Zmarł nienawistny staruszek. Zrobił się wakat. Pilnie poszukuje się następcy. Testuje się kolejnego pajaca – Janusza Korwin Mikke.
Nieudolność i autentyczną nędzę sprawujących od ośmiu lat władzę trzeba maskować i przykrywać różnymi cyrkowymi sztuczkami, modnie dzisiaj nazywanymi pijarem. Żeby nie było wątpliwości, to wspólczesne świństwo pijar nie pochodzi od Zakonu pijarów – potoczna nazwa Zakonu Kleryków Regularnych Ubogich Matki Bożej Szkół Pobożnych (Ordo Clericorum Regularium Pauperum Matris Dei Scholarum Piarum) czyli Zakonu Szkół Pobożnych, tylko od amerykańskiego wynalazku: PR – Public Relations, który u nas oczywiście został twórczo udoskonalony i uzupełniony, szczególnie o cenne prace NKWD, KGB, SB i Informacji Wojskowej.
Tak sobie ci spece od propagandy i wizerunku, cwaniaczki w garniturach po pięć tysięcy od Hugo Bossa i Ermenegildo Zegny wykombinowali, że najlepiej mankamenty władzy przykrywa jeden krzykliwy idiota, na którym się koncentrują oczy gawiedzi i któremu spocone zespoły propagandzistów przygotowują chwytne zawołania, jak "dyplomatołki", "dorżnąć watahy", "zimny lech", "bydło" i jeszcze parę.
Świętej pamięci Bartoszewski był na tej pozycji niezastąpiony. Co byśmy nie powiedzieli, dla gawiedzi był to niekwestionowany autorytet. Auschwitz, Powstanie Warszawskie, wysoka ocena Berlina i Tel-Avivu. Mógł więc w krytycznych momentach bluznąć na przeciwników, a jego wiek i właśnie ten niekwestionowany autorytet nakazywał te bluzgi przyjmować z pokorą, wytrzeć twarz ze śliny, która przy tej okazji gęsto pryskała i schylić z szacunkiem głowę.
Ten nasz śmieszny establishment miał zawsze więcej tego typu harcowników, ale po kolei, bo to trudna i wyczerpująca praca, wypalali się i gaśli, jak świece na wietrze.
Nie wiem, czy ktoś jeszcze pamięta; platfusy miały takiego śląskiego reżysera, też starca, o nie ustalonym nazwisku Kutz, czy Kuc (autentycznie nie wiem). Potrafił bluznąć na polską hołotę i mohery w odpowiednim momencie. Ale się wypalił i system odstawił go od cycka.
Był jeszcze ten przygłup z Biłgoraja. Czysta pijarowska plastelina. Albo dobrze przeżuta guma balonowa. Mógł być wszystkim i powiedzieć wszystko. W zależności od potrzeby. Od prawa do lewa. Od skrajnej katolickiej dewocji, sekciarstwa omalże, do lewackiego libertynizmu. Produkt aparatu platfusów zdolny do przeobrażenia się w jedną noc i wyciągany z pudełka w każdym krytycznym dla partii i władzy momencie. Trzeba przyznać, że jego wizerunek clowna, który chce być ważny i poważny nawet się gawiedzi podobał. Zebrał nawet sporą grupę motłochu i marginesu, który zawsze i wszędzie istnieje. Zazwyczaj dobra kucharka odkraja brzegi upieczonego placka i je wyrzuca. Nasza władza nie jest dobrą kucharką i te marginesy trzyma na wsjakij słuczaj, jak mówią przyjaciele.
Ale i Palikot zdechł. Albo go zdechnięto. Tego nigdy nie można być pewnym, bo tam jest taki zwyczaj, ze mają na każdego błazna haki i zawsze nagle może przyjść jakiś major i oznajmić mu: - Zamknij ryja! I nieszczęśnik musi zamilknąć, choć go świerzbi jak cholera, by jeszcze trochę popyskować i dać się kamerować Kolendzie, czy innej Stokrotce. Choć nie... Stokrotka zawsze poda mu pomocną dłoń, jakby między nimi istniał tajemny związek. A dama ta jest nie byle kim w przemyśle pijaru. Szczególnie czarnego, dlatego jej goście zazwyczaj stanowią gady z Galapagos, które plują na duże dystanse trującym jadem.
Wypalił się też Stefan. Ten od szczawiu. Nikt mu już nowych tekstów nie pisze, więc w kółko powtarza się nudno. Słyszałem plotki, że odstawienie Stefana zalecił słynny okulista z rządowej kliniki w obawie wypadnięcia obu oczu z orbit.
Jak widzicie państwo, dobrego błazna wcale tak łatwo nie jest znaleźć. A musi być. Koniecznie. Inaczej gawiedź zacznie się interesować sprawami, o których nie muszą i nie powinni wiedzieć.
Sytuacja dzisiaj jest dosyć krytyczna, bo do wyborów już tylko dwa tygodnie. A mega – błazen, którego mają zasłaniać te inne błazny, coś cienko przędzie. No i biedak ma pecha, jak cholera. Czego się dotknie, to spieprzy, gdzie pojedzie, to gwizdy. Nawet stara góralka mu nagadała. Niedobrze...
On tego oczywiście nie jest w stanie zrozumieć. Bo to przecież wolterowski prostaczek - L'Ingénu. Raz mu wbito do głowy, że "Miarą wszystkiego jest sukces" i "Jak mnie wybierają, to znaczy, że mam racje", ze pojadę trochę Wildsteinem. I trzyma się tego chłopina, jak pijany płota ( albo – prezydent żyrandola, by było aktualniej).
Lecz jego prowadzący nadzorcy i aparat wspomagający widzą, że jest kiepsko i trzeba uruchomić środki kryzysowe.
Jako, że już byłego ministra sprawiedliwości i prokuratura generalnego Zbigniewa Ziobrę będą stawiać przed Trybunałem, to wcale się nie zdziwię, jeżeli również przed Trybunał nie wezwą w przyszłym tygodniu Jarosława Kaczyńskiego.
Ale to mało. Ciągle mało.
No i ten nagły wakat po Bartoszewskim. Na gwałt szuka się zastępstwa. Wajda i Olbrychski zużyci. Poza tym, oni nie wygenerują dodatkowych głosów.
W chyba skrajnej desperacji macherzy od ustawiania polityki i wyborów próbują zastąpić zmarłego Mistrza z samego jądra, postacią chyba atrakcyjną na najbliższe dwa tygodnie – Januszem Korwinem Mikke. Jak się nie uda, to sam zniknie w tej swojej brukselskiej synekurze, a jak się uda, to się go kopnie w dupę, bo Moskwa i Berlin na to pozwalają.
Rzeczony cymbał Mikke wstępny test już przeszedł. Jak wiadomo, każdy, kto ma aspiracje do establishmentu warszawki, musi przejść przesłuchanie na kanapie u podtatusiałego małolata, Jakuba Wojewódzkiego (ksywka Powiatowy). I Korwin właśnie był testowany. W trosce o swoje zdrowe zmysły, bo dwóch takich błaznów na raz to masakra, programu nie oglądałem. Ale sam fakt posadzenia JKM na tej kanapie już dużo mówi.
Korwin Mikke potrafił zgromadzić sporą grupę młodych durnych, inteligentnych wyborców. To nie sprzeczność durny vs. inteligentny. Młodość zawsze i wszędzie jest durna. Powoduje to brak doświadczenia życiowego i idący stąd niedobór wiedzy i mądrości. W rezultacie łapią się oni na proste logiki i rozwiązania. Bo im tak, na szybko pasuje, a jeszcze nie mieli okazji dowiedzieć się, że życie i świat są znacznie bardziej skomplikowane, Na tym haczyku właśnie Mikke żeruje od lat. Może to przypadek, ale jest to wręcz podręcznikowe postępowanie starej, dobrej kagiebowskiej szkoły.
No dobrze, ale dlaczego inteligentni? Taki paradoks młodości. Mniej inteligentni, albo niewystarczająco inteligentni, oraz wybitnie inteligentni, dobrze wiedzą, że lepiej słuchać się starszych, doświadczonych. A ci już Korwina rozszyfrowali 30 lat temu. Natomiast inteligentni mylnie zakładają, ze są mądrzy i jak gęsi karmione przez lejek kluskami, łykają proste i para-sprawiedliwe prawdy guru JKM.
Było nie było Korwin Mikke zawsze ma wokół siebie sporą gromadkę geniuszy. Karną i posłuszną na miarę swojej inteligencji.
Służby specjalne i ratunkowe strażnika żyrandola już dobrze wiedzą, że Komorowski ma drugą turę wyborów, jak w banku. I co jest najokropniejsze – przed wyborami w 2005 roku, Tusk też miał podobną przewagę nad Lechem Kaczyńskim w stosunku 45:30, by potem sromotnie przerżnąć w drugiej turze. Trzeba więc na gwałt zbierać siły i głosy na drugą turę. I tu właśnie bardzo potrzebni są "inteligentni" Janusza Korwina Mikke. To karne oddziały, te Mikkego i jak wódz im poleci: - Głosujcie na Bronka! – to zamkną oczy i postawią krzyżyk, albo ptaszka, we właściwym miejscu.
Czy Janusz Korwin Mikke zajmie miejsce Bartoszewskiego u boku Komorowskiego i Kopacz, jak służby opiekuńcze mu to zaproponują? Może nie będzie miał wyjścia... Moskwa haki pewnie ma.
.