
Andrzej Zybertowicz, socjolog, profesor UMK, dokonał oto takiej klasyfikacji państw:
Kraj typu (A) – "[...] jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli, demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej. Jest państwem jednolitym, w którym władza zwierzchnia należy do narodu. [...] to kraj, w którym organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa, a podstawę ustroju gospodarczego stanowi społeczna gospodarka rynkowa oparta na wolności działalności gospodarczej, własności prywatnej o raz solidarności, dialogu i współpracy partnerów społecznych." [1]
Kraj typu (B) – "[...] jest sterowany w znacznej mierze przez korupcję, lobbing zblizony do korupcji i przez przestępczość, [...] sterowany przez to, co nazywa się układem, począwszy od poziomu centralnego, gdzie następuje dystrybucja dóbr największych, a skończywszy na układach w gminach i powiatach." [1]
Jak myślicie, skąd wziął się opis państwa typu (A)? Otóż nie z żadnego utopijnego dzieła fantasty, tylko z Konstytucji RP! Tak sobie panowie konstytucjonaliści wymyślili, że taka właśnie ma być nasza ojczyzna.
Przyznacie, że nic dodać nic ująć...
A jak jest w rzeczywistości? Niestety, Polska jest ewidentnym przykładem kraju typu (B). Dużo pisałem o układach. Kraj nasz jest przeżarty nimi od góry do dołu. Spróbujcie coś załatwić w gminie, jako zwykły obywatel. Natraficie na ścianę. Można ją tylko pokonać przy pomocy znajomości, albo przy pomocy łapówki wręczonej odpowiedniej osobie.
Janek Pietrzak powiedział w telewizji, że Warszawa jest opanowana przez maniaka, który wszystkie ulice obstawia słupkami. Maniak? Czyżby? To znajomy pewnej skorumpowanej osoby, która kolesiowi dała glejt na pokrycie miasta milionem słupków. Po prostu, taki koleżeńsko biznesowy układ. Śmiem podejrzewać, że wszystko, co się w Polsce buduje: drogi, osiedla, sklepy, zakłady pracy, to wyłącznie takie koleżeńsko – biznesowe układy. Postronny, nowy człowiek, chcący uczciwie przystąpić do jakiegokolwiek przetargu nie ma najmniejszych szans. Przetargi są dla swoich, czyli układu.
Kraj typu (B) w sposób zdecydowany i bezwzględny broni swoich rubieży. Gdy coś zagraża temu układowi gotów jest posunąć się do każdego przestępstwa. Przedstawiona ostatnio lista ofiar "seryjnego samobójcy" ma złowieszczą wymowę. Przypadkiem wszystkie ofiary zagrażały państwu typu (B). Były dla niego niewygodne i groźne. Więc zdecydowano się na rozwiązania ostateczne.
Beneficjentami tego typu państwa jest wąska grupa ludzi władzy, służb i przedsiębiorców należących do układu lub układów. Reszta społeczeństwa, czyli większość narodu, jak to mówią młodzi, może się walić. Kompletnie nie są w centrum zainteresowania żadnych władz, a raczej nawet przeszkadzają. Są tylko ważni jako ofiary, do różnego rodzaju łupienia. Ich dobrostan jest sprowadzony do najprymitywniejszych poziomów.
Kraj typu (B) powstał na kanwie szalbierstwa okrągłego stołu. My naiwni myśleliśmy, że oto decydują się ważne losy kraju i narodu, a tam szubrawcy dokonywali podziału łupów i kładli podwaliny pod istniejące obecnie układy. Dokonano bezczelnej grabieży, niezbyt bogatego przecież kraju, na oczach zachłyśniętego "wolnością" i "nowością" narodu.
Czy jest możliwe przejście z kraju typu (B) do kraju typu (A)? Teoretycznie tak, jednakże w praktyce będzie to zadanie trudniejsze niż stajnie Augiasza.
Lecz na pewno nie da się tego zrobić, żadną demokratyczną drogą, jak wybory, zmiana władzy, czy nowy sejm. Korupcyjne układy zdołały się przekształcić w szary, przestępczy system, który jest mocno zakorzeniony i niezależny od tego, kto daną władzę sprawuje.
-------------------------------------------------
[1] Prof. Andrzej Zybertowicz, "W centrum, czy na obrzeżach? Przemoc w III RP", Przegląd Socjologiczny. 3
Ano, ale ta mania nie bierze się z niczego. Warszawa tonie od dekad w smogu. Choć nie jest aż tak tragicznie jak w Tokio, gdzie są aparaty do podawania czystego powietrza w razie komuś zabraknie tchu. Czyli jest to plan globalistów, aby wyrzucić spaliniaki z centrów wielkich miast i ewentualnie zastąpić je pojazdami elektrycznymi. Tak zwany plan Cities 40 albo 50, już nie pamiętam :-)
A jak myślisz, czy mniej nasmrodzą, jak szybko zaparkują, czy jak będą godzinę szukać miejsca do parkowania?
Co do Warszawy jest wykaz płatnych miejsc na zdm.waw.pl i jest aplikacja Find Park, ale nie korzystałem, bo jak raz parkowałem kilkanaście lat temu, to zaparkowałem pod Dworcem Centralnym na płatnym parkingu i miałem spokój na kilka godzin.
Ilu Warszawiaków udusiło się smogiem? U2 wie coś na temat? Są jakieś statystyki? Wiem o ofiarach tramwaju i autobusu, który spadł z wiaduktu, bo kierowca "sprywatyzowanej" w niemieckie ręce firmy transportowej brał prochy. Warszawa jest w rękach PO czyli mafii przestępczej. To, że zwężają najszersze arterie miejskie świadczy tylko o tym, że dopasowują je do swoich możliwości mózgowych.
W dodatku zamiast wyprowadzić wysoką zabudowę poza centrum, na północne obrzeża, gdzie nie ma problemu z parkowaniem, ani z kanalizacją, ani z wodą, ci wąskomózgowcy "rozbudowują" każdy kawałek ziemi w centrum, gdzie już nie można dojechać, ani wyjść z samochodu. Jedynym planem zagospodarowania przestrzennego dla warszawskich urzędasów jest przestrzeń ich kieszeni i toreb z 'biedronki". Czego można się spodziewać po ludziach pokroju Trzaskowskiego, który taśmą do papieru przykleja ciężka szybę w drzwiach? Bareja by tego nie wymyślił!
Droga Alino, mieszkałem jako studenciak w naszej pięknej stolicy 6 lat, ostatni rok waletowałem. Było to jeszcze w czasach PRL. Uratowało mnie to, że mieszkałem na wyższych piętrach DS Riviera. Już wtedy nie dało się przejść normalnie Marszałkowską. Marszałkowska to był synonim wielkomiejskiego ruchu. To były piękne dni :-)
PS. Potem widziałem co się dzieje w Suwałkach, kiedy ruch TIR-ów z całej Polski kumulował się w środku miasta. Najpierw Wojska Polskiego, Kościuszki i Pułaskiego do Budziska, a potem puszczono ruch ciężarowy Utratą, Pułaskiego, ale też to był środek miasta. Dopiero po ponad dwóch dekadach, kiedy w końcu zbudowano obwodnicę Suwałk można odetchnąć pełną piersią w mieście. No i jest dużo bezpieczniej.
Z waletowania w Rivierze nie wynika ilu warszawiaków zatruło się smogiem. Moje pytanie było czysto techniczne i precyzyjne, wiec proszę nie o bajki o waletowaniu, tylko liczby o zmarłych.
Droga Alino. Z tego co pamiętam to była opowieść w DS Riviera, o pewnym szczęśliwym absolwencie, który po zdanym egzaminie dyplomowym przechodził po pijaku z pokoju do pokoju na zewnątrz i zginął. Ale podejrzewam, że to była tzw. miejska legenda. Były za to konkursy kto złapie w pończochę jajko zrzucane z najwyższego piętra. Za moich czasów nikomu ta sztuka się nie udała.
PS. Pamiętam również, że były dostępne roczniki statystyczne GUS. Tam było dużo danych, ale nieprzydatnych na moim kierunku studiów. Odsyłam ciebie do tych roczników GUS, może coś tam znajdziesz, a jak taka precyzyjna babka jak ty nie da rady, to wyślij tego twojego rudo-siwego diabła na inspekcję poselską do DS Riviera. Życzę powodzenia nie tylko w łapaniu jajek :-)
Jakie stwierdzenie ?
PS. Co do statystyk to odsyłam do rocznika GUS. Ja opisałem swoje wrażenia z życia w Warszawie w czasach PRL, których ty zapewne nie pamiętasz. A sądząc po fotkach GŚ, czy GB, czy też JKM, to wszyscy oni są poważnie zaczadzeni :-)
Nie potrzebne są mi statystyki, wystarczy mi świadomość, że to samo co pokrywało elewacje trafiało do płuc.
„Spróbujcie coś załatwić w gminie, jako zwykły obywatel. Natraficie na ścianę. Można ją tylko pokonać przy pomocy znajomości, albo przy pomocy łapówki wręczonej odpowiedniej osobie.”
Tak autorze taka jest rzeczywistość. O której jednak zapominasz, jak zresztą wielu tutaj, kiedy przyjdzie ci pisać o PiSie i jego rządzie. Ten z jakiegoś powodu ma nie być przeżarty korupcją, układami i nieznanymi nam zależnościami. Mamy taki cudowny układ kiedy ten przeżarty syfem kraj (zwłaszcza za PO) wykluł dobry, mający służyć Polsce rząd. Mamy wierzyć że Układ, który mógł zrobić wszystko nie zrobił nic by przeszkodzić PiSowi.
Jeszcze lepiej ten sposób myślenia widać w przypadku Ukrainy. Tam nawet nie bawiono się pozory. Korupcja była instytucjonalna, każdy na świecie wiedział że Ukraina jest polem wyzysku dla światowego kapitału spikniętego z postkomunistyczną oligarchią. Nie przeszkodziło to w jednej chwili uznać rząd Ukrainy za heroicznych bohaterów, których jedyną ideą jest walka ze zbrodniczą Rosją. W jednej chwili komik, prezydent kraju syfu stał się autorytetem dla Europy i w szczególności Polski oraz tutejszych czytelników.
Według mnie 90% tutejszych sporów wynika ze stosunku do tego fenomenu. Krytykom rządu i PiS i wojny na Ukrainie, takim jak ja chodzi jedynie o ten realizm. Powrót do fundamentów. Nie mam powodu by wierzyć że kraj syfu wydaje na świat rząd uczciwości. To raz. A dwa że budując swoje teorie wyjaśniające mechanizmy polityki odwołuję się właśnie do tych fundamentów. Czyli układów, kłamstwa, tajnych zależności. A nie bajkowej rzeczywistości gdzie szlachetni naiwniacy dają zawsze odpór złu. Którego najpierw nikt nie dostrzega ale gdy już to zrobi to okazuje się ze zło jest głupsze niż dziecko.
Co jest standardowym motywem spotykanym w tekstach na NB.
b) to rzeczywistość z pewnym obszarem natężenia zjawisk
Proszę Autora o wskazanie przykładu praktycznego państwa działającego zgodnie z typem A), to znaczy takiego, do którego w żaden sposób nie ma zastosowania następująca charakterystyka: "Beneficjentami tego typu państwa jest wąska grupa ludzi władzy, służb i przedsiębiorców należących do układu lub układów. Reszta społeczeństwa, czyli większość narodu, jak to mówią młodzi, może się walić. Kompletnie nie są w centrum zainteresowania żadnych władz, a raczej nawet przeszkadzają. Są tylko ważni jako ofiary, do różnego rodzaju łupienia. Ich dobrostan jest sprowadzony do najprymitywniejszych poziomów."
Może nie tyle A czy B tylko ile tego B. Więcej, mniej? Jeszcze troche i dojdzie do tego, że najbliżej definicji A) będzie Szwecja.
Andrzej Zybertowicz, profesor socjologii, z UMK
albo
prof. dr hab. Andrzej Zybertowicz z UMK
bardziej formalnie ;-)
Lepiej brzmi profesor UMK. Na zachodzie nie ma takiej tytułomanii rodem z ZSSR. Profesor to profesor. A w Polsce jak w PRL jest zwyczajny i nadzwyczajny, trudno sie połapać dla obcokrajowca w tym mętliku. Scientific degrees na zachodzie to bachelor, master i doctor. I nie ma nic więcej. A w Polsce profesor podwójnie rehabilitowany jak np. Jan vel Johannes Czochralski.
Są profesorowie przedni i zadni ;-)
Przedni to belwederscy, zadni to uczelniani.
I dlatego:
prof. dr hab. Andrzej Zybertowicz z UMK
dr hab. Andrzej Dragan profesor UW
Było o nich ostatnio #wtylewizji. Magdalena Ogórek wskazała, że dr hab. Gdula (praprawnuk Korygi - rzeźnika Polaków w tzw. rabacji galicyjskiej) nie jest formalnie żadnym profesorem. Z jego gadki w telewizorni wynika, że to ciężki idiota, a nie uczony naukowiec. W lewiźnie sami tacy uczeni idioci :-)
dr hab. Maciej Gdula profesor UW
Niech Uniwersytet Warszawski się wstydzi jak go powołał na stanowisko profesora UW ;-)
Nazwa „profesor uczelni” była obiegowo używana już przed 2018 rokiem, kiedy to stanowisko zostało wprowadzone ustawą, zastępując stanowisko profesora nadzwyczajnego. Obocznie stosuje się też określenie „profesor uczelniany”, żartobliwie również „profesor podwórkowy”.