Zaledwie nieco ponad 300 lat temu Polska była wielkim, silnym europejskim imperium. To są bezdyskusyjne fakty i żaden Polak nie może w to wątpić. Jeżeli oczywiście wie o tym... A zrobiono bardzo dużo by tą wiedzę wymazać ze świadomości nie tylko Polaków, lecz praktycznie całego świata.
Ostatnio Francuzi byli oburzeni gdy przypomniano im, że to od Polski nauczyli się jeść widelcem. Niby głupi drobiazg, jednakże świadczący o poziomach cywilizacyjnych wówczas nad Wisłą i Sekwaną.
Rzeczpospolita imperialna miała wielki wpływ na całą Europę. Szczególnie gospodarczy, ale nie tylko.
Jako ciekawostkę podam, że w tamtych czasach największym miastem w Polsce była nie Warszawa, czy Kraków, lecz Gdańsk. Tutaj koncentrowała się niemalże cała wymiana handlowa ze światem. Bo jak to jest do dnia dzisiejszego, transport morski dokonuje 90% globalnej wymiany handlowej ( The international shipping industry is responsible for the carriage of around 90% of world trade. [1] ). Wniosek: - Polska NIGDY nie może odwracać się plecami do morza, jak to postanowiły robić ekipy rządzące pod koniec XX i na początku XXI wieku. Dostęp do morza jest geograficznym skarbem. Żeglugę musi się rozwijać, a liczbę portów powiększać.
Ma to również kolosalne znaczenie dla idei Trójmorza, gdzie polskie wybrzeże Bałtyku będzie wspólną północno-zachodnią bramą do Morza Północnego, Atlantyku i światowych oceanów.
Historię Rzeczypospolitej i pamięć o niej niszczono nie bez kozery. W nowym ładzie europejskim nasz kraj miał mieć rolę państwa podrzędnego, bez wpływów na cokolwiek na świecie, niemalże neo-kolonii.
Niesławny Klub Rzymski, rodzaj europejskiego think tanku, "skupiający polityków, finansistów i „obywateli świata, podzielających wspólną troskę o przyszłość ludzkości” , który niestety ma potężny wpływ na strategiczne cele geopolityki, już w latach 70-tych jednoznacznie wyznaczył docelowe miejsce Polski na Ziemi.
To ma być kraj, obiekt eksploatacji zasobów, źróło taniej siły roboczej, nie wykształconej i prymitywnej, o maksymalnym zaludnieniu nie przekraczającym 15 milionów Polaków (Polska wówczas liczyła ok. 40 milionów obywateli).
[...] Wracając do programów dla Polski. Po kongresie demograficznym, który odbył się w
Bukareszcie w końcu 1974 roku, profesor Meadows udał się w objazd stolic
ówczesnych krajów socjalistycznych, między innymi do Warszawy. Z tej okazji
ukazujący się w PRL tygodnik "Kultura" (nr 2/604 z 12 stycznia 1975 roku)
przeprowadził wywiad z Meadowsem zatytułowany "Granice prognozy". To właśnie w
tym wywiadzie profesor Meadows stwierdził, że około 15 milionów ludności dla
Polski "gwarantowałoby równowagę".
Natomiast według danych, które nieco wcześniej pozyskali poufnie koledzy z mego
środowiska politycznego, na rok 2040 (taką perspektywę czasową przyjęły wówczas
środowiska zbliżone do Klubu Rzymskiego) planowano dla Polski dokładnie 14,6
miliona mieszkańców. Dane te pokrywają się z informacją Meadowsa. Warto
pamiętać, że w tamtym czasie ludność Polski liczyła ponad 38 milionów. Podobną
liczbą ludności dysponował wtedy, przykładowo, Egipt. Dziś Egipt liczy ponad 80
milionów ludności i nadal powiększa swą populację. Polska liczy dziś mniej
więcej tyle samo ludności co w połowie lat siedemdziesiątych, jednak ulega
gwałtownym procesom starzenia.
Wywiad z Meadowsem zawierał inne jeszcze rewelacje. Na pytanie peerelowskiego
dziennikarza, jak wyobraża sobie drastyczne zahamowanie rozrodczości, Meadows
odpowiedział: "Państwo o ustroju socjalistycznym ma w tej mierze szczególne
możliwości". Indagowany, czy rodzina może chcieć mieć dzieci i czy ma do tego
prawo, odparł: "Absurd". Na sugestię, że nie można lekceważyć tradycji i
biologii, stwierdził: "Łatwo je zmieniać". Na pytanie, czy odmawia ludziom prawa
wolności posiadania potomstwa, odrzekł: "Sądzę, że społeczeństwo (…) powinno
rządzić się logiką (…). Można stworzyć politykę kierującą rozrodczością".
Oto, co miał do przekazania zniewolonym przez sowiecki socjalizm Polakom
przedstawiciel "wolnego świata".
Na razie – na skutek "polityki kierującej rozrodczością" oraz w wyniku
długotrwałej, masowej emigracji zarobkowej wymuszonej warunkami ekonomicznymi –
Polska stanęła w obliczu załamania systemu ubezpieczeń i systemu finansów
publicznych.
Jan Łopuszański [2] [podkreślenie moje - jk]
Wyjaśnię tylko, że profesor Dennis L. Meadows był w latach 1970 -1972 dyrektorem projektu w MIT (Massachusetts Institute of Technology – najważniejsza politechnika na świecie w Cambridge USA), którego zespół dla Klubu Rzymskiego opracował haniebny z polskiego punktu widzenia raport "Granice wzrostu".
Właśnie takie geostrategiczne cele były rozważane, a potem nawet realizowane dla Polski. Bez pytania się nas o nasze zdanie.
Marginalizacja i powolny uwiąd. Państwo peryferyjne poza orbitą światowych zdarzeń. Nie mające nic do powodzenia. Wyłącznie taka kopalnia minerałów i taniej siły roboczej, oraz rynek zbytu tandetnych towarów drugiej kategorii.
Jak kiedyś w XIX wieku w Afryce: diamenty kupowano za perkal i szklane koraliki.
Niestety, z poważną szkodą dla kraju i narodu, po załamaniu się "ładu" komunistycznego w Związku Radzieckim i oszukańczej transformacji polskiej z roku 1989, gdzie komuniści wyrzucili czerwone krawaty i przepocone koszule zmieniając je na smokingi i fraki kapitalistów, co było jeszcze większym teatrem, gdyż faktycznie zostali oni łupiącymi swoją ojczyznę i obywateli z pomocą światowych spekulantów, gangsterami,. Czyli dokładnie tak, jak to się działo po "odzyskaniu niepodległości przez afrykańskie kolonie z kacykami typu Mobutu, Bokassa, Diem z Wietnamu, czy ostatni z nich,pozujący na Hitlera Robert Mugabe, który zrujnował kwitnące niegdyś Zimbabwe.
Zachodni świat przyglądał się ze spokojem, jak ekonomiści, którym dano władzę nad Polską, oszalały Balcerowicz zaślepiony "terapią szokową" utopisty Jeffreya Sachsa, zimnego drania, jak na ironię autora książki "Koniec z nędzą" i bardzo nieciekawa postać, Janusz Lewandowski, doprowadzali Polaków do skrajnej nędzy.
A dla wybrańców i przyjaciół był narodowy majątek prawie za darmo. Rozkradano Polskę bezczelnie i bez skrupułów.
Jeden charakterystyczny przykład.
Edward Gierek, ostatni sekretarz komunistów, przed przejęciem władzy przez juntę wojskową, wybudował tuż przed swoim upadkiem w Poznaniu nowoczesny zakład Lech Browary Wielkopolski. Po transformacji, w roku 1993 postanowiono te najnowocześniejsze w kraju browary sprywatyzować. Transakcja jest tak ustawiona, że Browary niemalże za bezcen kupuje "skromny miloner" Jan Kulczyk, którego ojciec rezydujący w Berlinie współpracował ze służbami bezpieczeństwa, a on sam miał ścisłe kontakty z partią post-komunistów SLD i z otoczeniem ówczesnego prezydenta Wałęsy. Już po trzech latach Kulczyk odsprzedaje Lecha południowoafrykańskiemu gigantowi piwowarskiemu SAB International, zarabiając na transakcji co najmniej 10 miliardów zł. Mogło to zarobić oczywiście państwo, ale po co, jak kolega był w potrzebie. Jan Kulczyk zmarł we Wiedniu w niejasnych okolicznościach. [3]
Więc wszystko było zgodnie z planem światowej geopolityki. Nędza i brak perspektyw spowodował, że z Polski wyemigrowało 3 miliony zdolnych ludzi, zasilając zachodnie rynki pracy.
Kolejne władze Rzeczpospolitej kontynuowały jawną i bezczelną grabież i ruinę państwa, z apogeum za premiera Donalda Tuska, który już bez zbędnych krygowań oddawał państwo pod kuratelę Berlina i Moskwy.
Polska ubożała. Najzdolniejsi wyjeżdżali na zachód. Społeczeństwo starzało się. A przyrost naturalny nie zapewniał nawet prostej reprodukcji. Zresztą przyszłe matki wolały rodzić we Wielkiej Brytanii, czy Szwecji, tamtym dostarczając nowych obywateli,
Rzeczpospolita słabła, traciła na znaczeniu, a władze kraju bezrefleksyjnie akceptowały żądania obcych metropolii.
Z Rosji sprzedawano nam najdrożej w Europie gaz. Mieliśmy po selekcji w Niemczech i zostawieniu tam najbardziej wartościowych, przyjmować niepotrzebną nadwyżkę emigrantów. Muzułmanów, awanturników i ukrytych terrorystów. Zamykano potencjalnie dochodowe kopalnie węgla, by potem mogli je za bezcen odkupić zagraniczni inwestorzy. A do protestujących górników strzelano z karabinów.
Wszystko to za poklepanie po plecach i prywatne apanaże rządzących.
10 kwietnia 2010 roku lecący z delegacją do Katynia samolot z prezydentem RP wraz z małżonką i elitą państwa rozbił się w Rosji pod Smoleńskiem. Zginęli wszyscy.
Śp. prezydent Lech Kaczyński cieszył się jawną niechęcią Rosji gdy zastopował inwazję Gruzji. A rząd Donalda Tuska wprost go nienawidził. Szydzono też i deprecjonowano go w Berlinie i Brukseli. Wyraźnie jako uczciwy konserwatysta nie pasował do tej krypto-komunistycznej i neo-liberalnej Europy z Polską w roli lokaja. Wrak rozbitego samolotu, uniemożliwiając obiektywne śledztwo nadal znajduje się w Rosji...
Kolejne 26 lat historii Polski stracone przez rządy zdrajców i nieudaczników.
W roku 2015, po 8 latach wyjątkowo bezczelnej, aroganckiej i zakłamanej władzy Polacy mieli już tego wszystkiego dosyć. Nie jesteśmy ludźmi spolegliwymi i uległymi, dającymi sobie bezkarnie długo w kaszę dmuchać.
Poza tym odezwała się wzburzona duma narodowa, której nie udało się, mimo usilnych starań rozmywania Polski w Europie, zniszczyć.
Powiedzieliśmy w wyborach dość.
[1] http://www.ics-shipping.org/shipping-facts/shipping-and-world-trade
[2] http://www.radiomaryja.pl/bez-kategorii/15-milionow-polakow/
[3] https://www.fronda.pl/a/kulczyk-capo-di-tutti-capi,52635.html
CDN
.
Pozwolę się zapytać - gdzie mieliśmy się uczyć trudnej sztuki dyplomacji i rządzenia państwem? Od Kwaśniewskiego, czy Wałęsy? Kogo mieliśmy wybrać do sprawowania władzy, jak patrioci nie mieli doświadczenia?
Poza tym już rok 2015,16i 17 to stąpanie po cienkiej linie. Od początku były próby odebrania władzy.I w kraju i poza nim. Ile było prób puczu, czy wywołania ulicznych przewrotów. Kto dawał nam zewnętrzne wsparcie kiedy nie było Trumpa. Do kogo Timmermans przyjeżdża - do Dudy, Morawieckiego, czy MSZ?
Nawet właśnie dzisiaj działania Broniarza i ska. to destabilizacja kraju.
Dobra zmiana robi co może i na szczęście szybko się uczy.
Startujemy właśnie z tak ustalonego poziomu dyplomacji, tak nas odbierają. Z jakiego niby siodła chciano wysadzić pachołka najętego by trzymał się końskiego ogona i pilnował zadu ? Nie lubię sprowadzania dyskusji do malutkiego teatrzyku w którym wszystko rozgrywa się między ograniczoną ilością głów państw. Życie toczy się poza salonami i łamami NYT, FAZ. Sprzedają nam sprzęt wojskowy, którego dawniej nawet z bliska oglądać nie dawali. Chciano wycofać eurokorpus w głąb Niemiec, nie ćwiczono - a jak możesz sobie sprawdzić - obecnie przećwiczono dyslokację na rubież pod rosyjską granicą. Właśnie wracamy z krainy fantazji Komorowskich i Tusków.
Dla tej zawodnej pamięci przypominam i staram się nadać szerszy kontekst. To jest trzecia część. W drugiej pokazałem jakie było polskie imperium.
Dalej chcę udowodnić, że jest możliwość, jeżeli tylko ją wykorzystamy do powrotu do ważnych geopolitycznie krajów świata.
Mamy szansę i nie wolno jej zmarnować.
Pozdrawiam
Pewnie zaraz powiesz - o Banderze. Poucz się historii niedouku.
Litwa wroga, Ukraina wroga, Stany wrogie, Izrael wrogi, itd. A my w uśmiechach.