Podejmując walkę o zdetronizowanie Tuska PIS mógł osiągnąć 4 rezultaty, z których tylko jeden oznaczał faktyczną porażkę.
- Wybór Jacka Saryusz-Wolskiego. Wielkie zwycięstwo, ale praktycznie niemożliwe do osiągnięcia.
- Porażka Tuska i wybór innego kandydata. Tusk wraca do Polski, nowym szefem RE zostałby zapewne ktoś mniej kłopotliwy dla Kaczyńskiego.
- Przełożenie głosowania lub wybór Tuska, mimo pewnej liczby głosów przeciw. Pozornie porażka, ale zapewne o ten wariant Kaczyńskiemu chodziło. Po latach całkowitej bierności i zbudowania pozycji kraju, który "publicznie będzie narzekać, ale i tak się zgodzi", Polska stała się krajem, który w sprawach kontrowersyjnych był pytany o zdanie jedynie proforma. Konsekwencje takiej spolegliwości to brak wymuszania pewnych ustępstw w zamian za poparcie niekorzystnych rozwiązań. Tak było w sprawach dotyczących polityki energetycznej, pakietów ekologicznych, polityki międzynarodowej UE i wielu innych. Tchórzostwo w polityce jest równie szkodliwe jak awanturnictwo: to drugie oznacza płacenie zbyt wysokiej ceny za niewarte tego sprawy, to pierwsze: oddawanie za bezcen tego co ważne. Wyraźny opór wobec kandydatury Tuska oznaczałby krok w kierunku statusu kraju twardszego, takiego któremu warto najpierw coś dać, aby zrealizować swoje cele.
- Głosowanie odbędzie się bez przekładania i jedynie Polska będzie przeciw. Żadne zaklinanie rzeczywistości nie może zmienić oceny: to dotkliwa porażka.
Awantura o Tuska pokazuje bardzo marny poziom polskiej polityki po obu stronach sporu. W Niemczech główni konkurenci do fotela kanclerza: Markel i Schulz mimo oczywistej rywalizacji politycznej działają na rzecz swojego kraju. W Polsce Kaczyński ogłasza swoją dzielność, zaś Tusk demonstracyjnie zajmuje się sobą kosztem Rzeczpospolitej. Takie podejście gwarantuje porażkę w świecie, gdzie decydują twarde interesy, umiejętność wielowariantowego planowania, unikanie stawiania spraw na ostrzu noża i budowania wielowymiarowych konsensusów. A to wszystko dla dobra swojego kraju.
Dla wielu krajów UE prawdziwym atutem Tuska jest jego merytoryczna bezradność przy jednoczesnej dużej dawce cynizmu. Taki szef RE gwarantuje, że w europejskiej grze Niemiec, Francji, Włoch i krajów Beneluxu nikt nie będzie przeszkadzać. Zabawnie brzmią lamenty komentatorów, twierdzących, że Polska potrzebuje Tuska, aby przeciwstawić się "Europie dwóch prędkości", w sytuacji gdy taka została ogłoszna właśnie podczas jego kadencji na spotkaniu w Wersalu do którego nie został on nawet zaproszony.
PIS rozegrał bitwę fatalnie. To jednak nie usprawiedliwia histerycznych głosów wypowiadanych przez liczne tzw. "autorytety" np. o wstydzie lub izolacji Polski w UE. W polityce liczy się skuteczność, zaś odwoływanie się do pojęć takich jak wstyd jest po prostu śmieszne i świadczy o niebywałych kompleksach. Porażką rządu RP nie jest wystawienie się na pośmiewisko, ale nieskuteczność. Polski model dziennikarstwa to nieustanne pytania do polityka: "co pan/pani czuje", zamiast "jaki ma pan/pani plan". Ktoś kto twierdzi, że Polska została "izolowana" bo inni głosowali inaczej, nie rozumie istoty naturalnych, twardych sporów. Wypowiedzi polityków skupiają się wokół tego: kto komu złoży gratulacje, co teraz czuje Kaczyński, Tusk to zdrajca i powinien zmienić obywatelstwo, przeprosin za Polskę do narodów Europy, przegraliśmy 1:27 ale to oznacza, że moralnie wygraliśmy i innych równie żenująco prowincjonalnych komentarzy. Nic na temat słów takich jak: plan, cele, strategia. Obawiam się, że to nie jest tylko retoryka, ale oni naprawdę rozumują takimi kategoriami.
Do wyborów parlamentarnych w Polsce jeszcze 2,5 roku. Sondaże nieodmiennie sugerują wyraźne prowadzenie PIS. Fatalnie rozegrana awantura o Tuska może spowodować chwilowy spadek poparcia, ale niezwykle popularne programy takie jak 500+, Cela+ i kilka innych są w odczuciu obywateli na dłuższą metę znacznie ważniejsze niż wojenka o Tuska. Tusk może odegrać ważną rolę w wyborach 2019 jedynie wtedy, gdy w jakiś kluczowych sprawach poprze Polskę. W przeciwnym razie nieustanne powtarzanie jego nierozsądnych ataków na PIS lub mieszania się w lokalną polityke doprowadzi jego popularność do stanu niewybieralnego Aleksandra Kwaśniewskiego.
Wtedy gdy Polska przeżywa tę średnio istotną w dłuższej perspektywie wojenkę, poparcie dla kanclerz Merkel gwałtownie rośnie. To dobra wiadomość, bowiem kanclerz Merkel to dużo lepsza perspektywa dla Polski niż kanclerz Schulz. Warto życzyć PISowi powrót na Ziemię, a opozycji ochłonięcia po ataku histerycznej radości. Brak kontaktu z rzeczywistością gwarantuje bowiem politykę głupkowatą.
Zablokowanie przez PiS wyboru Tuska na przewodniczącego UE miało na celu osłabienie jego dywersyjnej działalności jaką on i jego klika (ciągle zapominamy o tym, że ma on tam nie tylko "aniołów stróżów" którzy podpowiadają mu co ma robić ale także swoich zaufanych ludzi których przywiózł ze sobą z kraju) prowadzą względem Polski.
Właśnie to osłabienie antypolskiej agentury w centrum decyzyjnym UE miało stworzyć szanse na odblokowanie procesu realnych zmian. ... ale jak na razie znowu jesteśmy w punkcie wyjścia (a do puki rządzi PiS istnieją realne szanse na rozpoczęcie tego procesu, tyle tylko że trzeba odwołać się do Narodu, bo tę EUropejską wojnę gabinetową rząd przegrał)
- jeszcze chyba nikt nigdy wcześniej nie przegrał tak wiele walcząc o tak niewiele - bo przewodniczący RE to tak naprawdę wydmuszka, która może co najwyżej sypać "piaskiem po oczach", niedowierzając, też przez pół dnia czekałem na "plan B".
odwoływanie się do pojęć takich jak wstyd jest po prostu śmieszne – Nie prawda. Społeczność państw, jak długo istnieje, opiera się na honorze. To tak, jak ze średniowiecznymi rycerzami, którzy sąsiadów rutynowo napadali. Chodzi o to, żeby wiadmo było, kto jest nad kim, kto dominuje. W tym celu, przeciwnika trzeba zawstydzić, upokorzyć, a bywa że zabić. Jak ci wymierzą policzek i nie oddasz, to podkul ogon i się schowaj, bo przegrałeś. (Co innego w społeczności opartej na godności. Tam dominuje wewnętrzne poczucie winy, za własne niegodne postępki.)
Niech żyje branża "turystyczno-sportowo- edukacyjna" a kiedyś niektórzy pisali po prostu "razwiedka" ha ha.
Tylko żeby takie coś miało szanse powodzenia to najpierw trzeba wykonać ciężką pracę na zapleczu, a nasza dyplomacja niestety leży i kwiczy.
Z przykrością można stwierdzić, że niestety to zupełnie nie ta liga do której ponoć aspirujemy. O ile wpadki i amatorszczyzna jeszcze jakoś od biedy ujdą na krajowym podwórku to w wielkiej polityce nie ma zmiłuj, tutaj z takim podejściem po prostu nie mamy czego szukać.
Wybór Tuska jest w sensie funkcjonalnym drobiazgiem. Rzecz w tym, że w sprawie jest efektowny precedens a na wirażu na jakim jest UE, Bóg raczy wiedzieć jak to się dalej potoczy i czym dla nas skończy. Trzeba pomyśleć. To nie boli, jak twierdzi Eska a może skończyć się tym, że może nie w następnej, ale którejś kolejnej rundzie przeciwnik zaatakuje w narożniku liny.
Rząd wygrał 2 krotnie.
1. w kwestii real politic bo z szacunków eurosceptyków było widać że państwami dążącymi do rozpadu solidarności EU są właśnie Niemcy przez ambicyjki i konszachty finansowe ich polityków.
2. w kwestii moralnej - rząd nie tylko w praktyce ale i wizerunkowo wystąpił w obronie interesów swoich obywateli.
Największą przegraną tej hucpy jaką było zignorowanie polskiej kandydatury jest i będzie A. Merkel i oczywiście politycy państw grupy wyszechradzkiej.
Społeczeństwa reagują wolniej niż media (nota bene niemieckie) ale przekaz jest jasny więc zareagują.
Wybór Tuska - poza tym że w tej formie łamiący zasady EU nie zmieni niczego bo też i ta funkcja niewiele umożliwia poza reprezentacją.
Wizerunkowo zaś to Merkel i politycy europejscy stracili dziś wszystko a przede wszystkim wiarygodność jeśli chodzi o reprezentowanie interesów swoich obywateli.
Autorowi też życzę ochłonięcia - przy czym zupełnie nie zgadzam się z opinią
Merkel i Pani Szydło wróciły z tarcza bo pierwsza udowodniła ,ze to Niemcy ponad wszystko a Pani Premier Szydło to udowodniła.Reszta wróciła do swoich krajów i nie zmyje gówna bo z niemieckiego gówna powstali.
CI z krajów którzy przerobili komunizm udowodnili po raz kolejny maja dusze niewolników popierajac niemcy i ratunku dla nich już nie ma łącznie z Ormanem który jest poza sporem wegierskim patriotom ale człowiekiem który żyje iluzją ,że będąc pod patronatem Niemiec połączy-przyłączy diasporę węgierską która jest na terenach sąsiędnich państw.
Już to przerabiali współpracując z Hitlerem i na to samo liczyli a jak się skończyło to przypominać nie trzeba.
Litwa,Łotwa,Estonia,Słowacja ,Rumunia ,Węgry mają za sobą romans z niemieckim faszyzmem ale to dzięki Polsce i jej determinacji ich granic nie będą bronić niemcy ale bataliony amerykańskie ,
To czy bedzie kanclerzen nerkel czy schulz nie ma żadnego znaczenia bo tym czym będa dalej niemcy to zdecydowane zostanie w Londynie i Nowym Jorku a kierunek nada Waszyngton.