W ostatnim numerze „Warszawskiej Gazety” zabrakło moich artykułów i jak dowiedziałem się od redaktora naczelnego, Piotra Bachurskiego Czytelnicy dzwonili do redakcji z pytaniem, dlaczego? Wyjaśniam zatem, iż musiałem poddać się dość inwazyjnemu badaniu medycznemu, aby sprawdzić czy mój stan zdrowia nie jest czasami w podobnie złym stanie jak stan polskiej polityki. Okazuje się, że nie jest najgorzej i wracam z rewolucyjnym zapałem dziękując przy okazji za zatroskane o moje zdrowie głosy.
Słów o rewolucyjnym zapale nie użyłem ani przypadkowo ani przesadnie. Coraz bardziej nabieram przekonania, że wybory do Parlamentu Europejskiego, które odbędą się w maju tego roku przebiegać będą w cieniu wielkiej rewolucji, która właśnie nadchodzi. To, co dzisiaj dzieje się we Francji, Niemczech, Włoszech, Hiszpanii, Holandii, Belgii czy Skandynawii to nic innego jak rodzący się, wielki ruch rewolucyjny eksponujący coraz wyraźniej zbiorowe dążenie wielu narodów do realizacji wspólnego celu i planu jakim jest zmiecenie ze sceny wszystkich reżyserów, scenarzystów i aktorów biorących udział w przedstawieniu pod tytułem liberalna demokracja. Wszelkiej maści lewactwo uwielbia demokracje przymiotnikową, czyli bardziej lub mniej zakamuflowaną formę dyktatury przebraną w demokratyczne piórka.
Przerabialiśmy już demokrację ludową, czego uniknęli szczęśliwie nasi zachodni sąsiedzi żyjący po tej słonecznej stronie żelaznej kurtyny. Dzisiaj już wspólnie poddawani jesteśmy terrorowi demokracji z tym, że nie ludowej, a liberalnej. Zachodnie narody już coraz wyraźniej w tym diabolicznym lewackim eksperymencie podzielone zostały na tych, co na górze i tych, co na dole, z tym, że ci na górze bujają już w takim kosmosie, oderwani od realiów życia i rzeczywistości, że pozbyć się ich można tylko poprzez wielką rewolucję. Ludzie coraz bardziej zaczynają sobie zdawać sprawę, że stery Starego Kontynentu wpadły nie tyle w ręce lewackich nawiedzonych głupków ile w łapy śmiertelnie groźnych szaleńców.
Oto pierwszy z brzegu przykład. Publicysta i doradca polityczny, Eryk Mistewicz zacytował na Twitterze wypowiedź członka francuskiej elity i byłego ministra, Yvesa Cocheta. Brzmi ona następująco: „Ograniczenie rozrodczości, ograniczenie liczby urodzin pozwoliłoby lepiej przyjąć migrantów, którzy stukają do naszych drzwi. Kraje rozwinięte powinny też „posunąć się” i dać miejsce ponieważ swoim stylem życia niszczą planetę. Gdyby się przestali rozmnażać a zostawili to tym, którzy pukają do ich drzwi, świat byłby szczęśliwszy”.
Zapewniam, że takich ideologicznych zboczeńców o zbrodniczych zapędach są całe rzesze i pełnią oni kluczowe funkcje w rządach państw zachodnich. Podobna sytuacja dotyczy zajmowania najważniejszych stanowisk w Unii Europejskiej. Oni z gębami pełnymi frazesów o wolności i liberalizmie z butami chcą włazić w życie poszczególnych ludzi i rodzin oraz decydować ile rodzice powinni mieć dzieci. Traktują macierzyństwo jak centralnie sterowany proces produkcyjny, który mogą dowolnie regulować. Jednak coraz bardziej dostrzegalne są symptomy paniki i strachu, które dopadają tę lewacką szarańczę. Oni wiedzą, że w starciu „kosmopolitycznych metropolii” z buntującą się „zacofaną prowincją” i zanikającą klasą średnią nie maja szans, ponieważ ta buntująca się prowincja stanowi, co najmniej 60 proc. Podobna sytuacja jest w Stanach Zjednoczonych, o czym świadczył wybór Donalda Trumpa na prezydenta. Paradoksalnie lewactwo, które zawsze marzyło o wywołaniu światowej rewolucji tę rewolucję w końcu wywoła, ale swoim ostrzem zwrócona będzie ona przeciwko nim samym. Ta rewolucja na naszych oczach właśnie nadchodzi.
Felieton ukazał się w „Warszawskiej Gazecie”
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4553
Lud ma obniżyć swoje oczekiwania. Zwłaszcza ten zachodni bo wschodni ma je już na względnie właściwym poziomie.
Co widać w Polsce. Ceny paliw wyższe niż w Niemczech? OK.
We Francji zniszczono ponad 60% fotoradarów. U nas? Pierwszy z brzegu Polak podpieprzyłby cię na policję gdyby zobaczył jak to robisz.
Nie wiem co będzie u nas. Ale w rewolucję nie wierzę. Natomiast trzymam kciuki za żółte kamizelki. Francuzi przynajmniej mają jaja. Polacy to naród niewolników roboli. Już podróżnicy z przed tysiąca byli co do tego zgodni obserwując jak sprzedajemy swoich ziomków. Generalnie lud posłuszny. Szlachta, owszem, przejawiała tendencje anarchistyczne, ale tylko wobec siebie. Widząc błysk złota dawała się kupić każdemu obcemu.
Ci z honorem i zasadami jak zwykle zostali zadeptani przez motłoch.
Myślę że teraz też tak będzie. Lud będzie wierzyć władzy, OBCYM do końca. A być może dalej, w locie leminga na dno przepaści.
Jedyna szansa to chyba jakoś spróbować zebrać się i zorganizować obok straconych już mas. Aczkolwiek nie będzie to łatwe.
Słowianie , bo w pierwszej połowie X w. właściwiej jest mówić o słowianach, a przyszli Polacy stanowili znaczną ich część. O rosji nie było mowy. Była Ruś Kijowska. I tutaj ciekawa sprawa, bo to właśnie tych rusinów słowian wyłapywali Wikińscy handlarze niewolnikami grasujacy wzdłuż rzek obecnej Ukrainy zanim sami tam osiedli i utworzyli państwowość.
Poglądy przenoszą się z ojca na syna. Sam pan wie jakie były losy przodków. I co może kierować pana myśleniem w konkretnym kierunku.
W ogóle można zakładać , że im szybciej jakieś zmiany nastapią ,dokona się postęp, tym lepiej. Choćby kosztem rewolucji mniejszej czy większej czy takiej , która pochłonie miliony istnień. Kosztem wojny np. secesyjnej. A Chrystus wcale nie postulował wojny o zniesienie niewolnictwa. Nie chciał systemowego zniesienia niewolnictwa. To miało się dokonać inaczej. Nie za pomocą haniebnych rewolucji. A rewolucje zwykle walczą z Chrystusem jako rzeczywistym celem.