
A miało być tak pięknie...
Po prostu raj. Tak przynajmniej się wydawało większości Polaków po transformacji i upadku PRLu w 1989 roku. To zapadające w pamięć symboliczne wyniesienie flagi PZPR -Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Lokaja ruskiej KPZR.
A pamiętacie jak wprowadzano w życie w latach 90-tych indywidualne konta emerytalne? Telewizje co godzinę przedstawiały na zachętę reklamę z uśmiechniętą – widać, bardzo szczęśliwą, parę emerytów, na złocistej plaży, pod palmami, z widokiem na cudowny, turkusowy ocean, popijających z oszronionych kielichów z wetkniętą w kostki lodu Pina Coladę. Żyć i nie umierać? Czy w to wierzyliśmy? Raczej nie. Ale miło było sobie pomarzyć, a i miało się jakąś nadzieję, że to się ma spełnić.
Minęło ćwierć wieku. Dużo się rzeczywiście zmieniło. Tylko ja dzisiaj nie myślę o raju, tylko zastanawiam się, czy już cała Rzeczpospolita staje się amerykańskim Chicago z czasów Al Capone – miasta bezprawia i gangsterów. Nawet jesteśmy lepsi: - żadne tam miasto – państwo bezprawia!
Po raz tysięczny obejrzałem sobie epokowy film "Shaft" z Samuelem L. Jacksonem z roku bodajże 2000, a nie historyczną wersję z 1970-tego Lubię te stare filmy, jakby z innej epoki. No i oprócz świetnego autorstwa ta muzyka i to, że luię Jacksona. Przy drugiej kawie już po północy, zacząłem rozmyślać, czy to, co się właśnie dzisiaj dzieje, zostało już pokazane w "Chłopcach z ferajny", czy w kolejnych Batmanach dziejących się w symbolicznym, wymyślonym Gotham.
„Chłopcy z ferajny” (ang. Goodfellas) to film Martina Scorsese z 1990 roku, oparty na prawdziwej historii Henry’ego Hilla, pół-Włocha, pół-Irlandczyka, który od młodości marzył o byciu gangsterem.
Fabuła śledzi życie Henry’ego (grany przez Raya Liottę), który od lat 50. wspina się po szczeblach mafijnej hierarchii w Nowym Jorku. Razem z bezwzględnym Tommym DeVito (Joe Pesci) i sprytnym Jimmym Conwayem (Robert De Niro) bierze udział w licznych napadach, wymuszeniach i przekrętach.
Z czasem życie w zbrodniczym świecie zaczyna go przytłaczać – nasilają się narkotyki, zdrady i brutalność.
Natomiast Gotham już jest miastem symbolem czegoś upadłego – w pełnym bezprawiu i chaosie. Często tą nazwę używałem opisując moje obserwacje z Trójmiasta. Choć wielu publicystów woli określenie Mała Sycylia. Mnie to nie pasuje, bo i w pełni sycylijska Cosa Nostra i raczej neapolitańska Camorra, dwie potężne mafie, mają jednak pewien kod, a nawet specyficzne "prawa i moralność".
A filmowe Gotham to:
1. Korupcja od góry do dołu
W Gotham niemal każdy szczebel władzy – od burmistrza, przez policję, po sądy – jest skorumpowany lub zastraszony przez mafię i przestępców. Prawo formalnie istnieje, ale nie działa. Ludzie tracą zaufanie do państwa, a zamiast tego królują układy i brutalna siła.
2. Obecność wielkich mafii i bossów
W latach wcześniejszych (np. w komiksach i filmach takich jak Batman: Rok Pierwszy) Gotham było rządzone przez rodziny mafijne. Takie postacie jak Carmine Falcone symbolizują klasyczną przestępczość zorganizowaną. To przypomina trochę „Chłopców z ferajny” – mafia, własne zasady i brak miejsca na sprawiedliwość.
3. Narodziny „superprzestępców”
Z czasem Gotham stało się siedliskiem niezwykłych złoczyńców: Jokera, Riddlera, Pingwina itd. Oni nie tylko łamią prawo, ale grają z systemem, wyśmiewają go i dewastują resztki porządku społecznego. Ich działania są na tyle ekstremalne, że tradycyjne siły porządkowe nie są w stanie ich powstrzymać.
4. Ekstremalne rozwarstwienie społeczne
W wielu historiach Gotham przedstawiane jest jako miasto z wielkim kontrastem: z jednej strony bogacze i elita (Wayne’owie, korporacje), z drugiej – ubóstwo, bezdomność, przestępczość. Taki układ naturalnie rodzi bunt, przemoc i brak stabilności.
Jakoś bez długich medytacji, po ostatniej niedzieli, gdy już ostygły emocje, po szokującym doniesieniu o śmierci "Pani Basi", śp. Barbary Świątek, sekretarki i przyjacółki prezesa Jarosława Kaczyńskiego, 66 letniej, jak to często bywa, już schorowanej i delikatnej kobiety. Została ona zaszczuta w klasyczny bolszewicki, a może nawet gestapowski sposób przez kompletnie zdegenerowaną prokuraturę, z rozkazu bandziorów, które opanowały władzę w RP, zacząłem rozmyślać, co z zakresu kultury – z literatury, czy kinematografii, albo faktów historycznych, może najlepiej oddać to, co się dzieje w Polsce po październiku 2023, kiedy konserwatyści głupio oddali władzę, niewątpliwym przestępcom i głupcom.
Przykra sprawa. Ojczyzna po półtora roku rządów tej zbójeckiej bandy na usługach wiecznych wrogów RP, tych ze wschodu i zachodu, już prawie jest jak Gotham – tam to "miasto upadłe", a u nas "państwo upadłe", ze zgnilizną współczesnego społeczeństwa, gdzie nie działa ani prawo, ani moralność. To laboratorium chaosu, które pozwala postawić pytania o granice dobra i zła – i właśnie dlatego potrzebny jest ktoś taki jak Batman, który działa poza systemem, bo system nie działa.
I najbardziej smutne, jakieś 70% obywateli, jak podają wiarygodne statystyki, którzy ciągle są patriotycznymi Polakami, nadal sie nie budzi, jakby oczekiwały na jakąś łaskę pańską.
Nie mam już najmniejszych wątpliwości: - Gotham jest nad Wisłą.
W Gotham elity trzymają się mocno. Bezkarni bossowie mafijni przypominają dzisiejszych ludzi władzy i biznesu, którym nie grozi żadne prawo. Ci sami, którzy ustawiają przetargi, decydują o kontraktach, wymierzają sprawiedliwość według własnego klucza.
Mieszkańcy Gotham wiedzą jedno – nie mają na kogo liczyć. I w Polsce coraz częściej słychać ten sam ton: obywatel zostaje sam. Gdy nie działa policja, sąd, prokurator, nadzieja zwraca się ku czemuś innemu.
Gotham miało Batmana. Postać z zewnątrz systemu, która – choć brutalnie – próbowała przywrócić elementarny porządek. U nas nie ma mściciela w pelerynie, ale może są nim niezależne media, społeczeństwo obywatelskie, sędziowie, którzy nie dali się złamać?
Gotham jest fikcją. Polska nią być nie powinna. Ale jeśli nadal będziemy patrzeć, jak instytucje prawa zamieniają się w atrapę, może się okazać, że Gotham to już nie tylko filmowy symbol, ale codzienność za naszymi oknami.
Gdy już nieco zmęczony produkowaniem tego felietonu szykowałem sie do krótkiej drzemki, głowę nadal miałem pełną tych kultowych filmów z Hollywoodu: - Supermana chroniącego upadłe miasto Metropolis i Batmana z upadłym Gotham. Zacząłem kombinować, kto mógłby bliską upadku Polskę, naszą ojczyznę z naszą ojcowizną w taki komiksowy sposób ochronić. Czuję, że takiego człowieka my bardzo potrzebujemy. Wtedy w swój typowy sposób zacząłem marzyć i kombinować. Mamy już za dwa miesiące wybory prezydenta Rzeczpospolitej na kolejne pięć lat. Czy któryś z tych czołowych kandydatów w wyborach mógłby stworzyć takiego naszego Supermana? Trzaskowski? Nawrocki? Hołownia? Mentzen? Dla mnie nie było najmniejszych wątpliwości, że będąc producentem, reżyserem, scenarzystą, czy szefem od castingu wybrałbym tylko Karola Nawrockiego. To niemalże kalka amerykańskiego Supermana. Postawa, spokój i powaga; silny i wysportowany. Ktoś komu ludzie mogą zaufać i ktoremu można się poskarżyć. A taki Trzaskowski, czy Hołownia? Ci ewentualnie mogli by otrzymać rolę Pingwina.
Wiemy, że i Superman, jak i Batman mieli zawsze potężnego i oszalałego przeciwnika. Takim kultowym był – i nawet dorobił się własnej serii filmów – Joker. Lecz tu natychmiast w myślach pojawił się Donald Tusk. Tak... gdyby mu szminką domalować te symboliczne, czerwone usta w złowieszczym i szalonym uśmiechu, to jak znalazł Tusk – idealna postać polskiego Jokera.
Tak mi się te rozmyślania podobały, że postanowiłem z tego zrobić użytek. Mam tu i tam pewne kontakty, to zacząłem wydzwaniać i przedstawiać mój pomysł, by wzbogacić nieco kampanię wyborczą. Zarzuciłem na wstępie tym, co mają coś do powiedzenia, że w całej kampanii nikt nie czuje tego ducha czasu, jak to nazywają Niemcy, a za nimi przejęła to cała filozofia – Zeitgeist: - nie widzą, że budowaniu popularności, w dobie cyfrowej komunikacji, Internetu, i tych mediów społecznościowych – komunikatorach, jak X, Facebook, Instagram, TikTok, bezdyskusyjnie rządzi pop-kultura. Nowe twory: emotikony, memy i młodzieżowy slang. Bez tego trudno zyskać popularność w milionach zwolenników. Więc czemu nie zbudować kandydata na prezydenta Karola Nawrockiego, jako Supermana? Myślicie, że to chwyci? Chętnie też bym widział pana Tuska, jako Jokera. Tylko pewnie wtedy prawdziwy szaleniec Giertych i ta marionetka Bodnar żywcem by mnie usmażyli.
Zagadałem do TVRepublika, przesłałem pomysł do Komitetu wyborczego Karola Nawrockiego. Szczególnie jak obecnie członek tego komitetu prof. Przemysław Czarnek powiedział w wywiadzie, że my chcemy mieć kandydata poważnego. A ja się spytałem, czy może ważniejsze jest mieć kandydata popularnego (i oczywiście lubianego).
A państwo co sądzą? Kto dla was mógłby się stać Supermanem, który nie dopuści, by Polska upadła?
Strofy
Emanacje
Psalmy Dawida
Jury przyznało nagrody wszystkim trzem utworom, nie wiedząc, że ich autorem jest ta sama osoba. Dopiero po ogłoszeniu wyników Penderecki ujawnił swoją tożsamość.
Pseudonimy to narzędzie twórcze – „Nawet wielki Penderecki stosował pseudonimy, aby jego prace były oceniane obiektywnie.”
„Penderecki chciał, by jego muzykę oceniano bez uprzedeń.
„Gdyby Penderecki zrobił to dziś, pewnie też miałby aferę, że ukrywał swoją tożsamość!”
To świetny przykład na to, że pseudonimy nie są niczym nadzwyczajnym – to często świadomy zabieg, by uniknąć oceniania osoby zamiast dzieła.
Pan pisze o rzeczach oczywistych - o literackim pseudonimie. Ja piszę wyraźnie o tym, że kandydat Nawrocki mówił, że otrzymał od autora książki Batyra pięć egzemplarzy z autografem, potrzebnych do aukcji. Batyr mówił, że inspirował się Nawrockim - to jest prawda, nie mam wątpliwości, ale jest to prawda niskiej jakości.
Nie sądzę, by Pan nie widział różnicy...
Pseudonim to nie tylko standardowa praktyka w literaturze, używana dla oddzielenia różnych sfer życia. Prostytutki też nie występują pod rodowymi personaliami, nieprawdaż?
A czemuż to?
Na koniec dodam, że nie było moim zamiarem, by sugerować prostytucję kandydatowi. Zbieg okoliczności...
"Batyr" – znaczenie słowa
Batyr to tytuł honorowy używany w krajach azjatyckich, szczególnie w Turkmenistanie, Kazachstanie i innych krajach Azji Środkowej. Oznacza on bohatera, wojownika, osobę odważną i szanowaną. Może to sugerować, że Nawrocki chciał nadać swojemu pseudonimowi pewną aurę heroizmu, siły, a jednocześnie tajemniczości.
Karol Nawrocki, wychowując się w trudnym środowisku, mając styczność z mafią trójmiejską, pracując w branży ochroniarskiej i bramkarskiej, zyskał wyjątkową wiedzę na temat przestępczości, która jest jednocześnie jego osobistym doświadczeniem. Przyjmowanie pseudonimu Tadeusz Batyr może być sposobem na oddzielenie tych doświadczeń od własnej tożsamości publicznej, a jednocześnie pozwala na swobodną twórczość i prowokowanie do refleksji. Jest to osoba, która, mimo że zna "ciemną stronę" życia, potrafi zachować dystans i poszukiwać głębszych prawd o społeczeństwie i ludziach, którzy żyją na marginesie.
Praca w "trudnym" środowisku, zarabianie na studia i rodzinę, wychowanie się w pobliżu przestępczości, może także prowadzić do poczucia lojalności wobec swojego "świata". Nawrocki, który poznał te mechanizmy od wewnątrz, mógłby być przekonany, że tylko ktoś z takim doświadczeniem będzie w stanie w pełni zrozumieć i wiarygodnie opisać życie mafii. Pseudonim może więc stanowić formę „ochrony” tego doświadczenia, a także dawać przestrzeń do pełnego zrozumienia tematu bez konieczności ujawniania własnej tożsamości.
Psychologia przetrwania i "kryształowy" dystans
W obliczu kontaktów z nielegalnymi środowiskami Nawrocki mógł wykształcić dystans do tych środowisk i nauczyć się rozróżniać "świat porządny" od "świata mafii". Jako ktoś, kto miał styczność z tymi środowiskami, ale nie dał się w nie wciągnąć, Nawrocki mógł stać się "obserwatorem" tych wydarzeń, co daje mu wiedzę i autentyczność przy opisywaniu tego rodzaju tematów. Pseudonim Tadeusz Batyr mógłby symbolizować jego sposób zachowania tego dystansu – to on, jako "obserwator", tworzy narrację o świecie przest
ępczym, jednocześnie pozostając poza nim
Pragmatyzm i adaptacja do trudnych warunków
W wieku 17 lat Nawrocki musiał podjąć odpowiedzialność za siebie i swoją rodzinę. Praca jako bramkarz i ochroniarz w dyskotekach, gdzie spotykał się z różnymi trudnymi sytuacjami, pokazuje jego pragmatyzm oraz zdolność do radzenia sobie w wymagających warunkach. Być może właśnie to doświadczenie nauczyło go, jak balansować między światem "porządku" a "chaosem", co znalazło swoje odzwierciedlenie w twórczości.
Pozwolę sobie uzupełnić Twoją świetną analizę. Jeżeli się nie było człowiekiem codziennej pracy - stoczniowcem, portowcem, czy urzędnikiem, to z reguły miałeś styczność z półświatkiem. Już będąc uczniem liceum, z dość rozrywkowym charakterem musiałem się ocierać o typy, których wówczas nazywało się tylko chuliganami. To tylko dla własnego i swojej dziewczyny dobra lepiej było z nimi nie zadzierać. Do właściwego półświatka w moich czasach nie było dostępu. Mimo, że wiedziało się już o bandach, prostytutkach, cinkciarzach i ubekach. Byłeś młody i obcy, to cię nigdy nie wpuszczono do słynnych Lusterek na Świętojańskiej, popularnie nazywanych Kurwidołek. Potem byłem już na morzu i nie śledziłem trójmiejskiej społeczności. Mimo, że Nikosia poznałem w Maximie już w czasach studenckich, a w Skorpionie mąż znajomej był szefem kuchni. Z prawdziwymi gangusami zetknąłem się dopiero po powrocie z Ameryki, czyli rok 90-91. Wtedy już się sobie kłanialiśmy z Nikosiem i Szwarcenegerem. To był jedyny kontakt - nigdy z nimi nie imprezowałem, a to, że się sobie kłanialiśmy, zapewniało pewne skromne bezpieczeństwo. A ponadto docierały do mnie przecieki, jacy prawnicy, jacy dziennikarze, a nawet wykładowcy z uczelni i księża byli również w tym kręgu ludzi z szarej strefy. Czyli, jeżeli Karol N. był z Wrzeszcza, był silny, duży i kochał sport, to w tym naszym wybrzeżowym Gotham, nie ma szans by uniknąć zetknięcie się z szarą strefą. Na dodatek dodam, że wówczas bez małej "korupcji" nic nie załatwiłeś. Do urzędu w byle sprawie, udawałeś się z siateczką, albo z czekoladkami i smakołykami (dla pań), albo z flaszką i amerykańskimi fajkami dla urzędasa. Takie było wtedy życie, taki klimat za komuny, gdzie każdy uczył się kombinować, by jakoś przeżyć. Gdyby Karol N. wtedy się izolował na swoim podwórku, to raczej mógłby mieć przechlapane.
Dzisiaj te lewackie durnie i szkopsko-ruskie durnie robią wielkie halo, że młody chłopak chciał spokojnie dojrzewać, nie będąc osiedlowym ciamajdą, którego nawet małolaty, biorąc przykład od starszych, będą kopać w dupę.
Co za hipokryzja i matołectwo!
Nawrockiemu bardziej pasuje pseudonim "Mamamuszi"
W historii polskiej polityki pewne elementy pasowałyby do różnych postaci. Na przykład:
Janusz Palikot – ekscentryczny, barwny, medialnie przebojowy, kreujący się na rewolucjonistę, a jednocześnie odbierany jako sztuczny.
Stanisław Tymiński – kandydat na prezydenta w 1990 roku, który pojawił się nagle, budził ogromne kontrowersje i do dziś pozostaje zagadką.
Raczej Mieszczanin Szlachcicem u Moliera.
Nawrocki ma tyle z prawdziwości i naturalizmu co mięsa w kiełbasie po 10 zyla za kilo.
I taka jest jego wartość.
A oto kilka propozycji pseudonimów pasujących do Karola Nawrockiego ( analiza psychologiczna) . Wybór należy do Pana:
Kilka propozycji:
1. Sentinel – strażnik, obserwator, ktoś, kto widzi więcej, ale niekoniecznie się ujawnia. Pasuje do kogoś, kto zna realia mafii, ale nie dał się wciągnąć.
2. Ragnar – imię nawiązujące do wikińskiego wojownika, symbolizujące siłę i zdolność do przetrwania w trudnych warunkach.
3. Cień (lub Shadow) – pseudonim podkreślający, że Nawrocki był blisko mafii, ale nigdy nie stał się jej częścią, działał na pograniczu.
4. Batyr – skoro już zastanawialiśmy się nad tym pseudonimem, można go rozwinąć: Batyr Khan, Batyr Noir – podkreślając zarówno siłę, jak i tajemniczość.
5. Nord – symbolizuje chłodny, analityczny umysł i twardy charakter.
I sądzę, że jestem najbliżej.
Fajne pseudonimy. Tylko... że one mają charakter lokalny. Ograniczony. Dlatego ja wybrałem znanego na całym świecie Supermena. Postać symboliczna znana wszystkim od 6 do 90 lat.
Nawet jakby kandydat Nawrocki wykonał salto mortale to i tak wg tych plures pozostanie urzędnikiem,bokserem,osobą nieodpowiednią na takie stanowisko jak fotel prezydenta.
Może tak być, że kandydat ma być z początku niepozorny, trochę śmieszny - nie stwarzać zagrożenia, żeby zostać dopuszczony do rywalizacji. Ot, z takim pójdzie na luzie - patrz pomarańczowe włosy Trumpa w I kadencji, komik Zełenski grający 11 palcem na pianinie.
Będąc bokserem Nawrocki z pewnością potrafi podejmować szybkie decyzje, być strategiem na ringu i umieć z góry założone strategie zmieniać podczas walki, jeżeli stare na przeciwnika nie działają. Wychował się w specyficznym środowisku, potrafił się zachować i nawet wykorzystać okoliczności, aby móc studiować i zarabiać na rodzinę. Miał 17 lat jak został ojcem i podjął męskie decyzje. Szacunek.
Teraz walczy ze spętanymi nogami, wykręconymi rękami i kneblem. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
odpowiedz
A o to by tego nie było, zadbała okrągłostołowa klika. A tak dla przypomnienia doświadczona kadra to nie to samo co absolwenci Collegium Humanum czy kumple premiera.
Ogłaszanie wielkich projektów przez polityków to z jednej strony zwykłe ględzenie a z drugiej to bardzo niska ocena adresatów, którym można wcisnąć dowolny kit, co widać nawet pod tą notką.
Syn gdy był jeszcze mały dostał grę "Civilization" i bardzo się zdziwił, że nie można wystrzelić rakiety o ile wcześniej nie wynajdzie się alfabetu.
Lecz się...bo ta wóda cie zabije!!!
"Jakoś bez długich medytacji, po ostatniej niedzieli, gdy już ostygły emocje, po szokującym doniesieniu o śmierci "Pani Basi", śp. Barbary Świątek, sekretarki i przyjacółki prezesa Jarosława Kaczyńskiego,"---CORAZ GORZEJ Z TOBĄ!!
Mitarbaitera Berlina
@tri to o tobie czy @zdzichu ?
mamy też @śmiecia ale jego tu jeszcze nie ma
:)))))
@tri
kiedyś jak znowu nawijałeś w temacie Izery, dałem ci linka do wyjaśnienia, dlaczego projekt stanął, plany były, teren był. inwestorzy byli, przyszedł twój Tyfus i wszystko wyrzucił do kosza, podobnie jak CPK i wiele innych inwestycji.
Twój Tyfus zapisał się w Księdze Guinnessa rekordem deficytu PKB, którego osiągnął w ciągu roku "rządzenia" w przerwie obierania ziemniaków, co jak widać tylko potrafi robić.
Mitarbeieter to o mnie. Tyle, że nie spanikowany, bo Wrocław w Polsce leży, czego stary dziad nie zauważa. Poza tym Bundestag w trzy dni zmienił konstytucje i Niemce mogą pożyczyć tysiąc miliardów euro na wojskowe zabawki, które spłacimy (częściowo) my, bo Morawiecki podpisał zgodę na solidarną spłatę niemieckich zobowiązań - więc jakby co, to Niemce chyba się cieszą, a nie panikują, że zdychają.
Co do Izery, to od samego początku, od pierwszego dnia pisałem, że gówno z niej wyjdzie i miałem rację. Nie pisz też, że Tusk wszystko wyrzucił do kosza, bo do waszych wygranych wyborów parlamentarnych nawet dziury w ziemi pod fabrykę nie wykopaliście - przez siedem lat. Masz zatem skrzywienie tuskowe.