Niemcy mają stosowne tradycje w tworzeniu „europejskiej armii”, a nawet z nią wojowaliśmy. Nosiła takie piękne nazwy: „SS Panzer, lub panzer – grenadier division”: Viking, Walonien, Nederlanden, Charlemagne / coś dla Macrona wielbiciela Petaina/, a nawet Galizien i wiele innych.
Reprezentowały rzeczywiście niemal całą Europę z Rosją włącznie, tylko polskiej nie było.
Najwyraźniej nie odpowiada nam idea „europejskiej” armii, rodzi się natychmiast pytanie: jakim językiem ma ta armia się posługiwać?
Oczywiście, że do drylu wojskowego najbardziej pasuje język niemiecki, mamy zatem już gotowe kadry tej armii z generalfeldmarschallem p. Merkel na czele.
Problem polega na tym kogo i przed kim ma ta armia bronić?
Z pewnością nie przed Rosją, która jako kraj europejski, podobnie jak i Turcja może w tej armii uczestniczyć.
Najbardziej podatnym krajem na wroga są Stany Zjednoczone z ich sojusznikami jak choćby z Polską czy Rumunią i oczywiście Wk Brytanią, bo chodzi o pilnowanie „swoich interesów”, czyli niemieckich jak wyraziła się ciągle jeszcze urzędująca kanclerka
Po zdefiniowaniu wroga można przystąpić do planu wojny, z Rosją i Turcją nie można skoro uczestniczą one w „europejskiej” armii i nie godzą w niemieckie interesy, na wojnę z Chinami zapewne Rosja nie pozwoli, bo to jej zagraża najbardziej, a żaden z europejskich krajów z Chinami nie graniczy.
Pozostają jedynie Stany Zjednoczone, tylko że jak na razie są dla Europy nieosiągalne, chyba że znajdą się w Europie.
Wprawdzie już, a nawet – jeszcze, są tylko że zbyt małej ilości i dlatego nasi sąsiedzi powinni spowodować ich większą obecność, szczególnie w Polsce. Wtedy można będzie silami „europejskiej armii”, szczególnie w rosyjskim wydaniu, za jednym zamachem załatwić obydwu wrogów: USA i Polskę.
Jak zwykle kłopot powstanie przy podziale łupów, komu co z tej Polski ma przypaść.
Dla Niemiec oddanie czegokolwiek w Polsce Rosji stanowi oczywistą stratę, gdyż przyzwyczaili się do tego, że Polska znajduje się w ich strefie, a tu trzeba będzie dzielić się, a doświadczenia historyczne z podziału Polski nie są zbyt zachęcające.
Może więc lepiej nie podejmować ryzyka takiej wojny, a użyć „europejskiej armii” jako gwaranta „ładu europejskiego”, którego zasadniczymi trzonami będą „Europa I prędkości” z Niemcami na czele wraz z podporządkowanymi klientami oraz Rosja z przyległościami.
Spodziewając się ewentualnego buntu niektórych krajów można je wyłączyć z tak pomyślanego układu tworząc z nich strefę ubóstwa przeznaczoną do upadku i zagospodarowania na nowo jako już całkowicie podporządkowany element.
Armia europejska byłaby wówczas potrzebna jako „siły pokojowe” niezbędne dla wprowadzenia porządku.
Po stronie unijnej najbardziej do tej roli kwalifikuje się oczywiście Polska, ale niewykluczone są Węgry, a nawet Włochy. Po stronie rosyjskiej Ukraina i Gruzja.
Jak widać zajęcia dla tej armii nie brakuje, należy tylko energicznie przystąpić do jej tworzenia poświęcając znacznie więcej aniżeli domaga się tego Trump w odniesieniu do NATO, a ponieważ struktura tej od dawna strupieszałej organizacji może być zachowana, formalnie będą jego wymagania spełnione z nadwyżką.
Wszystkie te dywagacje mogą wywołać wrażenia niezbyt przychylne ze względu na zasadniczą różnicę w stosunkach międzynarodowych w Europie współczesnej w stosunku do przedwojennej.
Przypomnijmy sobie jednak że w przededniu dojścia Hitlera do władzy ujawnienie do czego ma to doprowadzić nikogo w Europie nie przekonałoby z podobną konkluzją, że to już „nie te czasy”.
Zagrożenia ze strony polityki pani Merkel zawierają się zarówno w tym co robi jak i w tym czego nie robi.
Pilnowanie „swoich interesów” niemieckich kosztem innych krajów europejskich,
Pogrążanie Europy w chaosie niekontrolowanej imigracji wrogich kulturowo elementów, umacnianie agresywnej postawy Rosji, negatywny stosunek do tworzenia wspólnoty chrześcijańskich narodów itd. – to działania aktywne.
Przez zaniechanie skutecznych przeciwdziałań wobec narastania w Niemczech tendencji nacjonalistycznych mamy do czynienia z niebezpiecznym zjawiskiem tworzenia organizacji stanowiących znakomitą pożywkę dla odrodzenia ruchów skrajnych nie liczących się z żadnymi normami współżycia międzynarodowego.
Ze względu na historyczne doświadczenia Niemcy muszą być szczególnie uwrażliwione na tego rodzaju tendencje.
Dzieje się coś zupełnie odwrotnego, cały posłuszny wobec p. Merkel aparat UE skierowany jest przeciwko Polsce, w której proces pozbywania się pozostałości po komunie nazywany jest zamachem na demokrację. Natomiast pomija się rzeczywiście groźne zjawisko wzrostu nacjonalizmu niemieckiego, dla którego atak na Polskę jest zasłoną dymną mającą odwrócić uwagę od rzeczywistego zagrożenia.
Jeżeli p. Merkel jest prawdziwą patriotką niemiecką, a nie jedynie stróżem chwilowych interesów określonego lobby niemiecko rosyjskiego to powinna, póki jest jeszcze czas zmienić swoją politykę, bo w konsekwencji każda próba uzyskania przewagi Niemiec kosztem innych, kończy się klęską samych Niemiec.
I to niech Niemcy mają na uwadze.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 6190
Co zostaje? Wystrugać odpowiedniego kandydata.
"Państwa narodowe powinny być obecnie gotowe do oddania suwerenności - zaapelowała kanclerz Niemiec Angela Merkel w Berlinie. Zastrzegła jednak, że powinno to się odbyć w sposób uporządkowany i z niezbywalną rolą krajowych parlamentów." cytują media.
Do tego Pani nawiązuje?
Czy aby część produkcji przenosi się do ościennych wyłącznie z powodu braku mocy wytwórczych.
Czy z powodu przeniesienia tej mocy na zbrojeniówkę.
Pozdrawiam, Jan.
Podział segmentu zbrojeniowego to ważny aspekt. Obejmuje on dostęp do technologii i zamówienia zewnętrzne. To one kształtują możliwości produkcyjne, a zależą od układu politycznego. Ta wojna trwa przed starciem zbrojnym. Niby jesteśmy po dobrej stronie, ale troska o nasz "równomierny rozwój" jest wiodąca. Jesteśmy tuczeni na targ i do konsumpcji, a nie dla samodzielności politycznej. Nie widać cienia dobrej woli ze strony rzekomych przyjaciół, czyli jesteśmy de facto zakładnikami. Jeżeli nas traktuje się jako zakładników, a terytorium jako pole walki, to nie umieszczą tu produkcji. To tylko nasz interes. Tak nie musi być, ale tak jest. Jakaś produkcja jest tworzona na Dolnym Śląsku, które najwyraźniej jest uważane za zaplecze, za kartę przetargową. Zatem nie zabezpiecza to naszego bezpieczeństwa od zachodu i tzw. Zachodu.
Pozdrawiam,
Marek
W kwestii obecności po dobrej stronie obserwuję właśnie zabiegi odwrócenia jaźni dobrej strony.
„Towarzystwo” wykonuje ekwilibrystykę szczucia pani Ambasador Mosbacher przeciw Polsce
a że zabieg ten powiódł się w 2001 i 2009 roku (tu mogę się mylić o rok) skuteczność oceniam
na 80%. Natomiast w kwestii zabezpieczenia „od zachodu i tzw. Zachodu” nawet nie sprawdzam
gdyż nie mam złudzeń. Czekam tylko na jednoznaczne sygnały, że jesteśmy po złej stronie przy
zapewnieniu, że błądzimy w kierunku antyeuropejskim. Sytuacja jest dynamiczna, wczoraj jasne
wytyczne Merkel a jutro pewnie ultimatum. To , co określiliśmy przeniesieniem mocy produkcyjnych
potwierdza powyższe.
Po deklaracji Premiera Orbana jeszcze raz powtórzę, dziękuję Bracia Węgrzy.
Pozdrawiam, Jan.
Dlaczego się wypowiada w imieniu Unii? Bo nie jest malkontentką. Jak jest befehl to nie kręci nosem na posadę tylko bierze się do roboty. Kobieta pracująca jedna.