Na moją notkę, o tym, że profesjonalne media "robią ludziom do głowy", to znaczy oszukują ich ostentacyjnie i kradną ich czas i uwagę, bloger odpowiedział tak:
Odpowiedziałem od ręki, że pewnie jestem odmieńcem. Ale się zastanawiam, bo to pytanie jest jednym z fundamentalnych: "Jacy naprawdę są ludzie?". Czy racje ma ten, kto twierdzi, że ludzie zaglądają w wiadomości nie po to, by się czegoś dowiedzieć? To znów fundamentalne pytanie, bo to jest pytanie o to, Jak widzimy ludzi?"Ależ ludzie zagladaja w wiadomosci po to by wlasnie zuzyc czas, zwalczyc nude, nie by sie czegos dowiedziecI wiekszosc nie ma pretensji o zmarnowany czas, bo dostarczono im tego czego chcieli, zużycia czasu"
To nowoczesna fizyka, sięgając do granic poznania rzeczywistości, przyniosła nam tę zdumiewającą wiedzę, że rzeczywistość poznawana, zależy od poznającego. Że nie istnieje sobie jakoś tak - obiektywnie i niezależnie, ale przeciwnie, poznawanie samo, w fizyce eksperyment pomiaru, jest mechanizmem k s z t a ł t ow a n i a rzeczywistości. Przykładów nauka przedstawia wiele albo raczej dowodów na prawdziwość tej tezy.
Ale czy to się odnosi do ludzi, do rzeczywistości naszej, nie tej subatomowej? Być może też, choć nie w tak jaskrawy i dosłowny sposób, jak to się dzieje, z badaniem zachowania fotonów czy elektronów. Samo zjawisko określane było w historii i w literaturze, w socjologii i psychologii jako efekt Pigmaliona. To znaczy, że ludzie stają się takimi, jak im się sygnalizuje, że ich się postrzega. Upodabniają się do wzorca, jaki im się sygnalizuje, że jest im właściwy.
Co można powiedzieć u ludziach? Że zaglądają do wiadomości, nie po to, żeby się czegoś dowiedzieć? Że są zadowoleni, że ich dostawcy wiadomości oszukują bezczelnie tytułami, a może wcale nie tylko tytułami? Że chodzi ludziom własnie o to, żeby a) nie dowiedzieć się, b) zużyć swój czas; i te właśnie oczekiwania i potrzeby ludzi zaspokaja miłosiernie "biznes medialny"?
No bo tak to wygląda w perspektywie przytoczonej wypowiedzi blogera?
Chciałoby się odpowiedzieć - nie! Po stokroć nie! Ludzie tacy nie są. Nie są tępi, głupi, leniwi albo źli. Przynajmniej nie w większości. Ale czy to prawda? Czy na pewno tacy nie są?
A może właśnie, w swojej masie i większości tacy są. Mali, podli, tępi, leniwi. Szukający zapełnienia przeżywanej nudy czymkolwiek. Pragnący by ktoś zużywał ich czas, uwagę, które są im zawadą, problemem, ciężarem od którego uwalnia ich ręka plutokratów patrzących na nich z góry.
Może tak naprawdę, te wszystkie opowieści o naszej wielkości, wartości, człowieczeństwie, to tylko opowieści, nie mające oparcia w rzeczywistości? To fikcja łagodząca ewentualny ból realizacji tego jak jest? Może nie chcemy - ci naiwni - po prostu przyjąć do wiadomości, jakby bolesnego faktu o tym, jacy są ludzie, także wokół nas.
Bo przecież sięgają. Lecą tam gdzie syf, magiel, błoto intelektualne, stolec kulturowy. Czytają i oglądają to, co ich de facto degraduje. Przecież nikt im nie zabrania. Podnoszenia ich poziomu. Sięgania po treści wartościowe. Popatrz - powie rozsądny człowiek - nikt ich nie zmusza, są wolni, powiedz - co robią? Tak w większości. Te tłumy w szczególności młodzieży z zatopioną twarzą w komórkach. Te tłumy oglądające i klikające w odchody profesjonalnych mediów. Przecież nie muszą. Ale tam właśnie lecą, a to znaczy, że tego chcą, a to znaczy, że tacy są. Koniec, kropka. Szach i mat.
A może to jest wreszcie właśnie tak, jak trochę z tą fizyką. Tak mianowicie, że pytanie "Jacy ludzie są naprawdę" jest błędnie postawione, bo do ludzi nie stosuje się pojęcia "są". Określenia typu "jest", typu "są", odnoszą się do statycznego, ustalonego stanu rzeczy. Może człowiek to nie jest obiekt, który j e s t taki czy inny, może człowiek to jest proces, który się s t a j e, przebiega, trwa, aż do śmierci, a religie twierdzą, że nawet dłużej.
Jeśli człowiek to proces, to perspektywa w jakiej go postrzegamy, ów proces kształtuje, na ów proces oddziałuje, tak samo jak pomiar cząstki subatomowej oddziałuje na ową cząstkę. Więc tak, z jednej strony ludzie jacyś są i nie sposób zauważyć nieprzeliczalnej liczby przykładów i dowodów na to, że są, ja to w jednym filmie z 1976, "Odrażający, brudni, źli" albo po prostu leniwi, tępi i głupi. Wzajemnie się nienawidzą, wzajemnie sobą gardzą, wzajemnie się izolują, wzajemnie okazują sobie brak szacunku, gromadnie przyswajają - przepraszam za wyraz - gówno, akceptują kłamstwa i niesprawiedliwość, zainteresowani są wyłącznie wąską, własną, doraźną korzyścią i przyjemnością, bez problemu akceptowaną za cenę krzywdy innych.
Z drugiej strony, można wskazać ludzi, którzy kłamstwa nie akceptują i płacą cenę, energii, czasu, odrzucenia, ton fekaliów wylewanych im na głowy, a nawet represji jak niektórzy lekarze. Tacy ludzie płacą cenę za prawdę, za jej wypowiedzenie. Tak jakby samo wypowiedzenie prawdy do innych, było dla nich cenne, było dla nich wartością. Są ludzie opiekujący się innymi, pomagający im. Są tacy, co rzetelnie, choć nie muszą, wykonują swoje obowiązki, czy cokolwiek z tego, co robią.
Można zadać pytanie, a których jest większość? Czy epidemia infantylizmu, egoizmu, feminizmu, wokeizmu i tego, który je wiąże w całość niczym pierścień Saurona, narcyzmu, nie jest jednak faktem? Czy nie uzewnętrznia się ona w większości populacji?
Najrozsądniej chyba będzie nie abstrahować od doświadczenia, od liczb, od realnych zachowań i zaakceptować, że większościowy "człowiek" znajduje się bardzo daleko od naiwnych wyobrażeń o człowieku. Od wyobrażeń chrześcijaństwa, od wyobrażeń oświecenia. Eksperyment Milgrama, efekt Duninga-Krugera, opis człowieka przez Harariego.... -> człowiek to sterowalne zwierzę, niezdolne do kierowania własnym rozwojem i zachowaniem, sterowane przez środowisko i impulsy, posiadające w sobie wbudowane, fikcyjne narracje na swój temat, narracje o swojej wyjątkowości, wartości, szlachetności i temu podobne. W istocie jednak wszystkie te narracje są fikcją, pełniącą rolę sedacyjną, relaksacyjną, rolę dostarczania dobrego samopoczucia.
Ale może nie można poprzestać, na tym realistycznym, a więc głównie dość brutalnym postrzeganiu człowieka. Może to nie wszystko, ze względu na to, że człowiek nie jest bytem, tylko procesem. Może oprócz popiołu i kurzu, które są faktem, wypada dostrzegać w człowieku coś więcej. Potencjał. Możliwość. Możliwą przyszłość. Może na przekór jemu samemu. Może efekt Pigmaliona może działać w stronę pozytywną, bo proces - jakim jest człowiek - nie jest zakończony?
W ujęciu religijnym właściwym dawniej naszej kulturze i cywilizacji, istnieją dwie możliwe perspektywy postrzegania człowieka. Pierwsza jest "realna", prezentowana przez tego, który "stoi przed Bogiem i oskarża". Oskarża człowieka. Oskarża ludzi. O to, że są źli, "Odrażający, podli i źli". Że są leniwi, głupi i źli. Że ty taki jesteś. Oskarżyciel, wróg, nieprzyjaciel to po hebrajsku שטן, fonetycznie szatan. I to jest pierwsza perspektywa, która ocenia ludzi. Perspektywa, która jest ponadosobowa, która przez ludzi przygląda się rzeczywistości.
Drugą perspektywę reprezentuje Bóg, a w szczególności Pan Jezus. "Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat potępić, ale aby go zbawić". Jezus, Bóg, usprawiedliwia człowieka. Widzi w nim nawet wbrew jemu samemu, bo ofiaruje siebie za tych najgorszych też, dobro. Nie może go zbawić, to znaczy uratować z tarapatów wiecznego nieszczęścia, wbrew jemu samemu. Ale to nie Bóg potępia człowieka, tylko jego własne wybory i odrzucenie usprawiedliwienia przez Boga.
Więc te dwie perspektywy, te dwa przenikające ludzi sposoby postrzegania są jakby ze sobą w konflikcie. Pewnie żaden z nich, do końca świata, naszego świata, nie zniknie. Może od nas zależy wybór, który sposób widzenia ludzi przyjmiemy. Być może z tym wyborem wiążą się jakieś konsekwencje. Dla nas. Dla innych. Dla całej rzeczywistości.
Dużo zależy kto w jakim kraju żyje. W ZBiR ludzie właśnie tacy są. Ale to nie wina ludzi, tylko sistiemy, którą im narzucono. Połowa szpieguje drugą połowę i donosi do wiadomych służb. Na piedestale jest niezmiennie Pawka Morozow. Najważniejszy w takim ZBiR dla funkcjonowania państwa jest wywiad wewnętrzny, nie zewnętrzny. Aby trzymać ludzi krótko za twarz.
PS. Nie wiem jak jest w Państwie Środka, ale tam wywiad wewnętrzny jest gigantyczny i korzysta z najnowszych zdobyczy techniki typu sztuczna inteligencja. Zaryzykuję tezę że ChRL to taki ZBiR do kwadratu, a może i do sześcianu.
l/https://youtu.be/ypEaGQb6dJk