Od dnia udanej obrony Hanki-Wstańki przed zakusami złego PiSu mnożą się pełne przerażenia głosy "co to będzie, co to będzie, Tusk z Millerem zaczną rządzić Polską". Dziwne, ale ta perspektywa jakoś nie budzi we mnie obaw, co najwyżej nadzieję na niezłą Schadenfreude. Rozważmy -- gorzej niż w chwili obecnej rządzić Polską mógłby co najwyżej jakiś Rokossowski. Nie widać natomiast realnych szans na przejęcie rządów przez ekipę Kaczyńskiego. Teoretycznie możliwość taką stwarza wygranie wyborów, stawiam jednak brylanty przeciwko kasztanom, że posowiecki "establiszmęt" sterowany przez byłych i aktualnych agentów Kremla we współpracy z parobkami Eurokołchozu gotów jest złamać każde prawo, by do tego nie dopuścić. I uczyni to bez ryzyka jakichkolwiek sankcji ze strony "zachodniej demokracji" (poza zwyczajowymi połajankami i zatroskanym cmokaniem), o ile wcześniej dogada się co do podziału wpływów i zasad dojenia ludności priwislinskiej krainy. Dogaducha taka już od jakiegoś czasu trwa i choć pewne symptomy pokazują, że nie zawsze łatwo o kompromis, to trudno wątpić, by udziałowcy cichego rozbioru Polski wreszcie się jakoś nie porozumieli.
Nawet gdyby PiS wygrał wybory, to raczej nie uzyska takiej przewagi, by samodzielnie rządzić. A jeśli wygra, to wewnętrzny okupant ma w odwodzie wiele możliwości unieważnienia lub skompromitowania takich wyborów, czy wreszcie sabotowania nieakceptowanego rządu. Na czele z legalnymi narzędziami pozostającymi w gestii Dużego Pałacu i siłą rażenia skoncentrowanych w jednym ręku mediów. Czy muszę wymieniać je dalej? Wewnętrzne rozbicie partii i skłócenie działaczy prowadzące do rozłamu. Fałszowanie wyborów, zastraszanie i przejmowanie kandydatów. Zmasowany atak propagandowy na wyborców. Manipulowanie gospodarką, polityką zatrudnienia, pomocą społeczną i świadczeniami ZUS. Sztuczne maskowanie jednych przejawów kryzysu, a podostrzanie innych. Napuszczanie zagranicznych mediów i opinii publicznej i straszenie Polaków reakcją "społeczności międzynarodowej". Wszelkie formy sabotowania decyzji władz zwierzchnich przez rozbudowany i wierny swym prawdziwym mocodawcom aparat biurokratyczny, sądowy, edukacyjny, naukowy, policyjny i wojskowy. "Twórcze" korzystanie z przepisów prawa do "wypalania" czasu kluczowych postaci administracji rządowej (setki procesów o zepsuty laptop, o "spieprzaj dziadu" etc.). Dotkliwe szykany skierowane przeciwko działaczom partyjnym i kandydatom w wyborach. Itp., itd., aż po sięgnięcie po nienawiść różnych Cybów i Tarasów włącznie.
Znowu więc znaleźliśmy się w sytuacji, gdy jedyną szansą na rzeczywiste przejęcie rządów w Polsce przez przedstawicieli Polaków jest splot uwarunkowań zewnętrznych powodujący osłabienie wpływów sąsiednich potęg i chaos w obozie rządzącym w kraju. Po pierwsze więc Rosja musiałaby solidnie skłócić się z Niemcami, po drugie zaś oba te kraje musiałyby popaść w potężne kłopoty polityczne lub gospodarcze, wręcz w kryzys taki jak przewlekły kryzys rządowy lub wojna. Póki taka sytuacja nie zaistnieje, obóz patriotyczny szansy na przejęcie realnej władzy już nie dostanie.
Wobec tego, czy kłopoty PO zmuszające ją do szukania lepszych niż zielone ludziki koalicjantów powinny nas martwić? Zamiana PDT na PDT+LM niewiele może wpłynąć na wektor obsuwania się kraju w odmęty postkolonialnego postkomunizmu. Natomiast z pewnością wymusi liczne perturbacje w obozie władzy, wynikające z konieczności "posunięcia się" tysięcy nominantów z PSL i PO starym wyjadaczom z SLD.
Nawet jeśli obaj liderzy będą stawać na głowie, by odbyło się to płynnie, nie obejdzie się bez deptania po palcach i bolesnych operacji odrywania ryja od koryta. I prędzej czy później okaże się, że między liderami zapanuje kolejna odsłona "szorstkiej przyjaźni". A mało elastyczny Tusk przekona się, że Piechociński czy Pawlak są przy Millerze jak ministranci. Nie wyobrażam sobie, by taka koalicja mogła przetrwać całą kadencję. Nie wyobrażam sobie, by mogła przedsięwziąć jakiekolwiek działania zapobiegające kryzysowi ekonomicznemu i społecznemu. Dla nas, zwykłych ludzi, to fatalna perspektywa, zgoda. Ale z ogólnego punktu widzenia to jedyna możliwość, by gnicie obozu władzy doprowadziło do jego ostatecznego upadku. Ten układ musi się ostatecznie wypalić, zanim na jego zgliszczach będzie mogło powstać coś nowego. Jednak to nie oznacza, że automatycznie Kaczyński wjedzie na białym koniu i dostanie szansę na budowę nowej Polski -- naruszyłoby to zbyt wiele interesów, zagroziłoby zbyt wielu fortunom. Nade wszystko zaś zburzyłoby status quo "bliskiej zagranicy".
Naiwnością graniczącą z grzechem jest wyobrażanie sobie, że obecni mandaryni (i ich zagraniczni mecenasi) oddadzą władzę w wyniku działania procedur demokratycznych. Uleganie takiemu złudzeniu jest głupotą i rodzajem umysłowego zaniechania. Po Smoleńsku wiadomo, że będą oni bronić swego stanu posiadania choćby i siłą. I że jeśli naprawdę chcemy odebrać im Polskę, musimy być na to przygotowani i moralnie i materialnie. Będą ofiary i będą straty. Przecież już są. Kto nie jest na to przygotowany, niech idzie do domu płodzić dzieci, to jedna z najważniejszych prac patriotycznych. A potem niech je odpowiednio wychowa.
Historia uczy nas jeszcze czegoś -- w Smoleńsku przegraliśmy nasze "powstanie styczniowe". Budowany przez nas model Polski upadł i już się nie odrodzi, jak nie mogła się odrodzić I RP w swej właściwej postaci. Czeka nas długi marsz. Polska musi zostać zbudowana na nowo, ale nie jest to już zadanie dla naszego pokolenia, dla pokolenia III RP -- my się w tym zakresie już "zużyliśmy". Nasz nowy Piłsudski jeszcze się nie narodził. Zadaniem naszym pozostaje konserwacja pamięci i praca u podstaw, odbudowanie siły ekonomicznej, moralnej i intelektualnej narodu. Piszę to nie dlatego, by namawiać do opuszczenia rąk i poddania się bez walki, ale po to, byśmy mieli jasną świadomość naszego realnego położenia. Żadnych złudzeń, proszę Państwa, przepieprzyliśmy naszą szansę i nie trzeba Wyspiańskiego, by to dostrzec. Teraz będziemy za to pokutować.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5717
Dzięki za znakomite zbilansowanie naszej rzeczywistości politycznej.
Pozdrawiam.