Długo myślałem nad jakimś niebanalnym rozpoczęciem ostatniego w tym roku tekstu. Najbardziej oryginalna wydała mi się fraza: święta, święta i po świętach. Wszak dokonawszy research po wszelkich mediach, od graffiti i gazetek ściennych, po internetowy groch z kapustą… Sorry, zagalopowałem się. Treściwa wigilijna potrawa nie zasługuje na symbol internetowego szajsu, choćby ze względu na zacne skojarzenia literackie ze zbiorem miniatur Juliana Tuwima: “Cicer cum caule”.
Po kwerendzie stwierdziłem, że cała medialna sfera, ba, caluśka skrzecząca pospolitość, wciąż mąci te same zbuki. Gwoli wyjaśnienia, z racji swych kołtuńskich poglądów sycę swe wypaczone zmysły głównie zgniłą pulpą z progresywnych blenderów, które na co dzień nazywam generatorami rzeczywistości urojonej(gru). Prawicowe delicje, z moimi włącznie, niech biorą pod but spece z dyzenteryjnych, wróć, z wolnych, niczym wolny stolec, mediów. Sięgam po gastryczną terminologię, bo wolne media kojarzą mi się, uczciwszy uszy, ze sraczką propagandową.
Oczywiście każda doba obfituje w wydarzenia, incydenty, epizody, fejkniusy, burze w szklankach wody, sensacyjki… Ale po przesianiu tego badziewia przez rzeszoto zdrowego rozsądku, pozostaje niezmienna, monotonna linia kakofoniczna. I gdyby z niej usunąć hasztagi PiS
i Kaczyński, przypominałaby jednostajny pisk aparatury medycznej sygnalizujący ustanie czynności życiowych konającego.
Natomiast owe hasła skompresowane w w niestrawną pigułę obnażają zatrważającą prawdę. Prawica pozorując wolę pozostania w Unii Europejskiej, wierność zachodnim wartościom, zaangażowanie po stronie Ukrainy w wojnie z Rosją, w istocie spycha Polskę na Wschód. Rozwala praworządność. Zbroi armię bez ładu i składu w niekompatybilny sprzęt. Rozwaliła wywiad i kontrwywiad. I w ogóle z daleka cuchnie ruskimi onucami.
A Kaczyński mamiąc maluczkich złudnymi programami socjalnymi ma tylko jeden cel, utrzymanie władzy za wszelką cenę. I aż strach pomyśleć do czego może się posunąć, by wygrać wybory, nawet jeśli je przegra, co jest niemal pewne.
Nabuzowana tą niemal pewnością opozycja biorąc wyniki rzetelnych, czyli korzystnych dla siebie sondaży, za rezultat jesiennych wyborów, już “zastawia ucztę, kąpie się w winie, rozdziela brańce i łupy”. Jak ta euphoria skończyła się dla Hiszpanów z cytatu proszę sprawdzić w finale “Alpuhary” Mickiewicza.
Cicha noc. Bóg się rodzi, moc truchleje. Na ulicach zamiast gniewnych grupek protestantów przeciw temu i owemu, pogodni kolędnicy, a ja o propagandowym folklorze w sam raz na prima aprilis albo na Środę Popielcową. Świątecznego nastroju wystarcza mi zaledwie na śpiewanie kolęd i spacer do kilku kościołów z szopkami. Zaś jutro, wprawdzie nie to w otulinie małej stabilizacji, lecz globalne, jawi mi się niepewnie.
Ową niepewność, ba, zwątpienie, wyartykułowała ukraińska dziennikarka stacji 1+1 na konferencji z prezydentem USA. Niczym rzeczniczka tysięcy ludzi myślących podobnie jak ona, do których również się zaliczam, spytała czemu tych wszystkich sankcji na Rosję, rozwleczonych w czasie, obwarowanych wieloma zastrzeżeniami i wątpliwościami, nie nałożono za jednym zamachem i to na początku putinowskiej agresji.
Było to naturalnie pytanie retoryczne, czyli właściwie nie wymagające odpowiedzi, bo ta jest oczywista. Zapętlenie interesów wielkich i średnich mocarstw sprawia, że przyszłość globu na dwoje babka wróżyła. Czeka nas albo zgniły kompromis z Kremlem i chwiejna stagnacja polityczna albo trzecia wojna światowa. W obu przypadkach Ukraina wyjdzie na tym jak Zabłocki na mydle, w drugim dołączy do niej cały świat.
I z czego tu się, do kroćset, cieszyć? Być może dowiem się tego z noworocznych prognoz ekspertów i jasnowidzów na temat całokształtu, od polityki i ekonomii, po kulturę i sport.
Sekator
Ps.
- Optymista z ciebie - mruczy mój komputer. - Ale kto zacz ten Zabłocki?
- Poszukaj w Wikipedii - radzę Eustachemu. - Najogólniej chodzi o to, że szanse Zabłockiego na spory zysk rozmydliły się w wodzie.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3086
A jednak!
B.N. 57/22. ŚWIĘTA, ŚWIĘTA I PO ŚWIĘTACH!
Motto:
Polska albo będzie katolicka, albo jej nie będzie!
/ Prymas Tysiąclecia /
Witam.
Dzisiaj mały eksperyment – puszczam Biuletyn Nowy z 26 grudnia 2018 roku – komentarz poniżej!
https://biuletynnowy.blo…
Pozdrawiam!
Marsie jak zwykle trafion szlagiem w rzyć.
A Kaczyński mamiąc maluczkich złudnymi programami socjalnymi ma tylko jeden cel, utrzymanie władzy za wszelką cenę. – Już rządzi trochę, więc można się było zorientować.
Ukraina wyjdzie na tym jak Zabłocki na mydle – A my z nią. Zostaliśmy bowiem wyznaczeni na jej zaplecze. To jest rezultat braku własnej polityki.
Na Twój zew ja wyjdę na ulicę.
Bo już mnie rozeźlili tym:
https://m.youtube.com/watch?v=qziWP8XHDjk
I tym:
https://m.youtube.com/watch?v=QkDizaX6rs0&t=1022s
Ostrożnie z deklaracjami, bo może się okazać, że ostatecznie nie bardzo będzie wiadomo w którą stronę kosę nastawiać. A najwłaściwsze może być kombo siekące wszystkich niezależnie od herbu.
Rosnąca armia domorosłych " ekspertów" i jasnowidzów nie objawia się z powodu nagłej erupcji wiedzy, pragmatyzmu czy zdolności prekognicyjnych kręgów opozycji. Jeśli już, to z ewidentnego ich braku w kręgach rządowych, połączonych ze skłonnością do karmienia własnego elektoratu mrzonkami i naciąganiem faktów nie mniejszym niż praktykowanym przez przeciwników.
Byłam ostatnio w teatrze... W takim, co to ma widownię przepołowioną sceną... Podczas spektaklu wzrok mój padł na pierwszy rząd publiki siedzącej naprzeciwko... Ze zdziwieniem zauważyłam, że widzowie owi jakoś tak mało dynamicznie wodzą wzrokiem za aktorami... I reakcje ich na wydarzenia w historii toczącej się na scenie są zastanawiająco... niewystarczające...
Następnie dojrzałam wśród siedzących w tym rzędzie kogoś z zespołem Downa... I dotarło do mnie, że to podopieczni jakiegoś domu opieki...
Pomyślałam, że oni tak reagują, bo nie mogą inaczej i są rozgrzeszeni. A my?
A my mając z tyłu głowy i śledząc uważnie doskonale znaną treść, przestajemy dostrzegać jej interpretację oferowaną przez reżyserów. A już szczególnie, czy ci ' z naprzeciwka" odbierają przedstawienie tak samo. Tkwimy więc w naszym błogim spełnieniu aż do naszej świadomości zacznie docierać że siedzimy w pierwszych rzędach Powszechnego.
Po lekturze Pani/Pana komentarza (ktoś ostatnio ze sporym uporem zwracał się per "Pani", więc straciłam przekonanie), nasunęło mi się jeszcze jedno teatralne porównanie...
Raz w życiu stałam na prawdziwej, profesjonalnej scenie.
Do tej pory, żywo pamiętam to zdziwienie płynące z szoku, że z powodu reflektorów widownia jest zupełnie niewidoczna... Nomen omen... Nie pomaga mrużenie oczu... Nie widać nic... Dla tych, którzy są na świeczniku jesteśmy niedostrzegalni. Ma to swoje wady, ale zalety ze dwie też znaleźć się mogą...
Tak podskórnie jakoś to byłEm ( :) ) pewien takiego współmyślenia.
Proszę kiedyś napisać coś więcej o tym niezapomnianym scenicznym doświadczeniu.
Pozdrawiam
Dziękuję za zainteresowanie moim jednorazowym występem 🙃 Jeśli Sekator z Eustachym pozwolą, to jeszcze zużyję trochę miejsca pod Ich wpisem. Było to wiele lat temu, w jednym z europejskich miast. Zostałam zaproszona przez koleżankę na wieczorny wypad do klubu. Klub był w połowie klubem, a po części aspirował do czegoś na kształt teatru muzycznego (coś, jak Palladium). Okazało się, że za kilka chwil ze sceny padło wezwanie... Zupełnym przypadkiem ja i koleżanka spełniałyśmy pożądane przez konferansjera kryteria... Nie pozostało nam nic innego, jak powlec się na scenę w blasku jupiterów... Zadanie, ktore zostało przydzielone wszystkim "wybranym" polegało na odtwarzaniu coraz bardziej skomplikowanych układów choreograficznych... Dalej przechodziły te, które oddały najwierniej zaprezentowany wcześniej przez tancerkę, (coraz trudniejszy) pląs... Edeldreda odpadła jako jedna z pierwszych. Z tej ciekawej lekcji dowiedziałam się o sobie tego detalu, że nie jestem zbyt biegła w kopiowaniu... Za to w freestyle'u mam swoje momenty 😁 A wracając do wątku relacji aktor-widz (polityk-wyborca)... To zawsze ta chwila oślepienia reflektorami przypomina mi się na końcach spektaklów... Gdy aktorzy się uśmiechają i kłaniają... Nie widząc nie kłaniają się do nikogo konkretnego. Kłaniają się do swojej wyobrażeniowej interpretacji idealnego widza... I jeszcze jedna lekcja - jak życie Tobą gra i wtłacza Cię w jakąś epizodyczną rolę, ograj je i wyciśnij z tego najwięcej danych o sobie i okolicznościach. Także pozdrawiam 😊
Sympatyczna przygoda i jak z opisu wnioskuję zabawna zapewne.
A do tego z ważnym życiowym morałem.
To rzeczywiście demagogiczne hasło, ale mamy wolność słowa i każdy młody może się w końcu przekonać że rzeczy proste są najlepsze. Skomplikowane oznacza nie działajace :-)
Sama widzisz sake, beneficjentami są ich rodzice, nie oni. Oni jak dojdą do władzy to będą mieć 29 mieszkań i 58 kont bankowych. Oni nie dostają pińcet+ do ręki stąd te ich rozgoryczenie, że nie mają kasy, jaką my mieliśmy na szlugi, na obecnie modną trawkę i insze dupalacze :-)
@Autor
:-) Tez się zagalopowałem nie czytając wpisu. Ba, narzekająca część rzeczywistości nie może ścierpieć? Mącą tę samą zupę dla ułatwienia komentowania sztancowego bez umysłowego wysiłku według wzoru? Jakoby zawiedzeni, że chleb normalnie, a karpie o dziwo w przeddzień wigilii po 30 zł/kg lub taniej?https://twitter.com/Mare…
:-)
A ja nazywam GPS jako codzienne gotowanie, pranie i sprzątanie (c) :-)