Wolność słowa to nie jest dyskusja o Czubaszek i Lisie. To jest właśnie zaprzeczenie wolności słowa, to jest nowa odsłona cenzury i zamordyzmu, który się przebrał w togę retora. Trzeba być skończonym osłem, żeby podejmować dyskusję na takie tematy. Trzeba być skończonym osłem, żeby milczeć o reformie edukacji i telewizji „Trwam”.
Ponieważ nie jestem nauczycielem sprawy reformy oświaty interesowały mnie słabo. Wiedziałem, że coś psują, ale zakres psucia był dla mnie tajemnicą. Myślałem, że jest czas na to by coś poprawić. Okazuje się, że tego czasu nie ma. Nie ma, bo wszyscy, których ta reforma dotyczy czyli pracownicy oświaty (celowo nie piszę nauczyciele, bo to nie są nauczyciele) oraz konsumenci usługi edukacyjnej dawniej nazywani studentami, miast od 5 lat bronić swojej pracy, swoich zarobków, swojego miejsca w hierarchii, idą jak barany na rzeź. I jeszcze nazywają to realizmem. Tak, tak, nic nie zmyślam. To jest właśnie realizm. Siedzieć cicho, może mnie nie zauważą. Ależ oczywiście, że zauważą, bo właśnie po to tu przyszli i po to mają w rękach okute kije, żeby zauważyć, wypłoszyć i zatłuc. Taki jest właśnie plan, a nie inny i jednymi realizmem już od dawna jest taktyka królików pokazywanych kiedyś w pewnej amerykańskiej komedii, w której grał Tom Hanks – rzucić się bydlakom do gardła i zagryźć. Inaczej nie można.
Ponieważ w polityce także oświatowej sprawdza się zasada divide et impera, mam dla nauczycieli pewne usprawiedliwienie, którym mogą się zasłonić póki co. Myślę, że to jednak nie są ludzie zidiociali do końca, że oni nie wierzą w to, że rząd chce dobrze i wszystkie te reformy przeprowadza dla ich dobra. Myślę, że oni są po prostu podzieleni. Na lepszych i gorszych. Ci „lepsi” uwiarygodniają system, mają coś tam obiecane, jakieś dłuższe kontrakty, lepszą rzeźnię dla nich przewidziano, z kafelkami i prysznicem, albo coś podobnego. Ci drudzy, nie dość, że we władzach związków zawodowych nie zajmują żadnych poważnych stanowisk to jeszcze uważani są za durniów przez tych lepszych. Podziały te przebiegają, myślę, wzdłuż skomplikowanych linii. Bynajmniej nie z góry na dół, ale obejmują wszystkie placówki oświatowe. Od uniwersytetów do szkół wieczorowych i uczelni kształcących w zakresie promocji zdrowia. Jest to po prostu patologia obejmująca dużą grupę ludzi, którzy są w dodatku tej swojej patologii nieświadomi. Więcej – oni uważają, że to nie patologia tylko wysokie standardy i bronić tego będą do krwi ostatniej.
Hierarchia w której strukturach tkwią dziś pracownicy oświaty nazywani dawniej nauczycielami jest hierarchą fałszywą. Fałszywą, bo hermetyczną. Fałszywą bo uczestnictwo w niej i nabywane tam umiejętności nie przydają się i nie mają znaczenia nigdzie indziej poza tą hierarchią. Fałszywą, bo stworzoną przez nie wiadomo kogo w oparciu o zasady urągające zdrowemu rozsądkowi. I ja oczywiście zrozumiem, szyderstwa i oburzenie pracowników oświaty, którzy doczytali do tego miejsca, ale będę ciągnął to dalej. Myślę, że ta rozłożona w czasie reforma edukacji, której nie zablokowaliśmy prowadzi do tego, by zlikwidować uniwersytet. Tak po prostu. I założę się przy tym, że na uniwersytetach w całym kraju miała ona najwięcej zwolenników, pracownicy tychże uniwersytetów zaś uważali i pewnie uważają do dziś, że kogo jak kogo, ale ich nikt nie ruszy. No bo jak? Wybrańców? Z pracy wyrzucać? Niemożliwe przecież. Myślę, że uniwersytety w Polsce też są podzielone na lepsze i gorsze, tyle że wśród władz każdej uczelni i jej pracowników panuje przekonanie, że to oni są tymi lepszymi, którzy ocaleją. Obstawiam taką wersję wydarzeń – każdy uniwersytet miał zapewne do czynienia z przedstawicielami ministerstwa lub po prostu PO. I ludzie ci gadali o reformie i pewnie dali jakieś gwarancje, może nie wprost, może coś zasugerowali, może tylko się uśmiechali. Nie wiem. Że co? Że to się tak nie odbywa? No trudno, ale ja to tak maluję, nikt nie musi tu zaglądać. Bo nie wierzę, by te tysiące ludzi z wyższym wykształceniem nie rozumiało o co chodzi. Oni rozumieją, ale mają pewność, że to nie po nich przyjdą, że to po tych drugich, a oni będą dalej kosić kasę na tych durniach konsumentach usług oświatowych zwanych dawniej studentami i sprawa będzie czysta.
Otóż nie będzie, bo chodzi o likwidację uniwersytetów. Miast nich pozostaną jakieś szkoły zawodowe, zwane może nawet uniwersytetami, które kontrolować będą korporacje. W taki sposób, by na każdej złotówce wpłacanej przez studenta do kasy zarobić pięć złotych i za każdą informację sprzedaną konsumentowi usługi edukacyjnej wycisnąć groszy dziesięć. Wiedza bowiem to poważna sprawa i nie można jest tak po prostu przekazywać byle komu. Za wiedzę trzeba płacić i to słono. Kiedy zaś przychodzi do płacenia zawsze ustawia się kolejka. I teraz też się ustawi i nie będzie w tej kolejce nikogo, kto powiedział by prawdę i wskazał cel oraz motywy. Nie po to się ci ludzie męczyli tyle lat, nie po to zostali wybrani do przewodzenia i nauczania, żeby dać sobie to odebrać. Żeby im na głowę wskakiwali jacyś ignoranci, jacyś za przeproszeniem neomarksiści bez szkoły, którzy nie wiedzą nawet ile książek było w bibliotece Cambidge w XVI wieku. To jest nie do pomyślenia.
Ponieważ rzeczy dzieją się w czasie, a źli ludzie dysponujący dużymi budżetami planują na wiele lat do przodu, dobrzy ludzie bez pieniędzy zaś widzą tylko wycinek ich planów i do niego się ustosunkowują, wszystko to o czym tu napisałem sprawdzi się na pewno. I nie będzie u nas tak jak w bujnej Ukrainie, gdzie wobec braku szkół, wiedzy i historii, dziejów kraju i jego tradycji strzegł dziad lirnik, co znał wszystkie pieśni od początku świata. Nie będzie tak, bo tu nikt nawet śpiewać nie potrafi. My po prostu zamilkniemy.
Przypominam, że moje książki można już kupić w Warszawie w księgarni Tarabuk przy ulicy Browarnej 6, a także w sklepie Foto-Mag przy Alei KEN 83 lok.U-03, tuż przy wyjściu z metra Stokłosy, naprzeciwko drogerii Rossman. Można je też kupić w księgarni "U Iwony" w Błoniu oraz w księgarniach w Milanówku po obydwu stronach torów kolejowych, a także w tymże Milanówku w galerii "U artystek". Aha i jeszcze w galerii "Dziupla" w Błoniu przy Jana Pawła II 1B czyli w budynku centrum kultury. Cały czas zaś są one dostępne na stronie www.coryllus.pl oraz na stronie http://www.ksiazkiprzyhe… Zapraszam. Uwaga! Atrapia i Toyah dostępne są jedynie w sklepie Foto-Mag, bo tak i już. Może kiedyś będą także gdzie indziej, ale na razie ich tam nie ma. Książkę Toyaha o liściu można kupić jeszcze w Katowicach w księgarni "Wolne słowo" przy ul. 3 maja. Od dziś książki – w tym Toyah - dostępne są także w księgarni Ojców Karmelitów w Poznaniu przy ul. Działowej 25. Trzeba wejść do tak zwanej furty i tam jest ta księgarnia. O każdym następnym punkcie dystrybucji będę informował na blogu. 9 lutego zaś zapraszam wszystkich na mój wieczór autorski, który odbędzie się w Grodzisku Mazowieckim, w sali konferencyjnej Centrum Kultury przy ul. Spółdzielczej. Początek o godzinie 18.30.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 9006
Nie pamiętam, co się w końcu stało z Kassandrą?