Czy staliśmy się krajem eunuchów? Straciliśmy naszą naturalną zdolność do protestu.
Gdzie ludzie roku 1970 i Solidarności 1980? Przecież bolków, borsuków i agentów była znikoma ilość. A reszta to bitny naród gotowy do poświęceń.
Tysiące górników, nazywanych przez agentów propagandy chuliganami i bandytami, stoi biernie na przeciwko może pięćdziesięciu policjantów, wznosząc okrzyki, strzelając z petard i gdzie nie gdzie rzucając niemrawo kamieniami. A tymczasem policja, prawdziwi bandyci, strzela do ludzi, jak do kaczek – nie ma strachu – tylko gumowymi kulami. Lecz oberwij taką kulą: popękane żebra, wybite oko, pęknięta podstawa czaszki.
Co jest z tymi mężczyznami, ciężko pracującymi górnikami, niewątpliwie dzielnymi ludźmi? Dlaczego dają się bezkarnie polewać wodą pod ciśnieniem w te zimowe mrozy?
Nie ma w nich dosyć złości; nie potrafią się wściec, ruszyć hurmem i zmieść tych oprawców?
W 1970 roku, w pierwszy dzień walk w Gdańsku, przez długie godziny, od zmierzchu do północy, zmotoryzowana milicja, ZOMO i wojsko dostawało od nas w dupę. Mimo transporterów opancerzonych, gazików i wielu rodzajów gazu, nawet nie łzawiących, a chyba bojowych. Tłum przewracał wielotonowe, wojskowe transportery opancerzone. Zdobywał gaziki i milicyjne suki, wypełniał ją łatwopalnymi materiałami i puszczał z powrotem same w zomowską tyralierę.
Tacy byliśmy wściekli, a przez to nadspodziewanie silni.
Gliniarze poniedziałkową bitwę wokół Huciska wygrali. Przegonili nas "ścieżkami zdrowia" i wróciliśmy do domów.
Nie wszyscy... We wtorek rano już Komitet Wojewódzki płonął, jak pochodnia.
To potrafi dokonać wściekły tłum.
Aż w czwartek musieli zacząć nas zabijać, bo mimo wojska, czołgów, transporterów, mogli przegrać.
Cała litania polskich powstań...
1794 – Powstanie kościuszkowskie, 1830 – Powstanie listopadowe, 1846 – Powstanie krakowskie, 1863 – Powstanie styczniowe...
To wówczas, gdy właściwie Polski nie było, ale byli wściekli i chętni do walki Polacy. I to tylko te najważniejsze powstania. Bo jeszcze tych mniejszych było więcej: –czortkowskie, oleskie, sejnieńskie, leskie, chochołowskie i parę insurekcji...
Zawsze dawaliśmy wyraz sprzeciwu ciemiężcom i wrogom Polski.
Przegrywaliśmy, ale biliśmy się nadal.
Czy jest tak dobrze, że zatraciliśmy instynkty narodowe i powróciliśmy do biernej roli chłopa pańszczyźnianego? Pozbawiono nas dumy i godności do tego stopnia, że gotowi jesteśmy zaakceptować każde świństwo dokonywane codziennie na narodzie.
Tymczasem Grecy wyszli na ulicę, zmietli poddańczą wobec złodziejskiego kapitału Europy władzę i wygląda na to, że wygrają coś dla siebie.
Dlaczego oni potrafią, a my nie?
W tych dniach, spokojni zazwyczaj Niemcy, pławiący się przecież w dobrobycie i raczej nie mający podstaw do złości, też się wściekli. We Frankfurcie doszło do gwałtownych ulicznych zamieszek. Spalono policyjne samochody. A tylko dlatego, że międzynarodowa finansjera, którą reprezentował jeden niemiecki bank, przekroczyła granicę przyzwoitości.
Ile granic przyzwoitości trzeba w Polsce przekroczyć, by wzbudzić wściekłość w narodzie?
Mało tego było startując choćby od 10 kwietnia 2010 roku? Już to jedno tragiczne wydarzenie, nieudokumentowana do dzisiaj zbrodnia, bo władza polska sobie tego nie życzy, powinna spowodować przewrót i pognanie zdrajców narodu. Nic naród nie zdziałał. Nawet nie próbował.
Gorzej nawet. Patrioci zachwycali i łaczyli się z kobietą, która własnym ciałem broniła krzyża przed policją. W tym samym czasie lewacka swołocz sikała na upamiętniające tragedię znicze. I nikt nie podniósł ręki. Nikt nie dał im po pysku. Nie przegonił
Patrzyłem na to ze zgrozą. Tak bardzo upadła prawicowa duma, że symbolem Krakowskiego Przedmieścia staje się szamocząca przy krzyżu kobieta.
Pięć lat minęło i jest tylko gorzej. Na dodatek tyko, ta bierność i brak oporu rozbestwia szubrawców u władzy. Sondują coraz głębiej cierpliwość narodu. I mimo szczególnych starań: – kradzież obywatelskich pieniędzy z OFE, przesunięcie wieku emerytalnego, pozbawienie tanich leków i łatwego dostępu do leczenia, likwidacja miejsc pracy - jedyne z czym mogą w zamian się zetknąć, to w najgorszym wypadku strajk głodowy.
Bierność i niemoc.
Gdy od lat pięciu wzywam do stanowczych działań, to tu, na prawicy wyzywany jestem od krwawych prowokatorów, który znowu namawia by krew polską przelać. Durnie w swojej gnuśności i mini-dobrobycie, jaki im Tusk zaserwował, nie pojmują, że gdyby nie te wymienione przeze mnie powstania, to dzisiaj Polski by nie było. Wiem dobrze, że wielu sobie myśli na to – a może to i lepiej by było? Tacy prawicowi patrioci. Na zawsze, aż do śmierci otumanieni hasłem "Proletariusze wszystkich krajów łączcie się".
Jak trzeba będzie, gdy zapłonie iskra wściekłości, to ja, stary dziad, pójdę przeciwko pałkarzom. Niech połamią mi ręce i nogi. I znam jeszcze paru takich staruchów, jak ja, co też pójdą.
Niech sobie reszta grudniowych i solidarnościowych emerytów rozpamiętuje minione "sukcesy", chodzi po cmentarzach i robi sobie fotki przy grobach Inki i Żołnierzy Wyklętych. Niech sobie rozpamiętują czasy, kiedy im się chciało. A teraz są już zużytymi wrakami.
Pamiętam dokładnie, jak w grudniowy poniedziałek 1970 roku robotnicza demonstracja dotarła przed gmach główny Politechniki Gdańskiej. I hasło – "Chodźcie z nami!" miało spodziewany i skuteczny oddźwięk. Stoczniowcy nadeszli krótką aleją prowadzącą do gmachu głównego.
Do tłumnie gromadzących się studentów zaczął przemawiać jeden z nich, widocznie jeden z przywódców. Starszy siwy stoczniowiec. Na przeciw wyszedł ówczesny rektor Staliński i oczywiście pierwszy sekretarz Komitetu Uczelnianego PZPR Przewłócki. Wyrwali stoczniowcowi mikrofon i rozpoczęli swoją klasyczną partyjną gadkę, obrażając demonstrantów. Wskazując na starszego przywódcę, wołał Staliński: - Studenci! Nie słuchajcie tych wichrzycieli! To podstępny prowokator – wskazał na starca w kufajce i hełmie – to wichrzyciel występujący przeciwko Polsce i władzy.
Po tych słowach dostojny rektor gdańskiej uczelni, otwartą ręką dostał w twarz od starego stoczniowca.
To wspomnienie oznacza tylko jedno: - my starsi, którzy czujemy się na siłach, musimy dawać młodszym przykład, jak należy się wściec i jak należy się przeciwstawiać.
Bo gdy nie będą wiedzieli jak, to psy rzucą ich na glebę, jak posła Wiplera, a szkolona policjantka będzie kopała po jajach.
Wściekłości często towarzyszy bezsilność. Ileż można pisać, na jakie demonstracje jeszcze pójść, aby zobaczyć choć promyk nadziei, że to daje jakiś efekt.
Obecna bardzo zła władza wyraźnie pokazuje, że typowymi działaniami nie odsunie się. Cóż więc robić?
Każde wybory to parodia i nie ufam żadnym już. Nawet gdy kogoś na fałszerstwie złapano za rękę, to skorumpowane i popierające władzę sądy bagatelizują łamanie wyborów.
Więc, jak nie wybory, to zmiecenie władzy siłą. Tylko kto to zrobi?
Nikogo nie widzę...
.
też na coś takiego liczę. W końcu zrobią o jeden błąd za dużo. Już, bodajże w Legionowie było blisko. Widać, że ludzie zrobili się czuli. To już jest dobrze.
Trzeba odrzucić pokorę i szkolone poddaństwo.
Pozdrawiam
----------------
Nie będzie łatwo, bo szkolono Polaków całymi latami. Ale coś wisi w powietrzu.
Pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
PS. Widzę, że Pan też nie ma lekko na Naszych Blogach.
Biedny człowiek - doktor inżynier...
Jest co jeść ? JEST !
Jest co wypić? JEST ! Co czasem widać i na NB ;)
Czy w pierdlu żule mają źle? NIE ! ... więc jak którego od polityki oderwą granatem, to i w pierdlu może głosować, a byli i tacy, co nawet z pierdla rządzili ! Żule w pierdlu mają nawet intymne widzenia z "żonami", więc czym chcecie wystraszyć żuli którzy rządzą ? A może srogimi sądami w których tyż często i gęsto żule ?
Jak widzisz, tu się toczy dyskusja. Mądra dyskusja i na temat. Jesteśmy już dosyć wściekli.
Teraz tylko tą wściekłość trzeba szerzyć.
A pan Komorowski straszy sądem za słowa o Wołominie.
A banki w 2014 wyprowadziły z Polski 16 miliardów USD czystego zysku.
Jak tu qu#wa ma być źle??? No i co? STABILNOŚĆ, CZY RADYKALNOŚĆ???
Usciski
To umówmy się i chodźmy na spacer.
Bo wtedy nasuwa się pytanie, czy to jest rada, czy ostrzeżenie?
A to, że jestem radykałem dążącym do zmian, to chyba już każdy pojął.
Psa nie mam. I wolę być uczestnikiem niż obserwatorem.
To ty masz rolę obserwatora obserwatora.