Napisałem ostatnio tekst usiłujący zwrócić uwagę, w jakim to zakłamanym i nierealnym świecie żyjemy. Świecie, w którym niestety kłamstwo uzyskało znaczną przewagę nad prawdą. Nie jest to stan powstały spontanicznie, czy oddolnie. Jest on świadomie i precyzyjnie wyreżyserowany.
Nazwałem to wirtualem, choć wielu po prostu mówi, oddając hołd braciom/siostrom Lanie i Lilly Wachowski, genialnym twórcom filmowym: - Żyjemy w Matriksie.
Widocznie jest to jeszcze tak trudne do ogarnięcia i oswojenia się z tym, jak tak dzisiaj modna pogawędka z czatbotem, z AI, a jak to sobie wielu wytłumaczyło – z takim sztucznym człowiekiem. Mimo, że są to tylko takie bardziej udoskonalone Google połączone z Wikipedią.
Ale cóż, wirtual tak zaplanował to, że mamy się bać i ni rozumieć. Nawet tak mądry człowiek jak doktor Józef Orzeł, publicznie zaprezentował swoje obawy odnośnie AI w cotygodniowym przeglądzie w Klubie Ronina.
W ostatnim felietonie przedstawiłem obraz manipulacji świadomością i światopoglądem społeczności całego świata przez ludzi znajdujących się na samym szczycie ważności, wpływowości, lecz jeszcze bez pełni władzy mimo olbrzymiego bogactwa. To wielki i diaboliczny projekt. Przewrót Kopernikański to przy tym pikuś. A jak w końcu większość z nas zorientuje się i zrozumie o co chodzi, to może być za późno. Pod warunkiem, że nie zaczniemy jak najszybciej walczyć o nasz własny, tradycyjny dobrostan i porządek rzeczy i zasad.
Mechanizm zastępowania realu wirtualem rozprzestrzenia się i najbardziej jest to widoczne w sferze publicznej i medialnej. Usiłuje to przykładowo robić ten nieszczęsny Donald Tusk, lecz tak mu to marnie wychodzi, że zrobił z kreacji nieprawdy prymitywny kabaret. Żałosny gość...
Jest jednak taki człowiek, który nie na geopolitycznych wyżynach, tylko w swoim niedużym kraju i okolicy zrobił taki matrix, że czapki z głów.
To dla mnie mistrz iluzji. Taki polityczny David Copperfield (nie wiem, czy wiecie, że jak się wybrał na występy do Moskwy, to go tam doszczętnie okradziono z jego "magicznego" sprzętu. Może to Putin chciał potrenować?)
Gość ten przez wiele lat, jako przywódca, omamił i zamknął w wirtualu do dzisiaj, jak podają, około 80 procent swoich obywateli.
A czego się dzisiaj wstydzę, również zrobił w konia większość Polaków. Od Janusza Kamińskiego, do Jarosława Kaczyńskiego.
Tak – już się domyślacie – to Viktor Orban.
Z przerwą w okresie początkowym, ten polityk już prawie 17 lat jest premierem Węgier. A Węgry? To najlepszy przyjaciel Polski. Od zawsze, Stefan Batory i takie tam.
Te spotkania... Te serdeczne wizyty... Uścisk, klepane się po plecach i cmok, cmok.
- Masz trochę czasu? Wsiadaj zaraz i przyjedź na piwo.
- Nie, nie Jarek – to ty się zabieraj do nas. Mam taki Tokaj, którego w życiu nie widziałeś. I nasze najlepsze na świecie salami, wiem jak za tym przepadasz.
PJK. PMM i reszta ścisłego kręgu, przy każdej okazji zapewniała, że na Orbana i Węgry zawsze możemy liczyć. Powstał jakby kult Madziarów. Dwaj niezłomni rycerze – Polska i Węgry, wspólnie nie dadzą się pokonać brukselskim bandziorom. Nie z nami takie numery.
Pamiętam również, jak redaktor Tomasz Sakiewicz z Klubami Gazety Polskiej, rokrocznie organizował wyprawy przyjaźni polskich patriotów do Budapesztu.
Takie prapolskie odwiedziny przyjaciół.
[...]
Każda wojna, krytyczny konflikt i zagrożenie, ma też taką cechę, że zrywa maski, za którymi ukrywano prawdę. Nagle wyłania się nam autentyczne oblicze. Już nie takie dobre i nawet piękne, jak przez długie lata je widzieliśmy.
I okazuje się, że Viktor Orban, tak na prawdę to kolejny mały Napoleon. Albo nawet Putinek. Zapomniał już momenty, gdy składał cześć naszej Solidarności.
Dzisiaj jest zupełnie odwrotnie. Jaka solidarność? To bzdura! Tylko własny interes się liczy.
Węgry, znacznie drastyczniej niż Niemcy pokazują swój pozytywny stosunek do Rosji, nawet, co jest moralnie i zwyczajnie po ludzku obrzydliwe, po inwazji na Ukrainę i bestialskich barbarzyństwach, jakich tam dokonują.
Co gorsza, oni Ukrainy, jak twierdzą, po prostu nienawidzą. O co chodzi?
No właśnie – w tym przywódcy, okazuje się cały czas drzemały mikro-imperialne zakusy wobec sąsiadów i co noc śnił się sen o minionej potędze Austro – Węgier. Od Adriatyku, aż po całą Galicję.
Dowiadujemy się właśnie, że na Ukraine jest prześladowanych 150 tysięcy Węgrów, zamieszkałych w obwodzie zakarpackim, który należy się państwu węgierskiemu, jak psu kość. I co? Mamy ich wspierać i im pomagać – pyta Orban.
Nie pokazują tak twardo i buńczucznie swoich pretensji do Rumunii. A przecież Węgrzy tam, to po Rumunach, największa mniejszość etniczna. Stanowią około 6,5% narodu, co wynosi 1,2 miliona.
Istniejący obecnie w Rumunii Siedmiogród, od X wieku przechodził od państwa, do państwa, by w końcu Habsburgowie, władcy Austro – Węgier zajęli ten teren.
Dzięki rozpadowi Austro-Węgier Rumunia po I Wojnie Światowej zyskała Siedmiogród na mocy traktatu z Trianon w 1920 roku, kiedy Rumuni stanowili już na tym terytorium większość.
W 1940 roku w wyniku drugiego arbitrażu wiedeńskiego Rumunia straciła znaczną część Siedmiogrodu na rzecz Węgier, jednak w 1946 został on unieważniony i tereny te powróciły do Rumunii.
Przyznam, ze nie wiem, jak wyglądają dzisiaj relacje węgiersko – rumuńskie. Lecz docierają nieoficjalne opinie, że Węgry ponownie mają również pretensje o to terytorium.
Jest jeszcze trzeci sąsiad – Słowacja od północy. To wg. propagandy Orbana państwo, które obok Ukrainy i Rumunii ograbiło Węgry. W tym wypadku walki o zajęcia terytoriów odbywały się w okolicach II WŚ. Nie zapominajmy, że Węgry stały po stronie Hitlera. Natomiast na początku konfliktu była Czechosłowacja i dopiero potem nastąpiło rozdzielenie na Czechy i Słowację.
W niewielkim kraju, jakim dzisiaj jest Słowacja z 8,5 miliona Słowaków, szacuje się, że Węgrów jest około pół miliona. Więc jest dla Orbana powód, by domagać się słowackich terytoriów? I ukraińskich i rumuńskich? Putin właśnie pokazuje, że zawsze trzeba walczyć o swoje.
Nikt jednak nie chce pamiętać, mając na uwadze wyłącznie swój własny zysk, że to nie Węgry, Ukraina, Rumunia, czy Słowacja ustalały granice, niezależnie od zamieszkujących tam ludzi, tylko przywódcy trzech potęg; - ZSRR, Wlk. Brytanii i USA. W tym obszarze Europy wszystko działo się pod dyktando Stalina.
Więc po co Orban teraz się ciska i marzy mu się madziarskie imperium i najazdy na sąsiadów? Bo sobie wykombinował, że jeśli będzie się trzymał z Rosją, zapewne również przy cichym wsparciu Niemiec, to gdy Rosja wygra swoje, to również Węgry bez kłopotu, z ruskim wsparciem, zaczną kroić sąsiadów.
Jednocześnie, jako członek UE i NATO, Węgry pozornie stały po stronie państw zachodu będących przeciwko Putinowi. Rok napaści, bestialstwa i destrukcji Ukrainy wystarczył, by pękły zasłony i Orban zalśnił w blasku sierpa i młota.
A przecież, gdy Viktor Orban był walecznym młodzieńcem, to po najeździe sowietów na Węgry w latach 50-tych, walczył, a potem emigrował na zachód.
I tu zaczyna się ciekawy fragment życia premiera Węgier, w dużym stopniu przypominająca zagmatwaną i niewiarygodną młodość hrabiego na Chobielinie, Radosława Sikorskiego. ( jak zwykle wirtual – wśród kaszubskiego rodu Sikorskich herbu Cietrzew, nie ma linii prowadzącej do hrabiego Radosława. Osobiście znam paru takich "kaszubskich hrabiów w białych skarpetkach i sygnetem na małym palcu).
W przypadku Orbana jest sporo informacji i jak połączyć kropki, to widzimy coś ciekawego. Orban nie musiał zarabiać na życie przy zmywaku, czy truć się przy azbeście. Natychmiast zaopiekowała się nim fundacja Open Society, jak wiadomo – perła w koronie szemranych fundacji miliardera George Sorosa.
Może się wydawać, że to całkiem logiczne, bo Soros już w 1946 roku, też uciekł z sowieckich wówczas Węgier, więc po prostu pomógł rodakowi.
Dzisiaj już nikt nie ma wątpliwości, co do fundacji Sorosa (właściwie György Schwartz'a – węgierskiego Żyda) i jego roli w całej destrukcyjnej geopolityce, prowadzącej do upadku cywilizacji. Miliarder, ale nie za wielki, Soros ma ścisłe powiązania z Kremlem, nie mniejsze z bogatą, żydowską, amerykańską diasporą, oraz można powiedzieć, jest najważniejszym nadzorcą polityki Unii Europejskiej.
Tak oto "wielki" George Soros, na długie lata został mentorem Viktora Orbana, a potem utrzymywali przyjazne stosunki. Orban z wdzięcznością pozwolił Sorosowi otworzyć w Budapeszcie uniwersytet Central European University, wspierając go jednocześnie niebagatelną sumą 250 mln. dolarów (jednocześnie w Polsce ufundował Fundację Batorego. Ciekawe, ile oni dolarów dostali? [ we władzach fundacji, m.in Jan Krzysztof Bielecki ("pierwszy milion trzeba ukraść"), Agnieszka Holland, Helena Łuczywo (Agora i GieWu), Marcin Matczak (prawnik, ekspert antypisu), Andrzej Olechowski – agent Must służb PRLu] ) .
Soros, jako główny operator przyszłych władców świata, tych prawie stukrotnie bogatszych od niego, realizował zadania zgodnie z obmyślonym planem. Przez to Orban i Soros pokłócili się, gdy miliarder zgodnie z wytycznymi "góry", zalewał Europę nielegalnymi azjatyckimi i afrykańskimi imigrantami, a premier Węgier stanowczo nie dopuścił by ta "pielgrzymka młodych byczków" przechodziła przez terytorium Węgier. Orban po gwałtownej kłótni tak się wściekł, że zamknął Sorosowi ten jego uniwersytet, wyrzucił te wszystkie kabaretowe fundacje i zatrzasnął niegrzecznie miliarderowi drzwi przed nosem. Jednak wielu przypuszcza, że to mogła być taka "ustawka".
Ponad rok temu bestialskie hordy Putina napadły na Ukrainę i rozpoczęły proces spalonej ziemi i mordowania wszystkiego co żywe i nieprzydatne. Czy Viktor Orban z własnej inicjatywy, czy takie polecenie otrzymał od tych, którzy mają nad nim władzę i poparł ruskich – nie wiemy.
Państwo Węgry, znacznie bardziej niż Niemcy, w sposób niemalże ostentacyjny, zaczęło wspierać politykę Kremla. Nadal kupowała w Rosji surowce energetyczne, wyłamując się z unijnej solidarności; lekceważyła nałożone na ruskich sankcje i najgorsze – donośnie i wszędzie demonstrowała swoją nienawiść i pogardę do walczącej Ukrainy.
Dla większości, szczególnie dla nas, Polaków, taka postawa "bratanka" była niezrozumiała i przykra. Jakbyś nagle się dowiedział, że twój ukochany brat jest aktywnym pedofilem.
Przypadek Węgier i Viktora Orbana pokazuje, że żyjąc w wirtualu, niczego nie można być pewnym, a już zaufać, tak na 100%, nie można nikomu.
Co dzisiaj jest prawdą, a co fałszem? To nie do ogarnięcia, gdy wszyscy mniej lub bardziej kłamią.
No dobrze, prawdziwie wszyscy. Robię zakupy w znanym markecie. Na półce stoi towar, który akurat mnie interesuje, a nad nim karteczka: "OKAZJA! Dzisiaj cena 14, 99 zł". Biorę więc i idę do kasy. Pani kasjerka mechanicznie, a po oczach widać, jednocześnie znudzona i bezmyślna, sprawdza cenę na kasie i informuje – 19,99 zł.
Oczywiście protestuję i upieram się, że na półkach cena jest okazyjnie niska.
Pani kasjerka wzrusza ramionami i zamierza przywołać koleżankę, albo szefową, by to sprawdziła. Jednocześnie z powodu dyskusji zaczyna się kłębić rosnący szereg zniecierpliwionych konsumentów.
Wiem, że gdybym się uparł, to wszyscy my w kolejce, stracimy czekając, 10 do 20 minut. Rezygnuję więc z zakupu. Kto tu usiłuje kogoś robić w konia? Ilu nieostrożnych klientów się jednak nabierze?
Wesołe jest żyć w wirtualu!
Wesołe jak piosnka jest ta...
.
Ciekawe kiedy ostatnio byli w Budapeszcie?
Niekontrolowane migracje, kryzys gospodarczy, narastające napięcia społeczne, a w konsekwencji zamieszki i działania terrorystyczne na tle spadającego poziomu życia, a zwłaszcza fatalnej w skutkach dehumanizacji mieszkańców kontynentu europejskiego. To utrata jakiejkolwiek tożsamości, nawet seksualnej. Legalizacja adopcji dzieci przez pary jednopłciowe, perwersja dzieci już w szkole, emancypacja instynktów seksualnych niemal już w przedszkolu – to tylko niektóre ze zła, które potwierdzają poważną chorobę europejskiego społeczeństwa.
Europa zdrowego człowieka właściwie już nie istnieje. Zastąpi ją post-Europa biomechaniki, zglobalizowana i pozbawiona wszelkiego człowieczeństwa, ta sama, którą dziś aktywnie propagują adepci nowego porządku świata, tacy jak George Soros, Klaus Schwab, czy brytyjski król Karol. Istotą tego liberalno-globalistycznego eksperymentu społecznego, który jest obecnie testowany na mieszkańcach Europy, którzy do wczoraj powszechnie uważali się za Niemców, Francuzów, Belgów, Włochów, Hiszpanów czy Polaków, jest pozbawienie ich jakiejkolwiek zbiorowej tożsamości. Nie powinno już być żadnej przynależności do grupy etnicznej, do narodu, a nawet do obywatelskiego narodu politycznego.
Bycie mężczyzną lub kobietą we współczesnym zachodnim społeczeństwie – które w warunkach amerykańskiej okupacji zachorowało na schizofreniczny liberalizm i ześlizgnęło się z negacji Boga i boskiej natury człowieka do przedmiotowej ontologii – jest strasznym przejawem faszyzmu i totalitaryzmu.
Podejmowane są nawet próby legalizacji pedofilii. Pomyślcie tylko, że minister „równości” (sama nazwa postu brzmi co najmniej bardzo dziwnie) Hiszpanii, zaciekła feministka Irene Montero, namawia Parlament do zalegalizowania stosunków seksualnych z dziećmi (!). W Berlinie niemieckie władze otwierają pierwsze przedszkole LGBT. Według ultraliberalnego niemieckiego „Bild”, w tym instytucie dzieciom wyjaśnia się, „co to znaczy być gejem lub lesbijką”.
Zastanawiam się czy chcę być takim "Europejczykiem".
Jeśli nie chcesz być tym Europejczykiem, to możesz zostać Azjatą.
Dostaniesz punkty wedle oceny zachowania, uprawniające do jazdy do Jeleniej Góry. Albo przydział do Bachmutu, łopatę w garść i ratować rosję. Albo sobie kibel ukradniesz ukraiński, trofiejny. Albo nowiuśką Ładę kupisz, cud techniki bez ABS bo nikt nie wie w rosji jak zrobić ABS.
Możliwości masz wiele - wybieraj.
ty to ani chłop ani baba
ty to taka ruska ciota
//ruszkiewicz
ty to ani chłop ani baba
ty to taka ruska ciota//
Uwielbiam wasze wycie ptysie :)))
Bodajże 30 grudnia 2020 roku przyznano w Argentynie kobietom prawo do zabijania ludzi w stanie prenatalnym do 14 tygodnia bez ograniczeń. Ot co.
Niemiecka tożsamość pozostanie tożsamością narodową dzięki wspólnemu interesowi gospodarczemu i politycznemu. To samo z Beneluxem.
Całość to taka reformacja 2.0.
Przyznam, jeszcze nie miałem tak wartościowej dyskusji. Tylko jedno mordobicie i to chyba przez pomyłkę.
Dyskutują całkiem przyzwoicie zwolennicy trzech, ewentualnych wektorów polskiej polityki międzynarodowej: - 1. wektor azjatycki; 2. wektor tworzącej się federacji europejskiej pod przywództwem Niemiec; wektor amerykański, docelowo jako junior partner, a nie zwykły klient.
Nikt nie zakłada (ciągle jeszcze poczucie niższości?) możliwości zbudowania przez Polskę jako lidera, bloku wschodnich państw frontowych. Jeżeli założymy, że jeśli Ukraina wygra, choćby przez negocjację, zmuszając Kreml do znacznych ustępstw, a potem, jeżeli oni już się nie podkochują w Berlinie, zrobią RP koordynatorem odbudowy zniszczonego sąsiada, by w końcu skonstruować oryginalną unię, w rozumieniu porozumienia dwóch suwerennych państw, ze swoimi systemami władzy, jednakże unię obronną z połączonymi siłami, unię energetyczną, bo Ukraina posiada olbrzymie zasoby prądu elektrycznego (nawet kiedyś ,śp. Kulczyk o tym myślał i całkiem możliwe, że przez to umarł - nie nowiczokiem, ale na przykład pospolitymi u nas roślinami, jak szczawół, cis, tojad, czarna jagoda i wiele innych), a także gazu i nawet uranu. Poważne negocjacje należałoby też przeprowadzić w sektorze rolnictwa, a dużą szansę mamy w budowie dróg i autostrad (bez Nowaka) i modernizacji sieci kolejowej, w standardzie europejskim na ważnych liniach.
Czy jeśli to by się udało, to w dalszej organizacji regionu, mielibyśmy trudności z dokooptowaniem do bloku Rumunii, Słowacji, Czech, Litwy, Łotwy i Estonii, a może nawet Finlandii, Szwecji i Norwegii?
Takie coś jest do załatwienia w ciągu 10 lat, mimo pewności, że Niemcy, Francja i Benelux będą rzucać kłody pod nogi. Kiedyś Trump, czyli republikanie mieli projekt znacznie większego Międzymorza i nawet oferowali wspomaganie finansowe i technologiczne.
Ponieważ nadal jestem optymistą, to właśnie wschodni blok frontowy najbardziej mi się podoba.
ps. Oczywiście pozostaje duży problem z Białorusią. Dobrze by było, gdyby oni też przystąpili do nas.
Jakie są możliwości koalicyjne Polski dookoła jej projektów pokazało glosowanie w sprawie samochodów spalinowych. Jak się markuje politykę zagraniczną zastępując ją rzygami na UE w TVP, to się zbiera tego owoce.
Nie widzę u nas siły politycznej zdolnej do pracy przez dwie, trzy dekady nad przywództwem Polski w takim nowym układzie państw środkowoeuropejskich. Sam związek państw można zrobić w dwa lata, ale by okrzepł trwale potrzeba pokolenia - jak w Ukrainie potrzeba było pokolenia wolnych ludzi, by się lać z ruskimi jak z bandytami, a nie dawnymi kumplami.
Generalnie pomysł kuszący, ale kim go zrealizować?
Unia to rozwala, bo demoralizuje ludzi oduczając ich od pracy, tworząc socjale, nasyłając uchodców. Niszczy warunki gospodarcze zabierając tani prąd, transport,uniemożliwiając inwestycje w gospodarkę. Czy nie ma w tym zamysłu, aby było tak jak było. A co było ? NIC NIE BYŁO. Był kabaret , ałtorytety oraz celebryty. Gospodaka była w Rzeszy !
---------
Dokładnie tak. Właśnie ruszyła irańsko- iracka transza 2,0
---------
NIC NIE BYŁO. Był kabaret , ałtorytety oraz celebryty.
--------
Pozostał "program" realizowany już jako 500+,("13" i "14"emerytura moim błędem) powinien być rodzinny kapitał opiekuńczy -po co teraz zmieniać na babcine -"odebrać babci rozum"?
Program gospodarczo społeczny PiS.
Zwykli Białorusini również chcą na zachód, a nie na wschód. Tyle, że siłowiki krótko ich trzymają. Więc raczej można liczyć na odrodzenie Unii Lubelskiej w nieco poszerzonym składzie, ale bez Białorusi. I Polska będzie od morza do morza - koszmarny sen dla kremla spełnia się na naszych oczach :-)
PS. Po niechybnym upadku ZBiR Białoruś i tak przystąpi do naszego cywilizowanego świata, ale obawiam się że kosztem wielu ofiar. Może ich Łukaszenka wysłać na wojnę z kitajcami.
Muszę dodać coś jeszcze, co może się wielu komentatorom nie podobać.
Tu pewnie zgoda: - W ciągu roku, najwyżej kilkanaście miesięcy, my, Polska, MUSIMY podjąć wiele ważnych decyzji. A najważniejsza jest dotycząca zbudowania nowego systemu bezpieczeństwa.
Jak twierdzi Marek Budzisz, a ja się z nim całkowicie zgadzam, powinniśmy zastosować system izraelski. Musimy przywrócić pobór wojskowy, oraz, co ważne, przeszkolić jak najwięcej społeczeństwa w podstawach działań militarnych. Sam osobiście i także pewnie wszyscy z mojego pokolenia, w szkole średniej, mieliśmy 2 godziny tygodniowo szkolenia PW - przysposobienie wojskowe. Potem na studiach cały dzień tygodniowo był "wojskowy" w mundurach, z musztrą i szkoleniami. Do tego w czasie wakacji obowiązkowy był obóz na prawdziwym poligonie i ćwiczenia w terenie. Nie wiem, kiedy ze szkół usunięto tematykę obronną.
Ja bym nawet poszedł dalej od redaktora Budzisza i w miastach, a w tych większych w dzielnicach mieszkalnych, zbudował arsenały, w których składowana była by broń osobista i amunicja, każdego przeszkolonego obywatela. W sytuacji zagrożenia można by takie uzbrojenie rozdysponować w ciągu paru godzin. A po przeszkoleniu, każdy dorosły obywatel miałby plan lokalizacji i zadań na swoim pobliskim terenie. Nie ma też chyba negacji, że już natychmiast należy zrekonstruować, zbudowane w PRLu schrony, oraz uzupełnić o nowe, zgodnie z potrzebami.
"Na co ten pobór?"
A po co on był w PRLu? Ciągle chodzi o to samo - o bezpieczeństwo. Czy państwo, mające nieco poniżej 30 milionów obywateli starające się teraz zbodować 300 tysięczną armię, co stanowi dokładnie 1% zasobów ludzkich wygłupia się i cierpi na megalomanię?
Obserwując walki na Ukrainie widać wyraźnie, że gdyby napadnięci nie mieli rezerwy wojskowej, to już by leżeli na łopatkach. Mamy ludzi - oficerów szkoleniowych i kumatych podoficerów. mamy świetne poligony, które wynajmujemy zachodowi, bo nasze wojska nie są w stanie tych poligonów wykorzystać. I co najważniejsze, wreszcie zaczynamy tworzyć prawdziwy, silny koncern zbrojeniowy. Przecież to może być potężny przemysł. Dotychczas mieliśmy zbiorowisko niedużych, ale świetnych i innowacyjnych, ale rozproszonych przedsiębiorstw, jak Mesko, Mielec, czy Radmor. Codziennie parę razy przejeżdżam obok Radmoru. Ciągle mam tam kontakty, bo wielu moich kolegów ze studiów znalazło tam pracę. Mimo, że już są na emeryturze, to nadal prowadzą tam konsultacje. Opowiadają mi więc, co niewielka fabryka i laboratoria w zakresie radiokomunikacji robiła dawniej, a co się dzieje teraz, gdy jest w strukturze NATO. Tam obecnie pracownicy zaczynają się bogacić. A na przykład niemiecki Rheinmetall jest w czołówce notowań giełdowych. Mamy bez przesady potężny potencjał w sektorze zbrojeniowym. Nie trzeba również tłumaczyć, że to również najlepszy eksportowy towar, ten sprzęt zbrojeniowy. Taki zmyślny pocisk manewrujący może kosztować nawet pół miliona dolarów. A międzynarodowy rynek uzbrojenia jest nieustannie głodny.
Bezpieczeństwo RP bezdyskusyjnie musimy sobie zapewnić, aby nie zostać zdominowanymi. I musimy też mieć świadome obronnie społeczeństwo. Stąd pobór jest logiczną koniecznością. Warto też sobie uświadomić, że teraz, gdy nasz Kościół się sypie, wysocy hierarchowie głównie dbają o własny dobrobyt i by przypodobać się tym, co sypią kasę ( kto jeszcze pamięta rolę pewnego zakonu w Gdańsku w aferze Amber Gold?), więc ochoczo podważają wielkość i rolę Wielkich Polaków - chronologicznie - kardynała Wyszyńskiego i świętego Jana Pawła II. Należy więc w zamian obywatelom dać możliwość gromadzenia się i skupiania wokół instytucji obrony kraju. Mnie to nie razi, jak będzie do siebie przyciągał ludzi dobry pułkownik, szef lokalnej struktury, niż proboszcz, który zapomniał, albo mu się nie chce, o obowiązku ewangelizacji.
Dla mnie, jest właśnie właściwy moment na wielkie zmiany.
Klasyczny pobór, jaki miał miejsce w latach komuny, nie ma już racji bytu. Mając na względzie obecny poziom techniki, to wyszkolenie specjalisty wojskowego w dowolnym zakresie, to ogromne koszty i lata ćwiczeń. Pobór powinien być pół roczny, ale obejmować wszystkich, zarówno chłopców, jak i dziewczyny. Powinien mieć jasno określony cel, a służba powinna się, w miarę możliwości odbywać blisko miejsca zamieszkania. Powinien kłaść nacisk na:
- budowę postaw patriotycznych
- naukę samodzielności i radzenia w sytuacjach ekstremalnych, choćby pierwsza pomoc
- naukę działania w zespole
- naukę obchodzenia się z bronią.
Poza tym, szkolenie mogłoby być naturalnym zapleczem do pozyskiwania ludzi do służb mundurowych. Niejeden młody człowiek, po takim przeszkoleniu mógłby stwierdzić, że to jest pomysł na życie. Wystarczyło by wprowadzić zasadę, że do służb mundurowych w pierwszej kolejności przyjmowani są ludzie po przeszkoleniu, tak samo z zezwoleniami na posiadanie broni i wiele innych udogodnień. Na weekendy, poza pełniącymi służbę, wysyłano by ludzi do domu. Odpadałyby koszty zakwaterowania i jedzenia.
Jest też kwestia zagospodarowania wyszkolonych żołnierzy. W tej chwili mogą przechodzić na wcześniejsza emeryturę. Można zrobić tak, że idziesz na emeryturę w wieku 60 lat, ale po 20 latach w służbie liniowej resztę pracujesz przy szkoleniu młodych, uczysz w szkole przysposobienie obronnego, działasz w obronie cywilnej, itp.
Dużo słusznych uwag. Dziękuję.
Oczywiście - przysposobienie wojskowe nie ma szkolić specjalistów do czołgów, samolotów, czy stacji zagłuszania. Musi, tak jak piszesz, kształtować postawy. Taki znany tu libertarianin musi zrozumieć czym jest rozkaz, jak się zachować gdy do pomieszczenia dowódca i jaka jest rola dyscypliny. Trzeba szkolić, bo te nasze łamagi nawet czołgać się nie potrafią.
Z drugiej strony komisje poborowe powinny skrupulatnie przestudiować profil i wykształcenie poborowego, Dla mnie oczywiste, że informatyk, programista muszą trafić do obsługi urządzeń cyfrowych. A gość regularnie korzystający z siłowni winien kandydować do zwiadu i wojsk specjalnych. A pielęgniarze, ratownicy i lekarze do służb medycznych. Problem - co zrobić z tymi wszystkimi historykami i politologami.
Czyli - trzeba pobór przemyśleć i nie spieprzyć tego. A w wojsku zawodowym warto wprowadzić kontrakty, np. 10 - 15 - 20 letnie, z opcją dalszej pracy poza liniami frontowymi. A szkolenie winno być dla najlepszych, więc wysoko opłacane. Na szczęście już dzisiaj WAT, WAM odzyskują prestiż, jak za gen. prof. Kaliskiego. A ASzWoj - Akademia Sztuki Wojennej jest specjalnie budowana jako szkoła elitarna.
"Z drugiej strony komisje poborowe powinny skrupulatnie przestudiować profil i wykształcenie poborowego" - mogą to zrobić, ale wtedy, gdy poborowy wyrazi chęć kontynuacji pracy w służbach mundurowych. Wtedy, jak najbardziej ważne jest, aby mu wskazać lub zaproponować dalszą karierę uwzględniając jego predyspozycje i zainteresowania. Na etapie poborowym wszyscy powinni mieć jeden cykl szkolenia, który powinien kształtować w/w przeze mnie cechy.
Darek, raczej nie wiesz, jak jakieś szkolenie wygląda. Jest program i tak jak mówisz, zaczyna się od wspólnego treningu. Może tydzień, dwa. A już potem testy i ocena. Wówczas patrzy się na zdolności, umiejętności i wiedzę.
W przyszłym konflikcie będą potrzebne niewielkie, autonomiczne, plutonowe oddziały, pełne fachowców. Kiedyś to byli janczarzy. Co właśnie w swobodnym tłumaczeniu, po turecku znaczy "nowe wojsko,
Ale do tego musi być chyba duża praca organizacyjna i analityczna, bo trzeba przesiać i wyznaczyć specjalistów od małych dronów, od rozpoznania, zwiadu, łączności, przyszłych snajperów, mechaników i zorganizować dla nich ścieżkę szkoleń krótkoterminowych , ale długoletnich. I pewnie najważniejsze , aby ten system miał ogólny sens. Tworzył jakąś powszechną sieć obrony przed dywersją czy na terenie kraju oraz był źródłem poborowych do wojsk operacyjnych.
Cześć
Masz rację. Ta rezerwa powinna być raczej w typie wojsk terytorialnych, a nie frontowych. Znają swoje okolice u tu dadzą najwieksze wsparcie.
Oczywiście, tak jak na Ukrainie, terytorialsi wspomagają armię frontową. To wszystko dzisiaj musi być bardzo elastyczne.