Tak naprawdę, to profesorowi Rońdzie powinienem być wdzięczny - zarabiam dzięki niemu pieniądze:
w tym roku, na dwóch szkoleniach dla zacnej organizacji, 4 slajdy poświęciłem zachowaniu prof. Rońdy u red. Kraśki, podczas kwietniowej, „smoleńskiej” debaty z Laskowym ekspertem, prof. Artymowiczem, ilustrując jego przykładem instrukcję „jak nie należy formułować komunikatu w mediach”.
W trakcie tamtej debaty prof. Rońda popełnił (jak wtedy sądziłem) niewybaczalny błąd, deprecjonując ewentualny nowy dowód (dokument jaki pozyskał swoimi kanałami), odpowiadaniem na pytanie prowadzącego program, że, dokument kupił, ale nie powie od kogo i okraszając odpowiedź filuternym uśmiechem a la „wiem, ale nie powiem”.
Zamiast na przykład powiedzieć, że go kupił, ale od kogo - nie zdradzi, bo…. ludzie giną w dziwnych okolicznościach.
Nie przypuszczałem jednak, że życie dopisze scenariusz sensacyjny zupełnie, bo okaże się, że żadnego, nowego dowodu prof. Rońda nie ma i nigdy po prostu nie miał.
Wczoraj w TV TRWAM (od 7:06)*
http://www.tv-trwam.pl/index.php?section=ppw
zaczął opowiadać rzeczy takie, jakby się kleju nawąchał:
„Oni niestety zeszli poniżej 100 metrów, ja w wywiadzie z panem Kraśką trochę zagrałem, z różnych względów – ponieważ pan Kraśko grał ze mną, no to tak jak w kartach się gra, w niektórym układzie.
Z panem nie będę grał w karty.
W związku z tym powiem, że oni zeszli poniżej 100 metrów, byli gdzieś na wysokości między 50 a 60 metrów, ale ponieważ wtedy sprawa dotyczyła tego, że za wszelką cenę zespół pana Laska czy pana Millera chciał udowodnić, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej wysokości decyzyjnej (a ona była na wysokości poniżej 100 metrów), więc ja zaatakowałem tę koncepcję zupełnie, że tak powiem, w sposób niespodziewany .
Później ta opowieść o tym dokumencie, który prawda, ...to był blef, na tym dokumencie nic nie było.”
Krótko mówiąc – w kwietniu, u red. Kraśki łgał i konfabulował.
Coś tak niebywałego, że aż to na bieżąco na Fb wczoraj skomentowałem.
Profesor Ronda jest zapewne wybitym naukowcem, ba – nobilitowanym wyjątkowo, bo posiadaczem tego, co w nauce o jakości naukowca świadczy lepiej, niż laurki od kolegów po fachu, czyli patentów, ale w kwestii swoich wypowiedzi w mediach wygląda na to, jak by się z Grasiem na łby pozamieniał.
I proszę mi tu nie tupać, bo to zbyt poważne sprawy są, żeby sobie jakiś pan, nawet naukowiec wybitny, jaja za przeproszeniem robił.
Inna sprawa, że teraz Antoniemu Macierewiczowi nie zazdroszczę:
O ile wczoraj w TVP INFO swoją rozmówczynię rozklepał na cienko, to dziś już może mieć kłopot z wytłumaczeniem idiotycznego (tylko spokojnie - staram się być uprzejmym) zachowania profesora Rońdy.
Co gorsza, ten idiotyzm nie tylko odwrócił uwagę od, ale w pewnym sensie usprawiedliwił wręcz sposób zrelacjonowania posiedzenia zespołu smoleńskiego w polsatowskich Informacjach (red. Gusta) czy tefałenowskich Faktach (red. Sobieniowski), który nie tyle nazwałbym dziennikarstwem, co nocnikarstwem i nie tylko ze względu na wieczorową porę nadawania.
A ten wczorajszy cyrk ze zhakowanym Skypem to jest kolejny przykład na skrajny nieprofesjonalizm pisowskiego aparatu:
to jest kolejna, przynajmniej trzecia, wpadka z nieumiejętnością posługiwania się podczas tych smoleńskich debat/konferencji telekomunikacją.
Jeśli jest tak, jak sugeruje Antoni Macierewicz, że ktoś w tych telekonferencjach miesza, to NIE MA PRAWA taka konferencja korzystać z infrastruktury sejmowej:
niech się wyniosą gdziekolwiek – ale tam, gdzie mogą zapewnić techniczne bezpieczeństwo i kontrolowanie przebiegu konferencji przez swoich techników.
Ale jeśli jest tak, że przed tą kluczową telekonferencją uczestnicy zagraniczni nie dostali a/ ściągawki krok po kroku, jak używać Skype, b/ sami tego nie potrenowali,
to to jest taki obciach, jak było wczoraj widać.
No nic – skoro w tak fundamentalnej sprawie, jak wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej aparat PiS nie jest w stanie zachować się profesjonalne, to nie ma co się dziwić, że taki Kazek Marcinkiewicz premierem został, a Sikorski, Kluzikowa, Lipiec, Meller czy Kaczmarek byli ministrami.
Boże, chroń Polskę…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 13313
Dziękuję, EF
Szczególnie mnie boli, że prof. Rońda jest z tej samej uczelni, na której przepracowałem prawie 40 lat.
To bezspornie wysokiej klasy specjalista, ale PIS nie powinien mu pozwalać występować w mediach.
Dlaczego?
Bo amator jeszcze nigdy nie wygrał z zawodowcem, czy to tenis, piłka nożna, czy polityka. Niestety prawda jest taka, że pan profesor (amator) jak dziecko we mgle daje się "podprowadzać" mainstreamowym dziennikarzom (odpowiednio szkolonym zawodowcom) i efekt jest niestety żałosny dla PIS-u.
A wieczorem hieny ze Szkła Kontaktowego sobie za przeproszeniem jaja robią z poważnego eksperta, który niestety sam lezie pod lufę.
Pozdrawiam serdecznie,
Krzysztof Pasierbiewicz
Post Scriptum
Niejaki "dogard" również na moim blogu trolluje. Ale to byłoby jeszcze pół biedy. Najgorsze jest to, że ma sporą grupę popleczników, którzy moim zdaniem strasznie psują wizerunek Naszych Blogów
Post Post Scriptum
W wolnej chwili polecam lekturę mojej notki pt. "Jak dzieci we mgle"
http://salonowcy.salon24…
Pozdrawiam!