To zjada prawicowe media

Tekst Elig o przyczynach spadku popularności prawicowych mediów porusza bardzo ważny temat. Od poczytności mediów zależą wyniki wyborów.  Jeżeli prawicowe media (w tym blogosfera) będą miały małą popularność, prawicowe partie nie będą w stanie wygrać wyborów.  Wszystkie kampanie wyborcze rozgrywają się w mediach i od zaplecza medialnego zależy wynik wyborów.

Wydaje mi się, że odpowiedzią na to, co zjada prawicowe media jest prześledzenie aktywności czytelników.  Obserwując ilość odsłon na prawicowych portalach, widać wyraźnie, że przeciętny Polak zagląda na nie w chwilach zagrożenia, oraz wtedy, gdy chce się dowiedzieć prawdy.  W pierwszych miesiącach po tragedii smoleńskiej Niezależna i inne prawicowe portale zalała wielka powódź szukających prawdziwych informacji czytelników. Podobne nazwisko nastąpiło, gdy podgrzała się atmosfera na Ukrainie.  Ilość odwiedzin na prawicowych portalach znowu poszła w górę. Jednak w miarę słabnięcia emocji i mijającego poczucia bezpośredniego zagrożenia, poczytność zaczyna gwałtownie spadać.

W skrócie mówiąc, czytelnicy nie ufają mainstreamowym mediom, lubią jednak ich opakowanie i tematykę.  W chwilach spokoju grillują z Newsweekiem, a w czasie zagrożenia przychodzą do nas dowiedzieć się, co się naprawdę dzieje i jak bardzo trzeba się bać.  Gdy wydaje się, że zagrożenie mija, wracają do mainstreamu. Większość panów chce mieć możliwość poczytania o piłce nożnej, przeczytania wywiadu ze znanymi sportowcami, a czasem przy kuflu piwa rozmarzyć się nierealną wizją prowadzenia najnowszego modelu BMW.  Niestety nie mogą o tym przeczytać w prawicowych mediach.

Panie z kolei chciałby dowiedzieć się czasem czegoś o najnowszych metodach na zmarszczki, oraz co zrobić, aby można było dalej jeść ciastka i nie przytyć.  O tym też nie mogą przeczytać w prawicowych tytułach. Zdecydowana większość kobiet od wieków interesuje się modą i trendami w urządzaniu mieszkań.  A może parę przepisów na sałatkę lub smaczny deser? Próżno szukać tych tematów w prawicowych tytułach. 

Redakcje prawicowych pism i dzienników dostarczają czytelnikom rzetelną informację, niemniej nie potrafią zadbać o wiele ważnych potrzeb swoich odbiorców.   Można tę sytuację porównać do kucharza serwującego zdrowe potrawy, ale odmawiającego deseru, lub dokładek z pikantnych smakołyków.  Kto byłby w stanie żywić się codziennie w takiej kuchni?  Kolejki są w fastfoodach a nie w drogich restauracjach ze zdrową żywnością.

Jeżeli nie chcemy skazać się na rolę wiecznego koła ratunkowego, jakim teraz jesteśmy, używanego tylko w czasach wielkich zagrożeń, musimy urozmaicić menu. Zmiana ta musi nastąpić szybko i być radykalna. Oprócz artykułów poruszających sprawy niepodległości, jej zagrożeń i martyrologii, prawicowe tytuły muszą wreszcie zacząć oferować w swoim menu coś na deser.  W innym przypadku na zawsze pozostaniemy kołem ratunkowym, lub sklepem ze zdrową żywnością, odwiedzanym tylko w przypadku kłopotów ze zdrowiem.

Zaskoczony jestem, że redakcje nie widzą tego potężnego problemu.  Jako kibic sportowy nie mam żadnej szansy dowiedzieć się czegokolwiek o sporcie w prawicowych tytułach, skazany jestem na szukanie gdzie indziej.  Myślę, że nie jestem jedyny.

I nie wspomnę już nawet o ilości dochodów z reklam, jakie przyciągnąć można poprzez rozszerzenie tematyki do zagadnień sportowych, kosmetycznych lub kulinarnych.  Miliony dolarów leżą na wyciagnięcie ręki.  Z podziwu godnym uporem redakcje prawicowe omijają tę górę pieniędzy.  Z tym samym uporem serwują czytelnikom na przemian zdrowy ryż ze zdrowymi warzywami.  A miliony klientów mają ochotę czasem na schabowego z kapustą i jakieś ciastko na deser. Niestety musza po nie skierować się gdzie indziej.

~~~~