Ktoś ostatnio usiłował mnie przekonać, że polityka krajowa przypomina klocki lego. Porównanie z klockami uznałem za trafne. Ale skojarzenie z duńskim hitem kreatywnej precyzji manualnej, za chybione. Wprawdzie istotnie wygenerowany z całej populacji odsetek nadwiślańskich ambicjonerów z parciem na władzę, funkcjonuje w obiegu zamkniętym niczym komplet klocków w pudełku, lecz są to w swej masie, uwzględniając kilka wyjątków, z grubsza ociosane niewielkie kołki, z których nie sposób sklecić spójnych ideowo i aksjologicznie modułów, możliwych do statystycznego skatalogowania.
Jednak z uporem godnym lepszej sprawy, korzystając być może z doświadczeń swingerskich, ten target tworzy na chybcika rozmaite układanki bez ładu i składu, przydatne wszak na krótką metę. Bowiem w tym szaleństwie tkwi metoda. Groteskowe efemerydy, zlepki chciejstwa, zespala świadomość,
brodzących w tumulcie skrzeczącej pospolitości miernot, że prawie nikt , pomijając ideowych pięknoduchów, nie traktuje polityki jako służby dla wspólnego dobra. Przyświeca im hasło: co swoje i do domu, a proporce do lamusa.
Wszak tylko naiwni sądzą, że aktywiści takich niewydarzonych tworów, niedoszli zbawcy ojczyzny z Wiosny, Nowoczesnej, Inicjatywy Polskiej, Zielonych, palikociarni, szwadronu dziarskich emerytów, partii agresywnych, wróć, progresywnych, kobiet, et cetera, rozmyślają wsparci o drzewce wypłowiałych sztandarów o niegdysiejszych śniegach. Skądże znowu. Oni wciąż prą do przodu. Budują nowe domki z kart, lub zaciągają się do falangi hegemona progresu. A boss bossów przygarnia wszystkich z obciachem inwentarza, byle mieć w parlamencie więcej kresek niż PiS.
Wręcz modelowym przykładem funkcjonowania takiej zamkniętej kołomyi jest konająca Polska 2050. Stworzył ją debiutant polityczny Szymon Hołownia, człowiek wielu talentów. Partia najwyraźniej otumaniła, wróć, urzekła prostaczków ufnych w czyste intencje naprawy Rzeczpospolitej, bo głosowało na nią kilkanaście procent wyborców.
W istocie zaś jej program, łatwy do przełknięcia niczym ostryga i takoż kaloryczny, mogła w kilka minut wygenerować sztuczna inteligencja. A pośród potencjalnych realizatorów roiło się od półinteligentów i półinteligentek, często po memotwórczym stażu w kilku partiach. Nazwiska miłosiernie przemilczę. Zaciąg Hołowni zasilił naturalnie koalicję 13 grudnia, a jak się wlazło między wrony…
Wprawdzie z czasem sytuacja uległa zmianie. Lider zaczął fikać. Spiskował po nocach z takimi typami spod ciemnej gwiazdy, jak Kaczyński i Bielan, z Michałem Kamińskim w suplemencie. Posłowie marszałka sejmu głosowali wbrew ustaleniom koalicyjnym. A w kuluarach plotkowano, że Hołowni trudno się będzie rozstać w listopadzie z laską drugiej osoby w państwie zwłaszcza, że miałby ją posiąść Włodzimierz Czarzasty ze swą peerelowską przeszłością. Ludzie, a cóż to za osobliwość w kraju, gdzie prezydentami byli Jaruzelski i Kwaśniewski?!
Dawny showman TVN, nie chcąc zapewne przeżywać traumy braku perspektyw przy zmianie warty, postanowił poszukać sobie roboty za granicą. I niechaj mu się poszczęści. Za to w bezhołowiu powstałym w partii bez Hołowni aż roi się od szeryfów, jak w znanej balladzie Wojciecha Młynarskiego.
„I tym tylko różni się ta ballada,
Że w tym mieście gdzieś na prerii krańcach
Na jednego mieszkańca jeden szeryf przypada,
Jeden szeryf na jednego mieszkańca.
Choć finanse poniekąd leżały,
Gospodarka i przemysł był na nic,
Ale każdy: czy duży, czy mały,
Czuł się za to bezpiecznie bez granic.
Wyciągnijmy więc morał w tej balladzie ukryty,
Gdy nie grozi nam żadne rififi,
Że czasami najtrudniej jest rozpoznać bandytę,
Gdy dokoła są sami szeryfi.”
O stanowisko syndyka masy upadłościowej, wróć, przewodniczącego partii, mają zamiar ubiegać się między innymi takie tuzy politycznego secondhandu, no, w porywach outletu, jak: Katarzyna Połczyńska-Nałęcz, Paulina Hennig- Klocka, Joanna Mucha i Ryszard Petru. A jedną z metod wydźwignięcia się Polski 2020 z sondażowego mułu będzie podobno nowa nazwa partii. Feniks. I kto wie, marketingowy myk może się powieść, bo popiołów po zgliszczach jednego pasma Trzeciej Drogi jest aż nadto.
Zerkam do notatek. Z pośród nazwisk, które w minionym tygodniu obiły mi się o uszy, inspirujących do felietonowych konceptów, jest niewiele. Ściślej, niemal każde antyszabrujące w publicznym obiegu daje asumpt do krotochwili. Ale ileż razy można żartować z wnikliwych analiz politolożek i socjolożek z dyplomami Akademii Smorgońskiej, uczelnianych koleżanek misia Yogi? Precz suchary! Nowalijki też są nieco podwiędnięte, lecz chyba wciąż zjadliwe.
Minister Waldemar Żurek. Ponieważ nurtuje mnie wątpliwość czy wypada dworować z demolki prawa, wybieram enigmatyczną opcję: a co tam. Jeśli można demolować… Gdybym miał talent Fredry, sparafrazowałbym ucieszny wierszyk autora „Zemsty”, „Małpa w kąpieli”. Na razie wszak udało mi się wyskrobać jedynie pierwszy wers „Małpy z brzytwą”. „rada małpa, że klaskali, gdy chlastała konstytucję…”. Uff, jednak wolę pisać prozą.
Klenentyna Suchanow. Wedle oszczerców z prawicowych gadzinówek, Klenentyna S., szemrana postać zamieszana w przemyt ludzi na granicy z Białorusią i prowodyrka ulicznych rozrób zwolenniczek aborcji. Dla generatorów rzeczywistości urojonej liderka walki o prawa kobiet. Dla służb specjalnych podobno persona non grata w komisji badającej podatność Prawa i Sprawiedliwości na wpływy rosyjskiej agentury czy jakoś tak podobnie. Dla mnie kusząca okazja do rozważań nad medialnym rozdwojeniem jaźni. A w ostateczności psychoanalityczna glossa do próby rozkminienia nietuzinkowej osobowości o cechach rozpiętych, toutes proportions gardees, między przymiotami Joanny dArc, a przywarami Lukrecji Borgii, no, białogłowy, a Czarnej Mańki, już bez francuskiego zastrzeżenia.
Franciszek Starczewski, ból głowy ministra Radosława Sikorskiego. Niedawno pajacował na granicy z Białorusią. Ostatnio w słusznej sprawie humanitarnej pomocy dla ludności w strefie Gazy płynął w armadzie kilkudziesięciu statków i jachtów ku głodującemu miastu. Skojarzenie flotylli z armadą stąd, że wyruszyła z Hiszpanii.
Armia izraelska aresztowała bezprawnie wszystkich uczestników jeszcze na wodach eksterytorialnych. W każdej chwili mogą jednak wrócić do swych krajów, zgadzając się na dobrowolną deportację. Mogą, ale nie wszyscy chcą, bo protest przeciw izraelskiemu ludobójstwu musi wybrzmieć jak najdonośniej, z reakcją władz państw, z których pochodzą przetrzymywani aktywiści, włącznie. I rząd Tuska jest w kropce, gdyż nasze stosunki z Izraelem przypominają stąpanie po polu minowym kontekstów historycznych, z nutką antysemityzmu w tle.
Ciekawe jak na zatrzymanie, proszę wstać, Grety Thunberg zareagowała Szwecja?
I na koniec wisienka na torcie, Zbigniew Ziobro, jako animator ośmiogodzinnej groteski: „Rejs 2”, spektaklu w brawurowym wykonaniu tak zwanej komisji śledczej do spraw Pegasusa. Co rola, to kreacja. Wytężam pamięć., ale niewielu zawodowych aktorów potrafiło z taką maestrią wcielać się w postaci cymbałów, co całej trupie Magdaleny Sikory przychodziło z naturalną łatwością. Wraz z
mainstreamowym audytorium biję brawo i czekam na bis.
Sekator
Ps.
– Podobno Szymonowi Hołowni brakuje przymiotów koniecznych do objęcia wysokiej funkcji w ONZ – martwi się mój komputer. – Bo to stanowisko z klucza powinna teraz objąć kobieta.
- A cóż to za problem – pocieszam Eustachego. – progresywna seksuologia od dawna wyzwala osoby ludzkie z okowów płci biologicznej. I każdy może wybrać sobie dowolną tożsamość seksualną z kilkudziesięciu zatwierdzonych przez WHO. I Szymona Hołownianka bez przeszkód zostanie wysoką komisarką do spraw emigracji.
Nieważne dobrze,czy źle...byle ciągle o nas pisali,mówili I NAZWISK NIE MYLILI!!
Sikora czy Sroka...cóż szkodzi sie pomylić? :-))
"Sikora czy Sroka"
Obrońca rzekomo uciśnionych przez strasznego Kaczorra się ozwał. Siku siku, siku sik. :)
Autor Żyd Jan Brzechwa:)
I co, łyso tobie Spajk?:)
https://wiersze.juniora.pl/brzechwa/brzechwa_s09.html
Siedzi sroka na żerdzi
I twierdzi,
Że cukier jest słony,
Że mrówka jest większa od wrony,
Że woda w morzu jest sucha,
Że wół jest lżejszy niż mucha,
Że mleko jest czerwone,
Że żmija gryzie ogonem,
↓
Że raki rosną na dębie,
Że kowal ogień ma w gębie,
Że najlepiej fruwają krowy,
Że najładniej śpiewają sowy,
Że bocian ma dziób zamiast głowy,
Że lód jest gorący,
Że ryby się pasą na łące,
Że trawa jest blaszana,
Że noc zaczyna się z rana,
↓
Ale nikt tego wszystkiego nie słucha,
Bo wiadomo, że sroka jest kłamczucha.
Pozdrawiam, Jerzy Ciruk z Dowspudy:)