.2025 13:28

Dodane przez Teresa Bochwic w odpowiedzi na Nie znam się, ale przykład…

To prawda – szewc nie kupuje wszystkich par butów, które sam zrobił. Ale ten przykład nie miał pokazywać, że szewc ma wykupić własną produkcję, tylko że w skali całej gospodarki suma wynagrodzeń i zysków jest zawsze mniejsza niż wartość wytworzonych dóbr.

Każdy pracownik wytwarza więcej, niż sam może kupić za swoją pensję – i to nie dlatego, że nie chce, lecz dlatego, że w cenie produktu zawierają się także koszty innych pracowników, materiałów, podatków, marż itd. W efekcie, gdyby wszyscy chcieli kupić całą wyprodukowaną wartość, pieniędzy by zabrakło. I dlatego właśnie zadłużenie wszystkich gospodarek na Świecie tylko rośnie. Chyba, że jest inaczej?

To nie przykład „o szewcu”, tylko modelowy obraz systemowego niedoboru popytu, który ujawnia się w postaci kryzysów nadprodukcji. Szewc jest tylko ilustracją tego, co dotyczy całego kapitalizmu.

Proszę się jednak nie martwić Pani Tereso. Jak wykazuje dotychczasowa dyskusja pod wpisem, oprócz kpin, nikt nie ma najmniejszego zamiaru cokolwiek zrozumieć.

Grzegorz GPS Świderski

Grzegorz GPS Świderski

03.11.2025 12:49

To, co au­tor na­zy­wa: „do­wo­dem, że ka­pi­ta­li­zm się nie bi­lan­su­je”, je­st w rze­czy­wi­sto­ści do­wo­dem, że nie ro­zu­mie róż­ni­cy mię­dzy mi­kro­eko­no­mią a ma­kro­eko­no­mią, prze­pły­wem pie­nią­dza a bi­lan­sem sta­tycz­nym. Hi­sto­ria szew­ca, któ­ry nie mo­że ku­pić wła­sny­ch bu­tów to sym­pa­tycz­na baj­ka dla dzie­ci, ale nie mo­del eko­no­micz­ny.

  Au­tor za­kła­da, że aby sys­tem był zbi­lan­so­wa­ny, każ­dy uczest­nik pro­ce­su pro­duk­cyj­ne­go mu­si móc oso­bi­ście ku­pić to, co wy­two­rzył. To ab­surd! W żad­nym sys­te­mie go­spo­dar­czym, feu­dal­nym, so­cja­li­stycz­nym ani ka­pi­ta­li­stycz­nym, nie ist­nie­je ta­ka ko­niecz­no­ść. Go­spo­dar­ka nie bi­lan­su­je się w jed­nym punk­cie cza­so­wym, tyl­ko w obie­gu — w cy­klu pro­duk­cji, wy­mia­ny i kon­sump­cji, któ­ry trwa nie­ustan­nie. Tu wy­tłu­ma­cze­nie dla dzie­ci:

Mu­ra­rz do­my bu­du­je, 
Kra­wiec szy­je ubra­nia, 
Ale gdzież­by co uszył, 
Gdy­by nie miał miesz­ka­nia? 
A i mu­ra­rz by prze­cie 
Na ro­bo­tę nie ru­szył, 
Gdy­by kra­wiec mu spodni
I far­tu­cha nie uszył. 
Pie­ka­rz mu­si mieć bu­ty, 
Więc do szew­ca iść trze­ba, 
No, a gdy­by nie pie­ka­rz, 
To­by szewc nie miał chle­ba. 
Tak dla wspól­nej ko­rzy­ści 
I dla do­bra wspól­ne­go 
Wszy­scy mu­szą pra­co­wać, 
Mój ma­leń­ki ko­le­go.

  Zy­sk przed­się­bior­cy nie je­st nad­dat­kiem po­nad rów­no­wa­gę, tyl­ko wy­na­gro­dze­niem za ry­zy­ko, or­ga­ni­za­cję i ka­pi­tał. Je­śli wła­ści­ciel warsz­ta­tu in­we­stu­je w sprzęt, wy­naj­mu­je lo­kal, re­kla­mu­je się, po­no­si ry­zy­ko bra­ku po­py­tu — je­go zy­sk je­st funk­cją tej od­po­wie­dzial­no­ści. Zy­sk nie two­rzy lu­ki w sys­te­mie, tyl­ko je­st we­wnętrz­ną mo­ty­wa­cją do two­rze­nia war­to­ści do­da­nej. W prze­ciw­nym ra­zie pro­duk­cja by za­ni­kła — tak jak w sys­te­ma­ch pla­no­wy­ch, gdzie zy­sk był za­ka­za­ny i na­tych­mia­st znik­nę­ły to­wa­ry.

  Au­tor zda­je się wie­rzyć, że pie­nią­dze zni­ka­ją, gdy ktoś je wy­da. Tym­cza­sem każ­dy wy­da­tek jed­nej oso­by je­st do­cho­dem in­nej. Je­śli szewc ku­pi chleb, to pie­ka­rz ma pie­nią­dze na bu­ty. Je­śli wła­ści­ciel warsz­ta­tu ku­pi no­wą skó­rę, to gar­ba­rz ma do­chód. W sys­te­mie ryn­ko­wym pie­nią­dz je­st krwio­bie­giem, nie ma­ga­zy­nem.

  To, że po­je­dyn­czy szewc nie mo­że ku­pić ca­łej wła­snej pro­duk­cji, nie zna­czy, że sys­tem się nie bi­lan­su­je. Ozna­cza tyl­ko, że war­to­ść pro­duk­cji prze­kra­cza jed­nost­ko­wą kon­sump­cję — i dzię­ki te­mu mo­że ist­nieć spe­cja­li­za­cja, han­del i aku­mu­la­cja ka­pi­ta­łu.

  Ka­pi­ta­li­zm nie wy­ma­ga, by w sys­te­mie by­ło ty­le pie­nię­dzy, ile wy­two­rzo­no dó­br. Pie­nią­dz to na­rzę­dzie wy­mia­ny, nie ma­ga­zyn war­to­ści to­wa­ro­wej. Je­śli każ­dy miał­by ty­le pie­nię­dzy, ile war­te są wszyst­kie do­bra, mie­li­by­śmy in­fla­cję 100%. Bi­lans go­spo­dar­ki nie po­le­ga na tym, że su­ma pie­nię­dzy rów­na się su­mie war­to­ści, le­cz że stru­mień pro­duk­cji od­po­wia­da stru­mie­nio­wi kon­sump­cji w cza­sie. Ka­pi­ta­li­zm dzia­ła wła­śnie dla­te­go, że do­bra ma­ją róż­ny cy­kl ży­cia, róż­ną ro­ta­cję i róż­ne tem­po wy­mia­ny.

  Kre­dyt nie ma­sku­je bra­ku pie­nię­dzy — kre­dyt po­zwa­la na syn­chro­ni­za­cję cza­so­wą mię­dzy pro­duk­cją a kon­sump­cją. Bez kre­dy­tu nie by­ło­by in­we­sty­cji, a bez in­we­sty­cji wzro­stu pro­duk­tyw­no­ści. Kre­dyt to nie de­fekt sys­te­mu, tyl­ko je­go naj­bar­dziej ge­nial­ny wy­na­la­zek.

  To nie przy­pa­dek, że ten typ ro­zu­mo­wa­nia po­wra­ca co po­ko­le­nie — to echo mark­si­stow­skiej teo­rii nie­do­sta­tecz­nej kon­sump­cji, któ­ra od 150 lat nie po­tra­fi przej­ść fal­sy­fi­ka­cji. Za każ­dym ra­zem brz­mi prze­ko­nu­ją­co, do­pó­ki ktoś nie zro­zu­mie, że w go­spo­dar­ce nie ist­nie­je punkt rów­no­wa­gi, tyl­ko prze­pływ.

  Ka­pi­ta­li­zm nie bi­lan­su­je się sta­tycz­nie — bi­lan­su­je się dy­na­micz­nie, przez ru­ch, wy­mia­nę i in­for­ma­cję. To sys­tem ter­mo­dy­na­micz­ny, nie księ­go­wy. To nie ka­pi­ta­li­zm się nie bi­lan­su­je — to au­tor po­my­lił rów­na­nie z pro­ce­sem. Za­mie­nił eko­no­mię w aryt­me­ty­kę i stra­cił z oczu to, co w niej naj­waż­niej­sze: że war­to­ść ryn­ko­wa nie je­st w to­wa­rze, le­cz w wy­mia­nie. Pie­nią­dze mie­rzą war­to­ść wy­mien­ną, a nie obiek­tyw­ną.

spike

spike

03.11.2025 13:24

Dodane przez Grzegorz GPS Ś… w odpowiedzi na To, co autor nazywa: …

Nie pamiętam kto powiedział, że tylko pieniądz w obrocie, daje zysk. Czyli jak firma w kryzysie braku zysku, zostanie zamknięta, to jest strata, produkcja nawet bez zysku, po kosztach własnych, utrzyma firmę i pozwoli jej przetrwać kryzys.
tricolour

tricolour

03.11.2025 13:38

Dodane przez Grzegorz GPS Ś… w odpowiedzi na To, co autor nazywa: …

@gps

Bardzo sympatyczny wykładzik obrazujący dlaczego cena rośnie gdy rośnie zainteresowanie - na metce mamy liczbę informującą o pożądaniu.

mjk1

mjk1

03.11.2025 13:41

Dodane przez Grzegorz GPS Ś… w odpowiedzi na To, co autor nazywa: …

Zgadzam się, że gospodarka to obieg, a nie jeden punkt w czasie, ale to właśnie w tym obiegu widać, że system się nie domyka. Jeśli w całym procesie produkcji pojawia się zysk, to znaczy, że sprzedano towary drożej, niż wyniosły koszty ich wytworzenia. A skoro tak, to ktoś musiał zapłacić więcej, niż sam zarobił i to jest właśnie ta luka, o której pisałem.

To nie kwestia arytmetyki, tylko realnych proporcji między płacami, kosztami i cenami. W skali makro prowadzi to do tego, że łączny popyt (pieniądze w rękach ludzi) jest zawsze mniejszy niż łączna wartość produkcji. System kompensuje to kredytem lub eksportem, ale to tylko odwlekanie skutków.

W bajce o murarzu i piekarzu wszystko się zgadza, dopóki każdy wydaje wszystko, co zarobił, i dopóki nikt nie oszczędza, nie inwestuje, nie gromadzi rezerw ani nie odkłada zysku. W realnej gospodarce tak nie jest. Zysk nie „bilansuje systemu”, tylko wyciąga pieniądz z obiegu konsumpcyjnego. I to dlatego potrzebny jest stały dopływ nowego pieniądza, albo przez kredyt, albo przez deficyt państwa.

Kapitalizm rzeczywiście działa dynamicznie, ale to nie znaczy, że się bilansuje. Działa dopóki może rosnąć, bo tylko wzrost przykrywa strukturalny deficyt popytu. Gdy wzrost się zatrzymuje, wychodzi na jaw to, o czym mówił Kalecki: że nie da się sprzedać całej produkcji, jeśli łączny dochód jest mniejszy od łącznej wartości dóbr.

spike

spike

03.11.2025 13:53

Dodane przez mjk1 w odpowiedzi na Zgadzam się, że gospodarka…

Coś w tym rozumowaniu nie gra. - -"Jeśli w całym procesie produkcji pojawia się zysk, to znaczy, że sprzedano towary drożej, niż wyniosły koszty ich wytworzenia." - - - zysk jak i strata jest wkalkulowany w produkcję.
spike

spike

03.11.2025 13:59

Dodane przez spike w odpowiedzi na Coś w tym rozumowaniu nie…

Miałem taki przypadek, w pewnej produkcji były założone pewne straty, co jest oczywiste, ja opracowałem nową technologię, która te straty minimalizowała prawie do zera, zaznaczę, że te straty, choć za nie płacił odbiorca, były dość znaczne. Po udanych próbach, analizach etc. zgłosiłem wyniki swojej pracy, co się okazało, całą dokumentację zamknięto w sejfie, zakazano o tym mówić etc. Efekt był taki, że te wszystkie oszczędności jakie dawała nowa technologia, były złomowane.
tricolour

tricolour

03.11.2025 14:33

Dodane przez spike w odpowiedzi na Coś w tym rozumowaniu nie…

Zdaje się, że kolega Mjk widzi zysk jako coś, co się wyciąga z gospodarki i wywozi na niedostępny Księżyc, by tam bezużytecznie leżał. Dojenie takie.

Jeżeli ktoś pieniądze pcha do materaca, a sam chodzi oberwany, to mu się rzeczywiście system pod nazwą "życie" nie domyka. 

mjk1

mjk1

03.11.2025 14:57

Dodane przez tricolour w odpowiedzi na Zdaje się, że kolega Mjk…

Zabawne, jak często w dyskusjach o gospodarce pojawia się ten sam refren: „Zysk nie znika, przecież ktoś go wydaje, tylko nie chowaj pod materacem”. Otóż problem nie w tym, że ktoś coś „wywozi na Księżyc”, tylko w tym, że suma płac i zysków zawsze jest mniejsza niż wartość sprzedanych towarów. Nawet jeśli nikt nie trzyma pieniędzy w skarpecie, to i tak w obiegu brakuje części środków potrzebnych do wykupienia całej produkcji.

W realnym kapitalizmie ta luka jest łataną przez kredyt, dotacje, eksport lub inflację, czyli zawsze przez jakieś sztuczne „dolewanie” pieniędzy do systemu. Inaczej — zatrzymuje się obrót. To nie „dojenie”, tylko naturalna konsekwencja konstrukcji systemu, w którym pieniądz jest jednocześnie środkiem wymiany i celem akumulacji.

Zysk nie znika w próżni, ale jego krążenie ma zupełnie inną dynamikę niż krążenie płac. I to właśnie dlatego gospodarka musi być stale „podgrzewana” nowym pieniądzem, by nie zgasła jak ognisko, w którym wypalono cały tlen.

Więc nie, nikt nie wywozi pieniędzy na Księżyc. One po prostu znikają z rynku szybciej, niż na niego wracają.

spike

spike

03.11.2025 15:24

Dodane przez mjk1 w odpowiedzi na Zabawne, jak często w…

jedna uwaga, pieniądze z rynku nie znikają, są kumulowane, by potem się pojawić, to ludzka cecha, planowanie, zwierzęta żyją z dnia na dzień, (pomijam wyjątki).
Kiedyś pieniądz był reglamentowany by był wykonany ze złota lub srebra, obecnie jest wartość pieniądza reguluje produkcja, popyt i podaż, a to rodzi mechanizmy manipulacji.

spike

spike

03.11.2025 15:26

Dodane przez tricolour w odpowiedzi na Zdaje się, że kolega Mjk…

@tri- tak poza tematem, rozmawialiśmy o tym, zobacz i oceń:

https://th.bing.com/th/id/OIG2.oUfm8UhK3kUjnFroZ1QB?w=1024&h=1024&rs=1&pid=ImgDetMain&o=7&rm=3

tricolour

tricolour

03.11.2025 15:31

Dodane przez spike w odpowiedzi na @tri- tak poza tematem,…

Tak, bardzo ładne. Jeśli to AI, to udane - nie przeczę. Tak udane, jak malowane ludzką ręką.

Problem jednak w tym, że wolę żywą kobietę, nie film porno.

😁😁😁

Ale tak - bardzo udane.

Stronicowanie

  • Wszyscy 1
  • Wszyscy 2
  • Następna strona
  • Ostatnia strona
mjk1
Zawód:
mjk1

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 151
Liczba wyświetleń: 245,881
Liczba komentarzy: 2,560

Ostatnie wpisy blogera

  • Kapitalizm, którego nikt nie projektował. I dlaczego dziś musi nauczyć się liczyć.
  • Dlaczego Chińczyk jest bogatszy u siebie niż Polak we własnym kraju
  • Plan, który przestraszył Bieruta, a zachwyciłby Denga

Moje ostatnie komentarze

  • Pomimo kpin potraktuję  Cię poważnie Trójkolorowy. Twój argument z „Kowalskim kupującym Lidlomixa” jest podręcznikowym przykładem niezrozumienia mechanizmu, o którym pisałem. To tak, jakbyś…
  • Ty kompletnie nie rozumiesz Spike o czym w ogóle pisałem. Ja opisuję mechanizmy gospodarcze a Ty mi odpowiadasz anegdotkami o papierosach w Rosji i własnymi skojarzeniami politycznymi. To tak, jakby…
  • Dzięki za obszerny komentarz GPS, ale pozwól, że wyjaśnię coś fundamentalnego, bo widzę, że konsekwentnie przypisujesz mi stanowiska, których po prostu nie reprezentuję. Ja nie „proponuję chińskiego…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Wotum zaufania
  • Jakiego Państwa tak naprawdę chcemy?
  • Czy za rządzenie odpowiedzialny jest rząd?

Ostatnio komentowane

  • mjk1, Pomimo kpin potraktuję  Cię poważnie Trójkolorowy. Twój argument z „Kowalskim kupującym Lidlomixa” jest podręcznikowym przykładem niezrozumienia mechanizmu, o którym pisałem. To tak, jakbyś…
  • Grzegorz GPS Świderski, Dzięki za obszerne wyjaśnienie — i właśnie dlatego warto ustalić, gdzie naprawdę leży spór. Ty zakładasz istnienie apolitycznego, matematycznego bilansu pieniądza, który działa jak chłodnica w…
  • tricolour, A jeśli wyjdzie z obliczeń, że trzeba Kowalskiemu dodrukować cztery stówki do konta we francuskim banku, w wyniku czego kupi rodzinie (2+2) niemiecki lidlomix z chińskiej fabryki, to bilansowy dodruk…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności