Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Dojrzałość

jazgdyni, 11.06.2021





Dziś nic nie wie nikt na pewno.
Sprawdzamy, co przyniesie czas.
Bo wolę się natrudzić,
Niż liczyć na zwycięski los.


Stara irlandzka ballada




"Przez całe życie czytałem i studiowałem książki, pisałem (choć może zaledwie próbowałem swoich sił w pisarstwie?) oraz czerpałem przyjemność z lektury — i właśnie ową przyjemność uważam za najważniejszą.
[...]
Wprawdzie za każdym razem, kiedy siadam nad czystą kartką papieru, czuję, że muszę na nowo odkryć literaturę dla siebie, przeszłość jednak nie przynosi mi żadnego pożytku. Tak więc, jak powiedziałem, mam wam do zaoferowania jedynie swoje osobiste zadziwienia Choć zbliżam się bowiem do siedemdziesiątki i większą część Życia poświęciłem książkom, mogę przedstawić słuchaczom wyłącznie wątpliwości.
Wielki angielski pisarz i marzyciel, Thomas De Quincey, napisał na jednej z tysięcy stron czternastu tomów swych dzieł, że odkrycie nowego problemu bywa równie istotne, jak rozwiązanie dawnego. Ja jednak nawet tego nie mogę wam zaproponować, proponuję zatem uświęcone upływem lat zadziwienia Czy jednak powinienem się z tego powodu martwić? Czym jest historia filozofii, jeśli nie historią zadziwień Hindusów, Chińczyków, Greków, scholastyków, biskupa Berkeleya, Hume’a, Schopenhauera i innych myślicieli? Pragnę więc tylko podzielić się ze słuchaczami historią owych zadziwień."


Rzemiosło Poezji(wiersz klasyka)
Jorge Luis Borges
Tytuł oryginału:„This Craft of Verse”(1967—1968) [1]




***


Bo wolę się natrudzić, niż liczyć na zwycięski los... Czy to jest właśnie dojrzałość? Nie wiem... Chyba sporo woli liczyć na zwycięski los...


Od najwcześniejszych swoich lat, które teraz jestem w stanie przywołać, ale nie wiem, czy miałem wtedy lat dziesięć, trzynaście, czy siedemnaście, strasznie mnie fascynowała i dręczyła zagadka czasu.


To w żadnym wypadku nie mój wynalazek, i jak to Borges napisał, to jedno z tych stałych zadziwień filozofów ze wszystkich stron. Lecz wtedy jeszcze tego nie wiedziałem i traktowałem to bardzo osobiście.
Dopiero potem, gdy bardziej dorosłem i byłem już zdolny sięgnąć po dzieła Jameca Joyce'a, czy po całe siedem tomów "W poszukiwaniu straconego czasu" Marcela Prousta (co moja mama uważała za lekturę obowiązkową kulturalnego człowieka. Taka była okrutna), dowiedziałem się, że istota czasu dręczy praktycznie wszystkich, co lubią rozmyślać i poszukiwać.
Jak to się nieco ironicznie mówi – lubią filozofować.


Byłem już dobrze po trzydziestce, gdy przeczytałem nieduże dzieło profesora Paula Davies'a "Strzałka czasu". [2] Po tej lekturze miałem dopiero bałagan w głowie i nierozwiane wątpliwości, choć usystematyzowano mi potężny materiał naukowy, dotyczący tej nieszczęsnej strzałki czasu, w przeróznych aspektach.
Proszę bardzo:
  • Kosmologiczna strzałka czasu: Entropia=0 >>> Ekspansja >>> Entropia=maksimum
  • Psychologiczna strzałka czasu: Pamięć >>> Obecna chwila >>> Możliwości


Jest tych wyliczeń mnóstwo, że jak to się mówi, aż strach się bać. Albert Einstein może dlatego unikał w swych pracach czasu i wprowadził pojęcie stałej prędkości światła.


A już szczytem wszystkiego było takie przeciwstawne coś dotyczące przyczyny i skutku, co przecież jest nierozerwalnie związane z czasem, a mówi o systemie całej natury z człowiekiem w środku.

 
  • 2 zasada termodynamiki: Porządek: >>> Życie >>> Chaos
  • Ewolucja życia: Chaos >>> Ewolucja >>> Porządek


***






Chyba nie należy się dziwić, że młodego człowieka najbardziej nurtował jakiś filozoficzny dualizm, powodujący, że teraźniejszość możemy praktycznie rozciągać niemalże od zera do nieskończoności, gdy sobie założymy, że ta mityczna nieskończoność, to długość naszego całego życia.


Mamy więc takie dwie sytuacje, albo podejścia do tego, co pięknie wyraził Goethe – trwaj chwilo, o chwilo, jesteś piękną!


Z tej suchej, matematyczno – fizycznej strony, z czym niestety musimy się zgodzić, nasza teraźniejszość jest niemalże zerowa. Bo przecież w każdej nanosekundzie czas przelewa się błyskawicznie. To, co jeszcze przed chwilą było przyszłością, natychmiast staje się przeszłością. Ani na chwilę czas się nie zatrzymuje na jakiejś tam teraźniejszości. Po prostu nie ma na to czasu, że pozwolę sobie zażartować.


Ale życie nasze, percepcja, odczuwanie, myślenie i emocje, to przecież nieustanna teraźniejszość. Tak właśnie jesteśmy skonstruowani.
Jak co każdego ranka, pan kos siedzi na czubku tui i wyśpiewuje swoje trele. Dokładnie tu i teraz. To się dzieje. To po to gramatyki całego świata mają mniej, lub bardziej rozbudowany czas teraźniejszy. Tu i teraz. Kwintesencja naszego istnienia. Więc jak tu pogodzić te radykalne pojęcia teraźniejszości i żyć przy tym bez nerwicy?






***




Większość ludzi na świecie, mówiąc kolokwialnie, taki wydumany problem po prostu olewa. Lecz niektórych to dręczy. A znane są przypadki, ze niektórzy nawet od tego wariują, nie mogąc sobie dać rady z problemem czysto teoretycznym.


No dobrze. Jak już w dzieciństwie poznaliśmy moc czasu, bo kazano nam być w domu na kolację już o szóstej, czy jak dawniej – obejrzeć dobranockę, umyć się i do łóżka, a nieco później polecono wracać nam do domu przed dziesiątą, to już bezdyskusyjnie i bez poważnego namysłu przyjęliśmy, że czas jest czymś bezwzględnym, bezdyskusyjnym i precyzyjnym do tego stopnia, że dzisiaj sekundy i ich cząstki odmierzają zegary atomowe, albo nawet jakieś kwantowe.
To jest oczywiste dla wszystkich rozsądnych ludzi na świecie gdzieś od piątego roku życia.


Chyba żeby przypadkiem przeczytali wyżej wspomnianą książkę profesora Daniels'a, gdzie on czas przedstawia właśnie w postaci strzałki – takiego wektora, który ma jasno określony kierunek – od przeszłości do przeszłości.
Lecz naukowiec nie byłby fizykiem teoretycznym i profesorem, gdyby nawet hipotetycznie, nie rozważał innych możliwości i nie stawiał kłopotliwych pytań.
A może są różne strzałki czasu? Może niektóre z nich są skośne do osi naszego czasu. Lub nawet, nie daj Boże, są skierowane przeciwnie do czasu, z którym cały czas mamy do czynienia. Wtedy coś tam przybywa z przyszłości, zerka na naszą teraźniejszość i płynie dalej w kierunku naszej prehistorii.


Chyba widzicie, że trzeba być bardzo zdrowym i silnym człowiekiem, by móc o takich sprawach myśleć bez bólu głowy po pięciu minutach.


Zakładamy więc sobie, wszyscy razem zgodnie (mam wątpliwości co do niektórych naukowców i filozofów), że nasz czas jest stały i stabilny, nie ma żadnych wybryków, wzdłuż jednej osi, wszędzie we Wszechświecie, podąża w jednym kierunku, ze stałą prędkością. Chyba jedną sekundę na sekundę (albo jedną godzinę na godzinę)
Nie ma wątpliwości? Dobrze.


Lecz mamy też poważny czynnik subiektywny – czas sobie płynie, jak powinien, stale i niezmiennie, lecz nasze osobiste odczucie czasu powoduje, że dzieją się dziwne rzeczy – raz coś dzieje się szybciej, a innym razem wolniej. Czekasz w przychodni do lekarza, w takiej, co oczywiście dzisiaj nie ma kolejek, jesteś już drugi. Jest godzina 14:25. Umówiony byłeś dokładnie na 14:00. No więc siedzisz na plastykowym krzesełku i czekasz na swoją kolej, która już minęła 25 minut temu. Jest 14:30, potem 14:35... Minęło zaledwie dziesięć minut, ale ty czujesz jakby to były wieki. Czy to właśnie jest relatywizm? Czas zwalnia w poczekalni. Problem z którym nie mógł sobie poradzić Albert Einstein? Bo przecież światło zapierdziela tak jak zawsze.


A już kompletne szaleństwo z tym czasem jest, gdy przejdziesz na emeryturę.
Emerytura to też taki fajny wymysł Szatana. Albo komunistów. Poszatkowano ci życie. Dzieciństwo – dobra, teraz będziemy ciebie pieścić, a ty sobie pohasaj. Kiedyś zrozumiesz – to najlepsze momenty twojego istnienia. A potem... Do roboty! No i w końcu masz tę swoją upragnioną emeryturę. To ma być nagroda – coś na co się czeka, by ponownie było tak fajnie jak w dzieciństwie. Żadnych obowiązków więcej. Wstajesz z łóżka kiedy chcesz, a nie jak zwykle o piątej, by zameldować się w robocie o siódmej. I już nie, jak poniedziałek, wtorek, środa, czwartek. A w piątek nagle budzi się lepszy humor. Wszyscy wołają – piątek, piąteczek! Bo jutro sobota – robisz, co chcesz. A na dodatek, potem jeszcze niedziela.
I tak patrzymy, jak rok po roku tak leci. 52 tygodnie w roku, za wyjątkiem – ho ho ho – urlopu.
Będąc na emeryturze, często się pytasz – jaki dzisiaj mamy dzień? Albo jak się zbudzisz i otworzysz oczy, to długo nie wiesz, czy to siódma wieczorem, czy szósta rano. Zegarka przecież już nie nosisz. Po co?
Nie ogarniamy tego mentalnie i nie pomyślimy, że to tylko, nieubłaganie, stale do przodu i bardzo okrutnie, nasz czas podąża do przodu.
I qu*wa jego mać! Nasz czas ma koniec! A miało być do nieskończoności...


***




Taaak... A co tam panie z tą tytułową dojrzałością?
Powiem krótko – znaczna większość ludzi nigdy nie dojrzewa. Już do końca są jak te zielone jabłka, albo blade, kwaśne truskawki. Już zerwane, więc dojrzałe nigdy nie będą.
Lecz ci zieloni, czyli niedojrzali, których jest więcej, robią, to co robią, tak, że wszystkim włos jeży się na głowie, a oni, mimo tego, są szczęśliwsi. Albo przynajmniej zadowoleni. Nieważne, czy 30 lat, czy 50, a nawet 75, upływ czasu mają w nosie. Jak za młodu byli głupkami, tacy też umierają na starość. Ot, było życie... i zleciało. Jakieś refleksje? A na ch... mi to! Było – minęło.


Mimo tego, rodzice, rodzina, ksiądz, wychowawcy i nauczyciele, za każdym razem mają nadzieję, że dojrzałość osiągniemy. Nieco później, to także taką nadzieję mają nasze dzieci, gdy nadal po pięćdziesiątce, jesteśmy szczeniackim błaznem.


Z dojrzałością nieuchronnie, przynajmniej w tradycyjnych rodzinach, łączy się bardzo ważne słowo – zmężnieć.


Wszyscy w koło, bez wyjątku, marzą o tym i mają nadzieję, że mały Jarek, Sławek, Krzysiu i Zdzisiu; a także Dorotka, Ania i Kasia; jak dorosną, to tak zmężnieją, że zawsze obronią swoje dzieci przed wszystkim. A przy okazji, dziadków też.


Więc bardzo chcemy, żeby te wszystkie Jarosławy, Sławomiry i Tomasze zmężniały, gdy dojrzały. By wzbudził się w nich taki imperatyw, że muszą obronić wszystkich, co tego potrzebują. Nawet, jak trzeba, cały naród.
Że nie dadzą sobie pluć w twarz jakiemuś Pepikowi, Klausowi, czy Iwanowi. Że potrafią przywalić jak trzeba. Bo po to właśnie jest męskość. Niezbędna w obronie przyzwoitości.


Dojrzały mężczyzna goli się codziennie. Oczywiście – tylko swe oblicze. Najlepiej brzytwą, o którą osobiście dba i bez przerwy ją ostrzy na skórzanym pasie, sprawdzając, czy można nią podciąć gardło jednym ciaach.
A gdy już jest tak dojrzały, że gotowy do zerwania, to często zapuszcza brodę i wąsy. Taki jest kod. Tego wymaga tradycja.


Nigdy natomiast, faktycznie będąc wiecznym szczeniakiem, jakimś Rafałkiem, czy Robercikiem, nie będzie udawał męskiego faceta, goląc się specjalnymi maszynkami tak, aby na twarzy widoczny był zarost trzydniowy, albo tygodniowy, jak u rybaka wracającego z udanych połowów.
  • Ach! Jak ty Rafciu męsko wyglądasz. Weź Viagrę, to ci zrobię – była piękność, zrobiona na glonojada, nieco przechodzona, teraz podniecona, gdyż wręczył jej śliczną, skórzaną torebkę LV, którą sam ze swoim przyjacielem wybrał.


Nie każdemu udaje się zmężnieć, gdy dojrzał. Zazwyczaj wieczne chłopaki zostają ciepłymi kluchami, bo mamusia zawsze robiła śniadanko, przypominała, że trzeba zmienić gacie i takie tam. Dbała, by syn, czterdziestolatek mógł spokojnie działać i nie przejmować się drobiazgami.
Więc facet dojrzał, ale nie zmężniał. Niejedna żona mogła by opowiedzieć, jakiego to ma rozkapryszonego bobasa.


***


Dojrzałość jest niezbędną cechą w uprawianiu polityki. Bez tego, to mamy wyłącznie błaznów i pozerów. Kto jest dojrzałym człowiekiem na opozycji? Szukam i nie wiem. Może Schetyna? Kosiniak-Kamysz... no nie żartujmy. U niego to może tylko Marek Sawicki, prawdziwy inżynier – rolnik.
A reszta? To nawet nie szczeniaki, to gówniarstwo. Złośliwe i podłe. Choć niektórzy z nich chełpią się tytułem doktora i posiadaniem 16 apartamentów.


No dobrze. A jak jest na prawicy? Prezes Jarosław Kaczyński jest niewątpliwe dojrzały, jak trzeba. Lecz, czy jest on również mężnym człowiekiem?
Jego przyjaciel Viktor Orban jest.


Mężny, czy nie; dojrzały lub nie dojrzały to jeszcze nie tak źle.
Najgorzej być niewolnikiem. Także niewolnikiem własnych instynktów.




.


[1] https://literatura.wywrota.pl/wiersz-klasyka/42665-jorge-luis-borges-rzemioslo-poezji.html
[2] http://www.wiw.pl/biblioteka/czas_davies/01.asp
 
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 7890
Marek1taki

Anonymous

12.06.2021 14:50

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na To za łatwe. Samemu sobie

To nie chodzi o to dla mnie łatwe a co trudne tylko jak Pan rozumie konkretny jeden wers, który skrytykowałem a Pan broni.
Oczywiste jest w poezji używanie przenośni ale znajduję w tym dowód lewicowego światopoglądu autora.
Proszę bronić albo się wycofać co będzie zrozumiałe.
jazgdyni

jazgdyni

12.06.2021 15:28

Dodane przez Marek1taki w odpowiedzi na To nie chodzi o to dla mnie

Czy to oto chodzi?
"Dziś nic nie wie nikt na pewno.
Sprawdzamy, co przyniesie czas..."

Zgodnie twierdzi się, że to Sokrates już 400 lat p.n.e. powiedział - Wiem, że nic nie wiem. Czyli - Dziś nic nie wie nikt na pewno. Im ktoś mądrzejszy, tym bardziej wątpi.
Również już w starożytności powstała odrębna gałąź filozofii - epistemologia. To tutaj rozważano to, o czym piszę.
Czy Sokrates był "lewakiem"? Według Karla Poppera Sokrates nie jest antydemokratą. To już można twierdzić, że lewakiem był Platon. Zresztą środowiska LGBT mają do Platona słabość.
Yeats nigdy lewakiem nie był. Zadnym socjalistą, czy innym anarchistą. Wywodził się z kręgów burżuazyjno - artystycznych. Można go raczej zaliczyć do dekadentów i romantyków. Mnie nieco przypomina Norwida. A ten nasz wieszcz też raczej lewakiem nie był. Niektórzy mają problem, by romantyków odróżnić od lewactwa.
Marek1taki

Anonymous

12.06.2021 17:26

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na Czy to oto chodzi?

Sokrates wypowiadał się w swoim imieniu i było oczywiste, że to przewrotność. Yeats stwierdzał: Wiem, że nikt nic nie wie. To jest właśnie relatywizm. Cecha współcześnie eksploatowana przez lewicę. Wyczułem właśnie ten pierwiastek u Yeatsa, który z pewnością odciął by się od większości współczesnych nienormalności lewic.
Wywodzenie się lewicy z kręgów burżuazyjno - artystycznych, dekadencji i romantyzmu jest znane. Pół biedy gdy robili to na własny koszt. Przeciętni ludzie zajęci sprawami przyziemnymi nie uszczęśliwiali innych. Poeci jako artyści mają predyspozycje do lewicowania ale u Norwida ani Krasińskiego nie doszukiwałbym się wielu takich predyspozycji. Mickiewicz był nawet agentem rewolucji. Nikt nie rzuca półsierot by wybrać się w podróż by tworzyć polskie legiony do walki za wolność waszą i naszą. Ciężki przypadek lewicowca. Dzisiaj byłby twarzą pandemii i szczepień. Oczywiście za unią w sensie brukselskim.
jazgdyni

jazgdyni

13.06.2021 00:45

Dodane przez Marek1taki w odpowiedzi na Sokrates wypowiadał się w

Tak można by długo dyskutować.
To, co Yeats powiedział, to żaden relatywizm. To dokładnie to samo co powiedział Sokrates. Nikt nic nie wie. Istota tkwi w pojmowaniu tego "nic". To nie jest dla filozofów trywialne nic. To pytanie o istoty rzeczy - człowieka, umysłu, naturę i wszechświat. Każdy naukowiec, czy mędrzec coś tam wie, ale na prawdę nie wie nic o całości danego bytu. I chyba żaden człowiek nigdy nie ogarnie wszystkiego, nieważne jaki byłby mądry i jak by się starał.
Lewactwo, czy lewica zawsze intelektualnie była głupsza. Bo w idei i praktyce dążyli do standaryzacji i uproszczeń (wszyscy ludzie są równi, etc,) Dla mnie prawdziwe lewactwo urodziło się dopiero z Wielką Rewolucją Francuską. A na dodatek wiele lat minęło, jak rozprzestrzeniło się na świecie. Lecz dzisiaj lewactwo wykonało dwa kroki do przodu i nie jest to już ówczesny liberalizm (liberte) tylko kolejno >>>libertarianizm (częściowo Korwin Mikke i Konfederacja) i dalej >>> libertynizm (Biedroń, Spurek, błyskawice i może też Trzaskowski). Dla mnie to patologie, które powinny być zwalczane.
Widzi pan jakiś romantyzm u Marty Lempart?
Marek1taki

Anonymous

13.06.2021 07:27

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na Tak można by długo dyskutować

Sprowadza się on do kilku słów a przeciwstawienie słów Sokratesa jest zabiegiem sprytnym ale beznadziejnym z powyżej już podanych powodów. Relatywizm wypowiedzi Yeatsa jest oczywisty gdyż podważa wartość prawdy. Twierdzenie, że niczego nie wie nikt oznacza, że również Yeats niczego nie wie a zatem i tego o czym twierdzi. Jest to zatem nie tylko negowanie bezwzględnej wartości prawdy (zobaczymy co z tą prawdą obiektywną będzie jutro) ale wewnętrzna sprzeczność. Dzisiaj nikt nic nie wie oznacza też zwątpienie.
Skoro utożsamia się Pan z tym jednym wersem (nie odnoszę się ani do reszty ani do poetyczności) to nie staję na drodze ale oznacza to brak możliwości porozumienia.
To ideologiczna rozbieżność jak między medycyną opartą na faktach a Evidence Based Medicine w ustach Szumowskiego i czynach jej przeczących w sprawie pandemii. Właśnie ten temat podrzuciłem a propos klątw, mikrobów i uczonych. Tu jest też miejsce dla postawy Marty Lempart.
jazgdyni

jazgdyni

13.06.2021 13:52

Dodane przez Marek1taki w odpowiedzi na Nie ma co wciągać Marty

@M1t
Tak mocno jest pan przekonany o swojej słuszności, że pozwolę się zapytać - może pan wie, co to jest prawda?
Bezwzględna wartość prawdy... Ciekawe...
Marek1taki

Anonymous

13.06.2021 14:24

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na @M1t

Zatem relatywista. Ja nie udaję jak jestem o czymś przekonany i jednocześnie uznaję wartość argumentacji przeciwnej. Jestem gotów zmienić zdanie jeżeli się mylę. Prawda to coś przeciwnego do kłamstwa. To dość oczywiste. Podważa się ją albo kłamstwem wprost albo poprzez półprawdy. Pan właśnie próbuje relatywizować. Mamy wiele niewiadomych, mylimy się ale to nie powód by schodzić z drogi dążenia do prawdy i prawdę rozmywać tam gdzie ma ostre granice. To jeden z kanonów cywilizacyjnych.
jazgdyni

jazgdyni

13.06.2021 20:12

Dodane przez Marek1taki w odpowiedzi na Zatem relatywista. Ja nie

Oj, chyba by pan nie przeszedł testu debaty akademickiej.
Prawda to coś przeciwnego do kłamstwa.
A kłamstwem jest wszystko, co nie jest prawdą.
I wszystko jasne....
Marek1taki

Anonymous

13.06.2021 22:55

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na Oj, chyba by pan nie

I po co takie judzenie o tym czego nie przeszedłem skoro się samemu nie ma argumentów bo sprawa oczywista.
Widzę jednak, że przeciwstawienie prawdy i kłamstwa budzi wątpliwości. Twórcze rzecz jasna...
jazgdyni

jazgdyni

14.06.2021 07:01

Dodane przez Marek1taki w odpowiedzi na I po co takie judzenie o tym

Panie, tacy niestety jesteście. Brak normalnej odpowiedzi, tylko uniki i mataczenie a'la Budka, Trzaskowski i poseł - prawnik, Kropiwnicki.
Nigdy nie odpowiadacie jasno i uczciwie. Bo brak wam rozumu i przyzwoitości.
Zapytam jeszcze raz prosto i jasno, jako, że pier**lenie, że to sprawa oczywista, to szczeniacki wykręt niedouka: co to jest prawda?
Marek1taki

Anonymous

14.06.2021 08:29

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na Panie, tacy niestety

Widzę, że bezsilność wzbudziła furię a furia argumenty ad personam już mniej wybredne.
Inny chwyt erystyczny to sprowadzenie dyskusji z przegranego pola na inny. Dlatego proszę pytać o to czym jest prawda przedszkolaków a wcześniej niż później uzyska Pan odpowiedź godną Arystotelesa.
My tu dyskutujemy o wersie Yeatsa "Dziś nic nie wie nikt na pewno". Skoro ja temu przeczą a Pan się z tym stwierdzeniem utożsamia to rozmawia z jednej strony ktoś kto uważa, że jednak coś na pewno wiemy a podważanie tego faktu jest relatywizowaniem prawdy wobec kłamstwa i drugi, który uważa, że obaj niczego nie wiemy na pewno co budzi pytanie o możliwość dojścia do prawdy z kimś takim w dyskusji i stawia odpowiedź przeczącą bo skoro dzisiaj nie mamy żadnych pewników to nie mieliśmy ich wczoraj i do dzisiaj nie zmądrzeliśmy a zatem jutro też dalej będziemy się zastanawiali czy coś wiemy na pewno. Stąd prosta droga do poddawania w wątpliwość jakiejkolwiek prawdy, jakiejkolwiek zasady c stanowi problem cywilizacyjny. Rzeczywiście nie wie Pan na pewno czy np.anus normalnie służy do seksu? Jeśli nie to skończmy z tym...
jazgdyni

jazgdyni

14.06.2021 11:53

Dodane przez Marek1taki w odpowiedzi na Widzę, że bezsilność

Panie!
jak byś pan nie kręcił i kombinował, to nie bezsilność, tylko głupota, zadufanie i arogancja dyskutanta wzbudza furię.
I proste pytanie się rodzi - po co ja na takiego kogoś marnuję czas?
u2

u2

11.06.2021 19:30

"Tu i teraz. Kwintesencja naszego istnienia."
Nadal obowiązuje stara maksyma, że szczęśliwi czasu nie liczą. Jeśli wierzyć nauce to widzialny świat ma około 7 miliardów lat. To okres wyobrażalny przez wykształcone osoby, ale nie do objęcia w jednym życiu. Trwanie jednego życia to niezwykle króciutki okres w porównaniu z wiekiem świata. Dlatego obowiązuje stara zasada "Carpe Diem", czyli żyj chwilą.
Zabawne jest oczywiście łapanie chwili przez polityków totalnej opozycji, które polega na gromadzeniu mieszkań, zakładaniu licznych kont, w tym w Szwajcarii, a nuż sie kiedyś przydadzą jak już rozwalą 3RP i nie bedzie co kraść :-)
jazgdyni

jazgdyni

12.06.2021 11:05

Dodane przez u2 w odpowiedzi na "Tu i teraz. Kwintesencja

Carpe diem...
W historii długo przeważała maksyma Memento mori.
u2

u2

11.06.2021 20:23

"A to ciekawe postawienie sprawy - czy matematyka została wymyślona, czy odkryta."
Bardzo stary poemat "Lilavati" mówi o praktycznych zastosowaniach matematyki, choć nie używa tej nazwy. Był wykorzystywany jako podręcznik przez setki lat w starożytnych Indiach, tak z 800 lat. Bez praktycznych zastosowań nie ma matematyki. Nie ma matematyki jako sztuki dla sztuki. Można się zastanawiać nad paradoksem Bertranda Russella, ale przyroda ma to do siebie, że nie roztrząsa ludzkich dylematów, tylko zachowuje się według pewnych reguł, które czlowiek ułomnie usiłuje opisać za pomocą wzorów.
Taki Stanisław Ulam potrafił za pomocą wzorów skonstruować superbombę (razem z Tellerem), ale wątpię aby nawet superbomba mogła zniszczyć cały świat. Ziemia choć wygląda na wyjątkową planetę we wszechświecie, nie jest jedyną. Choć wojna atomowa można uczynić Ziemię niezdatną do życia dla ludzi, przed czym przestrzegał m.in. Albert Einstein.
jazgdyni

jazgdyni

12.06.2021 14:12

Dodane przez u2 w odpowiedzi na "A to ciekawe postawienie

@u2
Jeszcze dzisiaj wielu myślicieli zastanawia się, czy matematyka jest nauką. Twierdzą (a ja skromnie też), ze matematyka jest narzędziem potrzebnym nauce. Fakt - przydatnym i niezbędnym.
Imć Waszeć

Dark Regis

12.06.2021 16:21

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na @u2

Nie, to nie o to chodzi "czy jest nauką", tylko czy jest "nauką empiryczną". Równie zasadne jest pytanie o to, czy inżynieria albo medycyna jest nauką. Albo czy nauką jest prawo, sporty lekkoatletyczne, dietetyka, czy psychologia, w których doktoryzują się jacyś ludzie. W takim zacnym towarzystwie to tylko matematyka wygląda jak nauka ;)
jazgdyni

jazgdyni

12.06.2021 17:17

Dodane przez Imć Waszeć w odpowiedzi na Nie, to nie o to chodzi "czy

@Imć Waszeć
Zawsze jestem zwolennikiem prymatu nauk ścisłych i przyrodniczych, które pragmatyczni angole nazywają po prostu science. A u nas to - " nauki, w których ściśle i dokładnie opisuje oraz modeluje się zjawiska, a także weryfikuje się hipotezy za pomocą doświadczeń i dowodów ".
Mówi się jeszcze w tej systematyce o naukach technicznych i naukach humanistycznych.
Intuicyjnie wiemy, co to nauka, bo ma dosyć dokładnie określone zasady i procedury.
Imć Waszeć

Dark Regis

12.06.2021 19:56

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na @Imć Waszeć

My wiemy, ale się ponoć mylimy ;)
O nauce: https://www.youtube.com/…
I takim będziemy musieli czapkować, kiedy już porobią w swoich "naukach" profesury. Marksizm to zgnilizna tocząca cywilizacje.
jazgdyni

jazgdyni

12.06.2021 22:02

Dodane przez Imć Waszeć w odpowiedzi na My wiem, ale się ponoć mylimy

@Imć Waszeć
Tak, marksizm jest superdestrukcyjny. Czego on to nie zniszczył? Także naukę z tymi Łysenkami i kukurydzą Chruszczowa. Nie ma co się pastwić, jak zniszczone są nasze uniwersytety. Piąta setka na świecie. Najlepiej by było to wszystko zaorać.
Imć Waszeć

Dark Regis

13.06.2021 11:02

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na @Imć Waszeć

Po prostu trzeba wrócić do korzeni. Naukowcem jest ten, który rozwija, stosuje lub tworzy naukę. Ten który się zna na swoim fachu, a nie ten, którego jakaś "partia" wskaże (nawet Noble). Jednocześnie z odejściem od porządnego uprawiania nauki musi być tak, jak z "odejściem" z zakonu. Jeśli ciupciał na boku z jakimiś banksterami, to kopa w du... i po wszystkim ;)
jazgdyni

jazgdyni

13.06.2021 20:08

Dodane przez Imć Waszeć w odpowiedzi na Po prostu trzeba wrócić do

@Imć Waszeć
Gdy rozpocząłem pracę na uczelni, to miałem ładnie poukładane, o co chodzi w pracy naukowej. Przyznam, wtedy, na początku lat 70-tych, atmosfera tam gdzie byłem na PG była fantastyczna.
Szczęściem i nieszczęściem dla mnie było to, że moim mentorem był prof. Marian Cichy (https://pg.edu.pl/de/uczelnia/rektorzy/prof-marian-cichy). Fantastyczny człowiek, miły, kulturalny i obyty na świecie. Nieszczęściem było to, ze był on już wówczas prorektorem (potem został rektorem),  ds. ogólnych. To znaczy do niego należało również dbanie o całą kadrę politechniki. A szczęście było takie, ze on z pełną życzliwością i zapałem, chciał ze mnie zrobić jednego z najmłodszych doktorów. Nagle od informatyków na wydz. elektroniki odszedł do PANu światowej sławy prof. Jerzy Seidler (https://pg.edu.pl/aktualnosci/-/asset_publisher/hWGncmoQv7K0/content/wydzial-eti-uczcil-pamiec-prof-jerzego-seidlera). I ok. 40 informatyków, większość doktorów i doktorantów, została na gołej pensji. Więc Cichy ich wszystkich dołączył do naszego zespołu badawczego. I tu spotkałem innych "uczonych". Aroganckie groszoroby; cwaniaki i nie za bardzo uczciwi. Trafił mnie szlag. A i zarobki były niezachęcające, to jako Pomorzanin, przeniosłem się na morze.
Potem miałem kontakty z akademiami. Proponowano mi wykłady. Lecz jak już dochodziło do szczegółów, to znowu typowe cwaniactwo. Jakoś nie czułem tego na tych paru zachodnich uniwersytetach i uczelniach. Tam, co istotne, kontakty były bardzo bezpośrednie i personalne. Człowiek nie zderzał się z instytucją, tylko miał do czynienia z prawdziwym uczonym. Albo uczonymi.
A tu Panie, rektor (REKTOR !!!) Uniwersytetu Gdańskiego po cichu odwołany, bo  udowodniono mu plagiat w pracy habilitacyjnej. Tacy ludzie nauki
Imć Waszeć

Dark Regis

13.06.2021 21:17

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na @Imć Waszeć

No niestety, w Polsce tak jest. Na matematyce też. Większość kadry jest po prostu słaba, z tak zwanego awansu społecznego (bo nie miał innych życiowych pomysłów, to został na uczelni), zawistna i dlatego mści się na zdolniejszych studentach. Jakieś resztki z młodych ratują przypadkowi profesorowie (bez żadnego systemu), ale reszta musi po lemparcku wypie... z kraju i pracować u obcych. Dlatego cynicy, błazny i głupole mają w Polsce żerowisko. Nie mają konkurencji oraz przegłosowują wszystko masą i butami, na przykład wywalenie kogoś mądrzejszego od nich z uczelni jak na Śląsku. Syf, kiła i mogiła, dlatego Polacy nie są skorzy do poświęcania się za to państwo. Myślałem, że PIS coś zmieni, ale oni już idą na kurcie federacyjnym (IV Reich) i będą powoli poddawać i poświęcać wszystko. Mówią, że nie oddadzą ani guzika, ale już myślą o spuszczeniu całych gatek. Nikt z zagranicy nie wróci tylko po to, żeby bezmyślnie przyklaskiwać kolejne utraty suwerenności i honoru, kolejne żądania Niemiec i innych zboczeńców. Jeśli PIS nie ma już pomysłów na wyrwanie się z matni zaborów, to nie ma też żadnego powodu, żeby trwał u władzy. Po co?

Stronicowanie

  • Pierwsza strona
  • Poprzednia strona
  • Wszyscy 1
  • Wszyscy 2
jazgdyni
Nazwa bloga:
Żadnej bieżączki i propagandy
Zawód:
inżynier elektronik, oficer ETO (statki offshore), obecnie zasłużenie odpoczywa
Miasto:
Gdynia

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 1, 130
Liczba wyświetleń: 8,832,840
Liczba komentarzy: 31,995

Ostatnie wpisy blogera

  • PO/KO do góry a PiS dołuje. Dlaczego?
  • Spanikowany Bilderberg wściekle atakuje
  • PAŃSTWO NALEŻY DO NAS

Moje ostatnie komentarze

  • @@@Koncentrując się na antypolskich działaniach tych międzynarodowych cwaniaków z realizacją przez część władzy kraju można sobie wyobrazić w zakresie teorii spiskowych inny, bardzo prawdopodobny…
  • @@@Wyjątek: - cwaniacy z Berlina i opanowanej przez nich Brukseli, to dzisiaj wyjątkowi durnie.Wystarczy sobie przypomnieć zaproszenie emigrantów do siebie, bo tak socjalem rozleniwili swoich Niemców…
  • @Imć WaszećMam glupie pytanie, do dzisiaj zafascynowany linijkami zer i jedynek w chaoyucznej kolejności. Tak więć: - czy wy, matematyce, pracujecie głównie w systemie binarnym, czy również w…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • PROWOKATOR
  • Czego my nie wiemy, choć powinniśmy wiedzieć.
  • Mafia powstała w Trójmieście. Tak, jak obecny rząd.

Ostatnio komentowane

  • spike, Jeżeli dobrze pamiętam, chodziło o Sumerów, odkryto że posługiwali się systemem liczenia trzydziestodwójkowym (32), co było zaskoczeniem.
  • Lech Makowiecki, [email protected] właśnie miało być. Dziękuję, już poprawiłem...Ostatni nabój (raper Basti & Lech Makowiecki)https://www.youtube.com/watch?v=qBI0g5ZR1uc
  • Zofia, Nastał już czas wskrzesić zapomnianą organizację późnych lat siedemdziesiątych XX wieku o nazwie TOTO. Kto walczył z komuną ten ten skrót rozszyfruje. Oni znowu łby podnoszą i protestują.

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności