To co wygadują polscy oficjele zwłaszcza ci z Gdańska, to się w głowie nie mieści. Jakiś czas temu wiceprezydent Gdańska, nijaki Grzelak powiedział , że II WŚ rozpoczęła się od złego słowa Polaka do Niemca i na takie coś głosowali Gdańszczanie, ale to nie koniec „wybitnych” Gdańszczan.
Inny, Lech Parell mimo tego, że w stanie wojennym działał w podziemiu antykomunistycznym, kiedy został wybrany na szefa Urzędu ds. Kombatantów w 80 rocznicę zwycięstwa pod Monte Cassino jego urząd wydał broszurkę ,w której jest napisano o 90 tys. Polaków w Wermachcie co wyglądało na to, że pod Monte Cassino walczyli Polacy z Polakami.
Ponieważ dziadek Tuska był w Wermachcie, Tusk tam nie pojechał , całe szczęście, że majestat Najjaśniejszej Rzeczpospolitej prezentował PAD, a nie pół Niemiec Tusk.
Przecież Tusk nie pojedzie na jedną z najchwalebniejszych wygranych bitew oręża polskiego, tym bardziej, że pokonani zostali Niemcy , ziomki matki Tuska.
Wracając do haniebnej książeczki Urzędu ds. Kombatantów, rodzi się pytanie, skąd w Wermachcie tylu Polaków? Sprawa jest prosta, Kaszubi, Ślązacy, Wielkopolanie, którzy znaleźli się w granicach III Rzeszy byli powoływani do Wermachtu, jeżeli ktoś się nie zgodził to kula w łeb.
Przytoczę prawdziwą historię z mojej rodziny, ojciec mojego śp. teścia mieszkał koło Nowego (Kociewie), w 1939 r. był w Armii Polskiej , we wrześniu 1939, został zdemobilizowany i wracał pieszo spod Modlina do domu. Napotkał Niemców, ponieważ świetnie znał niemiecki rozmawiał z nimi, oni mu powiedzieli my o was nie zapomnimy.
I rzeczywiście w 1944r. został powołany do Wermachtu, trafił do Jugosławii i tak miał szczęście, bo gdyby trafił na front wschodni pewnie by zginął , stamtąd uciekł i trafił do Armii Polskiej gen. Andersa.
Do Polski wrócił w 1947 r. Tak jak pisałem do Wermachtu trafiali Polacy z pogranicza z ziem wcielonych do III Rzeszy a nie żadni ochotnicy.
Natomiast do zbrodniczej Waffen SS trafili ochotnicy, prawie z całej okupowanej przez Niemcy Europy, głównie z Holandii, Belgii, Łotwy, Francji, ale też z ZSRR i Ukrainy, itd. Polacy się tam nie garnęli.
W sumie ochotników w Waffen SS było około 200 tys. tak jak wspomniałem prawie z całej Europy okupowanej przez Niemcy oprócz Polaków.
https://wpolityce.pl/polityka/693554-szok-w-rocznice-monte-cassino-dziadkowie-z-wehrmachtu
https://dorzeczy.pl/kraj/102170/na-poczatku-bylo-zle-slowo-polaka-wiceprezydent-gdanska-szokuje.html.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2493
Masz przesrane...
😛😛😛
lepiej już mieć przesrane, niż jak ty nasrane.
z jakiej jaskini wylazłeś?
Jesteś to w stanie sobie wyobrazić?
nim weszliście do jaskini, siedzieliście na drzewach, teraz wyszliście z jaskini, ale jaskiniowiec w tobie został.
Zgadza się. A jaka Wilma urocza!
😛😛😛
to mieliście zbiorowe używanie, co ?
:->
Popatrz, jakimi skromnymi środkami można wydobyć prawdziwe twoje oblicze, na codzień ukryte za fałszywym krzyżem.
Aż miło popatrzeć. Jestem zadowolony z wyniku
😁
https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%B3zef_Tusk
W szeregach Wehrmachtu pozostawał do października 1944[5]. Od 24 listopada 1944 był żołnierzem Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie[13][5][2]. W życiorysie z 1975 stwierdził, że pracował Od 26.8.1944 do 5.3.1945 przy kopaniu okopów.
PS. Nawet w Wiki widać oszustwo w życiorysie dziadka Tuska, na które wskazał niezawodny Jacek Kurski na antenie TV Republika. Nie wiadomo w jakim oddziale PSZ miał służyć dziadek Tuska. Po wojnie był lutnikiem i tutaj również powstała miejska legenda, że wykonał instrumenty dla Maryli Rodowicz i Czesława Niemena. Każdy mitoman lubi się wygrzać w promieniach cudzej sławy :-)
***ochotników w Waffen SS było około 200 tys.***
Ba, sporo żydów służyło w Wehrmachcie. O jednym takim opowiada autobiograficzna książka Wasserpolacken, autorstwa Joachima Cerafickiego :-)
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/233063/wasserpolacken-relacja-polaka-w-sluzbie-wehrmachtu
W Wehrmachcie służyło około 500 tysięcy Polaków. Większość z nich przez resztę życia ukrywała ten fragment swojej historii. Joachim Ceraficki, jako jeden z nielicznych, zdecydował się o tym opowiedzieć.
Po wojnie również przyznanie się do służby w Wehrmacht kończyło życie. Dlatego te 500 tysięcy Wasser-Polaków nie przyznawało się. I wcale ich za to nie obwiniam. Tyle że kłamstwa i bajeczki należy prostować po takim czasie, kiedy nic już nie grozi, a tego u Tusków nie widać. Wciskają bezczelnie lipę, i dobrze o tym wiedzą, że polują na frajerów :-)
W PRL-u poznałem szachistę z Elbląga o imieniu Egbert i nazwisku bardzo szachowym. Również miał rentę niemiecką, z tego co ustaliłem to miał dziadka w Wehrmacht. Opłacało mu się mieszkać w Polsce, bo ceny życia były tutaj konkurencyjne. Z kolei w Giżycku w czasach PRL był taki niezły szachowy amator Bernard Cz...ski, który był lekarzem i służył w Wehrmacht podczas 2WŚ. Oczywiście miał emeryturkę niemiecką :-)
Mam znajomych, których rodzina tylko mieszkała na byłych terenach niemieckich, bez problemu dostają obywatelstwo, okazuje się, że znajomy tylko pokazał papiery, oni mieli archiwa, które to potwierdzały, a nawet więcej, mieli dane całej rodziny od kołyski, poprzez wykształcenie po pracę zawodową.
Znam przypadek rodziny niemieckiej, która zamieszkała w Polsce kilka wieków temu, Niemcy mieli to w archiwach.
Nie znam przypadku, by Polacy bez choćby śladowego niemieckiego pochodzenia, byli wcielani do armii niemieckiej.
Na was czekają walonki w IDF
ten album był za pieniądze i zlecenie niemieckie, tam była jeszcze inna afera z szemraną fundacją, na którą kasa wpłynęła, ale nie funkcjonowała, a całość zamieciona pod dywan.