Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Exposé

jazgdyni, 22.11.2019






Prawie 20 lat temu, we francuskiej stoczni w Breście, przejmowaliśmy po remoncie klasowym, tankowiec klasy shuttle tanker Ragnhild Knutsen, całkiem sporą łajbę – ponad 110 000 DWT, długą na 250 metrów; dwa silniki główne, więc i dwie śruby i dwa stery. Oczywiście kontrola ruchu Dynamic Positionig (DP).
Tego typu tankowce są przystosowane głównie do załadunku i wyładunku na otwartym morzu. Samodzielnie, bez pomocy urządzeń portowych, głównie ładują surową, wydobytą ropę naftową z platform wydobywczych, albo pływających magazynów (FPSO - floating production, storage and offloading, „pływający punkt produkcji, przechowywania i załadunku” ).



Na przełomie wieku norwescy (i nie tylko) armatorzy cięli koszty, co głównie sprowadzało się do wymiany załóg pływających na tańszych pracowników.
W Breście wymienialiśmy więc Norwegów, na międzynarodowych pracowników. Załogę podstawową, łącznie z kuchnią, stanowili Filipińczycy. Oficerowie mechanicy to Polacy, za wyjątkiem Chiefa – starszego mechanika, Norwega; a oficerami – nawigatorami, łącznie z kapitanem, z powodów proceduralnych i prawnych, również pozostali Norwegowie. No i jeszcze ja, ETO (Electro Technical Officer *) - Polak, jak najbardziej.
Stocznia plus całkowita prawie wymiana załogi, a na dodatek tego przeflagowanie statku i jeszcze parę prawnych procedur, to bałagan i zamieszanie w najwyższym stopniu.
Atmosfera była też nie najlepsza, czego zresztą się spodziewaliśmy, bo odchodzący norwescy marynarze, którym, decyzją ich norweskiego armatora, „odbieraliśmy pracę”, swą złość i żal wyładowywali na nowo zatrudnionych. Nawet polecono nam dyskretnie ich pilnować, by w złości nie dokonali jakiegoś uszkodzenia, czy nawet sabotażu, lub dywersji. Rozżaleni ludzie potrafią być bezsensownie okrutni.



Starszy mechanik, Harald, który miał kontynuować swą służbę razem z nami, 65 latek, był mądrym, kulturalnym, w pewnym sensie nawet dystyngowanym człowiekiem. Lecz zarazem był twardym i pragmatycznym szefem.
Mieliśmy kłopot z doborem drugiego mechanika. II Eng. to bardzo ważna funkcja. Starszy mechanik zajmuje się zarządzaniem, planowaniem i całym nadzorem.  A drugi codziennie rządzi całą maszynerią i maszynową załogą.



Dwóch pierwszych Polaków skierowanych przez norweskie biuro w Gdyni, nie sprawdziło się. Nie zyskali akceptacji Haralda.
Przyjechał trzeci kandydat – Krzysztof. 30-latek. Bardzo inteligentny, bystry i świetny fachowiec. I też odpadł.
Przyczyna w pewnym sensie pozazawodowa – komunikacja i kultura. Pamiętam epizod, jak pierwszy raz zauważyłem, że może być coś nie tak.
Mieliśmy codzienną, krótką naradę w maszynowni. Układaliśmy sobie co jest do zrobienia, ilu ludzi potrzeba, jaka pomoc stoczni potrzebna, itp.
Starszy mechanik poprzedniego wieczoru zauważył jakąś poważniejszą usterkę. Zaczął to Krzyśkowi opisywać i tłumaczyć co trzeba zrobić. Ten prawie natychmiast zrozumiał o co chodzi. Powiedział tylko – OK – obrócił się i wyszedł do maszynowni. Harald zdębiał i pyta mnie, co się stało? Tłumaczę, że drugi mechanik zrozumiał problem i natychmiast poszedł naprawiać. - Ale tak nie można – już teraz poważnie zły powiedział. - Ja do niego mówię i on powinien wysłuchać. Trzeba być precyzyjnym. Może ja już wiem coś, co on dopiero będzie musiał odkryć. Tak się nie robi. Poza tym, należy mi się szacunek i zawsze jak szef mówi, to się słucha do końca.
To nie jest tylko jakiś norweski savoir vivre, tylko światowe standardy. Tego niestety na polskich uczelniach nie uczą. A na dodatek w taki sposób Krzysztof, któremu zależało na tym kontrakcie, chciał się wykazać i pokazać, jaki z niego bystrzak.
Mimo moich ostrzeżeń powtórzył to parokrotnie, cierpliwość Haralda się wyczerpała i kolejny, tym razem dobry fachowiec, mechanik, pojechał do domu.
Mogę się mądrzyć, bo wtedy już miałem 14 lat pracy za granicą z przeróżnymi ludźmi, a on zaledwie dwa czy trzy kontrakty.



Mówię tutaj o tym, żeby zwrócić uwagę, jak ważna jest dobra, prawidłowa komunikacja, wzajemne zrozumienie i jasność przekazu w relacjach międzyludzkich.



A to wszystko w odniesieniu do niedawnego exposé starego/nowego premiera Mateusza Morawieckiego.






@@@@@



Na początek powinniśmy sobie uzgodnić czym właściwie jest exposé.
To pojęcie nie istnieje w parlamentaryzmie anglosaskim. Używa się tam takich nazw jak orędzie (proclamation), posłanie (message), mowa do... (speech to...).

Nasze exposé jest dosyć dokładnie sprecyzowane. Po wyborach, zwycięskie ugrupowanie desygnuje premiera, prezydent go zatwierdza (albo nie). Premier – prezes rady ministrów. tworzy przyszły rząd, wybiera wszystkich ministrów i ponownie prezydent zatwierdza cały nowo stworzony gabinet.
W tym momencie premier ma obowiązek w przeciągu 14 dni dni na forum parlamentu, w naszej tradycji w Sejmie, wygłosić przemówienie programowe - exposé, by potem po dyskusji sejmowej, uzyskać w głosowaniu zwykłą większością głosów, wotum zaufania.
Proszę zwrócić uwagę: exposé to przemówienie programowe.
Dokładnie – co rząd – władza wykonawcza – zamierza dokonać w ciągu czteroletniej kadencji (a także w dłuższym, perspektywicznym czasie). Jakie są zadania, cele i priorytety.



Tyle encyklopedycznej teorii. Jak do tego przystaje wygłoszone 19 listopada 2019, 75 minutowe przemówienie premiera Mateusza Morawieckiego?
Jeżeli chodzi o długość, to mieściło się ono w średniej po transformacji. Przypomnę, że najkrótsze, 30 minutowe wygłosiła premier Hanna Suchocka w 1992 roku, a najdłuższe było „słynne” przemówienie premiera Donalda Tuska w listopadzie 2007 roku, trwające 185 minut – trzy godziny i pięć minut.



Premier Morawiecki nie jest mówcą. Nigdy nie był wiecowym działaczem społecznym. Nie był też wykładowcą akademickim. Jest typowym technokratą, menedżerem,korporacyjnym przywódcą, przyzwyczajonym do wypowiedzi w zaciszach gabinetów, sal konferencyjnych, roboczych kolacji i lunch'ów.
Lecz był też premierem przez cztery lata za poprzedniej kadencji. Zespół „mechaników od wizerunku i przemówień publicznych” powinien przez ten okres wykonać potrzebną pracę w temacie publicznych wystąpień.
Udało się tego dokonać z prezydentem Andrzejem Dudą. Więc Mateusz Morawiecki, albo nie chce tego, albo prezes Kaczyński świadomie kreuje taki wizerunek „zapracowanego kierownika”.



Gdy nasz premier przemawia „z głowy”, to idzie mu całkiem nieźle. Choć warto by było popracować nad głosem. Znacznie gorzej to wychodzi, gdy swoją wypowiedź czyta z kartki. Morawiecki to okularnik. To zawsze powoduje kłopoty z odczytywaniem na stojąco, przemawiając publicznie. Dokładnie wiem o tym bo sam też jestem okularnikiem. Ciekawe, dlaczego nie stosuje promptera – byłoby łatwiej.



Przypominam, to jest zawsze przemówienie programowe. Co oznacza, że w większości powinno dotyczyć planu działania. Teraźniejszość i przyszłość. Jednakże nie sposób nie odwoływać się do przeszłości. Przecież w wielu wypadkach przyszłe działania będą kontynuacją już rozpoczętych projektów. Natomiast raczej powinno się unikać byłych sukcesów, czy porażek poprzedników w takim exposé. To zawsze będzie odbierane jako przechwalanie się, albo usprawiedliwianie niepowodzeń.



Exposé z definicji jest kierowane do członków parlamentu – tutaj do posłów na Sejm. W założeniu, kompletnie utopijnym, powinna to być elita narodu. Również intelektualna. Niestety, w większości nią nie jest. A co gorsza, opozycja kieruje się złą wolą i złośliwością, co mogliśmy zaobserwować w późniejszej dyskusji plenarnej.
Dodatkowym uwarunkowaniem jest transmisja telewizyjna „na żywo” przekazu z Sejmu, więc praktycznie cały naród ma możliwość oglądać obrady i wysłuchać „premierskiego” exposé.
To implikuje obowiązek wyjątkowej dbałości o konstrukcję, jasność, dobór słów i rozłożenie akcentów przemówienia – w tym wypadku – do posłów i narodu.
Czy exposé premiera spełniało te warunki? Niestety nie. Było dosyć zakręcone, nieprecyzyjne, mało konkretne i z za dużą porcją odniesień do poprzedniej kadencji. W rezultacie nużące.
Przede wszystkim zabrakło kilku silnych akcentów. Zostaliśmy zasypani lawiną zadań do wykonania. Niemalże odwiecznych narodowych bolączek – niepoddawanie się terrorowi cywilizacyjnych dewiantów, niedopuszczenie do porzucenia dobra narodowego jakim jest polski węgiel, naprawienie w końcu tragicznej służby zdrowia, tworzenie pożądanej infrastuktury... i tak dalej... i tak dalej.
Lecz wszystko to wiemy od dawna. Tysiąc razy nam to komunikowano. I my się z tym zgadzamy, tylko... jesteśmy wysłuchiwaniem tego nieco zmęczeni.
Wolelibyśmy dosłownie parę konkretów.



Prezes Kaczyński najprawdopodobniej też wyczuł słabość tego przemówienia i jako niekwestionowany (nawet przez wrogów) autorytet i przywódca, a na dodatek doświadczony mówca, wystąpił zaraz po premierze i wyłuskał z tej mowy programowej kilka istotnych akcentów.
Wydaje mi się, że teraz słowem – kluczem będzie normalność. Konkretnie – dążenie do niej. Trudna sprawa, jeżeli chce się działać wyłącznie w białych rękawiczkach.



Exposé wygłoszone przez premiera Morawieckiego zapewniło dużo pracy ekspertom, komentatorom i publicystom. Będą nam tłumaczyć „co poeta miał na myśli”. A takim poetom właśnie jest Mateusz Morawiecki, człowiek tak inteligentny i tkwiący myślami w tysiącu swoich projektów i wizji, że nie zauważa, że ludzie za nim nie nadążają. A on nie ma czasu im dokładnie tłumaczyć. Proponowałbym, żeby oprócz rzecznika rządu, powołać osobistego rzecznika prezesa rady ministrów.
Morawiecki ma kolejną wspaniałą ideę. Lecz trudno ją ubrać w jasne i zrozumiałe słowa. Tłumaczy więc temat swojemu osobistemu asystentowi, którego zadaniem jest tylko zawsze dobrze rozumieć szefa i mówi do niego – Weź zrób coś z tym. - A ten wtedy przekłada ideę na język zrozumiały dla wszystkich.



Weźmy chyba słynne hasło, piękne dla fachowców, oraz słuszne i prawdziwe – elektromobilność
Premier rzucił w tłum tę ideę i tak ją zostawił. A ona zaczęła żyć swoim życiem. Dokładnie tak jak w dziecięcej zabawie w głuchy telefon. Rezultatem końcowym było stwierdzenie, że premier obiecał budowę fabryki najnowocześniejszej na świecie, fabryki, ba, może wielu fabryk, aut osobowych, autobusów, ciężarówek, traktorów, a może nawet czołgów elektrycznych.
Nic takiego premier nie obiecywał w perspektywie najnowszej przyszłości. Tylko zrobił błąd komunikacyjny, że elektromobilność to nie ten elektryczny samochodzik na kółkach, tylko najważniejsze, ultranowoczesne części i podzespoły. W takich autach najważniejsze są silniki elektryczne i serce całej elektromobilności – akumulatory.
I oto już na początku tego mijającego roku 2019 staliśmy się największym w Unii Europejskiej eksporterem akumulatorów litowo – jonowych. I nie dokonuje tego cudu tylko fabryka w Kobierzycach, gdzie koreański koncern LG Chem zainwestował 3 mld USD. W polskie baterie inwestują także:
  • Mercedes-Benz Car w Jaworze 200 mln EUR
  • belgijska spółka UMICORE – Radzikowice – Goświnowice 1,4 mld PLN
  • brytyjski Johnson Mattney – Konin 1 mld PLN
  • płd. koreański SK Innovation – gdzieś w PL 1,5 mld PLN
     
„Jak powiedział dla „Pulsu Biznesu” Jan Kamoji-Czapiński, dyrektor centrum inwestycji strategicznych w Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu, Agencja obsługuje 21 projektów z branży elektromobilności, których łączna wartość planowanych nakładów inwestycyjnych przekracza 10 mld PLN. Część z tych o najwyższym poziomie CAPEX dotyczy produkcji ogniw do baterii i baterii litowo-jonowych. „ **






Oto już mamy uruchomioną produkcję akumulatorów za 12 mld PLN, a już w 2020 dojdą inwestycje za dodatkowe 10 mld PLN.
Czy to mało w temacie elektromobilności? A to dopiero początek.



Tylko dlaczego premier Morawiecki tego nie mówi i tego nie tłumaczy wszystkim, pozwalając oszołomom i złośliwcom z opozycji i nie tylko, wrzeszczeć – Gdzie są te elektryczne samochody?! Ha, ha!



Identyczny przekaz mieliśmy w exposé. Hasłowe zadania i projekty, lecz skomplikowana materia nie zawierała odpowiedzi na proste pytania: - Jak? Co konkretnie? Za ile?
Pewien jestem, że odpowiedzi te już istnieją, tylko z tajemniczych powodów ich się nie propaguje. Nie są nam do niczego potrzebne? Za głupi jesteśmy, czy co? Premier ze swoim ADHD sądzi, że wszystko co powiedział łapiemy w lot?



Pora podsumować. Bardzo wysoko cenię sobie profesjonalizm. Pewnie cały naród czuje się lepiej, jak widzi, że u steru są ludzie, którzy nie tylko dokładnie wiedzą, co robią, lecz mają w sobie tyle pokory, że jednocześnie tłumaczą suwerenowi, który przecież jest mocodawcą premiera, co robią, po co to robią i jak to robią.
Donald Tusk, jak mu Tante Merkel załatwiła synekurę w Brukseli, to wziął urlop, pojechał gdzieś na wyspy Huulla Guulla i przez 40 dni wkuwał język angielski. Proszę sobie wyobrazić jaka to była katorga dla takiego lenia.
Więc premier Morawiecki, który ma zapewne identyczny stosunek do profesjonalizmu, niech zatrudni specjalistów i fachowców najwyższej klasy, aby pomogli mu opanować sztukę oratorską i podnieść publiczne wystąpienia z poziomu dostatecznego, na bliski doskonałemu.



W pierwszej części opisałem, jak proste błędy komunikacyjne między ludźmi mogą doprowadzić do poważnych konsekwencji. To świadczy, że dobra komunikacja społeczna jest ważna. Jednakże nawet przy maksymalnie dobrej woli, gdy się nawzajem nie rozumiemy, to są kłopoty. Chyba warto unikać takich sytuacji.



Czy Juliusz Słowacki, który przecież był naszym wieszczem, pisząc słowa, które poniżej cytuję, widział już naszego obecnego premiera i tak, jak ja, jemu je dedykował?



Chodzi mi o to, aby język giętki

Powiedział wszystko, co pomyśli głowa:

A czasem był jak piorun jasny, prędki,

A czasem smutny jako pieśń stepowa,

A czasem jako skarga nimfy miętki,

A czasem piękny jak aniołów mowa...

Aby przeleciał wszystka ducha skrzydłem.

Strofa być winna taktem, nie wędzidłem. [***]


















* The Electro Technical Officer (ETO) is a licensed member of the engine department of a merchant ship as per Section A-III/6 of the STCW Code.
The Marine Electrical Engineer is one of the most vital positions in the technical hierarchy of a ship and is constrained for their assigned work under the Chief Engineer’s overview. ETO manage a key role in Senior Management Team and reports directly to Chief Engineer.
Unlike other marine engineers, the ETO does not carry out an assigned Engine room "watch" instead they are normally on call 24 hours a day and generally work a daily shift carrying out electrical and electronic maintenance, repairs, diagnosis, installations and testing.
[…]
On special class ships such as cruise ships or specialized offshore DP vessels, FPSOs the Electro Technical officer can sometimes earn top dollar due to the complexity of systems onboard, however generally this person is also expected to have additional qualifications which specialise in process engineering, instrumentation and control.
https://en.wikipedia.org/wiki/Electro-technical_officer



** https://evertiq.pl/news/24045



*** Juliusz Słowacki, „Beniowski” pieśń V



 
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 9570
Marek1taki

Anonymous

23.11.2019 08:49

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na Tak się toczy wygrane wojny. 

Już ruchy są zbyt przewidywalne. Swoboda ruchów generała ograniczona do jednego: skręt w lewo.
Wychodzi coś takiego:
https://wolnosc24.pl/201…
Z tej plejady akurat Piotrowicz mnie nie mierzi. Ale nie uprzedzajmy wypadków.
jazgdyni

jazgdyni

23.11.2019 10:06

Dodane przez Marek1taki w odpowiedzi na Już ruchy są zbyt

Wybacz Marku, ale te uwagi Obywatela D.C. (mało oryginalny, nawet nick podpieprzył najlepszemu muzykowi młodego pokolenia, śp. Grzeskowi Ciechowskiemu) to głupie pitolenie. Widać, że gość światowo nieobyty. Żeby nie było wątpliwości - w tej wyższej akcyzie chodzi wyłącznie o forsę. Lecz gdyby ten DC pożył w Skandynawii, popalał fajki w takiej Wielkiej Brytanii, to by pojął, że działania Morawieckiego to mały pikuś.. Paczka fajek bylejakich za 40 - 50 zł, to tamtejsza codzienność. W Finlandii, w jedynych sklepach z alkoholami Alko, ich narodowa wódka (dobra) Koskenkorva, najtańsza,kosztuje tylko 60 zł za butelkę. Tylko... sprzedaż jest ewidencjonowana (za okazaniem dowodu i wpisaniem do książki) oraz ograniczona. Podobnie Szwecja i Norwegia. Rezultat - wszyscy poza miastami wytwarzają moonshine, czyli pędzą bimbner. Typowe ceny alkoholi mocnych to mędzy 80 a 120 zł za butelkę. Ile jest w tym akcyzy? Zgaduję - 70 - 80 procent.
Przypomni się nam stan wojenny. Zacznie znikać cukier; ziemniaki podrożeją, a ja gdzieś w garażu mam z tamtych czasów oryginalne, laboratoryjne, szklane kolby i chłodnice ( teren używa konstrukcji metalowych).
Ale to się stanie dopiero wtedy, gdy zostanie przekroczony niewidzialny próg wytrzymałości narodu. Fajki przez jakiś okres zapewnią Białoruś i Ukraina. Już to przerabialiśmy parokrotnie.
Jabe

Jabe

23.11.2019 11:51

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na Wybacz Marku, ale te uwagi

Możemy się zatem kontentować, że choć będzie gorzej, to nie aż tak źle, jak mają inni.
Domyślny avatar

cyborg59

23.11.2019 21:52

Dodane przez jazgdyni w odpowiedzi na Tak się toczy wygrane wojny. 

Dokładnie taką taktykę miałem na myśli ! W obliczu nieobliczalnego przeciwnika, taktyka może wyglądać dziwacznie.
Domyślny avatar

Trotelreiner

23.11.2019 09:25

Pierwsze prawo czytania wszelkich wystąpień:
1.Bierzemy dany tekst i rozbieramy go na kilka części.
 a.Czego dany mówca NIE POWIEDZIAŁ?
 b.co powiedział głośno, a co po cichu?
Następnie skracamy tekst do konkretów...wychodzi z tego kilka zdań.
Potem w zależności czy jesteśmy opłacani "z budżetu"---chwalimy,a jeżeli z "obcych służb"---jedziemy z gnojem.
NIE MA NIEZALEŻNYCH MEDIÓW,ANI FUNKCJONARIUSZY W TYCH MEDIACH...
I nie ma 30% danego "narodu" ,który osiągnął IQ 80...te pozostałe 70% to idioci...optymistycznie...piszę o 70%....:-((
jazgdyni

jazgdyni

23.11.2019 10:11

Dodane przez Trotelreiner w odpowiedzi na Pierwsze prawo czytania

To się wszystko zgadza.
Tylko ja w tym wpisie mówię wyłącznie o formie przekazu. Nic, a nic o treści. O tym niech sobie gadają zawodowi obserwatorzy sceny politycznej.
Ps. W cotygodniowej dyskusji w TVP Info, jeden konkretny i dobry dziennikarz, zgadzając się ze mną, stwierdził - "Zabrakło efektu łał!"
Ryszard Surmacz

Ryszard Surmacz

24.11.2019 20:28

Dziś przeczytałem Twój cały tekst. Potrafisz bardzo dobrze i przekonywująco tłumaczyć. Jasne, jak słońce.
Pozdrawiam

Stronicowanie

  • Pierwsza strona
  • Poprzednia strona
  • Wszyscy 1
  • Wszyscy 2
jazgdyni
Nazwa bloga:
Żadnej bieżączki i propagandy
Zawód:
inżynier elektronik, oficer ETO (statki offshore), obecnie zasłużenie odpoczywa
Miasto:
Gdynia

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 1, 130
Liczba wyświetleń: 8,832,828
Liczba komentarzy: 31,995

Ostatnie wpisy blogera

  • PO/KO do góry a PiS dołuje. Dlaczego?
  • Spanikowany Bilderberg wściekle atakuje
  • PAŃSTWO NALEŻY DO NAS

Moje ostatnie komentarze

  • @@@Koncentrując się na antypolskich działaniach tych międzynarodowych cwaniaków z realizacją przez część władzy kraju można sobie wyobrazić w zakresie teorii spiskowych inny, bardzo prawdopodobny…
  • @@@Wyjątek: - cwaniacy z Berlina i opanowanej przez nich Brukseli, to dzisiaj wyjątkowi durnie.Wystarczy sobie przypomnieć zaproszenie emigrantów do siebie, bo tak socjalem rozleniwili swoich Niemców…
  • @Imć WaszećMam glupie pytanie, do dzisiaj zafascynowany linijkami zer i jedynek w chaoyucznej kolejności. Tak więć: - czy wy, matematyce, pracujecie głównie w systemie binarnym, czy również w…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • PROWOKATOR
  • Czego my nie wiemy, choć powinniśmy wiedzieć.
  • Mafia powstała w Trójmieście. Tak, jak obecny rząd.

Ostatnio komentowane

  • spike, Jeżeli dobrze pamiętam, chodziło o Sumerów, odkryto że posługiwali się systemem liczenia trzydziestodwójkowym (32), co było zaskoczeniem.
  • Lech Makowiecki, [email protected] właśnie miało być. Dziękuję, już poprawiłem...Ostatni nabój (raper Basti & Lech Makowiecki)https://www.youtube.com/watch?v=qBI0g5ZR1uc
  • Zofia, Nastał już czas wskrzesić zapomnianą organizację późnych lat siedemdziesiątych XX wieku o nazwie TOTO. Kto walczył z komuną ten ten skrót rozszyfruje. Oni znowu łby podnoszą i protestują.

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności