Polski książę, oligarcha, to nie jest łatwy człowiek. Ani miły specjalnie. Nie uznaje w zasadzie żadnej władzy nad sobą. Impulsywny, pewny siebie i władczy, jak to Polak - zapalczywy. Zwiedzał właśnie Watykan i stanął przed obrazem. Gdyby nie był tym, kim był, Polakiem, w sercu którego i gwałtowność i brak poszanowania władzy, i "nikt mi nie będzie mówił", to pozostałby z tym wrażeniem. Ale nie z nim takie numery. Wrócił przed ten obraz, gdy nikogo nie było, wyjął nóż i... na owym Watykanie, stolicy stolic ówczesnego świata, ten obraz zaczął wyżynać z ram. Wycięte płótno schował pod ubranie i... tyle go było z Watykanu, zawiózł je do siebie, skąd nikt nie będzie mógł go odebrać. Tyle legenda i po części książka na temat historii przecież prawdziwej. Dzisiaj ten obraz Matki Boskiej porwany przez Sapiehę, jest nadal w Kodniu, niewielkiej miejscowości nad Bugiem, na obecnej granicy z Białorusią. Do dziś przyjeżdżają tam ludzie, z całej Europy, zadziwieni tym wszystkim.
Obraz - rzecz jasna? - był powodem licznych cudów, które jak wiele innych jakby z czasem zaczęły ustawać, może wiara już nie taka. Jednak wrósł on i zespolił się z polskim podejściem do religii, do życia, do rzeczywistości. Może właśnie wskutek tych swoich cech, Polacy, jak chyba już żaden naród w Europie, zachowują, w sumie masowo, dość żywe życie religijne. Udział mszy świętej, procesje Bożego Ciała, nadal, na przekór nie mogącym wytrzymać już przedstawicielom sił postępu, gromadzą tylu ludzi, jak nigdzie na całym kontynencie.
Pobożność maryjna, została w jakiejś mierze zarzucona lub wręcz odrzucona przez część protestancką chrześcijaństwa. W jakiejś mierze, bo i wśród protestantów można się spotkać z pięknymi przykładami tej pobożności. Tak było choćby w maleńkim Roßbach, w Niemczech, gdzie usłyszałem przez drzwi pewną piosenkę. Nie pytając, wszedłem tam. Ze dwadzieścia osób siedziało w kole i śpiewało. Dołączyłem się. {LINK do tej historii}
Katolicyzm, ale i prawosławie, przechowują religijność maryjną. Cześć dla Matki Pana Jezusa. Nie była ta religijność może cechą pierwszych chrześcijan, ale stopniowo kościół rozumiany jak wszyscy wierni, tę nabożność zaczął odkrywać, osobę Maryi stawiać za rodzaj odniesienia, za wzorzec. I to właśnie tak do samego sedna trafiło do Polaków. Bo w nich, bo w nas, jest ten najpiękniejszy na świecie rodzaj pokory. To pokora przed delikatnością, przed wrażliwością, przed miłością. To w Polsce kobieta (szczególnie w stanie błogosławionym) była od zawsze otaczana czcią. To dlatego, jeszcze parę lat temu, gdy wsteczny, a nazywany postępowym, świat odprawiał swoje gusła, klękając na boiskach przed cholera wie czym, Polacy nie klękali. "Bo Polak klęka tylko w dwóch przypadkach w życiu, przed Bogiem i przed swoją kobietą". I koniec.
Jest ta cudowna pokora Polaków męska. Jest uosobieniem męskości, która uniża się przed kobiecością, przed wrażliwością, przed tą sferą życia, która sama siebie ofiaruje, by dawać nowe życie. Stąd może właśnie Matka Pana Jezusa taki oddźwięk znalazła właśnie na tej ziemi, wśród tych ludzi.
Ale jest i drugi rodzaj pokory. Pokory nieludzkiej, pokory ciemnej, pokory cuchnącej. To pokora przed siłą, przed dominacją, przed silniejszymi i bogatszymi. Pokora przed władzą i władzami. Pokora pozbawiona dumy i duszy. Pokora wysługiwania się. Pokora podłości i skundlenia. Za uznanie, za pieniądze, za pozycję, za spokój, za litość, za cokolwiek. I w chwilach upadku naszych atenatów cień i tej pokory pojawiał się wśród nas. Ale nawet wówczas, był to raczej handel, a nie jak obecnie, masowa i hurtowa, podejmowana bez zahamowań prostytucja wobec potęg tego świata.
Pokora wobec uległości, słabości, wrażliwości - buduje człowieka. Pokora wobec silniejszego, wobec dominacji - odczłowiecza.
Siostra urszulanka, która była dłuższy czas w Azerbejdżanie, opowiadała bardzo dziwną historię. Jest tam katolicki kościół, do którego dość masowo przybywają... tak - muzułmanki. Kościół jest poświęcony Matce Bożej. Przychodzą, przyjeżdżają do niego zewsząd. Przybywają i modlą się do Maryi. Bo chcą mieć dziecko, a nie mogą. Bo... ludzkie serce (czy ono jeszcze istnieje?) zna tysiąc powodów. Tak po prostu jest. Bo jesteśmy ludźmi.
Różaniec jest dziwną modlitwą. Łączy pewną formę kontemplacji, przypominania sobie wydarzeń czy elementów wiary, z pewną formą powtarzalności. I gdy to przypominanie sobie i wyobrażanie zejdzie (na chwilę) na drugi plan, zostaje proste powtarzanie. Proste powtarzanie. Proste powtarzanie. To słowa powtórzenia, pozdrowienia anielskiego, a więc kierowanego przez Anioła do Maryi, powtarzanie wezwania, by się za nas modliła, jest istotą różańca.
Odmawianie różańca jest po prostu i przede wszystkim praktyką. Bardzo zwykłą. Pozbawioną wszelkiej wymyślności. Szalenie prostą. Świat powie - prostacką. Bo w kółko i w kółko, "Zdrowaś Mario, łaskiś pełna". Jaki to ma sens? A jaki sens ma takie pytanie? Po prostu się mówi, po prostu się myśli, różaniec jest tym najprostszym zwróceniem się do Maryi, tej, która wyprosiła pierwszy cud, tej, która ofiarowała siebie w odpowiedzi na propozycję Boga, tej która szła do Elżbiety i tej która śpiewała "Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia". A może tak nie było? A może tak właśnie było? Do tej, o której do Jana, Jezus z krzyża powiedział "Oto matka twoja".
Polacy przyjęli Marię, bo była kobietą i była matką, czyli w tym przez nich odbieranym wymiarze świętości była także jej ludzkim uosobieniem. Jak muszą wprawiać w konfuzję, nauki współczesnych duchownych, kładących wprost w uszy kobiet, że teraz już inne wzorce są dla życia kobiety. Już nie Maryja, cicha i pokorna, teraz kobieta musi być pewna siebie, władcza i groźna dla innych. Teraz ideałem jest wg nich Judyta, która uwiodła wodza wrogów, a potem śpiącemu po przyjemnościach, własnoręcznie poderżnęła gardło i odcięła głowę od ciała. Oto wzór propagowany dla kobiet przez katolickich kaznodziei dzisiaj w Polsce. Nagradzani są przez masy wielbiących ich pań. Szaleństwu nie ma końca.
Ale gdy zamęt przekroczy pewien próg, gdy ciemność wokół stanie się namacalna, gdy nie ma się czego złapać ani na czym oprzeć, wtedy wracamy do tych prostych słów. Wyrażamy w nich swoje człowieczeństwo. Miłość, potrzebę zrozumienia i całą cudowność życia. Wyrażamy ją w sposób, który wyprowadza nas poza tą rzeczywistość, która nas dotyka, która nam grozi, w którą czasem się ubabraliśmy. Wyprowadza nas z naszego własnego zamętu, pewności siebie i niepewności. Z naszej niewiedzy, zagubienia albo przeciwnie, z buty, pychy i przekonania, że wszystko wiemy.
Ten powtarzany niewielki zbiór słów staje się rytmem - drogą. Bardzo polską drogą, choć i katolicką, i jakoś prawosławną, a może i po prostu chrześcijańską drogą. To nie jest stawianie Maryi przed ani zamiast Boga. To jest tak, że czasem jesteśmy za mali, żeby bezpośrednio się do Niego zwracać. Bo tak ubrudzeni. Bo tak zniszczeni. Bo to jest górna półka. A my potrzebujemy pomocy, odwołania, przytulenia, bezpośredniości. Potrzebujemy zwrócić się do kogoś już teraz, przez coś, co jakoś jest w nas, a co uosobiła Maryja.
Więc w takich chwilach, jak opisane, w chwili gdy noc zdejmuje sen z naszych oczu, gdy śmierć przechodzi obok, a może za rogiem, gdy nic już nie mamy. Wtedy jako chrześcijanie, jako katolicy, jako Polacy, jako przede wszystkim ludzie, mówimy, mówię:
Zdrowaś Mario
Łaskiś pełna.
Pan z Tobą.
Błogosławionaś ty między niewiastami.
I błogosławiony owoc żywota twojego - Jezus.
Święta Mario, Matko Boża
Módl się za nami grzesznymi
Teraz...
I w godzinę śmierci naszej
Amen.
-------------------------------------------
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1611
https://pbs.twimg.com/media/F0AQhvqWAAAyirf?format=jpg&name=240x240
2.Zastanawiam się ,czy siłą ruchów "większej prędkości", "większej krytyki" nie jest potrzeba wyrażenia negatywnych emocji w wielu kierunkach.
Drogie Panie nie potrzebujecie, do szczęścia, żadnego faceta. Ani tego w postaci ojca, ani tego w postaci męża, ani tego w postaci syna, ani tego w postaci przyjaciela, kierownika duchowego, papieża, kogokolwiek.
Feminizm w istocie powinien być totalną niezależnością od mężczyzny. To jest zdrowy feminizm. To jest biblijny feminizm. Prawdziwy feminizm to jest, gdy kobieta stoi i mówi: „Jesteś mi do niczego nie potrzebny”. Mam wszystko, co potrzebuję w sobie. Niczego mi nie musisz potwierdzać, nie potrzebuję od ciebie żadnej obrony. Jestem w pełni samodzielna – mam wszystko.
Więcej wraz z przywołaniami nauk ojca Szustaka tutaj: http://blog.zbyszeks.pl/919/919/
Adam Szustak OP
Dominikanin, wędrowny kaznodzieja
- kolega biskupa Rasia, "omc" prezydenta Hołowni i innych heretyków starotestamentowych 😉
"Kiedy będziesz wolna od mężczyzn, dopiero wtedy będziesz mogła z nimi coś sensownego zbudować".
Nie potrzebujesz mężczyzny, aby być w pełni szczęśliwą! Brzmi interesująco?To nie pomysł feministki, ale Boga.
Pierwotny projekt kobiety to piękna, wolna, niezależna, kompletna z tym, w co została wyposażona podczas stwarzania, osoba. Tymczasem dzisiejsze kobiety w poczuciu stłamszenia przez mężczyzn wymyśliły feminizm i inne "waleczne postawy", które sprawiają, że zamiast spełnioną kobietą, stają się żeńską wersją mężczyzny.
Dlaczego to się popsuło i jak to naprawić? Przeczytaj o kobiecej sile na przykładzie Judyty - jednej z najbardziej niezwykłych kobiet z kart Biblii.
Z książki dowiesz się:
- Jak być silną kobietą, nie stając się jednocześnie imitacją mężczyzny?
- Czym prawdziwe piękno różni się od atrakcyjności seksualnej?
- Na czym polega kobieca niezależność i jak ją budować?
- Dla jakich kobiet mężczyźni tracą głowę?
- Jak zachwycać swoją kobiecością?
Projekt Judyta. Czym jest siła kobiety? 😉
Autor: Adam Szustak😉
Wydawnictwo RTCK😉
Seria Dla Kobiet i Mężczyzn 😉