Generatory rzeczywistości urojonej dopadła dyzynteria propagandowa. I medialne szamba nie są już w stanie pomieścić całej prawdy całą dobę. Polskojęzyczne jaczejki manipulacji zrezygnowały nawet z pozorów obiektywizmu. No, chyba, że za taki uznać przekaz on line od A do Z wszelakich wybryków totalnej opozycji, zwłaszcza w parlamencie europejskim. Mój znajomy twierdzi, że tak może postępować tylko wynarodowiona swołocz, ale on jest radykalnym nacjonalistą.
Antypisowska nawalanka koncentruje się, uwaga, teraz odkrywam Amerykę, na reformie sądownictwa i wyborach prezydenckich. W obu przypadkach maczugą jest polexit, a cepem faszyzm, albo odwrotnie. Progresywne elyty niczym kania dżdżu pragną unijnych sankcji na Polskę, najlepiej finansowych. Marzą o drakońskich wyrokach SUE. Harcownicy w togach czują się bezkarni. Co rusz jakiś szmondak postponuje konstytucyjne organa władzy. A pragnąc zaskarbić sobie uznanie kasty chamsko obraża prezydenta. Ci butni buce mają za nic prawa priwislanskiego landu, które nic nie znaczą wobec dominacji dyrektyw unijnych. I co więcej wykluczają Polskę z europejskiej rodziny demokratycznych społeczeństw.
Z braku podstawowych danych pojęcia nie mam jak zakończy się ten Trybunalski rokosz. Nie wiem bowiem ilu sędziów godzi w majestat Rzeczpospolitej. Nie potrafię przewidzieć determinacji lewackiej grupy trzymającej władzę w UE, obiektywnych aż do mdłości arbitrów europejskich sądów nie wykluczając. Z drugiej zaś strony trudno mi ocenić moc i zdecydowanie dobrej zmiany w kontynuacji reform. Zakładam jednak, że o ich sukcesie może zadecydować ulica, gdyż chwilowo wasze, progresorzy, ulice, mogą się zamienić w nasze. Tylko z kamienicami wciąż będą kłopoty, lecz to już zupełnie(?) inna historia.
Środowiska osadzone raczej w modernistycznej chmurze niż w imponderabiliach narodu i państwa oskarżają zjednoczoną prawicę o zapędy autorytarne, ba, o faszyzm. Celem numer jeden jest oczywiście prezydent Andrzej Duda. A to niedobitka z bazarowego zaciągu Ryszarda Petru, pani Wielgus, drugiego nazwiska nie używam, bo komputer przekręca je notorycznie na Szajbus, bredzi coś o gooebelsowskich inspiracjach w wypowiedziach prezydenta. A to jakiś senator szpanując intelektem oskarża PiS, że przedkłada siłę woli nad prawo. Wyjaśnię niezorientowanym, że “Siła woli”, to filmowy reportaż Leni Riefenstahl ze zjazdu NSDAP w Norymberdze w 1934 roku, dokument do dziś uważany za perfekcyjny formalnie. A to jakiś profesorski sublokator TVN 24 stwierdza ze zgrozą, że atmosfera w Polsce przypomina mu nastrój w Trzeciej Rzeszy w połowie lat trzydziestych ubiegłego wieku. A to rozpętuje się hysteria po słowach prezydenta, że nikt nie będzie nas pouczał o praworządności w językach obcych.
Dla relaksu obserwuję prężenie bicepsów kandydatów na prezydenta i ich popleczników. Tu prym wiodą oczywiście Włodzimierz Czarzasty i Robert Biedroń. Pierwszy, cynik pozujący na kabotyna albo odwrotnie, namaszczając wyblakłą gwiazdę Wiosny wspaniale rozstrzygnął dylemat: wystawić kobietę czy mężczyznę. I przy okazji utarł nosa Zandbergowi. Drugi, megaloman i stand-uper zamierza roznieść w drugiej turze Andrzeja Dudę. Podobno pan prezydent powalony tą hiobową wieścią nie sypia po nocach… ze śmiechu. Co nie oznacza, że lekceważy któregokolwiek z rywali(i rywalek), bo jak mawiał baron Coubertin, liczy się udział, a nie zwycięstwo.
Byle do maja.
Sekator
PS.
- Ktoś powinien położyć wreszcie kres faszyzmowi w onomastyce - mruczy mój komputer. I na moje pytające spojrzenie wyjaśnia. - No, Żelazowa Wola, Stalowa Wola, Zduńska Wola, Wólka Kosowska…
- Chyba zaszkodziło ci wysokie ciśnienie - stawiam diagnozę.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4925
Z Pana twórczością forumową jest jeden problem...
Ale zacznę od początku. Byłem przed czterema laty w sanatorium, z synem. Znaczy, syn był w sanatorium, ja na doczepkę. Pierwszy posiłek - przy stole siedzi krasawica, cud malina, już z daleka widzę. Prawie w myślach zdradziłem żonę, zawstydziłem się i opieprzyłem sam siebie myślowo... Siadamy, witamy się, troszkę łypię okiem na atrakcyjną towarzyszkę. I tu pojawia się problem: z bliska widać, że ona z tej urody wycisnęła wszystko, co można. Na maksa skomponowany ubiór, makijaż, uczesanie. Tragedia. Z tego już nic więcej nie będzie i to nigdy. Wykorzystała cały swój potencjał w pierwszej minucie, a przy bliższym poznaniu może być już tylko gorzej. Przyznaję, że fajnie się siedziało przy atrakcyjnej kobiecie, ale kobieta rozpoznana nie jest pociągająca. Taki trochę sprzęt, wyposażenie. W drugą stronę też tak to pewnie działa...
Z Pana twórczością forumową jest jeden problem. Czytając, czekam na jakąś formę syntezy przekazywanych myśli, bo synteza, to miejsce, w którym musi Pan użyć mózgu. To miejsce jest atrakcyjne. Mózg. Tymczasem pisze Pan wesołe zdania, seriami jak karabin maszynowy, a każde tyle różni się od drugiego ile jedna gilza od drugiej. Syntezy niet. Więc zostawia Pan czytelnika z nieodpartym wrażeniem zmarnowania jego czasu na czytanie rzeczy, z których nic nie wynika. Jak z wysyconej urody.
Gdyby się kiedyś zdarzyło, co nie daj Boże, że jakiś złoczyńca będzie siłą pozbawiał Panią cnoty, to też poczuję się zmuszony zmęczyć się stając w Pani obronie. Na tym polegają zachowania społeczne, że czasem robimy coś dla kogoś... choć wiem, że w kraju priwislańskim jest to z natury obce.