Być może opisane przeze mnie zjawisko ma charakter lokalny i dotyczy jedynie Lublina. Jednak należy go zaliczyć do miast strategicznych i jeśli coś ma miejsce tylko tu, to i tak ranga tego jest dostatecznie duża.
Od lat przyglądałem się praktyce serwowania przez gazetowyborcze wydawnictwo Agora bezpłatnej gazetki Metro na terenie lubelskiego ZUS-u. Burzyło mi to krew w żyłach i zastanawiałem się jak powinna wyglądać moja interwencja. Prawdę mówiąc, nie chciałem płoszyć szkodnika i tą bezczelną formę antypaństwowej propagandy traktowałem jako jeden z najlepszych argumentów wspierających moje poglądy dotyczące zakamuflowanej, autentycznej okupacji Polski.
Petenta odwiedzającego budynki jednej z najważniejszych instytucji w państwie i mieście witały czerwone plastikowe stojaczki i wyłożonymi stosami gazetki. Dawały do zrozumienia, ze ta istotna część narodowego kapitału jest pod bezpieczną kuratelą bankierów w myckach. Jeśli ktoś nie wziął pisemka przy wejściu to na stolikach i krzesłach walały się pozostawione egzemplarze i człowiek, znudzony czekaniem na wyświetlenie swojego numerku, bezwiednie sięgał po ten druk z treściami mającymi zapewne w jego oczach oficjalny, urzędowy, bezdyskusyjny charakter. Czytała, przeglądała lub w końcu zabierała to większość interesantów. To moja uważna, cykliczna obserwacja. Sprytnie podsunięto, bez możliwości wyboru czegoś innego, to jedno pisemko (mające dla mnie bezsporny charakter gadzinówki). Właściwie to wybór istniał: weźmiesz albo nie.
Ostatnio, trafiwszy w okolice Zana (taka ulica), nie omieszkałem starym nawykiem rzucić okiem na hall wypełniony ludźmi z klonem GW przed oczyma. A tu zmiana, nie ma już tego! Miła pani z informacji powiedziała mi, że jest tak od miesiąca (czyli od marca 2014). Zamurowało mnie. Zaniepokoiłem się. Nagle przeciwnik opuścił swoje okopy. Dla żołnierzy nie wróży to nic dobrego. Kiedyś atak gazowy, dziś jądrowy. Co by to miało znaczyć?
Przyjaciel bieglejszy ode mnie w polityce próbuje mnie przekonać, że to to tylko skutek tarapatów finansowych Agory. Nie wierzę i nie zostałbym przekonany nawet gdyby pod nos podsunięto mi odpowiednie kwity z księgowości – Izrael miałby zbankrutować? Niemożliwe.
Pozostaję dalej w niepewności. Mamy do czynienia z jakimś zwrotem.
Chciałbym wierzyć w nawrócenie się błądzącej części narodu, ale nie staje mi na to chrześcijańskiej nadziei.
Może to tylko zabieg oczyszczający państwową instytucję? Ale przecież przy tych rządach to niemożliwe.
Zostaje więc tylko rozpatrzenie zmiany jako planowego, przemyślanego manewru, coś tam przygotowującego. Co?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2955
szanowny panie, może po prostu agory nie stać na odpowiednią łapówkę dla prezia zus-u stąd te braki w tej instytucji... ale z drugiej strony... dlaczego to zrobili ?
nieprawdaż ?