Kilka osobistych refleksji...
W Polsce od 1989 roku systematycznie zmniejszano wymagania w obszarze wiedzy, zarówno w stosunku do młodych nauczycieli, jak i uczniów. Starzy nauczyciele w większości, nawet w komunie, posiadali jakiś etos, czuli misję do spełnienia i choć było trudno to starali się przekazywać swoją wiedzę uczniom. Trudniej było w przedmiotach humanistycznych, natomiast w zakresie ścisłym nauczanie było naprawdę na wysokim poziomie.
Ja kończyłem technikum w 1988 roku a ekonomię w 1993 roku. Do technikum były egzaminy, podobnie jak na studia. Na maturze m.in. była obowiązkowa matematyka, co też oznaczało umiejętność nie tylko liczenia, ale też i logiki matematycznej, która była rozwijana na studiach. Pamiętam, że z około 300 kandydatów na studia dostało się około 100 a skończyło około 60 - ciu. Na studiach było wiele egzaminów i naprawę chwilowo było ciężko.
Z technikum o mało nie "wyleciałem" za moje antykomunistyczne poglądy i zachowanie, ale uratowały mnie dwie wspaniałe nauczycielki: historii i wiedzy o społeczeństwie. Z tego ostatniego przedmiotu nawet dotarłem do Olimpiady Wojewódzkiej, gdzie na zadane pytanie o rolę ZSRR w czasie II Wojny Światowej odpowiedziałem, że J. Stalin i A. Hitler wspólnie rozpoczęli ową wojnę i napadli na nasz kraj a J. Stalin chciał, aby wojna zniszczyła kraje zachodu po to, aby komunistyczna rewolucja opanowała te kraje.
Oczywiście zająłem ostatnie 10 miejsce a moja nauczycielka miała sporo kłopotów i pośrednio mój tata uratował jej skórę, bowiem mój wychowawca był przewodniczącym POP (Podstawowej Organizacji Partyjnej) i zażądał od mojego ojca "załatwienia" mu jednego z deficytowych towarów, a wtedy był nadmierny popyt w stosunku do podaży wszelkich dóbr. I nawet z całej 30 osobowej klasy tylko ja i jeszcze jeden kolega mimo nakazania wychowawcy nie należeliśmy do ZSMP (Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskie) a jedynie do LOP (Ligi Ochrony Przyrody:). Mój wychowawca uczył ścisłych przedmiotów zawodowych (automatyki i innych) a ja dzięki matematykowi miałem sporą wiedzę matematyczną i nie udało się mojemu wychowawcy "oblać" mnie z tych przedmiotów, ale nawet on wprowadzał całki, liczby zespolone, rachunek różniczkowy czy rachunek prawdopodobieństwa, czyli rzeczy, które były dopiero na studiach. Dzięki temu nie miałem na studiach kłopotów z takimi przedmiotami jak: ekonomia, matematyka i logika matematyczna, statystyka, ekonometria, historia gospodarcza czy też propedeutyka nauk ekonomicznych a nawet propedeutyka filozofii.
Jakoś tak się złożyło, że po raz wtóry próbowałem w 2010 roku napisać doktorat z nauk ekonomicznych i zarządzania. Tak naprawdę miałem całą część teoretyczną gotową, ale nie było mi dane - ze względu na wiek - otrzymanie grantu na część empiryczną. Moja związana z tym przygoda trwała do 2013 roku.
W tym jednak czasie przeprowadzałem lub oceniałem różne egzaminy z owych nauk i byłem przerażony ich poziomem, który za moich czasów eliminowałby w ogóle większość studentów ze studiowania. Sprawdzałem też prace magisterskie na żenującym poziomie. Większość z nich nie była nawet na maturalnym poziomie dawnych liceów i techników a moja praca magisterska dziś swobodnie mogłaby być doktorską (bez fałszywej skromności).
Ale jak może być inaczej. Niemal przez 20 lat na maturze nie było matematyki i oduczono młodzież i tak naprawdę młodych nauczycieli logicznego myślenia. Na studiach ekonomicznych nie ma historii gospodarczej (sic!), nie oddzielnych przedmiotów jak filozofia czy statystyka (sic!) a jeszcze niedawno przez miesiąc wakacyjny przyszli studenci musieli uczestniczyć w kursach matematyki.
Oczywiście ktoś może powiedzieć, że gloryfikuję swoje czasy, ale jakżeż można inaczej skoro studenci UW nawet nie wiedzą z kim Polska graniczy a "ciepła woda w kranie" i wyjałowienie umysłowe są ich immanentną częścią. I niestety częścią też dużej ilości nauczycieli na każdym poziomie nauczania.
Nie mówię o wszystkich nauczycielach. Są nauczyciele wybitni, którym się nawet nie śni jakieś strajkowanie w czasie egzaminów młodych ludzi. Mają etos i misję kształcenia nowych pokoleń a na dziś naprawdę wszyscy (też miernoty) dostali od 2017 roku podwyżki 10% a od stycznia 16%... Czyżby to było mało, skoro od 2012 roku PO-PSL zamroziło płace nauczycielom. Dlaczego wtedy nie strajkowano? Retoryczne pytanie i pytanie raczej polityczne a nie merytoryczne.
Dla mnie ta niepewność gimnazjalistów, czy w ogóle odbędą się egzaminy jest barbarzyństwem Pana Broniarza i tych nauczycieli, którzy bezwiednie i bezwolnie dają się jemu wykorzystać. Smutne, ale taka jest prawda.
Tenże strajk został zaplanowany wiele miesięcy wcześniej i mimo, że sytuacja materialna nauczycieli polepsza się od 2017 roku, to oni (totalna opozycja) realizują etapy tego planu a biedni nauczyciele dają się zmanipulować jak dzieci... i to mimo faktu, iż Pan Broniarz postawił warunki zaporowe dla rządu i zdaje sobie z tego sprawę.
Wbrew pozorom Pan Broniarz de facto działa przeciw nauczycielom, rodzicom i - o zgrozo –dzieciom. Strajkującym nauczycielom jest to obojętne? Swój etos i misję - o ile je mają – schowali "pod poduszkę". Smutne, ale prawdziwe.
Zostaje pytanie: Gdzie są nauczyciele z tamtych lat...
Pozdrawiam
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... http://krzysztofjaw.blog… [email protected]
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3858
Więc matematyka wam nie jest potrzebna. Co najwyżej arytmetyka, by dociągnąć do pierwszego.
Pozdrawiam serdecznie
Nie, kolejnych kadencji PISu. Na posprzątanie tego 70 letniego syfu po was Jabe potrzeba czasu. Rzymu nie wybudowano w ciągu 4 lat. Jesteś w stanie to pojąć, czy mam napisać to jaśniej?
A tu dowalili obowiązków i papierkologii, wydłużyli awans i pospadały realnie stawki. Jak żyć?
Podobnie jak pani Anna i Autor bloga z sympatią i wzruszeniem wspominam naukę w szkole średniej (poza matematyką ,bo ona była moją zmorą).Po ośmioletniej podstawówce pisałam na egzaminie pisemnym z jęz.polskiego rozprawkę na temat "Jak w twojej dzielnicy obchodzono rocznicę urodzin Lenina?" Wyobraźcie sobie Państwo jak byłam skonsternowana ! (wychowywałam się w domu o patriotycznych tradycjach i wypowiedzenie tego nazwiska na głos nie było tolerowane.)Po chwili wzięłam się w garść,wyobraźnia mi dopomogła i opisałam uroczystości ,których nie było .Fatalnie się czułam kłamiąc,lecz owo kłamstwo było podyktowane wyższym celem ...dostanie się do wymarzonej szkoły.Zdawałam jeszcze matmę pisemnie i ustnie geografię.Z rozrzewnieniem wspominam lekcje z polonistą (był również poetą i ukończył Religioznawstwo.Tematy lekcji wspólnie ustalaliśmy oraz program lekcji w punktach(czyste zeszyty) W brudnopisach sporządzaliśmy notatki z dyskusji lekcyjnej (sprawdzał brudnopisy,by zorientować się,kto jaki wątek uwypuklił.Na zajęciach rozmawialiśmy o nurtach i tendencjach w poszczególnych epokach z filozofii,sztuki szeroko rozumianej...malarstwo,rzeżba itp.I teraz nie mam kłopotu z napisaniem takich nazwisk jak np.S.Kierkegaard.Na maturze j.polski pisemnie(pochwalę się ...praca wyróżniona),matematyka pisemnie ,ustnie zaś historia i j.angielski.Maturę podobnie jak pisała p.Anna wspólnie z nauczycielami przeżywaliśmy.Piękne wspomnienia.Dziękuję za refleksyjną notkę i sympatyczny komentarz p.Anny .ps .nie przymuszono mnie do zapisania się do ZSMP,byłam natomiast w Kółku "Miłośników zabytków Krakowa" i Kółku Geograficznym.Dodam w związku z dzisiejszą rocznicą katyńską ,wspomniany polonista miał odwagę opowiadać nam właśnie o tej zbrodni i zapewne dlatego szybko polit poprawna dyrekcja "wymiotła" Go z grona pedagogicznego...."wylądował" w MPK (choć w tym przedsiębiorstwie był zbiór przede wszystkim nieudaczników w przeciwieństwie do mojego profesora (nie miał wyjścia,żona,małe dziecko)