
Bałtyk to przepiękne morze. I takie przyjazne. Uwierzcie wszyscy marzący o dalekich plażach. Poznałem ich większość i oświadczam, że nasze wybrzeże i nasze plaże są po prostu najfajniejsze. A minusy? Woda mogła by być nieco cieplejsza. Tak około 20 degC. No i ten pęd narodu na moje ukochane Sopoty, Kamienne Potoki, Krynicę Morską i na cały Półwysep Helski. Bywa bardzo tłoczno. Parawany to oddzielna sprawa.
Popatrzmy: - woda naszego Bałtyku jest ledwo słona. Nie musisz się kąpać z cukierkiem w ustach i po każdej kąpieli natychmiast brać prysznic, bo sól wżera się w skórę.
Nie mamy żadnych krwiożerczych potworów w tej naszej sadzawce. Kto tu widział ostatnio rekina? Nawet tego małego rekinka, nie mówiąc o rekinie ludojadzie.
I tak jak wszyscy możesz się kąpać na bosaka. Nie trafisz jak w Adriatyku, w całym Morzu Śródziemnym i na całej reszcie mórz i oceanów, na jeżowca, którego kolec, jak się wbije w stopę, to przez miesiące będziesz to leczył. Tam się kąpie w bucikach, a u nas na bosaka. Czy nie fajnie?
A na dodatek nasze meduzy są przyjazne, jak yorki. Nie pogryzą, nie poparzą, a nie daj Boże, nie sparaliżują i nie utopią.Nie wierzycie?
Taka osa morska, której parzydełka rozciągają się na kilka metrów, może zabić dziecko. Mój kolega Kurt, niedaleko Bergen, Norwegia, skoczył ze skały właśnie na taką meduzę. Gdyby koledzy go nie wyciągnęli, to, jak mówił, utopiłby się. Więc nieprawda, że te paskudztwa są tylko u wybrzeży Australii.
A taki, czym się straszą marynarze i żeglarze, żeglarz portugalski (tak nazwany, bo jedna z jego witek ma jakby mały żagielek co wystaje na powierzchnię, by meduza mogła za darmo dryfować).
A wybrzeża Australii rzeczywiście są upiorne. Posłuchajcie o takiej meduzie – Carukia barnesi. Oto, co ten potwór potrafi:
"... meduza zaliczana jest do najbardziej jadowitych zwierząt świata i stanowi ogromne zagrożenie dla ludzi. [...] Objawy charakteryzują się silnymi wymiotami, osłabieniem, bólem nerek, przyspieszonym pulsem i podwyższonym ciśnieniem. [...] ... konieczna jest natychmiastowa pomoc lekarska.
Kogoś te pływające żelki interesują, może poczytać tutaj [1].
Wystarczy dowodzenia, że nasz Bałtyk to dla nas dar niebios?
Z tymi sinicami, "zakwitaniem morza", to gruba przesada. Od dziecka (gdzieś od 2 roku życia) przechodziłem swobodnie przez te glony na czyste płycizny, a z wiekiem coraz dalej. I ani jednego pryszcza, czy bólu brzucha! Może jakbym się cały utaplał w tych glonach, czy zjadł solidną garść tej zieleniny, to bym zachorował. Ale nigdy nie próbowałem.
*****
Dosyć już tego mojego zachwytu i apoteozy Bałtyku oraz pięknego piaszczystego wybrzeża. Bałtyk też spływał krwią. Nie raz, nie dwa.
W dzieciństwie byłem wprost obłędnie zafascynowany "Bitwą pod Oliwą" (1627) – prawdziwą bitwą morską. (o rzut kamieniem od mojego domu), gdzie daliśmy łupnia szwedzkiej flocie.
Emocje pogłębiał fakt, że przyjaciel rodziny, poeta i pisarz Franciszek Fenikowski, w swoim domu w Orłowie na ulicy Mestwina, miał w salonie, nad stołem pod sufitem przepiękny, chyba jednometrowej długości model galeonu "Święty Jerzy" (wybudowanego w Pucku), na którym nasz admirał Dickmann rozgromił Szwedów.
Mając już 5 lat uciekałem z domu do pana Franka, jak się u nas mówiło, by wreszcie zobaczyć te krasnoludki, które jak mi opowiadał, mieszkały w tym okręcie.
Tak, czy inaczej – na naszym wybrzeżu, obok mego domu lała się krew na Oksywiu, na Westerplatte, czy na Helu. A bunkry i fundamenty dział naszej obrony wybrzeża, były miejscem naszych zabaw. Nikt o te miejsca jeszcze niedawno nie dbał.
Kiedyś postanowiono, że Bałtyk jest morzem pokoju. Rzeczywiście – płytki i ciasny Bałtyk to nie miejsce na współczesne pola walki. Toteż oprócz jednego, wszystkie nadbałtyckie państwa – patrząc od zachodu – Niemcy, Polska, Litwa, Łotwa, Estonia, Finlandia, Szwecja i Dania, nigdy nie miały agresywnych zamiarów, były nastawione defensywnie, a marynarka wojenna była stricte obronna.
W tej wyliczance krajów nadbałtyckich nie wymieniłem Rosji. To, bez najmniejszych wątpliwości kraj zbójecki – agresywny i nieobliczalny – w swojej imperialistycznej fiksacji ruski są niebezpieczni i nieobliczalni dla wszystkich. Jakie to bestie, zobaczyliśmy wszyscy, gdy napadli na Ukrainę. A tu, na Bałtyku są zagrożeniem dla wszystkich. Tykającą bombą.
Królewiec
Królewiec, przez ruskich nazwany Kaliningradem, by uczcić stalinowskiego psychopatę Michaiła Kalinina, którego m.in. podpis widnieje na decyzji o wymordowaniu Polaków w Katyniu, to największa baza militarna w Europie,
Dla mnie, co gorsza, ta ruska twierdza, szczególnie jej najbardziej zbrojna część – Bałtyjsk (kiedyś polska Piława) jest odległa tylko w linii prostej o sto kilometrów od mojego domu.
Dla nowoczesnej rakiety to parę sekund lotu. Mam więc prawo odczuwać pewien niepokój, mając w bliskim sąsiedztwie takiego wroga, niewątpliwego agresora o skrajnie brutalnym i bezwzględnym charakterze.
Czego tu się bać? Ano tego, że na tym wyspowym skrawku Rosji, który sobie Stalin wywalczył w Teheranie i Jałcie w czasie II WŚ, przy bierności dwóch ciamajd – FD Roosevelta i Winstona Churchilla; wielkości województwa mazowieckiego, stacjonuje ponad 8 tysięcy żołnierzy armii lądowej i 4 tysiące marynarzy. To jeszcze nie byłoby takie straszne, gdyby nie charakter tej małej armii: - zdecydowana większość tych sił ma charakter ofensywny. Na przykład co robi tam piechota morska? Przecież to oddziały desantowe. Czyli do napaści na kogoś. A oprócz tego, obszar Królewca jest wyjątkowo, oprócz wojska, nasycony agentami wszelakich służb – FSB, czyli dawnym KGB, GRU, i licho wie czym jeszcze.
Tu muszę przerwać i przypomnieć okres władzy Tuska. Wtedy to jego minister spraw zagranicznych, dla mnie skrajny głupek i wyjątkowy szkodnik, Radosław Sikorski, zniósł wizy między Polską i obwodem kaliningradzkim, umożliwiając ruskom, swobodne podróżowanie na naszym terytorium. Pamiętam dobrze, jak Trójmiasto zostało wprost zalane Rosjanami. I to nie żadnymi biedakami, na co wskazywały wypasione fury, głównie niemieckie SUVy, którymi przyjeżdżali i plądrowali sklepy.
A teraz proszę sobie wyobrazić ilu agentów, szpiegów, dywersantów i innej swołoczy, swobodnie przeniknęło na nasz teren. I ilu może zmieniło tożsamość i pozostało u nas. Część z nich jako najwyższa ranga szpiegowska – nielegałowie, w tym tzw. śpiochy, czyli agenci pod przykryciem, wiodący normalne życie, którzy, jak nadejdzie właściwy moment, przystępują do akcji.
Taki to bigos, jaki uczył prezydent Komorowski, a wysmażył Tusk i Sikorski. Postacie, które w bardziej twardym państwie powinny siedzieć z paragrafu kodeksu karnego, o działaniach na szkodę państwa.
Wróćmy do tej ruskiej twierdzy, którą mamy pod nosem, a którą onuce nazywają Kaliningradem. Bardziej przerażającym od tego zgromadzonego tam wojska o wyraźnie ofensywnym charakterze, czyli gotowym do napaści, jest niesamowity arsenał, który jest tam zgromadzony. Jest tam sprzęt bojowy najlepszy jaki tylko Rosja posiada. Nie tylko osławione rakiety Iskander zdolne do przenoszenia głowic atomowych, ale też cały szereg takich, które zobaczyliśmy w wojnie na Ukrainie. Są tam więc na pewno bardzo niebezpieczne manewrujące rakiety średniego zasięgu Kalibr, które jak widzieliśmy, z samolotu nad Morzem Kaspijskim zaatakowały Kijów. Mogą tam też być morskie hipersoniczne Cyrkony. Może też tam już są Topol-M, Jars, czy Sarmata. A na pewno są S 300 i S 400. Mamy też tam najnowsze rosyjskie czołgi, samoloty szturmowe, flotę okrętów wojennych, pośród których najbardziej zdradzają ofensywny charakter i gotowość do inwazji przeróżne jednostki desantowe – klasyczne, a także poduszkowce, w tym Żubr, największy poduszkowiec świata.
Po co Rosji tak wielki potencjał bojowy w newralgicznym punkcie Bałtyku? Po to, by bronić tego skrawka ukradzionej ziemi? Czy po to by w odpowiednim momencie zaatakować sąsiada – Polskę, Litwę, czy Szwecję. Chyba nie trzeba się zastanawiać.
Kaliningrad, tfu, Królewiec, to wysunięta najdalej na zachód baza wypadowa agresywnej Rosji. Gotowa w każdej chwili rozpocząć atak, na którekolwiek pobliskie państwo. A wiemy dobrze, że takie plany mają.
Zaczęło się
Mamy już pierwszą prowokację ruskich sił wojskowych na Bałtyku. Około tygodnia temu, na duńskiej wyspie Bornholm, zorganizowano uroczystości z udziałem ważnych polityków i przedsiębiorców. W nocy 17 czerwca, rosyjska korweta dwukrotnie wpłynęła na wody terytorialne Danii wokół wyspy Bornholm. Ostrzeżona, że jeśli natychmiast nie odpłynie, zostanie ostrzelana, wycofała się.
To taka typowa ruska ostentacyjna prowokacja. Najprawdopodobniej, w odpowiedzi na przystępowanie Finlandii i Szwecji do paktu NATO. [2]
Rosjanie nagle zaczynają się bać. Byli przekonani o swej dominacji na Bałtyku. Wielokrotnie prowokowali Szwecję, gdy bez kozery podpływali nawet do samego brzegu Gotlandii – kluczowej wyspy Bałtyku, czy nawet do brzegów kontynentalnych. Finlandia zbytnio nie protestowała, gdy Rosja swobodnie wkraczała na ich obszar powietrzny. A właściwie to ruskie samoloty z wyłączonymi transponderami bezkarnie latały nad wodami terytorialnymi wszystkich krajów nadbałtyckich.
Decyzja Finlandii, która dobrze pamięta zagrabienie ich terytorium – na północy Karelii (dużo później Rosja chciała ją sprzedać Finlandii za 15 miliardów dolarów) i na południu, z ich miastem Wyborg i brzegami jeziora Ładoga ( gdzie Finowie w wojnie z ZSRR w 1940 roku, zwanej wojną zimową, złoili skórę ruskim i przegonili). Teraz na tej nowej granicy, Finowie, wzorem Polski, rozpoczęli stawianie pancernego płotu, aby odgrodzić się od bolszewickich bestii, jest przełomowa – kończy tak zwaną finlandyzację. Nie robienia nic bez zgody Rosji.
Decyzja Szwecji o przystąpieniu do koalicji obronnej jest jeszcze bardziej ciekawa, gdyż kraj ten praktycznie od stuleci zachowywał neutralność. Teraz jednak widzi, że dla bolszewii, neutralność nic nie znaczy i atakują, gdzie im się podoba.
To nie wszystko. Tradycyjnie w czerwcu, jak co roku, NATO na Bałtyku prowadziły ćwiczenia BALTOPS 2022 od 5 do 17 czerwca. Udział brało w tej operacji 14 państw; Polska wysłała trzy swoje jednostki, Jednak wrażenie robił amerykański desantowiec USS Kearsarge.
"Niemal 260 m długości, a na pokładzie m.in. załoga licząca ponad tysiąc marynarzy, do tego przeszło 1500 żołnierzy piechoty morskiej, śmigłowce MH-60 Seahawk, samoloty szturmowe pionowego startu i lądowania Harrier, zmiennowirnikowce Osprey – taki widok zawsze robi wrażenie. Nic dziwnego zatem, że wejście desantowca USS „Kearsarge” do portu w Sztokholmie zgromadziło na nabrzeżach spory tłum gapiów. Amerykański desantowiec to największy okręt biorący udział w tegorocznej edycji manewrów „Baltops”. " [3]
Nie ma co się rozwodzić, to był prawdziwy i zamierzony pokaz siły morskiej państw demokratycznych.
Jak można się było spodziewać, pełen pychy i bezkrytycyzmu, Putin, nie biorąc pod uwagę słabości swej "potężnej, drugiej na świecie armii" na Ukrainie musiał zademonstrować swoje niegdysiejsze prawo do władania na Bałtyku.
Dwa dni po rozpoczęciu ćwiczeń NATO, flota rosyjska też rozpoczęła ćwiczenia na Bałtyku.
"W ramach ćwiczeń morskie grupy taktyczne Floty Bałtyckiej opuściły swoje bazy i stworzyły zgrupowania floty w wyznaczonych obszarach Morza Bałtyckiego, by realizować zadania z zakresu ochrony i obrony szlaków morskich i baz floty. Celem ćwiczeń jest podniesienie poziomu gotowości i zdolności dowództwa wojskowego oraz organów kontrolnych Floty Bałtyckiej, poprawa w zakresie współdziałania, morskie i lądowe szkolenie załóg okrętów oraz żołnierzy obrony wybrzeża, a także zdobycie praktyki przez dowództwo i sztab w zarządzaniu siłami floty" - podaje resort obrony Rosji. [4]
No cóż, nie wyglądało to zbyt optymistycznie dla bolszewików ze wschodu. Czy pojęli, że obecnie szanse ich są marne, gdyby zdecydowali sie podnieść rękę na Estonię, Łotwę, Litwę, czy Polskę? A myśląc po putinowsku również na Szwecję i Finlandię.
Przewaga technologiczna jest tak wielka, że twierdza Kaliningrad może zniknąć w ciągu 10 minut. Może potem odrodzi się Królewiec?
Finlandia wraz z NATO jest w stanie w ciągu jednego dnia skutecznie zaminować wejście do Zatoki Fińskiej, gdzie jest ponad 40 km szerokości, tak że żadna jednostka nawodna, czy łódź podwodna się nie prześliźnie. Poznamy też wartość tarczy antyrakietowej w Redzikowie. Wszystko już jest gotowe. Poznamy dlaczego Putin tak jej się obawiał, że polecił Tuskowi wstrzymać budowę.
*****
Jak to już 14 lat temu powiedział w Tbilisi śp. Prezydent Lech Kaczyński, przewidując imperialne ataki Rosji, po Gruzji i Ukrainie, co właśnie się spełnia, : "...później państwa nadbałtyckie, następnie nasza kolej... "
Widać ktoś gdzieś, podejrzewam w Pentagonie, zapamiętał i wziął sobie tę wizję do serca.
Jesteśmy czujni i gotowi. Tu się nie da zaskoczyć i zaatakować, gdy nie będziemy się spodziewali.
Mamy po prostu lepsze mózgi. Te nasze i te cyfrowe.
_______________________________________________________________________[1] https://prezi.com/jt9-4qignlvx/najniebezpieczniejsze-meduzy-swiata/
[2] https://www.pap.pl/aktualnosci/news,1252192,rosyjski-okret-wojenny-dwukrotnie-naruszyl-dunskie-terytorium-na-baltyku
[3] http://polska-zbrojna.pl/home/articleshow/37399?t=Wielkie-cwiczenia-NATO-na-Baltyku
[4] https://www.rp.pl/polityka/art36481331-rosyjska-flota-rozpoczela-cwiczenia-na-baltyku
Kiedyś to było jezioro. Sam kształt Bałtyku na to wskazuje. Podobnie jak Sahara, kiedyś była ogromnym jeziorem, a Nil wpadał do Atlantyku.
największa baza militarna w Europie
Już teraz kacapy idą w ślady Hitlera i żądają korytarza eksterytorialnego. A przecież ruch pasażerski nie jest zablokowany, podobnie jak ruch towarowy, z wyłączeniem towarów objętych sankcjami. No i mogą przewozić towary Bałtykiem, ale najwyraźniej wszystko u nich szwankuje, taki zwykły bardak u nich.
PS. Jednak w Królewcu są rozsądni ludzie, ale na uniwerku. Nie przyjęli onegdaj jakiegoś naukowca do pracy, bo ten chwalił w sieciach społecznościowych zajęcie przez kacapów Krymu :-)
Pewnie że i tam są fajni ludzie. Lecz jak granica była otwarta, to ich inwazji na Trójmiasto miałem dość. Autentycznie się panoszyli i głupio zachowywali.
Ps. Niektórzy Ukraińcy też potrafią być niesympatyczni. Właściwie Ukrainki. Staramy się jak możemy, tłumacząc sobie ich stres i tragedię.
Z Ukrainkami nie miałem kontaktów, oprócz jedej która pracuje w Koko (pyszne kartacze i kurczaki), ale Ukraińców widywałem w Suwałkach, pracowali głównie u Chińczyka w Animex`ie oraz na ciężarówkach. Pracowita nacja. Nie roszczeniowa jak arabusy, czy persiki. Zaś Rosjanie z Królewca przyjeżdzali słabymi 'maszynami', biedacy tacy. Na pewno chcą się mścić za swoją biedę na Zachodzie, a nie na swoim carze Putlerku :-)
"Pracowita nacja" . Tak to wygląda , tylko im praca u siebie jakoś kiepsko idzie .
JZG
"Niektórzy Ukraińcy też potrafią być niesympatyczni"
Szczególnie to było na Wołyniu widać i jakoś dużo tych niesympatycznych i bardzo było i tak im zostało . W 1981 na trasie Przemyśl - Czerniowce w każdym sklepie i stacji benzynowej stało pudło ze zgniłymi kartoflami , "darami" dla "jebionych lachiw iz solidarności " i ja to widziałem a nie czytałem w gazecie czy intrernecie . Polacy się m bali na parkingach zatrzymywać .
Bo woziliście kontrabandę, czy dragi ? A może handelek żywym towarem ?
Tak na Wołyniu było okropne bestialstwo. Ale komuna, która właśnie do tego popchnęła, tylko po to, by zawsze istniała zadra między Polakami i Ukraińcami, a jednocześnie by przykrywać swoje zbrodnie, potem od początku PRLu, propagandą szeptaną ten Wołyń przypominała. Natomiast kompletnie milczała o Katyniu. Tak się uprawia socjotechnikę.
I do dzisiaj również się milczy o rabacji Jakuba Szeli, gdzie za podpuszczeniem Wiednia, polscy chłopi, identycznie jak 100 lat później na Wołyniu, mordowali polską szlachtę.
Jasne, że łatwiej jest oskarżać pistolet, którego kula zabiła, niż palec, co pociągnął za cyngiel. Ruscy w takim właśnie robieniem wody z mózgu są najlepsi na świecie.
Długo będziemy prostować wzajemne animozje między Polakami, a Litwinami, między Polakami a Białorusinami i między Polakami a Ukraińcami. Ruskie długie lata pracowali (od czasów Piotra I) by zniszczyć wizerunek RP, a nas uczynić ludźmi podłymi, nie godnymi zaufania.
To robota ruskich i żydów, a właściwie moskiewskiej żydokomuny, której część teraz rządzi Tel Avivem.
No cóż... Wtłoczonej jak psom Pawłowa do czaszek poglądów nie da się zmienić, jeszcze przez parę pokoleń.
Ps. O Prusakach też nie zapomniałem.
Jestem za stary by znać tę generację.
Jak widać bezczelnie korzystają m.in. z moich i śp. Seawolfa tekstów i opowiadają to w TV, jako swoje opowieści.
Pozdrawiam
Ps. Ale mu nie mam za złe, bo ja w zeszłym roku odmówiłem TV Republika występów przed kamerą. A miałem mieć swój cykl o morzu i 3T. Zaproponowałem im red. Marka Formelę.
Odrębnym problemem jest obecnie na prawdę nędzny poziom dziennikarstwa. Niestety, niezależna.pl, niby nasz matczyny portal, pełen jest obecnie nie przyzwoitych dziennikarzy, tylko groszorobów, którzy w poszukiwaniu sensacji opublikują każdą bzdurę. Ja rozumiem, że muszą zarabiać, lecz to nie znaczy, że nagle mają gdzieś etykę dziennikarską. To trudny zawód, ale prawdziwą karierę buduje się głównie na jakości swojego pisania i najważniejsze - na wiarygodności. Gdy okazało się, że Kapuściński, idol salonów, zmyślał połowę swoich reportaży, że w bestsellerze "Cesarz" nawet nie widział Hajle Syllasje - ostatniego cesarza Etiopii, to pękły tamy i dziennikarstwo spsiało.
Tylko forsa jest ważna. Więc w towarzystwie dziennikarskim pogoń za kasiorą wzbudza podłości, zawiści i tandetę. Redaktor Piński mimochodem oznajmia, że redaktor Mazurek brał premie w wysokości 500 tyś zł, gdy szefem był red. Wildstein. Inny spryciula kupuje popularny portal, by zrobić z niego brukowca klasy onetu. A red. Warzecha, nadmuchany balon, coraz bardziej wściekły, tuła się i pewnie w końcu, jak to zrobił kiedyś jego kolega, przejdzie na ciemną stronę mocy.
Dziennikarzom bardzo zaszkodzili blogerzy. Bo mogą pisać ostrzej i prawdziwiej, bez tej politycznej poprawności. Więc ich tępią. Lecz niestety, wśród blogerów też są łajdacy, co jako grafomani, bez iskry pomyślunku, wolą korzystać z pracy innych, albo informacji z przeróżnych internetowych pudelków, czy salonów, niestety często bez sprawdzenia czy to nie fejk.
Cała ta pisanina robi się dziadowska i Bogu dzięki, że na You Tube można obejrzeć i usłyszeć ludzi uczciwych, przyzwoitych i mądrych.
Każdy może sobie znaleźć to co potrzebuje. A, że niektórzy pragną tylko popularności, to kij im w oko. To szczęścia nie daje.
Cześć
Ps. Tylko czekaj, jak po tygodniu, czy dwóch usłyszysz, czy zobaczysz fragmenty moich postów u tych "dziennikarzy", czy tych pijawek, złodziei nawet tutaj.
"I to nie żadnymi biedakami, na co wskazywały wypasione fury, głównie niemieckie SUVy, którymi przyjeżdżali i plądrowali sklepy." - troszkę przesadziłeś, bo nie plądrowali, a kupowali i zostawiali kasę, nawet sporą. Zwykli Rosjanie przyjeżdżali do przygranicznych sklepów i też robili zakupy. Ożyło wtedy wiele mazurskich miejscowości, które nie mają przemysłu, a rynek pracy jest bardzo skromny. Bardzo dużo ich było w galerii Klif słynącej z towarów luksusowych, a którą Polacy odwiedzali mniej. W jakiś sposób my, Polacy, przegapiliśmy ten moment. Oprócz otwarcia granic trzeba było ruszyć z akcją PR. Na granicy każdy wjeżdżający powinien otrzymać broszurę w języku rosyjskim o Polsce, informacje o wydarzeniach kulturalnych, itp. Był, to też moment, aby tym ludziom pokazać "inne życie i wartości". Faktem jest, że otwarta granica zwiększa ryzyko, ale od czego normalny kraj ma służby ? Poza tym, jak wróg chce się dostać na teren naszego kraju, to zawsze znajdzie sposób, choćby przez zieloną granicę.
"Odrębnym problemem jest obecnie na prawdę nędzny poziom dziennikarstwa" - trzeba sobie uzmysłowić, że praktycznie niezależnych mediów już nie ma. To właściciel płaci pensje i wymaga. Kiedyś jakiś dziennikarz, czy jak ich teraz zwą, funkcjonariusz medialny, powiedział, że on też ma kredyt do spłacenia. Niektóre media nie ukrywają swojego zaangażowania politycznego, inne jeszcze się silą na teatrzyki. Ostatnio przeczytałem, że dziennikarze Press, grupy medialnej przejętej przez Orlen, dostali talony o wartości 500,00 zł. na paliwo, jak nie będą podejmować w swojej pracy tematu paliw, Orlenu.
"To trudny zawód, ale prawdziwą karierę buduje się głównie na jakości swojego pisania...." - I mówienia. Czasami, jak słyszę tych pseudo dziennikarzy, to mnie coś rusza. Mały zasób słów, połykanie liter, niewyraźna mowa, kaleczenie języka, itp. Czy oni wiedzą, co to dykcja? Kudy im do takiego Jana Suzina, Krystyny Loski.
Każdy ma inne spostrzeżenia.
Bwz dyskusji zgodzę się z Tobą, że na Warmię i Mazury przyjeżdząli po zwykłe lub niezbędne zakupy. Sam bym im życzliwie pomógł. Lecz co innego było w Trójmieście.
Podam tylko jedno miejsce, gdzie nie dało się zaparkować, bo tyle było aut z tablicami RU. To centrum handlowe przy IKEI. Szukałem kiedyś wtedy tanich dżinsów w TK-Max, niestety, para przede mną miała cztery kosze i z wieszaków zgarniała wszystko jak leci. Pomyślałem, że to zapewne jacyś sklepikarze stamtąd. Zagadałem - obracali raz na tydzień i wszystko sprzedawali na targowisku. To był przecież przemyt, bo oni do Schengen nie należą i powinni odprawić towar. Ale cóż. Nikt nawet nie zatrzymywał.
Dykcja?! Kolega sobie żartuje. Większość dziennikarek i red. Adam Giza mówią jak karabin maszynowy. A ich oficjalna bieda? Tu, między nami są też prawdziwi dziennikarze. Proszę zapytać ile ciągną dziennikarscy celebryci.
Pozdrawiam
Większość dziennikarzy i dziennikarek szczególnie tych z topu celebrytów to zwykłe ryje najemne , generatory jazgotu i darcia japy .
Bardzo mi się podoba asertywna postawa Litwy.
A w wywiadzie z mieszkańcami obwodu kaliningradzkiego usłyszałem, że oni tam bardzo żałują, że nie mogą jeździć po tanie towary do Polski. Dla nich jest w Polsce tanio?
Dzięki. Śledzę Astrofazę. Lecz prezentacje BaldTV wydają mi się bardziej profesjonalne. Cykl WYŚCIG A.I.- BICOIN - ZIELONA ENERGIA - CO JE ŁĄCZY? to dobra prezentacja
https://youtu.be/tAdcqSLQ3qY
Problem komiwojażera to fajna zabawa. Chyba Fedex coś tam rozwiązał. Lecz jak tu rozwiązać taką komplikację (biorąc pod uwagę ciągłe korki na obwodnicy), jeżeli problem trzech ciał jest ciągle nierozwiązany.
Facet, czyli ten za projektem +Bald+, oczywiście szpanuje i bardzo się cieszę, że liczy na jak największą klikalność. Dlaczego? Bo owieczki kompletnie NIC nie wiedzą, co się dzieje wokół AI, czy bitcoina. A także, jak popatrzeć dalej takiego Vanguarda, czy Black Rocka. Ja właśnie tak staram się na to patrzeć, a nie, że on przy tym popełnia błędy pierwszorocznego studenta matematyki. To tylko widzi Imć Waszeć i może jeszcze paru Polaków (będę uczciwy - może tysiąc).
Przy okazji gnębi mnie takie pytanie - skąd forsa na tak wypasiony podcast? Może Obajtek? Bo gośc jest ewidentnie Polakiem z szerokimi międzynarodowymi kontaktami. I nie ze źródeł neoliberalnych, czy innych Sorosa.
A jeszcze fikuśniej wytłumaczyli tu:
https://youtu.be/bcgi94_j1Wc
i tu:
https://youtu.be/9MQ9pAk2_YA
Wyłącznie po to by Polacy czuli się bardziej bezpiecznie w każdej sytuacji wskazanej ustawą obronną regionalne ośrodki telewizji polskiej i radia powinny funkcjonować w nowym standardzie informacyjnym, czyli tak jak miało to miejsce przy okazji „Opola” i w Wielkiej Brytanii. Po 15 latach wakacji takie wymagania mogą jednak okazać się bezlitosne w niektórych przypadkach.
Obawiam się, że ludzie nie za bardzo dzisiaj oglądają tv regionalną. Chyba najwąniejszym źródłem dzisiaj jest wysyłanie komunikatów i innej informacji na smartfony.
Jest to poważny problem. Polacy nie interesują się okolicą, w której mieszkają a powinni mieć przynajmniej wiedzę dotyczącą bezpieczeństwa zamieszkiwanej, własnej okolicy. Zdecydowanie większą wiedzę, by móc czuć się bezpiecznie. Powinni być szkoleni i przygotowani na większość przewidywalnych zagrożeń. Łatwiej będzie chronić ludzi w czasie każdej anomalii. Takie otwarcie na Polskę nie może być instruktażem gadających głów i na początek wystarczy wielokrotnie poszerzony dziennik z regionów. Żeby przynajmniej wiedzieli, że przekopem Mierzei Wiślanej przepływają już statki techniczne, że do Szczecina zawijają już większe jednostki pływające. W nowym standardzie informacyjnym wskazanym ustawą obronną regionalne ośrodki telewizji polskiej i radia powinny funkcjonować już w okresie wakacji. To kolejna odsłona słowa bezpieczeństwo.