
Czerwone maki — ładne, szybko znikające wiosenne kwiatki o czerwonych płatkach. Ale dla nas Polaków niosą jeszcze zupełnie inne skojarzenia. Te szybko przemijające kwiatki , dzięki żołnierskiej pieśni, stały się symbolem bitwy pod Monte Cassino, bitwy będącej przykładem polskiego poświęcenia, heroizmu i polskiego zwycięstwa. Bitwa pod Monte Cassino, stoczona w 1944 roku, była jednym z kluczowych momentów alianckiej kampanii włoskiej. Po wylądowaniu aliantów na Sycylii i południu Włoch w 1943 r., Niemcy wycofali się na silnie ufortyfikowaną Linię Gustawa, która biegła przez Apeniny i miała zatrzymać dalszy marsz aliantów na północ. Jednym z głównych punktów tej linii była góra Monte Cassino, na której znajdowało się słynne opactwo benedyktyńskie z VI wieku. Głównym celem bitwy było przełamanie niemieckiej Linii Gustawa i otwarcie drogi na Rzym.
Bitwa pod Monte Cassino to tak naprawdę cztery bitwy. Pierwsza bitwa miała miejsce w dniach 17–25 stycznia 1944. Amerykanie próbowali przełamać niemieckie pozycje w dolinie rzeki Rapido, ale zostali odparci z ciężkimi stratami. Miesiąc później w lutym, alianci (głównie wojska brytyjskie, hinduskie i nowozelandzkie) zbombardowali klasztor Monte Cassino, sądząc, że Niemcy tam się ukrywają. Bombardowanie zniszczyło opactwo, ale paradoksalnie umożliwiło Niemcom zajęcie ruin i ich wykorzystanie jako pozycji obronnych. Trzecia bitwa była znowu miesiąc później. Uderzenie nowozelandzkiego korpusu w dniach 15–23 marca, również zakończyło się kolejną porażką. Walki w mieście Cassino były bardzo krwawe, a postępy minimalne.
Po tych trzech nieudanych natarciach wojsk alianckich, zadanie zdobycia kluczowego wzgórza, przypadło Polakom — żołnierzom II Korpusu Polskiego pod dowództwem generała Władysława Andersa. Żołnierze, którzy walczyli pod Monte Cassino, byli ludźmi, których wojna już wcześniej wystawiła na niejedną próbę. Wielu z nich przeszło przez sowieckie łagry, przez Bliski Wschód, przez pustynię w Afryce. Zadanie, które wydawało się być zadaniem samobójczym, okazało się przełomem. 18 maja 1944 roku żołnierze 12. Pułku Ułanów Podolskich zdobyli ruiny klasztoru, zatykając biało-czerwoną flagę i proporzec pułkowy na wzgórzu.
Czerwone maki na Monte Cassino… to pieśń przypominająca nam, że historia Polski to nie tylko cierpienia i klęski. To opowieść o odwadze i wytrwałości, opowieść o ludziach, którzy wierzyli w zwycięstwo do końca. I zwyciężyli.
Dzisiaj jest18 maja! 81-sza rocznica bitwy pod Monte Cassino!
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Plik:Loreto_-_cimitero_di_guerra_polacco_(12).JPG
Nie zgadzam się, niezależnie od wszystkich okoliczności ma Pan powód do dumy i było potrzebne. Wtedy jeszcze nie było przesądzone jak potoczą się sprawy.
W dniu 13 lutego 1945 r. rząd Rzeczpospolitej Polskiej na uchodźstwie wystosował komunikat dot. ustaleń na konferencji w Jałcie, w którym odrzucał postanowienia w sprawie Polski i uznał to za „nowy rozbiór Polski, tym razem dokonany przez sojuszników Polski".
Anders o tym wiedział a było to pokazane w niedawno emitowanym filmie.
Bitwa pod Monte Cassino była blisko rok wcześniej niż konferencja w Jałcie, więc skąd Anders mógł wiedzieć co zostanie ustalone w Jałcie?
Teraz krótko o co chodziło.
Po klęsce Niemiec w Afryce losy wojny były przesądzone. Zgodnie ze sztuką wojenną Churchill miał zamiar uderzyć przez tzw. "miękkie podbrzusze Europy", czyli Grecję i Jugosławię, gdzie działała silna partyzantka a nie przez silnie bronione Włochy. Ten manewr odciąłby ZSRR od Polski. Na to nie zgodzili się Amerykanie.
To w Teheranie ustalono, że radziecka strefa wpływów będzie na zachodniej granicy Polski i o tym wiedział Anders.
Za pomyłkę przepraszam.
Znana była wartość sojuszu z Francją i Wielką Brytania we IX 1939r.oraz układu Sikorski-Majski z 30.07.1941.w kontekście interesów aliantów potwierdzonych w Jałcie.
W tym kontekście bohaterskie zwycięstwo musiało mieć dla polskich żołnierzy smak goryczy.
Dzisiaj nie jesteśmy w tak całkiem innej sytuacji. Ameryka naciska na niemieckie zbrojenia obiecując uwolnienie od okupacji, a jednocześnie łasi się do Rosji. Trudno dociec czy każe nam iść z Niemcami na Moskwę, z Rosją na Berlin, czy jeszcze inaczej.
A mnie się wydaje, że dzisiaj jesteśmy w identycznej sytuacji, jak we wrześniu roku pamiętnego.
Wiem że szanse były nikłe, ale należało spróbować sojuszu azjatyckiego.
Dzisiaj są większe szanse tego sojuszu, bo państwo azjatyckie jest inne, ale też o wiele silniejsze.
Po ciszy wyborczej napiszę dlaczego znowu tego nie wykorzystamy.
Obaj macie rację i się uzupełniacie a dyskusja z Tadeuszem H to ryzyko ostrzelania argumentami ad Murzynum ew ostrzelania szczegółami . A propos Teheranu czy Jałty to sam wysnuwam wniosek że nawet Churchill o "swoich" ustaleniach dowiedział się post factum . Stalin zadbał o to szykując odpowiednie zapasy cygar i whisky . Granica na linii Curzona była wtedy przesądzona od lat . Problem w tym że Pan Tadeusz nigdy nikomu racji w 100 procentach nie przyzna , co widzę po kolejnej dyskusji . Jest tu jeszcze paru takich co im dyplomy i rozwiązywanie słupków na studiach wyszły bokiem .
Aha Panie Emjotka
To ja napiszę bez ciszy . Obie strony barykady politycznej siedzą w róznych i nieazjatyckich dupach . Nieprawdaż ?
Czytając ten komentarz powyżej byłem przekonany, że się całkowicie zgadzamy co do dzisiejszego dnia i że Pan dokładnie odczytał to co chciałem powiedzieć w swojej notce o bitwie pod Monte Cassino. A Pan mówi, że nigdy nie przyznałem racji ...
A ws przyznawania racji. Żeby można było przyznać rację to musi być spełniony jeden podstawowy warunek. Druga strona musi tę rację mieć. W takiej sytuacji nie mam żadnego problemu z przyznaniem racji. Jeżeli nigdy Panu nie przyznałem racji to znaczy, że nigdy wcześniej (w naszych dyskusjach) jej Pan nie miał ... 😉
Racja to nie zadanie matematyczne czy inny słupek . Tu rządzą inne prawa . tu niema "jedynie słusznej " jak mawiał jeden taki trzydzieści kilka lat emu . A negowanie dyskutantów pod pozorem niemania racji to zwykły wytrych a często gorzej . W dyskusji licza się wnioski post factum , nie założenie że się ma rację . Każdy z dyskutantów tak ma . To zadanie pod rozwagę osób trzecich . Tu bywa jednak jak u boksera po nokaucie , który po ocknięciu się krzyczy " ale mu przywaliłem". Ocena subiektywna ?
No dobra, a co z tym komentarzem o którym wspomniałem? Przecież przyznałem Panu rację, że o tym samym co Pan napisał w komentarzu ja pisałem w notce (znaczy się dawałem do zrozumienia ze względu na ciszę wyborczą).
Ten komentarz to raczej słaby przyczynek do dyskusji . Przynajmniej między nami .
Zgadza się słaby. No i co? Już drugi raz (i to w ciągu jednej godziny) przyznaję Panu rację 😅
Mnie jednak chodzi o to, że są kandydaci, którzy w tych nieazjatyckich tyłkach nie siedzą i proponują sojusz azjatycki właśnie.
Jak już wspomniałem nie mogę o tym pisać przed godz.21.00. mimo tego, że nie miałoby to żadnego wpływu na wynik wyborów.
Ale to trochę nie takie proste jak by się wydawało . Bo to jak z tą racją jest , co ja po swojemu Panu Tadeuszowi wyjaśniałem . A mówiąc językiem Pana Marka ta polityka to odpowiednik medycyny holistycznej . Tu nie ma jak w przysłowiu że "głowa boli , dupie lżej".