Skończył się rok kościelny. W czytaniach pełno było o spełnieniu się dziejów. Dobry czas, by podumać nad końcem.
Słowa tego używasz w różnych sytuacjach. Na przykład, gdy bieda cię przyciśnie i nie możesz „związać końca z końcem”. Gdy chcesz pokazać alternatywę: „każdy kij ma dwa końce” (niezupełnie tak, kij ma początek i koniec; które jest które, zależy z jakiej strony patrzysz).
Ale najczęściej, mówiąc „koniec” masz na myśli kres czegoś. Skończył się film („the end”, często też „happy end”). Skończyła się szkoła - radość. Skończyły się wakacje - smutek. Skończył się rok (kalendarzowy) - sylwestrowe szaleństwo.
Koniec roku kościelnego nie cechuje się szaleństwem, tylko zadumą. Eschatologiczne czytania Pisma Św. kierują nasze myśli ku kresowi dziejów. Ku końcowi świata.
Jaki on będzie? - myślisz. Czy w ogóle będzie - powątpiewasz. - Gdzieś tam wyczytałem, że uczeni uważają, iż świat jest nieskończony - w czasie i przestrzeni. Jest wieczny. Zawsze był, jest i będzie. Wszechświat nie ma końca.
Prawda to, czy tylko „bolszewicka propaganda”?
Nie wiadomo do końca. Współczesna kosmologia - nauka zajmująca się Wszechświatem - skłania się raczej ku stwierdzeniu, że miał on swój początek. Uczeni nazywają go Wielkim Wybuchem (Big Bang). Około 20 miliardów lat temu cała materia Wszechświata była skupiona w niewyobrażalnie małej przestrzeni: jej gęstość przekraczała wówczas 1090 (dziesiątka z dziewięćdziesięcioma zerami!!) gram na centymetr sześcienny. W takich ekstremalnych warunkach nie obowiązują znane nam prawa fizyki, nie ma też sensu mówić o czasie i przestrzeni - więc także o jakimś początku, czy końcu czegokolwiek.
Potem Wszechświat zaczął się rozszerzać (zupełnie jak eksplodujący granat) i w takim stanie znajduje się do dziś.
Czy proces ten kiedyś ustanie, czy też rozszerzanie będzie trwać w nieskończoność? Nie wiadomo. Aby powiedzieć cokolwiek na ten temat, należałoby w miarę dokładnie „zważyć” Wszechświat. To trudne zadanie. Astronomowie od lat z zacięciem buchalterów zliczają masę materii znajdującej się we Wszechświecie - i ciągle czegoś przybywa. A to pył międzygwiazdowy, a to „czarne dziury...” Po dokonaniu takiej megakosmicznej inwentaryzacji w ostatnich dziesięcioleciach nastąpiła konsternacja: znana nam materia stanowi jedynie niespełna 4% masy Wszechświata; tylko 0,5% (sic!) przypada na materię świecącą, a reszta to ciemna materia i ciemna energia. I czort jeden wie, co to takiego, bo one starannie się przed naszymi możliwościami obserwacyjnymi ukrywają!
W rezultacie dziś nie ma mądrego, który powiedziałby: będzie koniec Wszechświata, czy go nie będzie?
Niewiele ci wyjaśniłem, prawda? Nie przejmuj się - w sprawie końca świata jako spełnienia się czasu, powtórnego przyjścia Chrystusa, kwestia końca Wszechświata materialnego nie ma większego znaczenia. Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie ani Syn, tylko Ojciec (Mk 13,22).
A na pocieszenie wiersz ks. Twardowskiego zatytułowany „Koniec”
Co się spotkało a potem rozeszło
Co było razem by biec w różne strony
Szczęście co nagle rozdarło się w środku
Chociaż żegnając kocha się najdłużej
Bliscy co potem wydają się obcy
I mówią sobie wszystko się skończyło
Nie martw się o nic bo szpak zamyślony
I smutna ziemia w niewidzialnych rękach
Orzeszek z grabu ze skrzydełkiem zielonym
Żyrafa co szyją wypatrzy najdalej
Koniec- to kłamczuch w świecie nieskończonym
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3735
Jednak egzegeci tłumaczą, że że chodzi nie o jedność bytu, ale o jedność działania i myśli.