Pan Profesor Iwo Białynicki-Birula, wybitny polski fizyk specjalizujący się głównie w elektrodynamice kwantowej i teorii pola tak wypowiedział się na poniedziałkowym spotkaniu, wieńczącym konferencję o falach grawitacyjnych:
Z niepokojem obserwuję ingerencję motywowaną politycznie i ideologicznie w naukę. (...) Mamy bowiem próby zastąpienia teorii ewolucji kreacjonizmem, próby zastąpienia nauk medycznych ideologicznie motywowanymi regulacjami, próby zastąpienia praw aerodynamiki argumentami opartymi na parówkach i puszkach Coca-Coli. Wszystko to wskazuje, że wymagana jest zdecydowana reakcja na wtargnięcia ignorantów na teren, który jest domeną nauki. (zob. https://www.youtube.com/watch?v=wbsZRWCl4Os )
Żal, że Pan Profesor, wybitny skądinąd fizyk, w tak żenujący sposób włącza się w jakieś polityczno-światopoglądowe spory. Nie do końca wiem, co ma na myśli mówiąc o próbach zastąpienia nauk medycznych ideologicznie motywowanymi regulacjami, czy zastąpienia teorii ewolucji kreacjonizmem (choć tu domniemuję, że może mu chodzić o teorię Inteligentnego Projektu, któremu trudno odmówić walorów naukowych (pisałem o tym tu:
http://naszeblogi.pl/38118-szukajac-metki-producenta-refleksje-nad-koncepcja-id,) lecz wszyscy się zapewne domyślają, że gdy mówi o "próbach zastąpienia praw aerodynamiki argumentami opartymi na parówkach i puszkach z Coca-Coli" - ma na myśli wypowiedzi ekspertów Zespołu Parlamentarnego Macierewicza ds. katastrofy smoleńskiej.
I w tym przypadku Pan Profesor kompromituje się najbardziej. Przede wszystkim trzeba sprostować, że owe argumenty nie dotyczą aerodynamiki, lecz mechaniki technicznej, ściślej teorii wytrzymałości. Oraz podkreślić, że są to argumenty o charakterze publicystycznym podawanym jako poglądowy przykład - taki uproszczony model mający uwypuklić istotę zjawiska i w ten sposób ułatwić jego zrozumienie laikowi. Kto jak kto, ale renomowany fizyk winien wiedzieć, że nauki, zwłaszcza ścisłe i inżynieryjne, w swojej metodologii nagminnie posługują się modelem. W dyscyplinach teoretycznych jest to model matematyczny, nierzadko, przez wzgląd na zbyt dużą ilość zmiennych, uproszczony – weźmy choćby wahadło matematyczne. W dyscyplinach inżynieryjnych modelem bywają makiety, symulatory, modele redukcyjne, czasem wręcz zabawki. Ważne jest to, aby model był adekwatny względem cech istotnych z obiektem badanym lub tworzonym, bo wtedy można z dużą dozą prawdopodobieństwa, predykować zachowanie tego ostatniego.
Modele odgrywają także rolę dydaktyczną, poglądową. Badając pewne zjawisko, można odwołać się do bliższego słuchaczowi przykładu z życia codziennego. Opowiadając na poziomie popularnonaukowym o strukturze galaktyki, można zwrócić uwagę na kształt pianki w filiżance kawy po jej wymieszaniu i objaśnić podobieństwo analogicznie działającymi zespołami sił: odśrodkowej i przyciągającej (w wypadku galaktyk są to siły grawitacyjne, w wypadku pianki – molekularne). Mówiąc o precesji planety, można nawiązać do wirującego bączka. Wyjaśniając niezorientowanym istotę badań sejsmicznych, można odwołać się do znanego chyba każdemu badania USG. I nie ma w tym nic zabawnego, nic zdrożnego.
Podobnie nie ma nic zabawnego, nic zdrożnego w podaniu mniej obytym z teoriami dotyczącymi układu sił w strukturach cylindrycznych przykładu pękającej parówki. Pod wpływem wzrostu ciśnienia cylinder pęka nie po okręgu tylko po linii wzdłużnej. Parówka we wrzątku jest więc znakomitym analogiem działania sił przy wzroście ciśnienia we wnętrzu cylindrycznej struktury, także takiej jak kadłub samolotu w przypadku np. wewnętrznej eksplozji. Podobnie rzecz wygląda z odwołaniem się do przykładu zgniatanej puszki po piwie.
Pan Profesor wie o tym doskonale. Sądzę, że wie także że w materiałach konferencji smoleńskich, nie ma nic o puszkach i parówkach, są za to wzory i wykresy. Zastanawiam się, jakie motywacje nim kierowały gdy decydował się na to zagranie "pod publiczkę".
Zdaję sobie sprawę, że wokół tematu trwa rozdęty do granic możliwości spór o charakterze niemającym nic wspólnego z nauką. Stąd obserwowaliśmy w mediach (głównie tych głoszących "całą prawdę całą dobę") skwapliwe nagłaśnianie wyrwanych z kontekstu wypowiedzi ekspertów o papierowych samolocikach, zupełnie jakby to one były tematem ich eksperckich opracowań. Zdaję sobie sprawę, że w polityce liczy się skuteczność, a nie merytoryczna jakość, czy etyczne imperatywy. Ale naukowcy nie powinni zniżać się do tego poziomu.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 20176
"Ale naukowcy nie powinni zniżać się do tego poziomu" Chyba że im władza za to zapłaci, możliwością zaliczenia się do kręgu Naukowców Patriotów. Podobny tekst ale skierowany przeciw polityce PO dotyczącej szkolnictwa wyższego i nauki wygłoszony przez profesora na liście płac ministra Macierewicza zyskałby w Pana oczach walor niepodważalnej prawdy.
Zamiast rzucać insynuacje pod moim adresem lepiej zapoznaj się Pan z moją argumentacją i spróbuj merytorycznej polemiki z nią.
Ale Pańska argumentacja kupy się nie trzyma. Teksty o parówkach i puszkach na konferencji poświęconej Katastrofie smoleńskiej były ewidentnym kitem, manipulacją, która zresztą Pan też uprawia.
Porównania, analogie pozwalające na zrozumienie procesu zniszczenia, jakiejś maszyny, urządzenia etc.. są uprawnione gdy proces ten dotyczący konkretnej rzeczy został gruntownie przebadany.
Znamienici naukowcy z listy Pana Macierewicza nawet nie dotknęli tej konkretnej rzeczy czyli tego wraku, nie dysponują żadnym materiałem badawczym pozwalającym im, na jakiekolwiek jednoznaczne stwierdzenia. Dowody jakimi dysponują umożliwiają z jednakową pewnością stwierdzić, że to Tusk stingerem zestrzelił tutkę, jak i to, że Marsjanie porwali załogę wraz z pasażerami, a w grobach są tylko ich doskonałe sobowtóry. Obecna komisja ma takie same zadanie jak komisja Laska - propagandę.
Trzymając sie Pańskiej argumentacji wnioskujemy, że objaśnienia Davida Thoulessa, Duncana Haldane i Michaela Kosterlitza - laureatów Nagrody Nobla z fizyki przyznanej za „odkrycia teoretyczne topologicznych przejść fazowych i topologicznych faz materii" - dokonane przy pomocy bajgli, bułeczki cynamonowej i precli były ewidentnym kitem i manipulacją. Tymczasem jakoś nikt - ani z Komitetu Noblowskiego ani z kolegów naukowców ani nawet z dziennikarzy z nich się nie śmiał. Nikt nie śmiał się śmiać. Pan zapewne by rechotał.
Kiepsko Pan przędzie. W swoim skromnym działaniu na polu edukacji wielokrotnie posługuję się przykładami z życia codziennego, po to by klient - uczeń - zrozumiał pewne zjawiska z zakresu hydro i aerodynamiki.
Ale opisuję zjawiska których sam doświadczyłem, nie udowadniam zjawisk, których istnienia nie jestem pewien, nie udowadniam spekulacji. Może to dotyczyć hipotezy, której możliwość zaistnienia staram się udowodnić, z góry informując!!! słuchaczy że mają do czynienia z hipotezą. Badacze Pana Antoniego za pomocą parówek próbowali udowodnić istnienie procesów związanych z katastrofą smoleńską. Oni nie prowadzili programu typu Sonda. Mówili o konkretnej katastrofie nie mając kompletnie nic, co dawałoby im podstawy do jakichkolwiek stwierdzeń. Czym innym jest obrazowe przedstawianie zasad towarzyszących jakiemuś zjawisku, a czym innym jest udowadnianie laikom, że jakies konkretne zdarzenie miało przebieg taki a nie inny, nie przeprowadzając wcześniej komleksowych badań.
Gdyby, niewątpliwie, wybitni naukowacy z komisji smoleńskiej opowiesci o parówkach poprzedzili komunikatem, że obrazują za ich pomocą swe spekulacje, hipotezy, których nie są wstanie potwierdzić, ani odrzucić bo nie mają materiału badawczego, uznać trzeba bybyło ich za poważnych ludzi.
Niestety, ale dali kolejny przykład poswiecenia nauki na ołtarzu polityki.
Mogę jedynie zasugerować aby przeczytał Pan mój tekst ze zrozumieniem, bo zupełnie nie łapie Pan o co chodzi.
"Żal, że Pan Profesor, wybitny skądinąd fizyk, w tak żenujący sposób włącza się w jakieś polityczno-światopoglądowe spory."
Sugeruje mi Pan czytanie bez rozumienia. Nie ma sprawy. Niech Pan to wytłumaczy w sposób przystępniejszy. Zaczynając od wytłumaczenia dlaczego tęgie głowy próbowały swojego czasu udowodnic potrzebę lub wprost przeciwnie absolutna szkodliwość dodawania olejów roslinchych do paliw. W języku mechanika brzmiało by to tak: przy dawce biopaliwa o ilosci takiej ... w stosunku do oleju napedowego... w temperaturze zewnętrznej... i pojemnosci cylindra.... przy zastosowaniu ... etc etc.
Więc niech Pan nie opowiada o braku czytania z zrozumieniem. Każdy orze jak może, profesorowie też. Profesor którego Pan obrał za punkt wyjścia ma rację, tylko zbyt pózno zdobył się na jej przedstawienie. Gdyby sypnął podobny tekst w przedziale 2010/15 pod adresem badaczy z tej złej komisji byłby teraz na sztandarach.
Pan Prof IBB nie ma racji gdy mówi o "próbach zastąpienia praw aerodynamiki argumentami opartymi na parówkach i puszkach z Coca-Coli" bo
po pierwsze nie chodzi tu o aerodynamikę tylko mechanikę wytrzymałościową. Taka wpadka kompromituje nawet magistra fizyki a co dopiero profesora.
po drugie - nie ma tu żadnych "prób zastąpienia praw" tylko poglądowy przykład o charakterze publicystycznym - taki uproszczony model mający uwypuklić istotę zjawiska i w ten sposób ułatwić jego zrozumienie laikowi.
I o to głównie chodzi w moim tekście.
W kontekście tego, jak prof IBB ze swadą żongluje tekstami o próbach zastąpienia teorii ewolucji kreacjonizmem, próbach zastąpienia nauk medycznych ideologicznie motywowanymi regulacjami, dodam, iż od lat z irytacją obserwuję zjawisko autodelegowania autorytetu z dziedziny uprawianej na inne, nierzadko kosmicznie odległej od tej, w której ma się kompetencje. Kiedyś Dejmek (bodaj) dosadnie powiedział aktorom, gdzie jest ich miejsce ("Dupa jest do srania, aktor jest do grania"). Czekam z utęsknieniem, aż ktoś pouczy w ten sposób naukowców.
Ja zaczynam się poważnie obawiać, że gdy spadkobiercy ideologii PO (albo raczej p.o.) znów dorwą się do władzy, to zdelegalizują wszelkie badania poparte obliczeniami metodą elementu skończonego, za użycie w obliczeniach modeli stochastycznych, samplowania, kwantyzacji lub klasteryzacji będzie się wylatywać z uczelni, za użycie metod Rungego-Kutty straci się dożywotnio tytuł naukowy, metoda Monte Carlo niechybnie zaprowadzi przed prokuratora z paragrafu o hazardzie, użycie w niewłaściwym kontekście popędu siły stanie się mową nienawiści i czymś równoznacznym z gwałtem.
:)
"...Badacze Pana Antoniego za pomocą parówek próbowali udowodnić istnienie procesów związanych z katastrofą smoleńską. Oni nie prowadzili programu typu Sonda. Mówili o konkretnej katastrofie nie mając kompletnie nic, co dawałoby im podstawy do jakichkolwiek stwierdzeń..."
Otóż ta prezentacja nie dowodziła, że miał miejsce wybuch a była unaocznieniem zjawiska.
Skoro nie było dowodu na to, że wybuch był to gdzie jest dowód, że wybuchu nie było?
Nie przypominam sobie śmiechów z Millera gdy porównywał skrzydło samolotu do samochodu uderzającego w drzewo.
Ten Miller jest podobno inżynierem!?!
Otóż samochód wielkości golfa musiałby, przy zachowaniu technologii i proporcji ciężarów, ważyć blisko 5000 kg aby można było go porównać do skrzydła samolotu. (Star 200 - taka popularna ciężarówka- waży 4800 kg)
Na marginesie - wierzyć to można w Boga albo komuś a nie w jakąś teorię.
"Z niepokojem obserwuję ingerencję motywowaną politycznie i ideologicznie w naukę"
Czyli przyganiał kocioł garnkowi.
Kto wie czy jeśliby się głębiej zastanowić to cała nauka nie jest ideologicznym tworem. Owszem było wielu entuzjastów, badaczy działających w imię "czystej" nauki. Z drugiej jednak strony nauka od zarania była pod ścisłym nadzorem. Wystarczy sobie przypomnieć perypetie Kopernika czy Galileusza.
Ktoś już wtedy musiał zuważyć że nauka jest znakomitym narzędziem walki z Kościołem. Wystarczyło trochę przemyśleć, rozszerzyć tą ideę by dojść do wniosku że nauka jest generalnie kluczem nie tylko w technice ale socjologii itp. Stąd też już dawno temu musiało być bardzo uważne baczenie na tą działkę działalności człowieka. Już dawno była kontrola i ideologiczne parcie na konkretne "odkrycia" naukowe.
Weźmy Darwina. Jego teoria była oparta na naprawdę wątłych podstawach. Jego dzieło napisane jak się wydaje na zamówienie. I pewnie by przepadło gdyby nie wielkie wsparcie medialne oraz po prostu fałszerstwa jak słynny szkielet, brakujące ogniwo ewolucji między małpą a człowiekiem.
To jest tylko jeden z oczywistych przykładów. Teorie Einsteina i "fale grawitacyjne" to inny przykład.
Mało kto tu pewnie interesuje się tymi tematami przez co nie zdaje sobie sprawy jak niesamowicie zakłamana i ideologicznie sterowana jest dzisiejsza fizyka. Bo o takiej medycynie czy historii to nawet nie ma co wspominać. Jestem pewien że rzeczywiste funkcjonowanie świata nie ma praktycznie nic wspólnego z tym co jest nauczane obecnie w szkołach.
Na początku XXw. nauka (fizyka) została przekształcona w rodzaj nowego kościoła. Pienądze idą tylko na takie badania, które mają dać poprawnie polityczny efekt. Tylko to zostanie opublikowane.
Tak więc to naturalne że są kapłani tej wiary jak np. Iwo Białynicki-Birula, ostrzegający przed profanacją i obcymi "sektami". To cały piramidalny świat fikcji. Dokładnie taki sam jak fakt że dosłownie wszystkie służby specjalne świata jak i kluczowi politycy muszą znać smoleńską prawdę, jednocześnie bez problemu grając w wielkim teatrze fikcji gdzie wszystko jest ok, my nic nie wiemy a smoleńscy współorganizatrzoy tacy jak Tusk dostają w nagrodę stołki.
I z tymi właśnie ludźmi układa się PiS, a ewentualna prawda dla mas, jeśli nawet dotrze, to po odpowiedniej korekcie zapodanej przez Ministerstwo Prawdy.
Nie, no to już troszkę spiskowe jest. Z wykształcenia jestem astronomem i śledzę na bieżąco to, co dzieje się w fizyce (sporo też na moim blogu o tym pisałem). Owszem, są zakusy ze strony polityków i są tacy, co im ulegają. Ale jest też sporo naukowców z prawdziwego zdarzenia, żyjących pasja poznania. Warto kruszyć o nich kopie.
Tu widać wyraźnie, że mądrość to nie jest opanowanie jakiejś dziedziny wiedzy.
Pozwolę tu sobie na cytat mojego największego autorytetu w dziedzinie nauki ks. prof. Michała Hellera:
"„Sokrates utrzymywał, że czynienie dobra i mądrość to dwa oblicza tego samego, ponieważ nieczynienie dobra jest głupotą. (…) A więc wiedza, zdobywanie mądrości oraz rozpoznawanie dobra i dążenie do dobra, choć nie identyczne, są ze sobą powiązane i wzajemnie uwarunkowane. Wiedza jest dobrem: zdobywają ją, stajemy się lepsi. Zdobywając wiedzę z nastawieniem ku dobru, zdobywamy ja lepiej. (…) Ludzka wolność działania może i w tej dziedzinie spowodować wielkie dewastacje. Wiedzę można nawet przeciwstawić dobru i użyć jej w złym celu.
Dlatego zdobywając wiedzę, czyli uczą się, lub tworząc wiedzę, czyli uprawiając jakąś gałąź nauki, trzeba – być może bardziej niż w wielu innych dziedzinach życia – zwracać uwagę na sprawy dobra i zła.”
Michał Heller
no cóż, znany profesor,ba nawet autorytet rzuca w przestrzeń swoje cenne uwagi bez argumentów,bez naukowego uzasadnienia?Przecież Zespł Parlamentarny A.Macierewicza chciał i naukowej współpracy i wniosków ,dlaczego ów profesor nie zechciał wtedy podnieść tematu i uczestniczyć w dyskusji? Widać niestety,że dzisiejsze kadry naukowe uzależniają swoje badania od panujących trendów w polityce i co wazniejsze od grantów.Ta bolączka dotyka nie tylko srodowiska nauk ścisłych.
"Ta bolączka dotyka nie tylko srodowiska nauk ścisłych"
Owszem, lecz jako "ściślaka" boli mnie to najbardziej :)
Ja mam poważne wątpliwości czy w ogóle ten Pan Profesor potrafi logicznie myśleć, już nie mówiąc o jego niestosownym zachowaniu wobec szeroko rozumianej publiczności, odbiorców tych słów. Nawiasem mówiąc to skandal i w moich oczach polska fizyka kwantowa kompromituje się. Zagrażający kreacjonizm ? Śmieszne. Fizyka niemiecka ? Schroedinger- tak Niemiec -miał rację.Jego wzór działa.
Einstein co do fizyki kwantowej mylił się. Postęp w fizyce nie polega na zbudowaniu bomby , ale na wyjaśnieniu zjawisk kwantowych, których od wieku jeszcze żaden Einstein nie wyjaśnił.
Jeżeli jest fizykiem powinien logicznie wytłumaczyć nagłe przyśpieszenia samolotu zarejestrowane w momencie , gdy samolot dolatywał do szosy. Pan Profesor Binienda jasno to pokazał. A więc fizyk kwantowy powinien sobie zadać takie proste pytanie o nagłe pojawienie się znikąd konwencjonalnego przyśpieszenia pionowego. Czyli czegoś co powinien Profesor rozumieć.
Ja myślę, że Profesor doskonale to rozumie. I to jest w tym wszystkim najsmutniejsze. Głupotę skłonny jestem wybaczać podłości nigdy.
Całkowita zgoda, pan Profesor Iwo Białynicki-Birula ośmiesza się i nawet nobliści to potwierdzają:
http://niezalezna.pl/870…
Wyjaśnienie tego wygłupu profesorskiego chyba należyałoby przypisać albo parciu na szkło wsparte jakąś "dotacją" albo makaronem za uszami z czasów prlu...
Chyba, że to już demencja i brak zrozumienia tego co się mówi...
Dziękuję za ten link, jakoś o tym zapomniałem a to rzeczywiście zabójczy argument. Co do profesorskiego "wygłupu" to skłaniałbym się go usprawiedliwić wiekiem (choć niekoniecznie demencją).
Tu jest adres prezentacji, na wszelki wypadek gdyby wyżej wymieniony profesor mial problem z artykułem na niezależnej...
https://www.theguardian…
I artykuł z agencji Reuters: http://www.reuters.com/a…
Jakoś w tych artykułach nie doszukałem sie szyderstwa, którym podszyty był komentarz wyżej wymienionego profesora, wysłałem mu zresztą te adresy z ofertą tłumaczenia jeśli on nie zna angielskiego...
[email protected]
Wiedza, umiejętności, IQ i moralność nie zawsze chodzą w parze.
zwłaszcza IQ i moralność.
Zwłaszcza IQ, moralność i tytuł naukowy. Znam wyczyny tego pana i pamiętam jego zachowania za czasów komuny.