Prezydent A. Duda i premier M. Morawiecki od dawna mówią o konieczności równego rozwoju gospodarczego w naszym kraju. Równego dla wszystkich i we wszystkich regionach. Oprócz tego tłumaczą, że Polsce potrzebne są - oprócz lokalnych - także centralne inwestycje, które mają podnieść ekonomicznie nasz kraj do poziomu krajów wysokorozwiniętych. Mają one być kołem zamachowym dla gospodarki w czasie wychodzenia z kryzysu spowodowanego pandemią koronawirusa.
Chodzi o centralne inwestycje w postaci potężnego Centralnego Portu Komunikacyjnego (CPK), Przekopu Mierzei Wiślanej, budowy Baltic Pipe i Via Baltica, nowego pływającego terminalu do odbioru gazu LNG w Gdańsku czy rozbudowy już istniejącego w Świnoujściu.
Takie podejście do tych centralnych inwestycji jawnie nazywa gigantomanią kandydat na prezydenta Polski R. Trzaskowski wskazując, że niektóre z nich są już w Berlinie więc nam nie są już potrzebne. No cóż można i tak minimalistycznie i zwijająco patrzeć na rozwój Polski, ale warto też wskazywać co chcą robić inne o wiele od nas bogatsze kraje jak np. Wielka Brytania.
""Premier Boris Johnson zapowiedział przyspieszenie realizacji projektów infrastrukturalnych, dzięki którym Wielka Brytania wyjdzie z kryzysu spowodowanego epidemią koronawirusa. Jak przekonywał, to jest moment, w którym trzeba być ambitnym. "Nie możemy nadal być po prostu więźniami kryzysu. Musimy działać szybko (...) "To jest moment, aby być ambitnym i wierzyć w Wielką Brytanię" - powiedział, ogłaszając "rewolucję infrastrukturalną". Tłumaczył, że Wielka Brytania musi wykorzystać obecny moment, aby rozwiązać problemy, które zostały uwypuklone przez epidemię, przede wszystkim nierówność szans, i dlatego plany inwestycyjne muszą zostać przyspieszone. Hasłem przewodnim rządu ma być "budować, budować, budować". Inwestycje, które w szczegółach ma w przyszłym tygodniu przedstawić minister finansów Rishi Sunak, opiewają na kwotę 5 mld funtów. Premier po raz kolejny zapewnił, że odpowiedzią na kryzys nie mogą być oszczędności, lecz większa aktywność państwa w gospodarce. Porównał swój plan do tego, który w latach 30. ubiegłego wieku realizował ówczesny prezydent USA Franklin D. Roosevelt. "New Deal", który obejmował projekty robót publicznych, pomógł Stanom Zjednoczonym wyjść z wielkiego kryzysu. "Brzmi jak olbrzymia ilość interwencji rządowej, brzmi jak New Deal. I tak to ma brzmieć, bo tego wymagają czasy" - przekonywał Johnson. Podkreślił, że rewolucja infrastrukturalna ma na celu wyrównywanie szans między poszczególnymi częściami kraju, ponieważ zbyt wiele z nich zostało "pozostawionych w tyle, zaniedbanych, niekochanych". Wskazał, że przez to wiele talentów w kraju marnuje się. Zwrócił też uwagę, że chociaż Wielka Brytania ma jedne z najlepszych uniwersytetów na świecie i jest jednym z liderów innowacji, problemem jest wcielanie tych pomysłów w życie w kraju. "Choć nie jesteśmy już militarnym supermocarstwem, możemy być naukowym supermocarstwem, ale musimy położyć kres przepaści między wynalazkiem a jego zastosowaniem. Co obecnie oznacza, że genialne brytyjskie odkrycie znika w Kalifornii i staje się amerykańską firmą wartą miliard dolarów - lub chińską. Potrzebujemy teraz nowego, dynamicznego ducha komercyjnego, aby jak najlepiej wykorzystać brytyjskie odkrycia, aby brytyjskie pomysły rozwijały nowe brytyjskie gałęzie przemysłu i tworzyły brytyjskie miejsca pracy" - mówił''' [1].
Czy słowa premiera Borisa Johnsona nie brzmią znajomo, także w zakresie zwiększania innowacyjności brytyjskiej gospodarki? Przecież niemal identycznie od dawna mówią PAD i PMM. Zresztą od jakiegoś czasu takim językiem mówią też elity unijne, które chcą przeznaczyć miliardy Euro na inwestycyjne ratowanie europejskich krajów po kryzysie pandemicznym.
Przytaczam te słowa nie bez przyczyny, bo należy wyjaśnić, że tak naprawdę w gospodarce wszystko już było, tyle tylko, że trzeba umiejętnie korzystać z dobrodziejstwa historii gospodarczej oraz umieć to robić. I myśleć ambitnie i strategicznie.
Polska jest krajem na dorobku. Ostatnie pięć lat jednak udowodniły, że fundamenty gospodarki naszego kraju są bardzo silne i należy na nich budować naszą świetność i rozwój tak, abyśmy bardzo szybko osiągnęli poziom takich gospodarek jak Niemcy czy UK.
Jest to oczywiście proces powolny, ale nie możemy sobie dziś pozwolić na bierność, musimy ambitnie rozwijać Polskę a w kryzysie popandemicznym naprawdę duże inwestycje centralne i lokalne to najlepsza droga do wzrostu i rozwoju naszego kraju. Musimy wykorzystać ten czas a nie defensywnie skazywać się na stagnację gospodarczą.
Bo przecież budowa takiego CPK to setki firm budowlanych i tysiące miejsc pracy a później znajdzie tam zatrudnienie setki tysięcy osób. Infrastrukturalne inwestycje lokalne to też setki firm i tysiące miejsc pracy.
Ponadto wymogiem współczesnych gospodarek jest postawienie na innowacyjność, co też robi obecny rząd a podkreśla prezydent A. Duda.
Taką wizję naszego kraju chce realizować prezydent A. Duda. A jaką wizję ma R. Trzaskowski?
[1] https://forsal.pl/swiat/…
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blog…
[email protected]
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3322
Możemy to wałkować, ale każdy zostanie przy swoim. Wiadomo, że kryzys trwa od dawna. Lekarstwo to samo: jeszcze więcej regulacji. Nowe hasła o równym rozwoju to nic innego niż sterowanie centralne komu ile wolno, czyli restrykcje gospodarcze.
Jawne drukowanie kasy ma zbawić gospodarkę a z Wałęsy się śmiali, że miliony rozdawał. Takie Emilewicze się śmiały po Gazetach wyborczych. Za czasów Wałęsy było na to pokrycie, i teraz też by się znalazło, ale ten parytet komu innemu się należy.
Potem się powie "prawica rządziła" i widzicie co porobiła, trza rządów lewicy aby to naprawić. To tradycyjna ustawka, nawet za naszego życia to już grali. Trzaskowski jest na wabia dla publiki, aby wybrała mniejsze zło, które Pan zapowiada.
Znacznie mniejszą rolę odgrywają ekonomiści, którym bliska jest idea leseferyzmu. Zakłada ona, że udział państwa w gospodarce powinien być ograniczony do minimum. Ich zdaniem okresy słabszej koniunktury są czymś normalnym i pozwalają na oczyszczenie gospodarki z nieefektywnych firm, na których miejsce mają wskoczyć nowe, bardziej innowacyjne przedsiębiorstwa. Takie podejście dopuszcza możliwość bankructw także tych największych firm, co jest niepopularne politycznie (rządzący nie chcą dopuścić do głośnych bankructw, gdyż mogłoby to odbić się na ich popularności). Dlatego też leseferyzm cieszy się niemal zerowym zainteresowaniem wśród polityków."
W analizie Independent Trader same świetne cytaty więc dodam tylko jeszcze ten:
"zupełnie inaczej Wielki Kryzys przeszła Wielka Brytania. Oczywiście w tym kraju konsumpcja na kredyt nie przyjęła aż tak dużych rozmiarów, natomiast zapaść gospodarcza i tak była gigantyczna. A mimo to żaden z rządzących w UK nie wprowadził polityki podobnej do tej, jaką stosowano w USA. Bezrobocie w Wielkiej Brytanii osiągnęło szczyt w 1932 roku i zaczęło spadać. Cała recesja trwała 4 lata, a w Stanach Zjednoczonych - ponad dwa razy dłużej. Była to również pierwsza dekada, kiedy Amerykanie poszli w kierunku gospodarki centralnie sterowanej, czyli po prostu wybrali więcej socjalizmu zamiast kapitalizmu."
https://independenttrade…
Efekt jest przewidywalny: recesja i inflacja, bezrobocie i więcej propagandy. Nikt nie będzie bronił śmieciowej waluty jaką staną się obecne i to najmniejsza z rewolucji jaka nas może spotkać. A wszystko to bo rządzi "prawica" a ekonomię wykłada Michał Wiśniewski.
Tak jak napisałem. W ekonomii wszystko już było. Trzeba tylko umiejętnie z tego dobrodziejstwa korzystać i wiedzieć kiedy i jak.
Pozdrawiam
Jest kryzys – trzeba szastać.