Temat tego wpisu podsunął mi jeden z interlokutorów zatroskany sytuacją społeczno-polityczną w naszym kraju. W trakcie wymiany zdań zadał pytanie, które pada coraz częściej – "Kto rozmontuje to zabetonowane państwo?"
Odpowiedziałem mu prosto: "Mamy system demokratyczny. Wystarczy im nie dać legitymacji."
Ta krótka odpowiedź rodzi lawinę kolejnych pytań. Czy rzeczywiście to takie proste? Czy wystarczy przestać chodzić na wybory, by system się zawalił? Czy to nie ucieczka? A może forma biernego oporu? I najważniejsze: co w zamian?
Dziś postaram się na to odpowiedzieć szerzej.
Zabetonowane państwo – diagnoza
Polska demokracja, jak wiele innych, przeszła głęboki proces betonowania. Niby mamy wybory, ale prawdziwego wyboru nie ma. Partie od lat się wymieniają, ale układ zostaje ten sam:
- ci sami ludzie w mediach,
- ci sami beneficjenci dotacji,
- te same instytucje, które nigdy nie ponoszą odpowiedzialności.
Zmienia się tylko fasada, kolor plakatu, hasło wyborcze. Układ władzy natomiast nie zmienia się od dekad i co gorsza, nauczył się doskonale udawać pluralizm.
To właśnie ten układ coraz więcej ludzi nazywa "zabetonowanym państwem". Układ zamknięty, odporny na głos obywatela, odporny na kontrolę społeczną, odporny nawet na afery.
Bojkot jako akt polityczny, nie jako ucieczka
W tym kontekście bojkot wyborów nie jest wycofaniem się z życia publicznego. Wręcz przeciwnie, to forma politycznego sprzeciwu wobec iluzji demokracji.
To stwierdzenie:
"Nie gram w tę grę, bo jej zasady są ustawione. Nie chcę wybierać między tymi samymi układami w nowym opakowaniu."
Ale sam bojkot, choć symbolicznie istotny, nie wystarczy. Historia pokazuje, że reżimy mogą funkcjonować nawet przy niskiej frekwencji. Aparat państwowy, raz zdobywszy władzę, nie odda jej tylko dlatego, że frekwencja spadła poniżej 40%. Przeciwnie, będzie rządził dalej, mówiąc: „kto nie głosował, ten nie ma prawa narzekać”.
Dlatego sam bojkot musi być czymś więcej niż odmową. Musi być powiązany z nową narracją z jasnym przekazem:
"Nie głosuję, bo mam coś lepszego do zaproponowania."
A co z sondażami? Zacznijmy od jutra
Dla tych, którzy pytają: „co mogę zrobić już teraz?”, odpowiedź jest prosta – zacznij od sondaży.
Kiedy zadzwoni do ciebie ankieter z pytaniem: „na którą partię oddałby/a/by Pan/Pani głos, gdyby wybory odbyły się w najbliższą niedzielę?”, masz prawo odpowiedzieć:
"Na żadną. Nie uczestniczę w tym systemie. Nie uznaję tych zasad gry."
To nie jest tylko deklaracja. To sianie ziarna nowej świadomości. Bo każda odpowiedź „nie wiem” lub „odmawiam odpowiedzi” osłabia mit, że wszystko jest pod kontrolą.
Wyobraźmy sobie, że nagle 30% respondentów zaczyna konsekwentnie odmawiać udziału w sondażach – wówczas nawet statystyka przestaje legitymizować obecny porządek.
Oni liczą na to, że masz potrzebę „uczestniczenia”. Że boisz się wypaść z układu. A Ty pokaż, że jest inna droga i że można ją wybrać już od jutra. Nawet od pierwszego telefonu z sondażowni.
Nowy program. Nowe państwo. Nowa umowa społeczna
I właśnie dlatego nie należy poprzestać na krytyce.
Rozpocząłem cykl wpisów – programowych, naprawczych, systemowych. Zamiast narzekać, zacząłem tworzyć nową wizję państwa. Krok po kroku. Temat po temacie. Nie po to, by zdobyć władzę, ale po to, by odzyskać suwerenność obywatelską.
Ten program to nie tylko lista reform. To próba napisania od nowa umowy społecznej między obywatelem a państwem z poszanowaniem wolności, z decentralizacją władzy, z odbudową wspólnoty i odpowiedzialności.
I co najważniejsze z odpowiedzią na pytanie: co zamiast obecnego systemu?
Nie my przyjdziemy na kolanach. To oni będą musieli przyjść
Bojkot w tym ujęciu nie jest końcem, lecz początkiem. Jest pierwszym krokiem do przebudowy i pierwszym testem siły wspólnoty, która się budzi.
Jeśli setki tysięcy, a potem miliony ludzi powiedzą:
"Nie chcemy waszego państwa. Chcemy własnego."
…to system może przetrwać formalnie, ale straci to, co najważniejsze: społeczne przyzwolenie.
A bez niego żadna władza, demokratyczna czy autorytarna, nie ma trwałości.
To nie my mamy przychodzić błagać o reformy. To oni będą musieli tłumaczyć się przed obywatelami, którzy się wycofali z gry i budują własną rzeczywistość.
Co dalej?
1. Publikujmy dalej – kolejne części programu naprawczego. Bo tylko konkret zmienia rzeczywistość.
2. Tłumaczmy, czym jest świadomy bojkot – nie jako rezygnacja, ale jako deklaracja przynależności do innego porządku.
3. Odrzućmy udział w sondażach – bo to również element gry, którą chcemy zakończyć.
4. Zacznijmy działać lokalnie – bo państwo nie powstaje odgórnie, tylko od dołu.
Z czego wyrasta nowe państwo?
Nowe państwo nie rodzi się z urny wyborczej. Rodzi się z nowego myślenia, z buntu przeciwko fikcji, z niezgody na udział w fałszywej grze.
Rodzi się z ludzi, którzy nie chcą już tylko „wygrać wyborów”, ale chcą zmienić logikę całego systemu.
I dlatego mówmy dziś jasno:
Nie damy wam legitymacji.
Nie chcemy już waszego państwa.
Budujemy swoje.
I zacznijmy choćby od tego, że od jutra, gdy zadzwoni sondażownia, mówimy "nie uczestniczę".
Bo właśnie od tego zaczyna się każda nowa inicjatywa – od słowa „nie”.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1019
"Na żadną. Nie uczestniczę w tym systemie. Nie uznaję tych zasad gry."
Jakbym sam napisał :)
Dwa razy byłem na wyborach. Pierwszy raz w 1985 roku (jestem usprawiedliwiony bo byłem wtedy żołnierzem i musiałem).
A drugi raz jak Andrij Dudajło startował na 2 kadencję.
Poświęciłem się i z bólem doopy oddałem głos na Trzaskowskiego.
Teraz sam to udowodniłeś.
Tym razem wyszło na moje.
Jak z krasnoludkami.
W twojej roSSji wybierasz w swojej armii czerwonej swego ukochanego osranego bandytę putlera. Dlaczego uciekłeś z Polski dupa paliła czy pukali o 6.00. Starcze ?
"Rus gówno
W twojej roSSji wybierasz w swojej armii czerwonej swego ukochanego osranego bandytę putlera. Dlaczego uciekłeś z Polski dupa paliła czy pukali o 6.00. Starcze ?"
Przecież ty pojebany jesteś kapusiu ::) Ja pierdole... Co za debil...
Zgodnie z zasadą w październikowych nie brałem udziału.
Jak zobaczyłem, co wyprawiają ci co wygrali, to w następnych, które akurat nie miały znaczenia, byłem jednym z pierwszych w lokalu wyborczym.
I oczywiście w prezydenckich też uczestniczyłem i w pierwszej turze nie głosowałem na Nawrockiego.