To czy pokonamy barierę starzenia się jest tylko kwestią czasu. Naukowcy pracują właśnie nad metodą, która w laboratorium już skutkuje wydłużeniem telomerów. Mówiąc bardzo prosto - są to końcówki "twardych dysków" w komórkach. Od ich długości zależy sprawność kopiowania informacji do kolejnej komórki a także wiarygodność tego procesu. Im krótsze telomery tym więcej błędów, tym mniejsza ochota nowej komórki do solidnej pracy. W laboratoriach już skutecznie wydłuża się w ten sposób życie myszy o ok 30%
To nie jedyna metoda mogąca mieć wpływ na długowieczność. Kolejną sferą prac nad zatrzymaniem starzenia się, jest coraz większy dostęp do transplantacji i wymiany organów na nowe, w tym na sztuczne zamienniki, pobudzania komórek macierzystych i in.. Istnieją też próby skanowania całego mózgu i przenoszenia go do sztucznych ośrodków - nie mamy jednak pojęcia czy takie przenosiły owocowały by także przeniesieniem świadomości, czy też była by to już świadomość nowa.
Antropolodzy uważają, że dlatego żyjemy tylko 100 lat, że w procesie ewolucji nie potrzebowaliśmy więcej. Dla ewolucji człowiek był potrzebny tylko do momentu rozrodu, potem stawał się mniej użyteczny. Sukces zapewniało jednak posiadanie dziadków, co skutkowało większym bezpieczeństwem, szansą na lepsze pożywienie, ale już pradziadkowie nie poprawiali szans, a wręcz konkurowali z dziećmi o czas rodziców, dlatego ewolucja tak drastycznie z nami postępowała.
Obecnie nie mamy już ograniczeń ewolucyjnych i możemy sobie pozwolić na to aby próbować życie wydłużyć. Musimy tylko zbadać jakimi mechanizmami posługiwała się ewolucja aby ten czas nam ograniczyć a następnie przeciwdziałać.
Musimy też jednak zdać sobie sprawę z tego, że większość dzieci rodzących się obecnie, dożyje roku 2100. Jednocześnie jesteśmy na progu wielu rewolucji w dziedzinach sztucznej inteligencji, robotyki, techniki oraz medycyny. Za sprawą sztucznej inteligencji rewolucja czeka nas niedługo też w dziedzinie badań naukowych, które będą posuwać się do przodu jeszcze szybciej niż dotychczas. Możemy śmiało założyć że do 2100 roku problem starzenia się i wielu współczesnych chorób zniknie lub się znaczącą ograniczy.
Z pozoru pozostaje nam tylko cieszyć się. Jednak chwila refleksji budzi niepokój o to co się stanie gdy nasze życie będzie trwać 1000 lat.
Po pierwsze czy życie 1000 lat jest ... chrześcijańskie? Czy nie jest grzechem żyć dłużej niż 100 lat?
Nie wydaje się aby był to grzech. Nawet w Starym Testamencie są osoby którym autorzy przypisywali życie nawet ponad 900 lat. Z duchowego punktu widzenia czas nie ma znaczenia, a więc i długość życia nie ma znaczenia. Ograniczenie, które Bóg narzucił nie wydaje się "wieczne" lecz jest raczej rodzajem boskiego "narzędzia". Ponadto jest tu jeszcze jeden atut - o którym później.
Po drugie przeludnienie. Jeśli przez najbliższe 1000 lat nie umrze prawie nikt, przyrost naturalny będzie równy dzietności, zwiększony jeszcze o dzieci płodzone przez żywotnych 200-, 300-, 600-latków. Nie ma co ulegać niezdrowym wizjom przeludnienia oferowanym nam przez globalne instytucje, ale w przypadku życia 1000 lat jednak szybko stanie się to problemem. Gwałtownie będą potrzebne programy zmniejszenia dzietności. Łatwo się domyślić że różne kraje będą próbowały wprowadzić to w bardzo drastyczny i niehumanitarny sposób - począwszy od aborcji, przez sterylizację, zachęcanie do eutanazji wspomaganej czy wręcz nakazanej, warunki prawne, gospodarcze, podatki itp. W efekcie posiadanie dziecka stanie ogromnym przywilejem i rzadkością. Niekoniecznie musi to być tylko złe. W takich warunkach każde dziecko będzie otoczone tysiącami bezdzietnych "wujków" i "cioć", którzy swój instynkt będą przelewali na to dziecko. Choć zapewne medycyna i z instynktem będzie potrafiła sobie niedługo poradzić.
Po trzecie planowanie życia. Przewidzenie wszystkich emocji towarzyszących nam w tak odmiennych warunkach jest niemożliwe. Możemy się jednak domyślić, że zmniejszy się nacisk na edukację, na produktywność, posiadanie zawodu. Stanie się to przede wszystkim z powodu wspomnianego rozwoju robotyki, po drugie w związku z przeświadczeniem typu "nie muszę się uczyć, mam na to 500 lat czasu, a zresztą po co?". Jeśli nie znajdziemy sposobu na mobilizację do nauki i produktywności czeka nas wizja społeczeństwa leniwego, gnuśnego, hedonistycznego i bardzo prostackiego. Trzeba tutaj dodać też, że postęp robotyki i sztucznej inteligencji będzie musiał skutkować założeniem "dochodu podstawowego" - czyli gwarantowanej wartości, którą otrzyma każdy mieszkaniec globu. Grupy bezrobotnych staną się "kulą u nogi" systemu i nielicznych mających duże możliwości.
W tych warunkach jedyną szansą na przeżycie ludzkości jest gwałtowna kosmiczna ekspansja. Do 2100 roku z pewnością ludzie będą żyć, mieszkać i starzeć się na innych planetach, księżycach i w bazach kosmicznych, lecz i to szybko okaże się zbyt małym skrawkiem "lądu". Nie musimy się jednak martwić. W chwili gdy żyć będziemy mogli 1000 lub 10.000 lat podróże kosmiczne do innych systemów - trwające nawet 5000 lat nie będą żadnym wyzwaniem - ot długa, ale nie dłuższa niż całe życie podróż. Trzeba będzie tylko stworzyć w pełni samowystarczalne ekosystemy do takich podróży.
Problem jednak jest zupełnie gdzie indziej. Nie możemy zakładać, że wśród 7,8,10 miliardów osób będą jednostki tylko społecznie pozytywne. Wiemy dobrze, że istnieją ludzie, których chora wyobraźnia zakłada cele absolutnego zniszczenia całej cywilizacji. Wraz z postępem techniki coraz bardziej rośnie możliwość takich działań lub zwykłych błędów skutkujących globalną katastrofą. Mówi się, że o ile rozwój techniki rośnie liniowo, o tyle potrzebna ilość zabezpieczeń przed zagładą z ręki szaleńca rośnie wykładniczo. Gdy linie się przetną nastąpi kolaps. Wydaje się wręcz, że unicestwienie cywilizacji jest nieodwołalną konsekwencją jej rozwoju. Być może właśnie dlatego nie docierają do nas żadni "obcy" że wszystkie cywilizacje w kosmosie spotyka ten sam los. W chwili możliwości eksodusu doświadczają oni zagłady. Taka jest naturalna kolej rzeczy, taki jest los i przeznaczenie,
Czy znajdziemy sposób na to, aby ominąć tan scenariusz? Czym nasza cywilizacja wyróżnia się od innych w kosmosie?
Teoretycznie niczym. Mamy dokładnie te same warunki, możliwości, tę samą fizykę ... oprócz .... Zbawienia. Możemy być pewni, że zbawienie dokonało się na Ziemi wyjątkowo w całym Kosmosie. Skąd ta pewność? Z samego faktu nieskończoności Boga, który zbawiając w pełni zbawił cały Kosmos. I to wydaje się jedyną szansą na przetrwanie ludzkości, i to szansą którą musimy wykorzystać już niedługo. Zbudowanie cywilizacji opartej nie o warunki fizyczne, chemiczne i elektryczne - ale w oparciu o Miłość, Wierność, Uczciwość, Prawdę, Miłosierdzie jest jedyną możliwością wyjątkową w całym uniwersum.
Nie mamy dowodów fizycznych czy socjologicznych na to, że takie społeczeństwo ma szansę uniknąć zagłady, ale to jedyne co mamy unikalnego na Ziemi w skali całego Kosmosu i chyba warto spróbować "oszukać przeznaczenie". Co więcej, w Biblii mamy już opis podobnych zdarzeń. Miały one mniejszą skalę - świat "Sodomy i Gomory" żył w oparciu o zasady świata natury, przyjemności, równości, prawa do swawoli. Być może to nie Bóg osobiście dokonał zagłady, być może jest to alegoria zagłady dokonanej przez jakiegoś szaleńca w chwili gdy miał na to szansę a miał wolność działań. Oparcie o wartości duchowe pozwala nam ten proces powstrzymać, a w najgorszym razie uciec z miejsca zagłady.
I to jest trzeci powód, dla którego wydłużenie życia do 1000 lat nie jest niczym złym, z punktu widzenia religii chrześcijańskiej. Tak długie życie daje nam szansę na to aby uratować nie tylko własną ale też inne cywilizacje dopiero rodzące się w Kosmosie i które nieuchronnie zmierzają do punktu Z - zagłady.