Donald Tusk zapowiedział, że jeżeli ekipa rządząca „pod pozorem bezpieczeństwa” przełoży wybory, to on zaleje Polskę demonstracjami. Mam trochę kontaktów w ekipie rządzącej i nie słyszałem, żeby komukolwiek po głowie chodził taki pomysł. Nie oznacza to jednak, że taki scenariusz jest zupełnie niemożliwy.
Gdyby doszło do wymiany ognia na granicy polsko-białoruskiej albo polsko-rosyjskiej, pewnie na części lub całości terytorium znowu wprowadzono by któryś ze stanów nadzwyczajnych. Wtedy rzeczywiście wybory trzeba by było przełożyć o parę miesięcy. Zatwierdzenie takiego stanu nadzwyczajnego zależałoby od Sejmu. Nie wyobrażam sobie, by rząd czy Sejm mógł zrobić coś takiego bez bezpośredniego zagrożenia państwa i obywateli. Sama zapowiedź, że w takiej sytuacji Tusk i jego partia uniemożliwią w Sejmie skuteczne działanie wojska i innych służb, pachnie skrajną prywatą, ale jeszcze mieści się w granicach demokracji. Natomiast w razie wprowadzenia przez rząd, prezydenta i większość sejmową stanu wojennego lub wyjątkowego, zorganizowanie demonstracji, które uderzą w państwo, a szczególnie w tych, którzy będą nas bronić przed agresją i prowokacjami, pachnie zwykłą zdradą.
Z podręczników historii pamiętamy, jak w 1939 roku do polskiego wojska broniącego między innymi Śląska strzelała piąta kolumna składająca się głównie z mniejszości niemieckiej. Strzały w plecy często były dużo bardziej niebezpieczne niż bezpośrednie stracie. Pewnie manifestacje nie przerodzą się w krwawą jatkę, ale państwo mogą sparaliżować. Destabilizacja w obliczu zagrożenia agresją czy prowokacjami to skrajnie niebezpieczny scenariusz. Mało tego, po wypowiedzi Tuska ten plan został odczytany w Moskwie. Teraz Putin czy Łukaszenka żeby zdestabilizować Polskę, mają proste narzędzie – propozycję manifestacji opozycji. A więc wypowiedź lidera PO jest również zaproszeniem do zorganizowania prowokacji na granicy. Tego typu deklaracje nie przysparzają Tuskowi poparcia i jest zupełnie niezrozumiałe, po co je składa. Chyba że chce, by go w Moskwie usłyszano. Zapewniam, że niestety tak się stało.
Widzieliśmy już różne podłości ze strony szefa Platformy. Ta pokazuje, że to człowiek, który nie ma żadnych skrupułów i nie zna jakichkolwiek granic.
Felieton z najnowszego wydania "Gazety Polskiej" z 2 sierpnia 2023.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4512
Ale żeby wnuczek tak sam z siebie, tak na ochotnika......trudno w to uwierzyć.
Wnusiu już sam jest dziadkiem pobierającym emeryturkę. To że został przez kogoś zmuszony do robienia wojny domowej w Polen to się sam wygadał w RMF. A na ochotnika, bo więzy krwi niemieckiej zobowiązują. Więc taki przymusowy ochotnik :-)
Strzał w Plecy
Tytuł i reszta tekstu sugeruje że może coś jest jednak na rzeczy? Po co pisać o tym że demonstracje mają być strzałem w plecy jeśli podobno nie ma zagrożenia przeprowadzenia wyborów? Tekst pana Redaktora sugerować więc może jakiś rodzaj medialnego przygotowania wobec nadchodzących wydarzeń.
Dlaczego nagle demonstracje miałyby mieć złowrogi charakter? Do tej pory nie miały a teraz nagle mają się stać złe? Po drugie należy przyjąć że skoro jednak do demonstracji miałoby dojść to oznaczałoby że państwo nie będzie sparaliżowane. Gdyż w przypadku oczywistego poważnego zagrożenia ludzie nie pchaliby się w jakieś demonstracje sami z siebie.
Czyli scenariusz jaki rysuje Tusk wobec powyższego wpisu wydaje się być logiczny: Żeby doszło do dużych antyrządowych demonstracji, wprowadzony stan wyjątkowy będzie musiał mieć dwuznaczny charakter.
Gdyż ludzie nie będą czuć tego zagrożenia o którym będzie mówić i decydować rząd i dlatego będą chcieć demonstrować. W związku z czym mamy już szykowane tłumaczenia: ruscy agenci, działanie przeciw państwu, strzał w plecy itp.
Byłby to rodzaj powtórki z Covida tylko w nowej wyrazistszej otoczce. Zagrożenie, o którym mówi władza ale ludzie nie czują.
Przy czym ani jedna ani druga strona pewnie nie będzie chcieć wywlekać tego porównania. Zwłaszcza rząd gdyż przywoła w oczywisty sposób wyobrażenie spisku.
Opozycja też nie, gdyż jednak stanęła po stronie Covida, więc choć będzie mówić o spisku to bez odnoszenia się do wydarzeń z pandemii.
Bo nie ma demonstracji za, są tylko przeciw. Za są wyłącznie manifestacje. To jest elementarz :-)
Właśnie! Nikt na te demonstracje nie pójdzie, jeśli zagrożenie będzie postrzegane jako rzeczywiste.
Łukaszenka nawet tego nie ukrywa,że będzie wspierał i forsował Tuska w wyborach jak to mówi ,,jest silnym człowiekiem i jest po naszej stronie
To jak sake, Łukaszenka jest tym, którym mówi prawdę? Podobnie jak Putin? I kiedy mówią że nie lubią PiSu to oznacza że tak jest? :)
Czy wręcz przeciwnie?
Dla odmiany proponuję, jak sugeruje Ewangelia, czyny czyli owoce, wyniki działań.
Jeśli Łukaszenka rzuci tych emigrantów czy w jakikolwiek inny sposób da pretekst do wprowadzenia Stanu Nadzwyczajnego to w czyim interesie będą jego czyny?
Odnośnie śladu węglowego to przypominam że nasz rząd jest w awangardzie. JUŻ postawił na atom (w spóle z Solorzem), mają powstawać dziesiątki małych elektrowni atomowych. Powstało NABE, którego zadaniem jest wygaszenie węgla. No i zalewani jesteśmy reklamami jaka to Zielona Energia ma być wspaniała.
Podczas kiedy na Zachodzie Europy rośnie opór przed tymi rozwiązaniami. No ale, my Zachodu nie lubimy i nawet nie chcemy się dogadywać, tworzyć tego typu grup interesów.
Zagrożenia oczywiście są sake. Ale dlaczego słowa Prigożyna mają być czymś więcej niż słowa Miedwiediewa?
Jeśli jednak bierzemy zagrożenie ze Wschodu na serio to:
1. Czemu idziemy na udry z Zachodem?
2. Czemu tak intensywnie uczestniczymy w tej awanturze? Stając się naturalnym, pierwszym celem dla Putina i spóły?
3. Czemu nagle mamy iść na jakieś starcie z Łukaszenką? Nawet jeśli rzuci kolejną transzą emigrantów (których najwyraźniej słynny mur nie powstrzyma).
To nie my Polacy idziemy na udry z zachodem, tylko zachód idzie na udry z nami i z USA. Wyczuli słabość dziadka JR Bidena i wściekle atakują. Liczą na obalenie protektoratu USA nad Europą i zawarcie sojuszu z kacapią i kitajem. Tyle że w praktyce takie dyktatury nigdy nie respektują żadnych sojuszy i starają się podporządkować kolejne narody i kraje. A jak nie mogą podporządkować to je eksterminują.
Hilfe!!!
Szczeźnij! Tottenkopfa pomiocie przebrzydły.
Niech du kartofle i wursty pleśnią, grzybem i covidem - zarosną!!! I, meczeta w każdym burgu oraz min. 20% muzułmanów w powiecie. Każdym. Iś bin eine dojcze... Się zdziwisz giermanie. Od 20% populacji - geometryczny postęp. Zwłaszcza politycznie. A, potem - ubogacanie..jak kacapy na Pomorzu i w Prusach, i właściwie - wszędzie! D.D. ü. alles und haremy amorales.
I, żeby ci Tusk kibel naprawiał, w zimę.
Szadapen japen, "daine gemaine" (cyt. neo-nówka).
CO, za jełop z breslała sterowany! Idioten verboten. Nie czaisz "muzyczko" od serka? Twoja schnizel.
Wystarczyło milczeć, her feldfebel. Rozumiem: rozkaz jest be... Jawohl!
Dziś to jest raczej szczał w tyłek.
Jak długo Polacy będą to tolerować, tak długo Polska będzie poniewierana, za "miękkie serce, trzeba mieć twardą dupę".
Doświadczenie życiowe uczy, że patriotyzm nie wynika z kłapania jadaczką tylko z czynów.
To tak, jak z fabryką samochodów elektrycznych - kłapanie dało tylko ściernisko. Po kiego grzyba las wycinali?
no jeżeli dla ciebie mowa o patriotyzmie to "kłapanie jadaczką", widać że w twoim domu nie "kłapali" o Polsce, jej historii itd.
Przypomnę ci, że wszystko zaczyna się od "kłapania" które potem "ciałem się stało", ale skąd to możesz wiedzieć, dla ciebie zbudowanie łodzi to szczyt osiągnięć, są ludzie, którzy o wiele więcej osiągali, ale od zawsze "kłapali" o Polsce i dla Polski to robili.
Widzisz, ja pochodzę z rodziny wielonarodowej, ale nikt się nie zeszmacił antypolskim działaniem, część krewnych spoczywa pod Monte Casino, część w Katyniu, a wielu mogło wyjechać z Polski, zostali, bo tu ich Ojczyzna.
Najwyraźniej twoja Polska jest inna od mojej i stanowi ona dla ciebie zbiór rozłączny. Bardzo łatwo przyszła ci deprecjacja mojej rodziny i gloryfikacja swojej, ale ja wolę wstrzymać się z takimi ocenami do sądu ostatecznego. Po co się wyrywać gdy jeszcze nie pytają, a na pewno kolejka nie minie?
Tak też jest ze szczytowymi osiągnięciami - jaki szczyt, takie osiągnięcie.
"moja" Polska zaczyna się od Kazimierza Wielkiego.
Swoją rodzinę sam zdeprecjonowałeś, pisząc o patriotyzmie jako "kłapanie jadaczką", patriotyzm zaczyna kiełkować w rodzinie, więc wniosek był jeden.
Jeżeli te barwne określenie ma moc deprecjacji, to wyłącznie autora, czyli mnie jednego. Rozciąganie tego na rodzinę jest nadużyciem i manipulacją.